586

Latest post of the previous page:

Ja tylko wtrącę (jako głos rozsądku - hehe), że panowie schodzicie powolutku na ścieżkę dyskusji na temat, w którym osoba żyjąca z pisania (to cholernie wielkie słowo, żyć z czegoś), dyskutuje z kimś, kto bez wątpienia literaturę kocha, ale patrzy na nią pod kątem osobistym, nie zawodowym (co, wstyd przyznać, stwierdzam na podstawie lektury tylko jednego tekstu Epejosa). Moim skromnym zdaniem tu nie ma mowy o konsensusie, bo to dwa totalnie różne światopoglądy, a dobra książka leży dokładnie po środku (dobry, wyszukany, ale zrozumiały języki i głębsza od kałuży idea, którą chciał zawrzeć w tekście autor).

[ Dodano: Nie 17 Maj, 2009 ]
Wybaczcie ten stylistyczny bełkot na początku pierwszego zdania. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko godzinę i padający deszcz - przez cały dzień, na mnie.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

587
TadekM pisze:dobra książka leży dokładnie po środku (dobry, wyszukany, ale zrozumiały języki i głębsza od kałuży idea, którą chciał zawrzeć w tekście autor).
I z tym bym się chyba zgodził :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

588
Miałem milczeć, ale skoro ta dyskusja jednak się rozpętała, to nie zdzierżę.





Mniejsza z Schulzem - pokazanie jego geniuszu, to było zadanie polonistyki ze szkoły średniej. Przy okazji pokazał sie inny wątek, który wypływał już wcześniej. Panie Navajero, Panie Pilipiuk - naprawdę uważacie, że miarą wartości dzieła jest ilość sprzedanych egzemplarzy, tudzież reakcja masowego czytelnika? I nie mówimy tu o kredycie do spłacenia, bo w pytaniu o Schulza szło o osobisty odbiór.
http://tiny.pl/h72vc

589
StanislawKarolewski pisze:Panie Navajero, Panie Pilipiuk - naprawdę uważacie, że miarą wartości dzieła jest ilość sprzedanych egzemplarzy, tudzież reakcja masowego czytelnika?
Czy Ty nie rozumiesz tego co napisałem, czy nie chcesz zrozumieć? Nie przypominam sobie, abym gdziekolwiek twierdził, że miarą wartości książki jest to jak się ona sprzedaje ( nie wiem co pisał na ten temat Andrzej, bo nie śledziłem wszystkich jego postów). Pisałem o elitarności i "ogólnodostępności" przekazu, w zależności od tego czy autor postawi na akcję, czy też kwestie z nią nie związane. Co do czytelników zaś, to nie dzielę ich na "masowych" czy "elitarnych", dla mnie są to po prostu czytelnicy. W tym samym tekście dwie różne osoby mogą dostrzeć zupełnie inne rzeczy i obie będa miały rację. Natomiast reakcja czytelników liczy się dla każdego pisarza. Zarówno stawiającego na akcję, jak i autora który woli subtelniejszy przekaz.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

590
Napisałes: Znaczy z pierwszym typem tekstu docieramy do większej ilości czytelników, a pisarz przecież pisze dla nich, chce dotrzeć do jak największej grupy. dyskusja toczy sie wokół osobistego odbioru książki. Nie mniej cieszę się, że źle zrozumiałem tamtą wypowiedź, bo z tej o 21:31 wnoszę, że tak nie jest.
http://tiny.pl/h72vc

591
Odnosiłem się do wcześniejszej wypowiedzi Andrzeja który biadał, że u Schulza nie ma akcji ( czy też - prawie nie ma). Nie napisałem, że teksty "nieakcyjne" są pozbawione wartości, bo czyta je mniej osób. Samemu zdarzało mi się takie popełniać. Natomiast jest rzeczą oczywistą, że każdy pisarz chce dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, bo na tym polega pisarstwo. A akcja i subtelniejszy przekaz wcale nie muszą się ze sobą kłócić ( choć to już wyższa szkoła jazdy). Np. Lem pisał Cyberiadę metodą palimpsestu: fajna akcja + smaczki z zakresu cybernetyki, filozofii, wyższej matematyki, historii etc. Te ostatnie dla tych, którzy byli w stanie je odebrać...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

