Latest post of the previous page:
W takim razie dziękuję za twe odpowiedzi na me pytania i oczywiście dzięki za to, że nie kazałeś mi się odwalić, a ja dowiedziałem się to i owo
 i oczywiście dzięki za to, że nie kazałeś mi się odwalić, a ja dowiedziałem się to i owo  .
 .
 
  Co do dramatyzmu to już de gustibus. Jedni są zachwyceni, inni mniej
 Co do dramatyzmu to już de gustibus. Jedni są zachwyceni, inni mniej  Niedawno jeden z recenzentów w którym, mówiąc delikatnie nie miałem przyjaciela ( nic co pisałem mu się nie podobało), uznał ten tekst za "świetny", zwracając uwagę właśnie na zawarte w nim emocje. Ale to jego zdanie. Co do analizy, to jeszcze za wcześnie, nie byłbym w stanie ocenić tego opowiadania obiektywnie, a przynajmniej nie pod każdym względem. Co prawda napisałem je gdzieś w listopadzie zeszłego roku, ale ukazało się drukiem niedawno, jest dla mnie zbyt "świeże". Na pewno zanalizuję ten tekst, ale muszę do niego nabrać dystansu, no i poczytać co sądzą o nim czytelnicy, przynajmniej ci, którzy wypowiadają się merytorycznie
 Niedawno jeden z recenzentów w którym, mówiąc delikatnie nie miałem przyjaciela ( nic co pisałem mu się nie podobało), uznał ten tekst za "świetny", zwracając uwagę właśnie na zawarte w nim emocje. Ale to jego zdanie. Co do analizy, to jeszcze za wcześnie, nie byłbym w stanie ocenić tego opowiadania obiektywnie, a przynajmniej nie pod każdym względem. Co prawda napisałem je gdzieś w listopadzie zeszłego roku, ale ukazało się drukiem niedawno, jest dla mnie zbyt "świeże". Na pewno zanalizuję ten tekst, ale muszę do niego nabrać dystansu, no i poczytać co sądzą o nim czytelnicy, przynajmniej ci, którzy wypowiadają się merytorycznie 
Andrzej Pilipiuk pisze:1) Napisz proszę kilka słów jak wygląda Twoja praca nad tekstem - od pomysłu do finału. :wink:

Mam kilku znajomych, ktorych wykorzystuję jako króliczki doświadczalne. Niektórzy to zwykli ( choć bardzo inteligentni) zjadacze chleba, są wśród nich i zawodowi redaktorzy, jest i dziewczyna która ( IMHO) zostanie niedługo gwiazdą Fabryki Słów ( a może nie tylko Fabryki). Daję im do czytania nowy tekst i uważnie słucham tego co powiedzą. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale zawsze w jakiś sposób pomagają mi udoskonalić to co napisałem. Czasem zgłasza też uwagi Parowski. On jest przeważnie bardzo enigmatyczny i jego opinie są jedno - dwuzdaniowe, ale warto brać pod uwagę to co mówi. Więc bioręAndrzej Pilipiuk pisze:
2) Napisz jak wygląda praca redakcyjna - od finału do wysyłki. :wink:

No wykształcenie zdecydowanie pomagaAndrzej Pilipiuk pisze:
3) Na ile zdobyta wiedza i umiejętności (np źródłoznastwo) przekładają się na jakość prozy. Albo może jak wykształcenie pomaga w pisaniu.
 Długo by pisać... Ale dla przykładu wkleję tu notkę warsztatową w której podałem źrodła niektórych pomysłów wykorzystanych w opowiadaniu ( zaleca się czytać po przeczytaniu "Wilczego Legionu") ;
 Długo by pisać... Ale dla przykładu wkleję tu notkę warsztatową w której podałem źrodła niektórych pomysłów wykorzystanych w opowiadaniu ( zaleca się czytać po przeczytaniu "Wilczego Legionu") ; 
Epejos22 pisze:Z notki warsztatowej wnioskuję, że pisząc beletrystykę opierasz się głównie na "cudzej wiedzy", cudzych odkryciach, cudzych teoriach, cudzych wynalazkach. Nie wydaje Ci się, że jest to swego rodzaju lenistwo intelektualne?

