16

Latest post of the previous page:

ej, andrzej, marudny jestes :) oni tu o powaznych sprawach radzą.





ze strachem w opowiadaniach jest jak z ludźmi - to, co jednego zwali z nóg, drugiego nawet nie muśnie.



wszystko zalezy od czytelnika - chociaz nawet na takim betonie, jak ja, wrazenie dośc pozytywne zrobiły opisy w ćwiekowej "ciemność płonie".

podobały mi się płonace ściany, skóra od goraca złuszczająca się z twarzy, zlepiające się od goraca palce. i ten wszechobecny pył.



mhoczne to było :) deko silenthill'owe, ale dobre.

przerazić nie przeraziło, ale opisy umiejętnie splotły wydarzenia i stworzyly ciężką atmosferę w ksiązce.

ognia boją się chyba wszyscy, a w 'ciemności...' był on wszędzie i nie do pokonania.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

17
Z jednej strony boimy się niewyjaśnionego, ale duchy nie są tu dobrym przykładem. O wiele lepiej jest zbudować atmosferę potworem, czymś fizycznym i co może naprawdę nas (bohatera) zabić, a co jest jednocześnie niewyjaśnione, ale nie w sposób podany tu przez Obsidiana:


Obsidian pisze:Strach-zaskoczenie to element obrony organizmu, więc wywoływany jest podświadomie


Tylko, że strach wywoływany tylko zaskoczeniem jest kiczowaty, bo każdy może nakręcić film, w którym co chwila coś wyskakuje zza węgła.


obsidian pisze:O zupełnie innym strachu mówimy w filmie i w książce. Bo w tekście mimo wszystko brakuje pewnych elementów ekspresji. Co powiecie na zdanie czytane, bądź co bądź kilkanaście sekund a nagle wyskakującego rzeźnika na ekranie? Samo przyspieszenie akcji, plus, zwykle nastrojowa muzyka zadziała nawet na największego twardziela, taki jest już nasz organizm. W wypadku tekstu zanim przeczytamy jaki długi miał nóż, jak mocno zakrwawiony, czy trzymał go w prawej czy lewej ręce to zapomnimy czy wyskoczył zza węgła czy zaatakował od tyłu. Zaskoczenia brak.
Tu po części się sprzeczam, a po części zgadzam. Jako element straszący znowu podane jest kiczowate straszydło - potwór wcale nie musi zaskoczyć, by wystraszyć. Jeżeli będziemy mieli kreaturę odpowiednio odrażającą, nieludzką i groteskową, to możemy ją po prostu postawić w ciemnościach niedaleko bohatera (vide seria gier Silent Hill), lub stworzyć związane z nią surrealistyczne sytuacje (gdy to właśnie potwór coś zbroi), bądź po prostu zbudować atmosferę bezradności, gdy stworzenie nie może zostać zabite (vide seria gier Penumbra), tak więc potwór, aby wystraszyć, a nie tylko zaskoczyć musi zostać użyty POPRAWNIE.



Z kolei zgadzam się, że książka nie będzie zbyt dobrym horrorem, w końcu sam podałem jako przykłady gry - chodzi o pokazanie czegoś, co trudno ująć słowami, od palety barw aż po odrażające monstra czekające w ciemnościach. Gry mają jeszcze tą zaletę, że dodatkowo zżywamy się z bohaterem.

Nie mogę jednak powiedzieć, że nigdy nie wystraszył mnie tekst, ale były to krótkie historyjki na pewnym forum napisane specjalnie pod tym kątem.
"No! I must kill the demons" he shouted

The radio said "No, John. You are the demons"

And then John was a zombie.

18
Nie zgodzę się z opiniami, które podważają autorytet potwora, bo to dobry element przerażający. Inną sprawą jest jego przedstawienie...

Jedni chcą sprawić, że nagły dreszcz przebiegnie po naszych plecach, hojnie wyrzucając kreatury zza krzaków. Może to być jeden mutant, albo dwa. W każdym razie zawsze, lub prawie zawsze wiemy gdzie taki delikwent się pojawi. Muzyczka wtedy jest dość charakterystyczna, akcja troszkę zwalnia... I BACH! Krew, bebechy, szastu-prastu. Nie ma zmiłuj.

