61

Latest post of the previous page:

W takim razie dziękuję za twe odpowiedzi na me pytania :D i oczywiście dzięki za to, że nie kazałeś mi się odwalić, a ja dowiedziałem się to i owo :D .
Jak ja nie lubię początków. Czemu zawsze są takie trudne?

62
Wracając do debiutu w NF. Wysłałeś maila na adres redakcji czy do kogoś konkretnego? Np. redaktora itd. I w ogóle, to było w związku z konkursem czy tak po prostu?

64
Muszę przyznać, Adamie, że Twój "Wilczy legion" tak mnie wciągnął podczas podróży pociągiem, że aż ludzie zaczęli mi się dziwnie przyglądać (co zauważyłam, gdy podniosłam wzrok, żeby sprawdzić, na jakiej już stacji jestem:P). Sposób budowania napięcia, powoływania postaci do życia i budowania świata mnie zachwyciły. Naprawdę odwaliłeś niezły kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o warsztat. Tylko jedno mnie zmartwiło: trochę zbyt podrasowane wydaje mi się to opowiadanie. Wolałabym powieść;) Bo tyle zwrotów akcji następujących jeden po drugim, tyle wyjaśnianych raz za razem tajemnic... Zepsuło mi to trochę radochę. Czuję, że miałeś sporo do powiedzenia i zabrakło Ci miejsca w opowiadaniu. Nie uważasz, że czasem warto odpalić mniej fajerwerków i zostawić trochę na później?;) Jestem bardzo ciekawa, co sądzisz na ten temat:) Ja bym zostawiła tylko (UWAGA! SPOILER!) to, że Katia została do wszystkiego zmuszona. A i tak wolałabym, żeby wyjaśniło się to dużo później. A już cały ten spisek ze skracaniem życia narodowi...

Opowiadanie świetne, tylko jednak dla mnie za dużo dramatyzmu. Wspominałeś wcześniej, że analizujesz już ukończone prace, by doskonalić swój warsztat. Co mógłbyś powiedzieć o "Wilczym legionie"? A może jeszcze się do niego w ten sposób nie zabrałeś?

65
wetnę się do dyskusji jako stary troll grafoman. :twisted:



myślę że warto by poniekąd ukierunkować tych wszytstkich którzy siedzą tu i marzą o zostaniu pisarzami. ("nie tymi Rzeczpospolita toi którzy mają, ale tymi którzy chcieliby mieć")



A zatem:



1) Napisz proszę kilka słów jak wygląda Twoja praca nad tekstem - od pomysłu do finału. :wink:



2) Napisz jak wygląda praca redakcyjna - od finału do wysyłki. :wink:



3) Na ile zdobyta wiedza i umiejętności (np źródłoznastwo) przekładają się na jakość prozy. Albo może jak wykształcenie pomaga w pisaniu.

66
kognitywna - cieszę się, że Ci się podobało :) Co do dramatyzmu to już de gustibus. Jedni są zachwyceni, inni mniej :P Niedawno jeden z recenzentów w którym, mówiąc delikatnie nie miałem przyjaciela ( nic co pisałem mu się nie podobało), uznał ten tekst za "świetny", zwracając uwagę właśnie na zawarte w nim emocje. Ale to jego zdanie. Co do analizy, to jeszcze za wcześnie, nie byłbym w stanie ocenić tego opowiadania obiektywnie, a przynajmniej nie pod każdym względem. Co prawda napisałem je gdzieś w listopadzie zeszłego roku, ale ukazało się drukiem niedawno, jest dla mnie zbyt "świeże". Na pewno zanalizuję ten tekst, ale muszę do niego nabrać dystansu, no i poczytać co sądzą o nim czytelnicy, przynajmniej ci, którzy wypowiadają się merytorycznie :)


Andrzej Pilipiuk pisze:1) Napisz proszę kilka słów jak wygląda Twoja praca nad tekstem - od pomysłu do finału. :wink:


Jeśli chodzi o ten tekst, to była to beletryzacja mojego doktoratu i badań, których z rożnych względów w nim nie zawarłem. Miałem pomysły, miałem materiały, napisałem konspekt, a potem zrealizowałem zawarte w nim założenia ;)