Epejos22 pisze:
Proszę mnie źle nie zrozumieć, do pewnego stopnia rozgrzeszam metodologię gromadzenia materiału na jakiej bazujesz. Ale - równocześnie - wydaje mi się, że pisarz musi być wynalazcą intelektualnym, tj. mieć w sobie wystarczająco dumy, by nie uzależniać swojego dzieła od cudzych, opatentowanych olśnień.
 I teoretyzujesz - jak zwykle. Te wszystkie, opisane przeze mnie wynalazki, wydarzenia itp. tworzą tylko szkielet - podmurówkę, na której buduję swój świat. Ponieważ wybrałem jako kanwę, osnowę - dwudziestolecie międzywojenne - ten szkielet jest niezbędny. Tak jak komuś kto pisze np. fantasy umiejscowione w quasi - średniowieczu, niezbędne są wiadomości z zakresu tegoż średniowiecza. Oryginalność i niepowtarzalność wizji pisarza, nie polega na tym, aby budować światy od zera. Coś takiego jest nie tylko niemożliwe ( od dzieciństwa wpływa na nas taka czy inna otoczka kulturowo - cywilizacyjna, w zależności od miejsca w jakim żyjemy), ale też niepożądane. Autor pisząc cokolwiek, musi odwoływać się do pewnych skojarzeń, budzić je u czytelnika, bo nie może przecież wyłożyć wszystkiego łopatologicznie. Gdyby dopuścić realność Twojego pomysłu ( o ile dobrze zrozumiałem, bazującego na tworzeniu przedstawianego świata "od nowa" i "z niczego"), musiałbyś najpierw wydać 10 - tomową encyklopedię opisującą ten świat i zmusić czytelników do jej przeczytania. Bo inaczej nie mieliby oni żadnych skojarzeń odnośnie opisywanej przez Ciebie rzeczywistości. Nie wiem też dlaczego w swoich pomysłach zatrzymujesz się w pół kroku? Bo dlaczego owe, opiewane przez Ciebie "wynalaztwo intelektualne" ma pomijać kwestie języka? Jeśli pominiesz język, podstawowe narzędzie kreacji światów - staniesz się tak samo " odtwórcą", bazującym na osiągnięciach pokoleń ludzi, którzy ten język rozwijali. Tak samo jak pokolenia rozwijały naszą wiedzę o świecie poprzez badania historyczne, geograficzne, z zakresu historii sztuki itp. Tak więc realizacja Twojego pomysłu, IMO jest nie tylko niemożliwa, ale i bezsensowna. Przykładowe zdanie opisujące całkowicie samodzielnie wykreowane uniwersum, mogłoby wtedy np. brzmieć: Mugwump pobarbaził szynocju, alboteż brugwam poteraj...