Zapewniam, że to mimo wszystko nie straszy :wink: . Co więc(w domyśle straszy)? A no nasza własna wyobraźnia! Sami wiemy, czego boimy się najbardziej w świecie. Co prawda nie potrafimy tego nazwać, ot tak sobie, ale gdzieś w głębi nas tkwi definicja strachu. Istnieją ludzie, którzy potrafili/potrafią ją wykorzystać i wcale nie musieli/muszą jej znać.

Przykładem niech będzie gra Silent Hill ze studia Konami. Kiedy trzeszczy stare radio Ty wiesz, że zaraz z gęstej mgły wyłoni się COś. Obracasz kamerę we wszystkie kierunki, celujesz bronią gdzie to tylko możliwe. Jednocześnie wiesz, że zostały Ci trzy naboje, a niektóre kreatury i to przetrzymają. Zastanawiasz się CO będzie tym CZYMś. I tutaj Twoja wyobraźnia zapodaje Ci najgorszy horror wszech czasów. Im jest potężniejsza, tym trudniej będzie potem zapomnieć i wrócić do normalnego funkcjonowania... Jeśli ktoś nie grał, niech zagra. Wrażenia nie do zapomnienia. A i sama fabuła autentyczna powala na kolana(części pierwszej i drugiej na PSX).

Tak więc - człowiek najbardziej boi się siebie i tego, co jest w stanie wymyślić. A potem mogą przyjść potwory, które trzeba będzie zabić...
,,Dovete adunque sapere,

come sono due generazioni da combattere...

Bisogna essere vople e leone .''

Nicolo Bernardo Machiavelli

19
Napisałem kiedyś opowiadania w realiach II wojny światowej. Czytało to trochę osób i gros z nich stwierdziło później, że się bało. Co na to się złożyło, to nie wiem na pewno, ale opowiadanie zawierało następujące elementy:

- II wojna i historia oddziały Waffen SS

- sceneria: bodajże to była Norwegia, lasy, wzgórza

- oddział został sam, łączność od dowództwa odcięta, brak poczucia w jakim miejscu się znajdują z niewyjaśnionych przyczyn

- dziwne znaki zostawiane przez... no przyjmijmy duchy, mordy spotykane na trasie oddziału

- opowieść szaleńca (dawna legenda jeszcze z czasów Wikingów)

- ostatecznie giną żołnierze a główny bohater jest ścigany przez coś w rodzaju zjawy



Ostatecznie historia kończy się dość dobrze jeśli chodzi o tego dowódcę, ale chodziło mi tu po prostu o uczczenie waleczności, męstwa i honoru, którym mogli się odznaczać nawet żołnierze Waffen SS.



Wyciągnijcie wnioski co z tego rzeczywiście może oddziaływać.



Wątek mnie zainteresował, bo po około 2-letniej przerwie w pisaniu zamierzam znowu wrócić do tworzenia a nie ukrywam, że zawsze interesowały mnie klimaty horroro-historyczno-fantastyczno-futurystyczne hehe

Witam wszystkich.

20
Hah, ja zawsze, gdy piszę - wkładam słuchawki i słucham tego, co do tekstu najodpowiedniejsze. Zawsze piszę przy muzyce. Najczęściej montuję bibliotekę wersji instrumentalnych i rzucam na taśmę, zaraz mnie olśniewa.

I tak - wybieram, klimat mroczy - proszę bardzo...metal, kawałki z horrorów, albo dźwięki inscenizacyjne, typu "coś się skrada", "coś piłuje", "coś zaczyna biec", "coś dyszy"...

Dobra warunki są niezbędne.

Mnie nigdy nie przeraża nic steampunkowego, ani nic fantastycznego, żadne groty z potworami, ani też żadna Piła, Gothica itp.

To jest śmieszne :roll: :lol:



Co jest dla mnie straszne to poważne sprawy - typu tragedie w ośrodkach penitencjarnych, dyktatorzy, tyrani, blizny. Zalane deszczem ciemne ulice Paryża, dziwki, podejrzani taksówkarze, topiący się na szybie lód, oddech na lustrze, krzyk...
"I swear, by my life and my love of it that I will never live for the sake of another man nor ask him to live for mine."