Andrzej Pilipiuk pisze:
2) Napisz jak wygląda praca redakcyjna - od finału do wysyłki. :wink:
Mam kilku znajomych, ktorych wykorzystuję jako króliczki doświadczalne. Niektórzy to zwykli ( choć bardzo inteligentni) zjadacze chleba, są wśród nich i zawodowi redaktorzy, jest i dziewczyna która ( IMHO) zostanie niedługo gwiazdą Fabryki Słów ( a może nie tylko Fabryki). Daję im do czytania nowy tekst i uważnie słucham tego co powiedzą. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale zawsze w jakiś sposób pomagają mi udoskonalić to co napisałem. Czasem zgłasza też uwagi Parowski. On jest przeważnie bardzo enigmatyczny i jego opinie są jedno - dwuzdaniowe, ale warto brać pod uwagę to co mówi. Więc biorę :)
Andrzej Pilipiuk pisze:
3) Na ile zdobyta wiedza i umiejętności (np źródłoznastwo) przekładają się na jakość prozy. Albo może jak wykształcenie pomaga w pisaniu.
No wykształcenie zdecydowanie pomaga ;) Długo by pisać... Ale dla przykładu wkleję tu notkę warsztatową w której podałem źrodła niektórych pomysłów wykorzystanych w opowiadaniu ( zaleca się czytać po przeczytaniu "Wilczego Legionu") ;



Notka warsztatowa






Tworząc jakikolwiek świat, autor tekstu fantastycznego, musi wykazać się pewną erudycją, wiedzą, która pozwoli mu zakotwiczyć swoje pomysły. Opcje są rozmaite, w zależności od preferencji pisarza i gatunku jaki wybrał. Mogą być to mity i legendy, bajki, teksty religijne lub filozoficzne, „zbiornikiem” pomysłów może być też odpowiedni zasób wiadomości z jakiejkolwiek dziedziny, pod warunkiem, że owa wiedza wykracza ponad poziom przeciętny. Jednym ze sposobów, szczególnie przydatnym przy tworzeniu światów alternatywnych jest korzystanie ze źródeł i dokumentów historycznych. Ktoś kiedyś napisał, że najlepszym kłamstwem jest takie, które ociera się o prawdę. Historia traktowana w sposób powierzchowny jest zapisem zwycięstw; wygranych wojen, wynalazków które zrewolucjonizowały świat, prądów jakie stały się powszechne w kulturze czy sztuce, zasad obowiązujących w świecie polityki czy nauki. Jednak tuż pod powierzchnią tych znanych powszechnie faktów znajduje się bezkresne cmentarzysko pokonanych. Zapoznani geniusze, wynalazki które nie miały szczęścia przebić się w swoim czasie do świadomości współczesnych, odrzuceni przez naukę badacze czy wreszcie wydarzenia kompletnie zapomniane, ukryte przed wzrokiem potomnych. Być może ze względu na to, że jestem historykiem, najbardziej fascynuje mnie korzystanie w swoich tekstach z takich właśnie „znalezisk”, wyciąganie ich z mroków niepamięci. W nadziei, że być może zaciekawi to niektórych czytelników, postaram się wskazać na źródła kilku wykorzystanych przeze mnie w powyższym tekście pomysłów.

- Lux–torpeda to chyba najbardziej znany w okresie przedwojennym pojazd szynowy. Napędzany silnikiem spalinowym był w stanie osiągać szybkość do 115 km/h. Pierwsze, „wolniejsze” lux-torpedy ( szybkość do 100 km/h) zakupiono w 1933 roku w firmie Austro-Daimler. Następne, wyprodukowane już w Polsce, w Chrzanowie były szybsze. Trasę Kraków – Zakopane lux-torpeda była w stanie pokonać w dwie godziny i osiemnaście minut ( zatrzymując się w Rabce). Pojazdy te obsługiwały także trasę Kraków – Warszawa i jeździły z Warszawy do Turmont ( miejscowość niedaleko Dyneburga) via Wilno jako luksusowe pociągi ekspresowe.

- Somnoletem nazwano niewielki, dołączony do przedwojennej książki o tematyce okultystycznej tekturowy „aparat”, który miał pomagać przy bezsenności. Niestety nie jestem w stanie potwierdzić czy działał tak, jak zapewniał autor owego dzieła, gdyż przeczytałem je jako nastolatek nie mający najmniejszych problemów z zasypianiem…

- Teletroskop z kolei to jak najbardziej autentyczny i poważny wynalazek Jana Szczepanika nazywanego „polskim Edisonem”. Zgłoszono go do urzędu patentowego w 1897 roku. Urządzenie to służyło do „reprodukowania obrazów na odległość przy pomocy elektryczności”. Pierwszy nakręcony za jego pomocą film przedstawiał operację w szpitalu Langsbeck – Virchov. Publiczność zaproszona na seans owej proto – telewizji, nie doceniła kunsztu wynalazcy. Większość widzów zemdlała.

