Nareszcie!
Nie uwierzycie, ile miałam kłopotu z rejestracją! A z każdym dniem - gdy próba kończyła się fiaskiem - moja ochota na bycie użytkowniczką tego forum wzrastała i wzrastała; ach, w końcu, słodki smak zwycięstwa!
Gdybym choć zapamiętała wszystkie swoje maile, do licha, pewnie gościłabym wśród Was już dużo wcześniej, miesiąc, dwa - nie wiem!
Dobrze zatem: wypada powiedzieć, kto jest taką ofiarą, iż nie daje sobie rady z własnym Internetem (i własną pamięcią - magnez by, zapewne, nie zaszkodził).
Mam na imię Joanna, choć identyfikuję się zazwyczaj imionami dziewczynek z klasy Dolores Haze (dostałam nieodwracalnej obsesji na punkcie 'Lolity', i to już w lutym); tym razem padło na 'śliczną Rosaline'. Moje ma niebieską poświatę, podczas gdy imię nimfeteczki Honeck - jakby purpurowobrąz, lilaróż, jak nadmieniał często Humbert Humbert.
Mam czternaście lat, czyli więcej nieco, niż Rosaline i sama Dolores na początku, i - nie uwierzylibyście, jak z tego powodu ubolewam! Demencja starcza czeka na mnie u progu następnego dnia, zapewne.
Aha, jeszcze jedna mała sprawa, nim usunę się w cień - jestem tu, bo muszę się kinestatycznie usprawiedliwić. I tyle.
Podmuch z Ramsdale.
1'Tamto miasto, i to tak bałamutne
Szczęście nasze i ostatnia scysja,
I broń, z której cię, Carmen, zatłukłem
A teraz ją w garści ściskam'.
(Pewnie wyciągnął trzydziestkę dwójkę i wpakował kulę swojej lali w limo).
Szczęście nasze i ostatnia scysja,
I broń, z której cię, Carmen, zatłukłem
A teraz ją w garści ściskam'.
(Pewnie wyciągnął trzydziestkę dwójkę i wpakował kulę swojej lali w limo).