"Atlas Shrugged" Ayn Rand.

21
Według mnie, żeby przestraszyć czytelnika konieczne są dwa czynniki ( nie licząc oczywiście umiejętności pisania na poziomie wydawniczym :twisted: )



Jeden dotyczy treści. Strach musi mieć w sobie element tajemnicy, niedopowiedzenia, jakiejś "niedookreśloności".

Drugi dotyczy formy. Sytuacja musi być perfekcyjnie realna i plastyczna na tyle, żeby czytelnik ją sobie przejrzyście wyobraził i pomyślał: " Kurde balans, dobrze, że mnie tam nie ma(że nie jestem w jego(jej) skórze).
"Karły mi nie imponują. Widziałem większych..." J. Tuwim

22
Chcąc dorzucić co nieco od siebie, muszę wpierw zdmuchnąć centymetrową warstwę kurzu i zdechłych much z tego tematu. Pierwsza i ostatnia sprawa - strach zapisany, czy to na kartach powieści czy na srebrnym krążku, nie jest prawdziwym strachem (przynajmniej dla odbiorcy), i nie spowoduje że zapełnimy bokserki, czy będziemy odchodzić od zmysłów. Dzisiaj wieczorem moja lepsza połowa i ja oglądaliśmy bardzo naiwny horrorek "Venom". Leżeliśmy na wyrku, kubki z herbatą w łapkach, a tu nagle wyskakuje zza kszora jakaś szpetna morda, i oczywiście parujący napar z kubka mojej Miłości, wylądował mi na nodze. To był rekwizyt którym współcześni filmowcy wypełniają swe "przerażające" obrazy, aż do granic przyzwoitości i dzięki Bogu że w książkach to nie działa. Dopóki nie jesteśmy w sytuacji zagrożenia nie będziemy się naprawdę bać. Wątpię czy jest osoba, która by dla przyjemności uciekała przez las przed wyszczerzonym szaleńcem (prawdziwy strach), a wiele jest takich które lubią bać się na niby. Wg. mnie dobra groza ukazana w filmie czy książce (choćby była i o morderczym pomidorze), zasieje w nas... sam nie wiem... dziwne przeczucie, jakąś obawę. I gdy któregoś dnia będziemy wracać do domu po zmroku, mijając po drodze puste pola i zarastający staw, wtedy dobry horror do nas powróci ze zwielokrotnioną siłą.
-Hej, ty. Kimkolwiek jesteś, wiesz, co Freud pisał o snach o lataniu? Znaczą one, że naprawdę śnimy o seksie.

-Naprawdę? Powiedz mi zatem, co znaczą sny o seksie?

N. Gaiman "Dom lalki"



http://i12.tinypic.com/314tbh5.jpg - R`lyeh na Google Maps

23
Konia z rzędem pięknych, białych zębów temu twórcy, kto wzbudzi czysty Strach w świadomym, dorosłym odbiorcy. Co innego efekt, zaskoczenie. Tego mamy masę, bo i środki takie, że da sie widza "przestraszyć" - montaż, muzyka, efekty dźwiękowe, specjalne, wizualne. Inaczej faktycznie w literaturze, która bardziej działa na wyobraźnię.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

24
Myślę, że z wywołaniem u czytelnika uczucia strachu jest podobnie, jak z innymi emocjami. Dobry pisarz potrafi nas wzruszyć, zaintrygować, zaciekawić, a czasem też porządnie przestraszyć.

Straszenie, by nie popaść w banał, nie jest łatwe. Jednak głęboko wierzę, że dalej można pisać o wampirach, wilkołakach i wciaż na nowo "dokopywać się" do głęboko skrywanych lęków i straszyć.

Przywołany tu chyba przez Joannę "Ring" jest świetnym przykładem dobrego horroru, podobnie jak książka "Lśnienie".