- Aparaty odyczne i „promienie sztywne”… Terminów „od”, „siła odyczna” użył po raz pierwszy Karl von Reichenbach, dziewiętnastowieczny uczony ( odkrywca kreozotu) i okultysta. Uważał on, że jest to energia jaka promieniuje z ciała każdego człowieka, a także z kryształów i magnesów. Nazwa „od” była nawiązaniem do Odyna, jednego z głównych bóstw mitologii nordyckiej. „Promienie sztywne” badał pionier psychologii klinicznej i eksperymentalnej Julian Ochorowicz ( okultyzmem interesował się też jego przyjaciel, laureat nagrody Nobla profesor fizjologii Richet). Swoją teorię przedstawił na pierwszym zjeździe polskich neurologów, psychologów i psychiatrów we Lwowie, w 1909 roku. Część naukowców zgłosiła wniosek o zignorowanie jego referatu. Bezskutecznie. Jednak od tej pory coraz częściej towarzyszyła Ochorowiczowi opinia szarlatana.

- SAM to skrót od SAMozaszczita – samoobrona. System ten stworzył w latach dwudziestych zeszłego wieku niejaki Spirydonow. Od początku dedykowany był on agentom służb specjalnych, dywersantom i szpiegom. Jego techniki utajniono. Trudno powiedzieć, czy zastosowano w nim rozwiązania proponowane przez jednego z pionierów biomechaniki N.A. Bernsztajna. Niewątpliwie wpłynęły one natomiast na powstanie jednego z najbardziej „morderczych” systemów walki współczesnego świata, rosyjskiej „Sistiemy”. W swej zaawansowanej formie, Sistiema przeznaczona jest w zasadzie wyłącznie dla rosyjskich sił i służb specjalnych. Upowszechnienie Sistiemy i podobnych konstrukcji w rosyjskich siłach zbrojnych wiąże się z faktem, że ( wg danych rosyjskich) ok. 20% żołnierzy ginie w starciu bezpośrednim tzn. od noża, w walce na bagnety, od strzałów z przyłożenia lub na bardzo krótki dystans itp.

- Katia… Większość moich bohaterów jest wymyślona od początku do końca, choć są pewne wyjątki. Jednym z nich jest postać Katii. Prowadząc badania do doktoratu, natknąłem się na nietypowe akta. Moją uwagę zwróciły przede wszystkim artystyczne zdjęcia kobiety którą określono w dokumentach jako rosyjskiego szpiega. W innych przypadkach były to zwykłe, ledwo wystarczające do identyfikacji fotografie. Kobieta na zdjęciach nie dość, że była piękna, to jeszcze wyglądała... dziwnie. Tak, jakby patrzyła nie w obiektyw aparatu, a w oczy fotografującego ją mężczyzny. Z akt wynikało, że podjęła ona współpracę z polskim kontrwywiadem, i nie chodziło tu o proste wyjawienie interesujących śledczego informacji. To w nadziei złagodzenia kary robili niemal wszyscy schwytani komuniści. „Katia” podjęła śmiertelnie niebezpieczną grę podwójnego agenta. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Trudno powiedzieć jak długo trwał ten taniec na linie bo akta były niekompletne. Wiadomo tylko, że zginęła. Zostały po niej fotografie i notatki oficera prowadzącego. Te ostatnie także w subtelny, niemal niezauważalny sposób różniły się od suchego, beznamiętnego tonu jakiego używali pracownicy polskich służb specjalnych. Takie są fakty, reszta to moja fantazja. Do dziś żałuję, że nie kazałem tych zdjęć skopiować. Niestety kwerendę prowadziłem na własny rachunek, a zwykłe skserowanie dokumentów archiwalnych kosztowało nawet do kilku złotych za stronę i najzwyczajniej w świecie nie mogłem sobie na to pozwolić. Priorytetem było powielenie akt niezbędnych mi do pracy naukowej.

Tyle pokrótce, aby zarysować tło na jakim powstawało opowiadanie. Gdyby nauka zaakceptowała badania nad zjawiskami okultystycznymi, którymi interesowali się w swoim czasie prominentni badacze, gdyby siła odyczna działała realnie… Gdyby…

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

67
Z notki warsztatowej wnioskuję, że pisząc beletrystykę opierasz się głównie na "cudzej wiedzy", cudzych odkryciach, cudzych teoriach, cudzych wynalazkach. Nie wydaje Ci się, że jest to swego rodzaju lenistwo intelektualne?



Proszę mnie źle nie zrozumieć, do pewnego stopnia rozgrzeszam metodologię gromadzenia materiału na jakiej bazujesz. Ale - równocześnie - wydaje mi się, że pisarz musi być wynalazcą intelektualnym, tj. mieć w sobie wystarczająco dumy, by nie uzależniać swojego dzieła od cudzych, opatentowanych olśnień.