593
StanislawKarolewski pisze: naprawdę uważacie, że miarą wartości dzieła jest ilość sprzedanych egzemplarzy,


tak. Bezwzględnie. (nie dotyczy bestselerów kreowanych za pomocą kosztownych kampanii medialnych).



Mamy wydaną książkę. Zero kasy na reklamę.



Książka jest zła - krytyka o niej nawet nie napisze, ktoś to kupi przeczyta kawałek, wywali, nakład sprzedany 300 sztuk. koniec.



Książka jest dobra. Ktoś przeczyta, pożyczy kumplowi, wspomni na liście duskusyjnej. kumpel odda pozyczona ale bedzie potrzebował prezentu imieniowego dla cioci i pojdzie księgarni. Idzie fama. ludzie pytają księgarnia nie ma dzwoni do hurtowni, hurtownia dzwini do wydawcy, wydawca dzwoni do drukarni...



nie ma znaczenia czy są to erotyczne przygody młodego eunucha wśrod indian czy dzieło wysoce wysmakowane literacko. Albo kupi to 30 tyś czytelników pulpy, albo 30 tyś intelektualistów - ale drogi rozchodzenia się informacji są podobne...

594
Navajero pisze: każdy pisarz chce dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, bo na tym polega pisarstwo. A akcja i subtelniejszy przekaz wcale nie muszą się ze sobą kłócić ( choć to już wyższa szkoła jazdy).


ja zrobilem trochę inaczej. zarzuciłem sieć Wedrowyczem i jak już nałąpalm gorliwych wyznawców to jak w kazdej przyzwoitej sekcie robię im pranie mózgów "Okiem Jelenia"

595
Albo kupi to 30 tyś czytelników pulpy, albo 30 tyś intelektualistów - Tu się nie zgodzę, bo czytelników pulpy jest zdecydowanie więcej - książka sprzeda się w większej ilości egzemplarzy - ergo bedzie lepsza(?). Stąd już tylko o krok do wniosku aby zainstalować na dysku ten sławetny program z magazynów kobiecych - zmieniający trudne słowa na łatwe - "wykusz" na "okno" itd.









ja zrobilem trochę inaczej. zarzuciłem sieć Wedrowyczem i jak już nałąpalm gorliwych wyznawców to jak w kazdej przyzwoitej sekcie robię im pranie mózgów "Okiem Jelenia" - aż się boję pomyśleć jaki będzie następny krok..



[swoją drogą z moich obserwacji wynika, że tylko część czytelników Wedrowycza jest zainteresowana Okiem i na odwrót - podział wydaje mi się dość silny, ale to może mylna obserwacja - ograniczona głównie do wrocławskich studentów]
http://tiny.pl/h72vc

596
[swoją drogą z moich obserwacji wynika, że tylko część czytelników Wedrowycza jest zainteresowana Okiem i na odwrót - podział wydaje mi się dość silny, ale to może mylna obserwacja - ograniczona głównie do wrocławskich studentów]


Ja też to zaobserwowałem u moich kolegów w Krakowie. Mamy więc już dwa źródła, by sądzić, że obie książki są jednak inne dla odbiorcy i do kogo innego uderzają.

A żeby nie było, że robię offtop:



Andrzeju, wspomniałeś, że miarą wartości działa jest sprzedaż egzemplarzy bez reklamy... to są jeszcze takie książki? Przecież to w interesie wydawnictwa leży, by powieści przez nich wydawane były sprzedawane. Skoro coś ma być sprzedane, a reklama - jak wiadomo - jest dźwignią handlu, to... wniosek nasuwa się sam.

