przedostatni odcinek (obyczaj/psychologiczne)

1
Opowiem wam niezły film. Wyświetlam go sobie codziennie, naciskam play zaraz po przebudzeniu, a pod wieczór wciąż nie widać końca. Kolejny odcinek nie przynosi nic nowego, chociaż akcja biegnie szybko, tempo nie daje oderwać zmęczonych oczu od ekranu. Ostatnio główny bohater szedł przed siebie poprzez miasto świateł. Szedł przeklinając, przeklinał idąc. Nabuzowany energią mógłby niszczyć i niszczyć i tak bez końca. Jak po speedzie, krew nie mieściła się w żyłach. Ulica wieżowców, drogich aut kusiła swoim sztucznie spreparowanym powabem. Jesteś fałszywa, moja droga panno Glamour- powiedział. Tapeciaro z gębą po operacji, kobieto z reklamy, nienawidzę cię. Ona, oni- wiedzą, jak nam zrobić dobrze. Dużo lukru i uśmiechu, przepis na sukces. Ocieramy się o siebie, mijamy, patrząc w ziemię. Są momenty, kiedy rodzinny dom jest już obcy, a obecny staje się niestrawny. Nie do przełknięcia. Spleśniały. Miasto wciąga żarłocznymi mackami, po czym wyrzuca zrzute, szare wraki. Warszawa chwilowo znów dla mnie jest dużo za duża- wrzeszczała mu do głowy pani Groniec. Ta piosenka może lecieć w tle. Teraz kurtyna opada, zdezorientowani widzowie nie wiedzą, czy bić już brawo, czy czekać. Rozglądają się niepewnie po sali, szukając w swoich smutnych twarzach jakiegoś potwierdzenia. Srebrny ekran hipnotycznie elektryzuje rzędem szarych pasków i czarno-białych zakłóceń, szmerów.



Po krótkiej przerwie na ekranie wielki wybuch. Ktoś powiedział, że z wystarczającą ilością mydła można wysadzić wszystko. Nitrogliceryna, warto było uważać na chemii. On uważał. Odłamki stali i szkła chciały oślepić, wgryzały się głęboko w ciało. Poprzez chmurę kurzu widział, jak zawalają się fundamenty jego pięciogwiazdkowego raju. W takim momencie pozostaje pozycja embrionalna, gotowość na nowe narodziny. Zobaczył przedmioty, które go na co dzień osaczały. Z hukiem wylądowało na ulicy wielkie, czterdziestocalowe cudeńko LG. Pralka whirpool skończyła na reklamie kfc. Laptop przejechany przez autobus, wiozący przyklejone do szyby nosy gapiów. Pod skórą czuł cichy jęk tuczącej się porcelany, przytłumione szepty płonących znaczków pocztowych. Wybuchały kolejne iluzje uroczej i wszechogarniającej konsumpcji. Ludzie padali jak muchy pod wpływem tej oczyszczającej, pierwotnej siły. Dawne ideały wygodnego życia sięgały bruku. Eksplozje naznaczały ogniem nową rzeczywistość. Chciał zapomnieć, spuścić dowód tożsamości z wodą w łazience.



Pewnie przeczuwał, że któregoś dnia przygniecie go ta ściana, którą odgrodził się od przeszłości. Ta ultranowoczesna ściana, przyozdobiona neonami i bilbordami. Ta ściana, pod nią leżał i czekał, co dalej. Jak gdyby nigdy nic, podniósł się, strzepując z płaszcza miejski, brudny pył. Szedł przeklinając, przeklinał idąc. Wsiadł do pociągu. Tu kończy się jego historia, a zaczyna moja. Też znam wieżowce i miejski szyk. I wiem, że są rzeczy, są miejsca, których się nie zapomina. Też wyjeżdżam. Konduktorze łaskawy, byle jak najdalej od Warszawy.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

2
zapomniałam o gatunku w temacie, właśnie wstałam, zabrakło mleka do płatków i nie widzę opcji "edytuj post". miły początek.
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

4
Gendek!!!! Już myślałam, że o nas zapomniałaś.

Buziole, miło cię widzieć.



Jak zwykle pochwalę Cię za fantastyczną żonglerkę słownictwem.



Bardzo płynnie, poza kilkoma potknięciami:


spuścić dowód tożsamości z wodą w łazience.
To jakieś takie pokraczne wyszło.


Miasto wciąga żarłocznymi mackami, po czym wyrzuca zrzute, szare wraki
To natomiast trąci patosem. No i "zrzute". Literówka?



Fajnie się to czytało, tekst jest kwintesencją gendkowego stylu. Jak zwykle - brakuje mi fabuły i bohaterów. Podobne przemyślenia czy refleksje można wpleść w jakąś intrygującą opowieść ;)



Końcówka... mogłaby być mocniejsza. Tekst jest jaskrawy, energiczny, a ostnie zdanie wypada dość balado.



Ogólnie - podobało mi się, choć nie przepadam za takimi tekstami.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

5
Cześć. Jak zobaczyłam Twój tekst, od razu się za niego wzięłam.



I, jak to zwykle bywa po komentarzu łasica, będę tylko kiwać główką, dzielnie potakiwać.



Wszystko całkiem ładnie, raczej płynnie, kop energii, jak zwykle się wyróżnia, druga połowa bardzo udana, zrobiłaś na mnie wrażenie, a ostatnie zdanie mi wcale nie przeszkadzało. Uf. Tyle na plus. Jeśli chodzi o minusy: pierwsza część niezbyt Twoja. Nie, żeby zła, ale jakiś taki patos średnio pasujący faktycznie wkradł się był, zaś samo rozpoczęcie, to z tym filmem, trąciło mi nieoryginalnością.



Gwoli podsumowania: udany tekst, ale jak na Ciebie mogło być lepiej.



Pozdrawiam.
"Tymczasem zaś trzymajcie się ciepło i bądźcie dla siebie dobrzy".

Przedmowa - list do Czytelnika z "Zielonej mili" Stephena Kinga.



"Zawsze wiedziałem, że jestem cholernie wyjątkowy".

Damon Albarn
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”