 I teoretyzujesz - jak zwykle. Te wszystkie, opisane przeze mnie wynalazki, wydarzenia itp. tworzą tylko szkielet - podmurówkę, na której buduję swój świat. Ponieważ wybrałem jako kanwę, osnowę - dwudziestolecie międzywojenne - ten szkielet jest niezbędny. Tak jak komuś kto pisze np. fantasy umiejscowione w quasi - średniowieczu, niezbędne są wiadomości z zakresu tegoż średniowiecza. Oryginalność i niepowtarzalność wizji pisarza, nie polega na tym, aby budować światy od zera. Coś takiego jest nie tylko niemożliwe ( od dzieciństwa wpływa na nas taka czy inna otoczka kulturowo - cywilizacyjna, w zależności od miejsca w jakim żyjemy), ale też niepożądane. Autor pisząc cokolwiek, musi odwoływać się do pewnych skojarzeń, budzić je u czytelnika, bo nie może przecież wyłożyć wszystkiego łopatologicznie. Gdyby dopuścić realność Twojego pomysłu ( o ile dobrze zrozumiałem, bazującego na tworzeniu przedstawianego świata "od nowa" i "z niczego"), musiałbyś najpierw wydać 10 - tomową encyklopedię opisującą ten świat i zmusić czytelników do jej przeczytania. Bo inaczej nie mieliby oni żadnych skojarzeń odnośnie opisywanej przez Ciebie rzeczywistości. Nie wiem też dlaczego w swoich pomysłach zatrzymujesz się w pół kroku? Bo dlaczego owe, opiewane przez Ciebie "wynalaztwo intelektualne" ma pomijać kwestie języka? Jeśli pominiesz język, podstawowe narzędzie kreacji światów - staniesz się tak samo " odtwórcą", bazującym na osiągnięciach pokoleń ludzi, którzy ten język rozwijali. Tak samo jak pokolenia rozwijały naszą wiedzę o świecie poprzez badania historyczne, geograficzne, z zakresu historii sztuki itp. Tak więc realizacja Twojego pomysłu, IMO jest nie tylko niemożliwa, ale i bezsensowna. Przykładowe zdanie opisujące całkowicie samodzielnie wykreowane uniwersum, mogłoby wtedy np. brzmieć: Mugwump pobarbaził szynocju, alboteż brugwam poteraj...   
 Epejos22 pisze:
Jeśli chcę poczytać o wynalazkach przewijających się w okresie Dwudziestolecia Międzywojennego, to idę do biblioteki i zapoznaję się z rzeczowymi książkami historycznymi.
Epejos22 pisze:
Dzieje się to z powodu fascynacji? Sentymentu? Czy - proszę mi wybaczyć - gnuśności intelektualnej?
Epejos22 pisze:Moje książki - moje myśli. Moje książki - moje wynalazki. Skąd u poważnych pisarzy takie skłonności do bazowania na "cudzościach"?
 Naprawdę wydaje Ci się, np. że opisując scenę umiejscowioną w barokowym budynku i włączając opis tegoż budynku w didaskalia sceny, bazujesz na cudzym? No bo barok jest opisany w książkach dot. historii sztuki…
 Naprawdę wydaje Ci się, np. że opisując scenę umiejscowioną w barokowym budynku i włączając opis tegoż budynku w didaskalia sceny, bazujesz na cudzym? No bo barok jest opisany w książkach dot. historii sztuki… Epejos22 pisze:
Wydaje mi się, że (...)
 Nie dlatego, aby Twoje teorie były nie do odparcia, ale dlatego, że w teoria, jako pewna idea w dużym stopniu abstrakcyjna, dopuszcza najdziwniejsze, często całkowicie absurdalne wygibasy intelektualne. Praktyka - je weryfikuje.
 Nie dlatego, aby Twoje teorie były nie do odparcia, ale dlatego, że w teoria, jako pewna idea w dużym stopniu abstrakcyjna, dopuszcza najdziwniejsze, często całkowicie absurdalne wygibasy intelektualne. Praktyka - je weryfikuje.Znowu - litości... Prowadziłeś jakieś badania nad osobowością amerykańską i słowiańską? Zbadałeś poziom unifikacji wynikający z prostego faktu, że od lat przynajmniej dwudziestu żyjemy w globalnej wiosce i amerykańskie czy polskie nastolatki, bez różnicy - słuchają tej samej muzyki, czytają te same książki, oglądają te same filmy? Ech...Epejos22 pisze:
osobowość słowiańska, tym się różni od amerykańskiej
Epejos22 pisze:
P.S.