Wydawnictwa to przecież pieniądze, duże pieniądze i obroty nimi. Każda książka więc ma reklamę... i jak tu mierzyć wartość?

No, chyba, że mówimy o książkach, które reklamy już w zasadzie nie potrzebują, bo samo nazwisko autora jest reklamą... ale nawet takie muszą być gdzieś pokazane, na okładkach pism, w internecie...

A może warto po prostu wejść do sieci i poczytać, co się o książce mówi? Nie, nie chodzi mi tu o recenzje. Sam jestem recenzentem i wiem, że większość recenzji w zasadzie nic nie pomaga. To takie blablanie...
Pisanie to życie a życie to zabawa

597
jeszcze inaczej: powiedzmy wędrowycza przeczytać mogło z 80-100 tyś ludzi. (książki krążą). Wśród nich była mniejsza grupka która siegnęła po "Oko Jelenia". Część stwierdziła: "e, wolę wedrowycza". Część stwerdziła "o kuźwa to ten grafoman umie jednak pisać". Spośród nich znowu część poszła do swoich kumpli mówiąc - "zobacz jaka fajna ksiązka chyba ci podpasuje". Ci przeczytali "oko" stwierdzii "niezle weźmy jeszcze coś tego autora. o wędrowycz. o błe, co to za szambo! dobry autor po cholerę taki gówno pisze!?" albo "oko jelenia to to nie jest ale położe na pólce w kiblu niech tatko ma uciechę jak siedzi na klopie".



ale generalnie aby "oko" uzyskało choć minimalną sprzedawalność musiałem mieć czytelników. ludzi kojarzących moje nazwisko, ludzi którzy widząc w księgarni moją książkę podejmują decyzję "30 złociszy, trudno - zobaczymy co koleś nowego naskrobał"



Piszę dość róznorodne rzeczy.



kiblowy humor z wędrowyczem

subtelnijszy humor z kuzynkami

opowiadania na powąznie bez jakuba

książki dla młodszego czytelnika

oko -dla fascynatów historii.



Efekt? wielocentryczność.



wedrowycz to zasadzka. pajęczyna. wilczy dół. wpadło w nią około 100 tyś ludzi.

a jak już są w środku restauracji i zjedli przystawki dostają kartę dań - proszę obok Jakuba 14 różnych książek w 4 smakach.



autorzy zazwyczaj specjalizją się w jednym.

u mnie jest pizza w pięciu smakach.



Lubisz pizzę? - o to wybieraj smak. Lubisz wszystkie pięć - nie ma problemu, podeżresz sobie zdrowo. Lubisz tylko jeden? Mam coś i dla Ciebie. nikt głodny od stołu nie wstanie.



odnosę wrazenie ze na tym wygrałem.

szeroka oferta jak w supermarkecie. Masz regał i wybieraj co lubisz. 19 książek w 5 stylach i w miarę regularne dostawy nowośći przez kolejne lata.

598
A gdyby wydawca postanowił wypromować Andrzeja Pilipiuka na zachodzie Europy, to jak myślisz, które pozycje wybrałby do tłumaczenia na pierwszy rzut? Wędrowycza pewnie nie, jest zbyt mocno osadzony kulturowo. Więc co?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

600
Gdyby tak był, to ani Littell, ani Dahlquist nigdy by swoich powieści nie opublikowali.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

601
Tematyka podobna więc zadam pytanie które mnie od dawna nurtuje. Czy autor może wydać pod tym samym nazwiskiem powieści różnych gatunków? Na przykład tak rozbieżne tematycznie jak romans i powieść sensacyjna? Czy też inne gatunki powinien sygnować pseudonimem? Lecz jeśli ktoś nosi się z zamiarem spróbowania kilku gatunków czekają go w takim wypadku kolejne "debiuty". Co o tym sądzisz?
https://pisarzdowynajecia.com

Wróć do „Strefa Pisarzy”