Moim skromnym zdaniem (rzecz jasna, udawanym skromnym zdaniem, bo mam rozpasane ego jak jasna cholera) nie można się zastanawiać, co by tu było chodliwe, twoje myśli muszą być nowatorskie same przez się, musisz się urodzić z unikatowym wnętrzem, a potem to wnętrze w metaforyczny sposób odwzorowywać w tematyce swoich powieści. To musi wypływać z ciebie w sposób spontaniczny i niezamierzony, nie da się tego sprowokować popytem społecznym, ani żadnym innym, zewnętrznym (czytaj: społecznym) czynnikiem.
Przestań myśleć o dobrym pisaniu, a wtedy paradoksalnie zaczniesz dobrze pisać. Przestać pożądać czegokolwiek, a wtedy - paradoksalnie - wszystkie twoje podświadome marzenia zaczną się realizować.
Problem polega na zastanawianiu się. Przestań się zastanawiać, a wtedy - paradoksalnie - zaczniesz myśleć.
Nie ma czegoś takiego jak: "myślę więc jestem", ponieważ to nie ty myślisz swoje myśli, lecz one same siebie myślą. Tak pisał Nietzsche w Poza dobrem i złem.
Był też taki film ("Walk the line") o fantastycznym piosenkarzu, który nazywał się Johny Cash. W jednej scenie podchodzi do niego przypadkowy mężczyzna i pyta, czy długo pracował nad swoim stylem, bo jest bardzo oryginalny. Johny Cash spojrzał na niego zdziwionym spojrzeniem, bo jego styl od początku był właśnie taki, nie musiał się nad nim zastanawiać, wychował się na farmie w biednych warunkach, skąd miał wiedzieć, że na świecie istnieje tak dużo stylów muzycznych. On po prostu brał gitarę do ręki i śpiewał w zgodzie ze swoim sercem.
Tak samo Elvis. Jak miał 18 lat wzięli go studia nagraniowego i kazali śpiewać jakieś obce piosenki, więc Elvis próbował je śpiewać, ale to nie były jego piosenki, producenci byli załamani, spodziewali się czegoś innego, wielkiego talentu. Po wielu beznadziejnych próbach zniechęceni producenci machnęli na Presleya ręką. Spodziewali się czegoś lepszego, błysku w oku, olśnienia, człowieka, który nie boi się żadnego repertuaru. Przeszli na drugi koniec pomieszczenia i wtedy Elvis zaczął grać swoje własne kompozycje, bez żadnych wcześniejszych ustaleń i cudzych, społecznie akceptowanych nut. Po kilku chwilach podbiegli do Elvisa i powiedzieli, że zgadzają się na wszystko, może robić co chce, byle miał ten błysk w oku i charakterystyczny temperament, który z siebie krzesa podczas śpiewania własnych piosenek.
Numer, który wtedy zagrał stał się hitem (
http://pl.youtube.com/watch?v=_1Qo1eaWF8c) W ten sposób narodził się Elvis Presley. Producenci chcieli, żeby zagrał coś standardowego, bezpiecznego, na co jest popyt społeczny, ale on miał z tym problemy, bo to było obce, był w tym przeciętny. Zaczął grać po swojemu, został królem. Zrobił to po swojemu. Jak w ten piosence "I did it my way" (
http://pl.youtube.com/watch?v=IypSqKgmpdU)
Przestań się zastanawiać, co by tu było chodliwe, bo zmarnujesz talent, staniesz się przeciętny, standardowy. Przestań myśleć, połóż ręce na klawiaturze i pisz! God deamed!!!