Jeśli chcę poczytać o wynalazkach przewijających się w okresie Dwudziestolecia Międzywojennego, to idę do biblioteki i zapoznaję się z rzeczowymi książkami historycznymi. Chcę poznać stroje wiodące w epoce Romantyzmu, to idę do biblioteki i szukam monografii na temat dziewiętnastowiecznej mody. Dlaczego szanujący się pisarze zlepiają swoje dzieła z czasów przeszłych i już dawno dokonanych? Bo trochę tego nie rozumiem (to znaczy rozumiem, ale jednocześnie kiwam głową na znak protestu). Dzieje się to z powodu fascynacji? Sentymentu? Czy - proszę mi wybaczyć - gnuśności intelektualnej?



Moje książki - moje myśli. Moje książki - moje wynalazki. Skąd u poważnych pisarzy takie skłonności do bazowania na "cudzościach"?



No i dlaczego pisarze tak bardzo skupiają się na rzeczach, przedmiotach, molekularnej galanterii bytu? (proszę czytać dalej, zaraz wyjaśnię)



Wydaje mi się, że osobowość słowiańska, tym się różni od amerykańskiej, że nie przykłada takiej wagi do przedmiotu, a skupia się na podmiocie. Tymczasem dzisiaj wszyscy chcą opisywać przedmioty, mnożą w swoich powieściach rzeczy, urządzenia, wystroje, kombinezony rzeczywistości.

Dlaczego pisarz odczuwa tak przemożną potrzebę, by koniecznie umiejscawiać swojego bohatera w konwencjonalnych, sformalizowanych ramach? Nie można go zaprezentować bez odzienia, bez tego młodopolskiego (średniowiecznego, romantycznego, modernistycznego, etc.) kombinezonu? Przecież pod tym wszystkim, mimo odrębności epok, wciąż kryje się ten sam człowiek!



Niech zdehumanizowani Amerykanie mnożą w swojej literaturze rzeczy, niech skupiają się na przedmiotowych kombinezonach rzeczywistości, ale literatura słowiańska winna solennie kontynuować swoją tradycję i skupiać się na treściach głęboko psychologicznych, wnętrznościach odprzedmiotowionych.



Skąd się bierze ta fuzja z amerykańskim sposobem patrzenia na rzeczywistość? Gdzie się podziała czysta słowiańska dusza?



P.S.

Czytałem "Ostatni Legion")

Dodane po 5 minutach:

Jeśli ton mojego dyskursu zdaje się być protekcjonalny, to przepraszam. Ja po prostu podchodzę namiętnie do tego co piszę, nieustępliwie przeżywam każde zdanie :)

68
Epejos22 pisze:


Moje książki - moje myśli. Moje książki - moje wynalazki. Skąd u poważnych pisarzy takie skłonności do bazowania na "cudzościach"?




w moim przypadku z przemożnej chęci poczucia szczeniackiej dumy że się dobrze odrobiło pracę domową :twisted:

69
Epejos22 pisze:Z notki warsztatowej wnioskuję, że pisząc beletrystykę opierasz się głównie na "cudzej wiedzy", cudzych odkryciach, cudzych teoriach, cudzych wynalazkach. Nie wydaje Ci się, że jest to swego rodzaju lenistwo intelektualne?


Nie, widać, albo niedoczytałeś, albo nie zrozumiałeś. Opieram się jak najbardziej na swojej wiedzy, bo wyciągam z mroku zapomnienia rzeczy o których, gdyby nie ja, nie wiedziałby pies z kulawą nogą ;)


Epejos22 pisze:
Proszę mnie źle nie zrozumieć, do pewnego stopnia rozgrzeszam metodologię gromadzenia materiału na jakiej bazujesz. Ale - równocześnie - wydaje mi się, że pisarz musi być wynalazcą intelektualnym, tj. mieć w sobie wystarczająco dumy, by nie uzależniać swojego dzieła od cudzych, opatentowanych olśnień.