Czytałem "Ostatni Legion")
 
 Epejos22 pisze:
Jeśli ton mojego dyskursu zdaje się być protekcjonalny, to przepraszam. Ja po prostu podchodzę namiętnie do tego co piszę, nieustępliwie przeżywam każde zdanie
Trochę nie o to mi chodziło:) Emocje w tekście są świetne, ale nie wynikają z szalonych zwrotów akcji, ale raczej z tego, że postaci są bardzo dobrze skonstruowane, a opisy pełne elementów budujących nastrój. Za to te zwroty akcji pod koniec przypominają już trochę Modę na sukces, gdzie wykorzystuje się wszystkie możliwe chwyty (nawet te poniżej pasa), by przytrzymać widza przed telewizorem. A wcale tego nie potrzebujesz - trzymasz czytelnika w żelaznych kleszczach samym sposobem pisania. Nie musisz przesadzać z lukrem na tym cudownym ciastku. Końcówka przypomina mi opowiadania z tych absolutnych początków pisania, kiedy się ze znajomymi wciskało w tekst wszystkich złych bohaterów, wszystkie rodzaje śmierci i wszystkie możliwe zawody miłosne. I to się pod koniec robi cholernie rozczarowujące. Została zmuszona, kochała naprawdę, powiedziała to, potem on się załamuje, ale okazuje się, że Rosjanie byli źli i sprytni i zrobili coś strasznego, więc on wraca i się mści. Schematyczne i przewidywalne, ale jakoś bym to przełknęła. Ale to wciśnięcie pod koniec Piłsudskiego stwierdzającego, że ona uruchomiła coś, co skróciło życie całemu Narodowi... To już naprawdę nie przypomina dzieła profesjonalisty. Jesteś mistrzem warsztatu i nie musisz trzymać czytelnika na siłę. Przegadanie jest tym, co potrafi zarżnąć nawet najlepszy tekst. Powyzłośliwiałam się tutaj na to opowiadanie, ale mam nadzieję, że sam widzisz, że cała ta uwaga jest głównie komplementem. Jesteś w stanie pisać książki, po które będę lecieć do księgarni zaraz następnego dnia po premierze. Masz świetny styl. I szlag mnie trafia, jak psujesz mi radochę, popadając w schematy i uciekając się do takich dramatycznych chwytów;) Ty ich naprawdę nie potrzebujesz!Navajero pisze: Niedawno jeden z recenzentów w którym, mówiąc delikatnie nie miałem przyjaciela ( nic co pisałem mu się nie podobało), uznał ten tekst za "świetny", zwracając uwagę właśnie na zawarte w nim emocje.
 
  To lżejszy tekst, innego rodzaju.
 To lżejszy tekst, innego rodzaju.A nie starałeś się nigdy stworzyć własnego "systemu", który łączył by ze sobą wszystkie aspekty ludzkiej egzystencji? (Jesteś historykiem, więc w Twoim przypadku byłby to system społeczny, ustrojowy). I dopiero wtedy, po takiej autokreacji, krzewić go na polu swojej twórczości?Navajero pisze:Opieram się jak najbardziej na swojej wiedzy (...) wyciągam z mroku zapomnienia rzeczy (...)
A niech bym nawet teoretyzował. Nie ma w tym nic zdrożnego.Navajero pisze:teoretyzujesz - jak zwykle
 ) dzielą się na trzy grupy - popularyzatorów, empiryków i teoretyków. Ja należę do tej trzeciej grupy, a przynajmniej czynię pewne wysiłki, by do niej należeć. Odkąd pamiętam moje podejście do świata miało charakter wyobrażeniowo-teoretyczny. Nie widzę w tym nic złego. Ty - jako nauczyciel - jestem popularyzatorem, a mimo to nie wytykam Ci Twojego popularyzatorskiego podejścia do wiedzy. (No może trochę wytykam, bo o to się poniekąd rozchodzi w tej dyskusji
) dzielą się na trzy grupy - popularyzatorów, empiryków i teoretyków. Ja należę do tej trzeciej grupy, a przynajmniej czynię pewne wysiłki, by do niej należeć. Odkąd pamiętam moje podejście do świata miało charakter wyobrażeniowo-teoretyczny. Nie widzę w tym nic złego. Ty - jako nauczyciel - jestem popularyzatorem, a mimo to nie wytykam Ci Twojego popularyzatorskiego podejścia do wiedzy. (No może trochę wytykam, bo o to się poniekąd rozchodzi w tej dyskusji   ) Za mało jest w Tobie teoretyka, a za dużo popularyzatora. Stąd moje zarzuty o brak tej szeroko dyskutowanej "wynalazczości".
