16

Latest post of the previous page:

Vialix pisze:Myślę, że powód znudzenia pisaniem powieści jest prosty. Po prostu zaczynasz bez dokładnego planu. Masz jakiś motyw na pewną cześć powieści, ale nie masz pojęcia co będzie na końcu albo w środku. Albo są to tylko zarysy, ogólne schematy. Wtedy cieszysz się natchnieniem i zapisujesz stronę po stronie. Co więcej, twoje pomysły są rzeczywiście świetne. Ale gdy dochodzisz do pewnego momentu, wszystko zaczyna się sypać. No dobra, to było mistrzostwo, fakt. Ale jak to rozwinąć? Jak wplątać w to poboczne wątki? I w końcu: jak to efektownie zakończyć?

Oczywiście, że niektórzy znani pisarze robią książki na tak zwanego szałaputa, czyli zaczynają nie myśląc nawet o tym, co będzie dalej. Pomysły przychodzą im w trakcie pisania. Ale to udaje się tylko w książkach fantastycznych, gdzie rzeczywistość można zmieniać bez konsekwencji. No i trzeba mieć skomplikowaną wyobraźnię.

Z drugiej strony... jeśli najpierw opiszesz sobie dokładnie fabułę, a dopiero po tym, trzymając się sztywno własnych reguł, zabierzesz się za pisanie... to będzie raczej bardzo nudne i monotonne zajęcie. Bo twoim zadaniem będzie tą fabułę ubrać w klimat i to wszystko.

Tak, ja to wszystko wiem. I dlatego właśnie teraz zrobiłam sobie rozpiskę, jak będzie wyglądać te moje fantasy.

Pomocy

18
Mam poważne pytanie do użytkowników tego forum, ludzi, którzy jak podejrzewam zajmują się pisaniem na co dzień. Otóż mam poważny problem i chyba wybrałem właściwy temat. Pomijając moje marne zdolności pisarskie i problemy z interpunkcją, które są (mam nadzieję) do zwalczenia, ogranicza mnie coś jeszcze - brak zdecydowania. Mój dysk zapełnia masa pozaczynanych powieści i opowiadań, na kilka z nich miałem nawet niezły pomysł. Tylko że po napisaniu maksymalnie kilu stron (moim rekordem było chyba dwadzieścia, ale to było już dawno) rzucam wszystko i zapominam, że kiedykolwiek coś takiego istniało. Po prostu uchodzi ze mnie wena.
Próbowałem wszystkiego - pisania regularnie o stałych porach, pisania jednej strony dziennie (wiem, że to głupie), zaczynania od środka, tworzenia planu powieści i tak dalej. Kiedyś myślałem że to kwestia wieku, ale nie jestem już nastolatkiem, a nadal nie potrafię się skupić na jednym tekście. A moją głowę wypełnia cała masa pomysłów, które aż proszą, że by je ujawnić.
Wiem, że to z mojej strony głupie, ale może ktoś ma jakieś pomysły jak poradzić sobie z tym problemem?

19
Kiepski Pisarz pisze:Wiem, że to z mojej strony głupie, ale może ktoś ma jakieś pomysły jak poradzić sobie z tym problemem?
przerzuć się na opowiadania, ale niech mają wspólnego bohatera. zrób cykl chronologicznie ułożonych opowiadań
Leniwiec Literacki
Hikikomori

20
Próbowałem i tak. Ale jakoś nigdy nie potrafiłem ograniczyć się do czegoś krótkiego, po porostu nie mam pomysłu na krótkie, jednowątkowe opowiadanie. Zawsze rozbudowuję fabułę, dodaję nowe wątki... a potem ciach, i jestem z powrotem w punkcie wyjścia.