Mylisz pojęcia, że tylko za drąg chwytać :P I teoretyzujesz - jak zwykle. Te wszystkie, opisane przeze mnie wynalazki, wydarzenia itp. tworzą tylko szkielet - podmurówkę, na której buduję swój świat. Ponieważ wybrałem jako kanwę, osnowę - dwudziestolecie międzywojenne - ten szkielet jest niezbędny. Tak jak komuś kto pisze np. fantasy umiejscowione w quasi - średniowieczu, niezbędne są wiadomości z zakresu tegoż średniowiecza. Oryginalność i niepowtarzalność wizji pisarza, nie polega na tym, aby budować światy od zera. Coś takiego jest nie tylko niemożliwe ( od dzieciństwa wpływa na nas taka czy inna otoczka kulturowo - cywilizacyjna, w zależności od miejsca w jakim żyjemy), ale też niepożądane. Autor pisząc cokolwiek, musi odwoływać się do pewnych skojarzeń, budzić je u czytelnika, bo nie może przecież wyłożyć wszystkiego łopatologicznie. Gdyby dopuścić realność Twojego pomysłu ( o ile dobrze zrozumiałem, bazującego na tworzeniu przedstawianego świata "od nowa" i "z niczego"), musiałbyś najpierw wydać 10 - tomową encyklopedię opisującą ten świat i zmusić czytelników do jej przeczytania. Bo inaczej nie mieliby oni żadnych skojarzeń odnośnie opisywanej przez Ciebie rzeczywistości. Nie wiem też dlaczego w swoich pomysłach zatrzymujesz się w pół kroku? Bo dlaczego owe, opiewane przez Ciebie "wynalaztwo intelektualne" ma pomijać kwestie języka? Jeśli pominiesz język, podstawowe narzędzie kreacji światów - staniesz się tak samo " odtwórcą", bazującym na osiągnięciach pokoleń ludzi, którzy ten język rozwijali. Tak samo jak pokolenia rozwijały naszą wiedzę o świecie poprzez badania historyczne, geograficzne, z zakresu historii sztuki itp. Tak więc realizacja Twojego pomysłu, IMO jest nie tylko niemożliwa, ale i bezsensowna. Przykładowe zdanie opisujące całkowicie samodzielnie wykreowane uniwersum, mogłoby wtedy np. brzmieć: Mugwump pobarbaził szynocju, alboteż brugwam poteraj... :twisted:


Epejos22 pisze:
Jeśli chcę poczytać o wynalazkach przewijających się w okresie Dwudziestolecia Międzywojennego, to idę do biblioteki i zapoznaję się z rzeczowymi książkami historycznymi.


Znowu brak logiki. Owszem, w "Wilczym..." możesz przeczytać o kilku, faktycznie istniejących wynalazkach, jednak sedno pomysłu, nie polega na tym, że przedstawiony w 'Wilczym..." świat, jest podobny do międzywojnia, ale właśnie niepodobny, inny. Działają siły i wynalazki, których w realu nie było, kształt świata, jego losy, są zupełnie odmienne.


Epejos22 pisze:
Dzieje się to z powodu fascynacji? Sentymentu? Czy - proszę mi wybaczyć - gnuśności intelektualnej?


Litości Epejosie... Od kiedy to jakikolwiek tekst literacki, jest efektem gnuśności intelektualnej? Mówię o tekście, na pewnym poziomie. IMO gnuśnością jest teoretyzowanie, bez wprowadzania swoich teorii w życie, testowania ich w realu.


Epejos22 pisze:Moje książki - moje myśli. Moje książki - moje wynalazki. Skąd u poważnych pisarzy takie skłonności do bazowania na "cudzościach"?


Starałem się to wyjaśnić powyżej, jeśli nie zrozumiałeś, to trudno :) Naprawdę wydaje Ci się, np. że opisując scenę umiejscowioną w barokowym budynku i włączając opis tegoż budynku w didaskalia sceny, bazujesz na cudzym? No bo barok jest opisany w książkach dot. historii sztuki…


Epejos22 pisze:
Wydaje mi się, że (...)


No sęk w tym, że Tobie wiele się wydaje. I będzie wydawało się nadal, a nikt nie będzie w stanie Cię przekonać, ze nie masz racji. Bo jako teoretyk, jesteś nie do pokonania :D Nie dlatego, aby Twoje teorie były nie do odparcia, ale dlatego, że w teoria, jako pewna idea w dużym stopniu abstrakcyjna, dopuszcza najdziwniejsze, często całkowicie absurdalne wygibasy intelektualne. Praktyka - je weryfikuje.


Epejos22 pisze:
osobowość słowiańska, tym się różni od amerykańskiej
Znowu - litości... Prowadziłeś jakieś badania nad osobowością amerykańską i słowiańską? Zbadałeś poziom unifikacji wynikający z prostego faktu, że od lat przynajmniej dwudziestu żyjemy w globalnej wiosce i amerykańskie czy polskie nastolatki, bez różnicy - słuchają tej samej muzyki, czytają te same książki, oglądają te same filmy? Ech...


Epejos22 pisze:
P.S.