 ) Za mało jest w Tobie teoretyka, a za dużo popularyzatora. Stąd moje zarzuty o brak tej szeroko dyskutowanej "wynalazczości".A kto powiedział, że pomija? Pan Andrzej miał kontakt z moimi eksperymentami językowymi, więc jest świadkiem.Nie wiem też dlaczego w swoich pomysłach zatrzymujesz się w pół kroku? Bo dlaczego owe, opiewane przez Ciebie "wynalaztwo intelektualne" ma pomijać kwestie języka?
?Navajero pisze:Mugwump pobarbaził szynocju, alboteż brugwam poteraj
Navajero pisze:Owszem, w "Wilczym..." możesz przeczytać o kilku, faktycznie istniejących wynalazkach, jednak sedno pomysłu, nie polega na tym, że przedstawiony w 'Wilczym..." świat, jest podobny do międzywojnia, ale właśnie niepodobny, inny. Działają siły i wynalazki, których w realu nie było, kształt świata, jego losy, są zupełnie odmienne.
Nawajero pisze:IMO gnuśnością jest teoretyzowanie, bez wprowadzania swoich teorii w życie, testowania ich w realu.
Navajero pisze:Dopóki nie zaczniesz pisać, zamiast teoretyzować, takie rozmowy IMO, nie mają większego sensu, bo brak Ci doświadczenia praktycznego, jakie można zdobyć tylko poprzez realną weryfikację.
Navajero pisze:kognitywna - ja się cały czas uczę
 ).
 ). 
No to jak zobaczę coś Twojego w druku to będziemy kontynuowaćEpejos22 pisze:Zacząłem pisać już dawno temu.

Tylko trochęEpejos22 pisze:
[(Mam nadzieję, że nie jestem natarczywy).
 
 Nie, lubię łysiaka, ale nie jestem zafascynowany. Wyciągasz błędne wnioski z powierzchownych przesłanekEpejos22 pisze:
Swoją drogą, twoja fascynacja łysiakiem jest widoczna czarno na białym. łysiak nazywany jest "samotnym wilkiem w biegu" ("Lonely wolf in run", stąd Nurni Flowenol ze "Statku"), no i napisał książkę "Ostatnia kohorta". Gdybym się uparł mógłbym powiedzieć, że tytuł "Wilczy Legion" jest zasugerowany twórczością Waldemara łysiaka.
 Tytuł "Wilczy Legion" jest dokładnie tym czym w opowiadaniu - nazwą nieformalnej grupy jaką stanowili "Dwójkarze" w II RP. Nie przeczytasz o tym w żadnej książce, ja dowiedziałem się tego od nieżyjącego już oficera Dwójki, natknąłem się też na pewne wzmianki w dokumentach, choć tam nie wymieniono pełnej nazwy. To była nazwa dla wtajemnicznych, taki szept w ciemnościach. Pomyślałem, że dobrze będzie wyciągnąć ten termin na światło dzienne, gdyż poza wszystkim innym - warstwą rozrywkową, zabawami w historię alternatywną, przygotowywany przeze mnie zbiorek będzie też ( siłą rzeczy) hołdem dla ludzi którzy walczyli za swój kraj na bardzo niebezpiecznym froncie.
 Tytuł "Wilczy Legion" jest dokładnie tym czym w opowiadaniu - nazwą nieformalnej grupy jaką stanowili "Dwójkarze" w II RP. Nie przeczytasz o tym w żadnej książce, ja dowiedziałem się tego od nieżyjącego już oficera Dwójki, natknąłem się też na pewne wzmianki w dokumentach, choć tam nie wymieniono pełnej nazwy. To była nazwa dla wtajemnicznych, taki szept w ciemnościach. Pomyślałem, że dobrze będzie wyciągnąć ten termin na światło dzienne, gdyż poza wszystkim innym - warstwą rozrywkową, zabawami w historię alternatywną, przygotowywany przeze mnie zbiorek będzie też ( siłą rzeczy) hołdem dla ludzi którzy walczyli za swój kraj na bardzo niebezpiecznym froncie.