Pamiętam, jak czytałem opowiadania Lovekrafta. Ciężka narracja, niekończący się opis, morze przymiotników i zero akcji. W pewnej chwili poczułem coś jakby rozczarowanie, że ten mistrze grozy, jest chyba trochę przereklamowany. Spodziewałem się dreszczy, wypieków i nerwowego zerkanie w ciemne kąty pokoju, a tymczasem leżałem sobie spokojnie na kanapie i czytałem, wręcz obojętnie. Tak mi sie przynajmniej zdawało. W pewnym momencie moja mama weszła bez pukania do pokoju. Wierzcie mi, podskoczyłem do góry na dobre kilkadziesiąt centymetrów.

Budownie napięcia, niepokoju, przypomina trochę mozolną sztukę układania domku z kart. Trzeba to robić bardzo starannie i ostrożnie, by osiągnąć upragniony efekt.

[ Dodano: Sro 13 Maj, 2009 ]
Myślę, że z wywołaniem u czytelnika uczucia strachu jest podobnie, jak z innymi emocjami. Dobry pisarz potrafi nas wzruszyć, zaintrygować, zaciekawić, a czasem też porządnie przestraszyć.

Straszenie, by nie popaść w banał, nie jest łatwe. Jednak głęboko wierzę, że dalej można pisać o wampirach, wilkołakach i wciaż na nowo "dokopywać się" do głęboko skrywanych lęków i straszyć.

Przywołany tu chyba przez Joannę "Ring" jest świetnym przykładem dobrego horroru, podobnie jak książka "Lśnienie".

Pamiętam, jak czytałem opowiadania Lovekrafta. Ciężka narracja, niekończący się opis, morze przymiotników i zero akcji. W pewnej chwili poczułem coś jakby rozczarowanie, że ten mistrze grozy, jest chyba trochę przereklamowany. Spodziewałem się dreszczy, wypieków i nerwowego zerkanie w ciemne kąty pokoju, a tymczasem leżałem sobie spokojnie na kanapie i czytałem, wręcz obojętnie. Tak mi sie przynajmniej zdawało. W pewnym momencie moja mama weszła bez pukania do pokoju. Wierzcie mi, podskoczyłem do góry na dobre kilkadziesiąt centymetrów.

Budownie napięcia, niepokoju, przypomina trochę mozolną sztukę układania domku z kart. Trzeba to robić bardzo starannie i ostrożnie, by osiągnąć upragniony efekt.

25
Nocny Łowca pisze:Pamiętam, jak czytałem opowiadania Lovekrafta. Ciężka narracja, niekończący się opis, morze przymiotników i zero akcji. W pewnej chwili poczułem coś jakby rozczarowanie, że ten mistrze grozy, jest chyba trochę przereklamowany. Spodziewałem się dreszczy, wypieków i nerwowego zerkanie w ciemne kąty pokoju, a tymczasem leżałem sobie spokojnie na kanapie i czytałem, wręcz obojętnie. Tak mi sie przynajmniej zdawało. W pewnym momencie moja mama weszła bez pukania do pokoju. Wierzcie mi, podskoczyłem do góry na dobre kilkadziesiąt centymetrów.

Budownie napięcia, niepokoju, przypomina trochę mozolną sztukę układania domku z kart. Trzeba to robić bardzo starannie i ostrożnie, by osiągnąć upragniony efekt.


z Lovercraftem jest ten problem, ze wiekszosc jego opowiadan, to teksty w stylu: "i zobaczylem mackę, i tak się przerazilem, ze bylem strasznie wystraszony i na skraju szalenstwa" ;) Na szczęście jest tez kilka perełek.



tak sobie mysle, ze straszyc trzeba tak, zeby to umysl czytelnika dopowiadal sobie najgorsze tresci, ale jesli za bardzo przegniemy i zostawimy wszystko w rekach czytelnika, to nam wyjdzie z tego Lovercraft z poprzedniego przykladu
Leniwiec Literacki
Hikikomori

26
Mi się wydaje że boimy się zagrożenia życia. I to powoduje strach. No bo przecież wszystkie potwory, albo psychopaci w książkach filmach itd. Chcą nas zabić. Dlatego się boimy. To jest moja teoria na ten temat :P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”