Czytałem "Ostatni Legion")


Fajnie, a "Wilczy Legion"? :twisted:


Epejos22 pisze:
Jeśli ton mojego dyskursu zdaje się być protekcjonalny, to przepraszam. Ja po prostu podchodzę namiętnie do tego co piszę, nieustępliwie przeżywam każde zdanie :)


Nie odebrałem Twojego tonu jako protekcjonalny, odebrałem to co piszesz wyżej ( jak zwykle) jako nieznośnie i absurdalnie teoretyczne. Nb. nie można raczej przeżywać "nieustępliwie", nieustępliwym można być. Pisarz, nawet pisarz in spe, powinien znać dokładnie znaczenie pojęć których używa. I naprawdę, piszę to poważnie, bez złośliwości.



Konkludując - Dopóki nie zaczniesz pisać, zamiast teoretyzować, takie rozmowy IMO, nie mają większego sensu, bo brak Ci doświadczenia praktycznego, jakie można zdobyć tylko poprzez realną weryfikację. Nb. nie znam żadnego tekstu, stworzonego "od zera", własnoręcznie przez jakiegoś autora. Czasem czytelnicy, ci mniej bystrzy, mogą nie dostrzegać źródła z którego autor czerpał, ale to wszystko. I IMO nie jest to odtwórstwo, ale właśnie twórcze przekształcanie rzeczywistości. Taniec pomiędzy miliardami potencjalnych światów. Jednak aby tańczyć, trzeba na czymś stanąć. Mimo, iż uważam Twoje poglądy za absurdalne, jeśli przypadkiem uda Ci się je choć w części zrealizować, bądź pewien, że pierwszy zdejmę czapkę. Ale tylko wtedy, jeśli pokażesz, że jesteś w stanie przekuć je w czyn. Teoretyzowanie mnie nie interesuje.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

70
Navajero pisze: Niedawno jeden z recenzentów w którym, mówiąc delikatnie nie miałem przyjaciela ( nic co pisałem mu się nie podobało), uznał ten tekst za "świetny", zwracając uwagę właśnie na zawarte w nim emocje.
Trochę nie o to mi chodziło:) Emocje w tekście są świetne, ale nie wynikają z szalonych zwrotów akcji, ale raczej z tego, że postaci są bardzo dobrze skonstruowane, a opisy pełne elementów budujących nastrój. Za to te zwroty akcji pod koniec przypominają już trochę Modę na sukces, gdzie wykorzystuje się wszystkie możliwe chwyty (nawet te poniżej pasa), by przytrzymać widza przed telewizorem. A wcale tego nie potrzebujesz - trzymasz czytelnika w żelaznych kleszczach samym sposobem pisania. Nie musisz przesadzać z lukrem na tym cudownym ciastku. Końcówka przypomina mi opowiadania z tych absolutnych początków pisania, kiedy się ze znajomymi wciskało w tekst wszystkich złych bohaterów, wszystkie rodzaje śmierci i wszystkie możliwe zawody miłosne. I to się pod koniec robi cholernie rozczarowujące. Została zmuszona, kochała naprawdę, powiedziała to, potem on się załamuje, ale okazuje się, że Rosjanie byli źli i sprytni i zrobili coś strasznego, więc on wraca i się mści. Schematyczne i przewidywalne, ale jakoś bym to przełknęła. Ale to wciśnięcie pod koniec Piłsudskiego stwierdzającego, że ona uruchomiła coś, co skróciło życie całemu Narodowi... To już naprawdę nie przypomina dzieła profesjonalisty. Jesteś mistrzem warsztatu i nie musisz trzymać czytelnika na siłę. Przegadanie jest tym, co potrafi zarżnąć nawet najlepszy tekst. Powyzłośliwiałam się tutaj na to opowiadanie, ale mam nadzieję, że sam widzisz, że cała ta uwaga jest głównie komplementem. Jesteś w stanie pisać książki, po które będę lecieć do księgarni zaraz następnego dnia po premierze. Masz świetny styl. I szlag mnie trafia, jak psujesz mi radochę, popadając w schematy i uciekając się do takich dramatycznych chwytów;) Ty ich naprawdę nie potrzebujesz!

Dodane po 1 minutach:

Bo już się pod koniec zaczęłam zastanawiać, kiedy się okaże, że ta staruszka była jego zaginioną siostrą;)

71
Scena z Piułsudzkim była mi potrzebna w celu, ktory jest związany z rozwinięciem tej calej historii w zbiór opowiadań. Być może, traktując to jako pojedyncze opowiadanie, było zbyt wiele grzybów w barszczu. Być może, bo tak jak pisałem - trudno mi na razie ocenić własny tekst na chłodno. Scena z panem P. jest wręcz niezbędna, ale można to było rzecz jasna zrobić w jakimś innym opku z tego świata. W zbiorku przypuszczam, ze zagra to lepiej.



