pff. jaki to konkretnie procent? jest spora różncia między pięcioma procentami a trzydzietoma, powiedzmy. ;p
Trzydzieści procent to rząd wielkości, o który może bić się naprawdę uznany - i kupowany! - autor np. Andrzej Pilipiuk. Ja jestem bliższy tej dolnej, podanej przez Ciebie, granicy, pomnożonej przez cyfrę, do której odczuwam niewymowny wstręt od czasów szkolnych.
w jakim wieku zacząłeś się interesować pisaniem? dlaczego? kiedy postanowiłeś swoją radosną twórczość wydać?
W podstawówce zauważyłem, że moje wypracowania budzą niekiedy niekłamany entuzjazm klasy, choć niekoniecznie nauczycieli przyzwyczajonych do podręcznikowego ujmowania tematu. I zawsze uwielbiałem czytać, więc, po którejś z kolei wciągającej lekturze zalęgła się we mnie myśl: Przecież ja też bym tak chyba umiał...? Nie, nie rzuciłem się natychmiast do pisania. Myśl dojrzewała, a ja wraz z nią. Ale od tamtego momentu przepadło, robiłem po drodze wiele rzeczy, nie zawsze wartych wspominania, jednak myśl nie opuszczała. Zostanie pisarzem stało się największym marzeniem życia. Tyle że mam pewną skazę charakteru (a może zaletę, to trudno jednoznacznie określić) - wszystko, na czym mi zależy staram się robić dobrze albo wcale. Bez półśrodków, najlepiej jak umiem. Gram o wszystko. Więc kiedy zdecydowałem się pisać z zamiarem publikacji, od początku traktowałem sprawę poważnie. A to oznaczało napisanie opowiadania dla konkretnego magazynu, w określonym, dopasowanym do jego profilu, klimacie. Żeby się przekonać, czy umiem pisać. Dwa i pół roku temu opko zostało przyjęte do druku i od tego momentu... sprzedałem duszę diabłu.