Nb. kognitywna - ja się cały czas uczę. Niezależnie od tego czy masz rację w tej kwestii czy nie, dużo pracy przede mną, abym osiagnał poziom pisarstwa z którego będę zadowolony i ja i moi czytelnicy :wink:
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

72
Powiem tak: we mnie już masz wierną fankę:D Uwielbiam ludzi, którzy mają dystans do swojej twórczości. Domyślałam się, że ten P. jest tutaj potrzebny. że masz większy zamysł. I naprawdę czekam na więcej:D Bardzo cieszy mnie, że rozumiesz, o co mi chodzi. I chętnie będę się zaczytywać w Twoich utworach właśnie dlatego, że się uczysz:) "Wilczy legion" rzucił mną o ziemię właśnie dlatego, że czuć w nim geniusz, ale okraszony niedoskonałościami. To jest to, co tygryski lubią najbardziej:D A jak nabierzesz dystansu do opowiadania, to chętnie się dowiem, co o nim myślisz, bo ja też się uczę i lubię wyciągać wnioski z czyichś wniosków xD

73
Fanek nigdy za wiele :twisted:



No jak się zdystansuję, to coś może skrobnę na ten temat. Ale to za parę miesięcy.

Dodane po 2 minutach:

Nb. ciekawe czy i jak Ci się spodoba moje opowiadanie z antologii "Idzie nowe". Na dniach będzie premiera :) To lżejszy tekst, innego rodzaju.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

74
Navajero pisze:Opieram się jak najbardziej na swojej wiedzy (...) wyciągam z mroku zapomnienia rzeczy (...)
A nie starałeś się nigdy stworzyć własnego "systemu", który łączył by ze sobą wszystkie aspekty ludzkiej egzystencji? (Jesteś historykiem, więc w Twoim przypadku byłby to system społeczny, ustrojowy). I dopiero wtedy, po takiej autokreacji, krzewić go na polu swojej twórczości?



Za przykład może posłużyć Witkacy, który nie tylko był powieściopisarzem, ale również myślicielem, samodzielnym intelektualistą, który całe życie starał się stworzyć swój własny System ("Hauptwerk").



W moim odczuciu bycie "wynalazczym" na polu aktywności intelektualnej, to nic innego jak bycie samodzielnym myślicielem - innymi słowy - wynalazcą nowych technologii intelektualnych, wizjonerskich koncepcji, nowatorskich rozwiązań systemowych.


Navajero pisze:teoretyzujesz - jak zwykle
A niech bym nawet teoretyzował. Nie ma w tym nic zdrożnego.

"Ludzie intelektu" (IMHO :twisted:) dzielą się na trzy grupy - popularyzatorów, empiryków i teoretyków. Ja należę do tej trzeciej grupy, a przynajmniej czynię pewne wysiłki, by do niej należeć. Odkąd pamiętam moje podejście do świata miało charakter wyobrażeniowo-teoretyczny. Nie widzę w tym nic złego. Ty - jako nauczyciel - jestem popularyzatorem, a mimo to nie wytykam Ci Twojego popularyzatorskiego podejścia do wiedzy. (No może trochę wytykam, bo o to się poniekąd rozchodzi w tej dyskusji :twisted: ) Za mało jest w Tobie teoretyka, a za dużo popularyzatora. Stąd moje zarzuty o brak tej szeroko dyskutowanej "wynalazczości".


Nie wiem też dlaczego w swoich pomysłach zatrzymujesz się w pół kroku? Bo dlaczego owe, opiewane przez Ciebie "wynalaztwo intelektualne" ma pomijać kwestie języka?
A kto powiedział, że pomija? Pan Andrzej miał kontakt z moimi eksperymentami językowymi, więc jest świadkiem.


Navajero pisze:Mugwump pobarbaził szynocju, alboteż brugwam poteraj
?



Słowo to symbol rzeczy. Nie możesz stworzyć "świata rzeczy" od zera, bo wtedy - zgodnie z twoją "przepowiednią" - będziesz musiał stworzyć "świat słów" od zera. Dla mnie to jest sytuacja absurdalna. Jestem ekscentrykiem, nie szaleńcem.



Są też słowa pomocnicze, które łączą ze sobą podstawowe części zdania. Możesz tworzyć nowe rzeczowniki i czasowniki, ale nie możesz tworzyć nowych słów pomocniczych (zaimków, przyimków, etc.), bo to grozi makabrycznym wykolejeniem relacji syntaktycznych między słowa. W zaprezentowanym przez siebie zdaniu zrezygnowałeś nawet z rodzimych słów pomocniczych! - udowadniając (zamierzenie, bądź nie), że semiologia (naukowa o znaku) jest ci obca.


Navajero pisze:Owszem, w "Wilczym..." możesz przeczytać o kilku, faktycznie istniejących wynalazkach, jednak sedno pomysłu, nie polega na tym, że przedstawiony w 'Wilczym..." świat, jest podobny do międzywojnia, ale właśnie niepodobny, inny. Działają siły i wynalazki, których w realu nie było, kształt świata, jego losy, są zupełnie odmienne.


Innymi słowy, jesteś pisarzem postmodernistycznym, który zapożycza trochę z tego, trochę z tamtego, i na drodze syntezy, tj, konsolidacji ze sobą różnych, wcześniej niepołączonych elementów, tworzy "nowy", czysto teoretyczny świat.



Tymczasem, mnie nie chodzi o kolaż. Uważam, że kolaż jest zabawą, hobbistyczną trywializacją sztuki. Rozumiem, że tworzenie takich syntez dostarcza wielu podniet intelektualnych i estetycznych, ale na dłuższą metę nie wprowadza do świata literatury "nowego dreszczu".


Nawajero pisze:IMO gnuśnością jest teoretyzowanie, bez wprowadzania swoich teorii w życie, testowania ich w realu.




Ależ ja testuję swoje teorie każdego dnia. Patrzę na rzeczywistość przez pryzmat pewnych umownych struktur myślowych i zastanawiam się na ile pomaga mi to w innowacyjnej percepcji rzeczywistości. Piszę książkę o własnej teorii poznania - przy pisaniu każdego zdania patrzę na świat przy użyciu metody zawartej w tym zdaniu. Nawet gdy jestem poza domem staram się patrzeć na świat przez pryzmat swoich wcześniejszych przemyśleń. Nieustannie testuję je w rzeczywistości.



Nie podzielam twojego poglądu, że teoretyk jest gnuśny. Powiem więcej: każdy teoretyk ma takie samo prawo do swoich teorii jak każdy popularyzator nauki do swoich popularyzacji.


Navajero pisze:Dopóki nie zaczniesz pisać, zamiast teoretyzować, takie rozmowy IMO, nie mają większego sensu, bo brak Ci doświadczenia praktycznego, jakie można zdobyć tylko poprzez realną weryfikację.


Zacząłem pisać już dawno temu.


Navajero pisze:kognitywna - ja się cały czas uczę


Ja też.



P.S.



(Mam nadzieję, że nie jestem natarczywy :twisted: ).

Dodane po 8 minutach:

No tak, "Wilczy Legion", a nie "Ostatni Legion". Pomyliłem z "Ostatnią Kohortą" Waldemara łysiaka.

Swoją drogą, twoja fascynacja łysiakiem jest widoczna czarno na białym. łysiak nazywany jest "samotnym wilkiem w biegu" ("Lonely wolf in run", stąd Nurni Flowenol ze "Statku"), no i napisał książkę "Ostatnia kohorta". Gdybym się uparł mógłbym powiedzieć, że tytuł "Wilczy Legion" jest zasugerowany twórczością Waldemara łysiaka. :twisted:

75
Epejos22 pisze:Zacząłem pisać już dawno temu.
No to jak zobaczę coś Twojego w druku to będziemy kontynuować :)
Epejos22 pisze:
[(Mam nadzieję, że nie jestem natarczywy :twisted: ).
Tylko trochę :P
Epejos22 pisze:
Swoją drogą, twoja fascynacja łysiakiem jest widoczna czarno na białym. łysiak nazywany jest "samotnym wilkiem w biegu" ("Lonely wolf in run", stąd Nurni Flowenol ze "Statku"), no i napisał książkę "Ostatnia kohorta". Gdybym się uparł mógłbym powiedzieć, że tytuł "Wilczy Legion" jest zasugerowany twórczością Waldemara łysiaka. :twisted:
Nie, lubię łysiaka, ale nie jestem zafascynowany. Wyciągasz błędne wnioski z powierzchownych przesłanek :D Tytuł "Wilczy Legion" jest dokładnie tym czym w opowiadaniu - nazwą nieformalnej grupy jaką stanowili "Dwójkarze" w II RP. Nie przeczytasz o tym w żadnej książce, ja dowiedziałem się tego od nieżyjącego już oficera Dwójki, natknąłem się też na pewne wzmianki w dokumentach, choć tam nie wymieniono pełnej nazwy. To była nazwa dla wtajemnicznych, taki szept w ciemnościach. Pomyślałem, że dobrze będzie wyciągnąć ten termin na światło dzienne, gdyż poza wszystkim innym - warstwą rozrywkową, zabawami w historię alternatywną, przygotowywany przeze mnie zbiorek będzie też ( siłą rzeczy) hołdem dla ludzi którzy walczyli za swój kraj na bardzo niebezpiecznym froncie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Strefa Pisarzy”

cron