21
A ja szczęściem zacząłem kończyć wszystko, co pozaczynałem nawet bardzo dawno i na czym mi zależy.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

22
Kiepski Pisarz pisze:Próbowałem i tak. Ale jakoś nigdy nie potrafiłem ograniczyć się do czegoś krótkiego, po porostu nie mam pomysłu na krótkie, jednowątkowe opowiadanie. Zawsze rozbudowuję fabułę, dodaję nowe wątki... a potem ciach, i jestem z powrotem w punkcie wyjścia.
To nie wiem czego oczekujesz. Może po prostu Twój nick nie jest z przypadku.
Ja też miałem taki problem, lecz jeśli zacznie się regularnie pisać to coś z tego może wyjść. Plus silna wola, trochę samozaparcia, jeśli się czegoś chce to można do tego spokojnie dojść (w moim przypadku).
Powinieneś skupić się na jednym pomyśle, podszlifować go, uzupełnić wątkami pobocznymi.
Ja sobie rozpisałem całą fabułę, wszystkich bohaterów (siedmiu głównych i około 40-50 pozostałych) i piszę od kilku miesięcy z lekkimi przerwami (gdy brakuje weny). Mam już 110 stron (choć wiem, że to jakość się liczy, lecz tu mówimy o długofalowym pomyśle) i jestem zadowolony, że w czymś brnę. W ciągu tego czasu wpadłem na kilka innych pomysłów, lecz nie zaczynałem, by tego nie porzucić.
Myślę, że sam musisz znaleźć na receptę na ten problem. Wszystko zależy od człowieka.

23
Escort pisze:Myślę, że sam musisz znaleźć na receptę na ten problem.
albo dać sobie spokój z pisaniem na poważnie i siadać do tego tylko dla relaksu. popisać i zostawić gdy przejdzie ochota. wrócić, gdy znów się pojawi, albo olać. pisanie to raczej robota dla ludzi systematycznych i zdeterminowanych. ewentualnie hobby, od czasu do czasu
Leniwiec Literacki
Hikikomori

24
No i masz babo placek ; /
Znowu to samo! Nie skończyłam nawet ostatniego rozdziału pierwszej części mojego fantasy, a już piszę coś innego ; /
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

25
A ja zakozaczę i powiem, że napisałem już ponad 200 stron, a mimo wszystko postanowiłem napisać wszystko od początku. I idzie mi to dobrze ;x
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

Re: Pomocy

26
Kiepski Pisarz pisze: Pomijając moje marne zdolności pisarskie /.../ Tylko że po napisaniu maksymalnie kilu stron (moim rekordem było chyba dwadzieścia, ale to było już dawno) rzucam wszystko i zapominam, że kiedykolwiek coś takiego istniało.
powiem brutalnie: jedno prawdopodobnie wynika z drugiego.

Nie kończysz bo nie jesteś w stanie. Nie jesteś w stanie bo jeszcze za mało napisałeś. Chcialbyś ale nie idzie. Brak wprawy sprawia że stukasz w klawisze i meczysz sie y potwornie. Zacznij od napisania 5 stroniczowego opowiadania. Uda się napisz siedmiostronicowe.

Inna kwestia to prawdopodobny brak motywacji. Odpowiedz sobie na pytanie: po co piszesz. Tylko szczerze.

27
Powielam problem niechęci do kończenia. W ten sposób zrezygnowałem z niejednego opowiadania. A skłonność do rozciągania (u)tworów tkwi w mej krwi od początku "Tworzenia". To, co według założeń miało być krótką powiastką zamienia się w wielowątkowego potwora.

28
Nie jestem znawcą tematu, ale mam jedną sprawdzoną empirycznie (doświadczenia na samej sobie) metodę jak kończyć rozpoczęte dzieła. Wszystko zaczyna się w chwili, kiedy wpadnie nam pomysł do głowy, genialny przebłysk. Większość osób wtedy pierwsze co robi, to siada do kompa i pisze póki weny starczy. A następnego dnia czyta i nie wierzy, że podobną bzdurę napisało, że to jest bee i w ogóle do kitu. Ja robię inaczej, kiedy wpadnę na świetny pomysł, to zapisuje sobie go głęboko w pamięci, w ogóle o nim nie myślę i odkopuje dopiero po jakimś tygodniu. Jeśli po tym czasie nadal wydaje mi się ciekawy, to zaczynam dopiero przystępować do pierwszych przymiarek z jego pisaniem.
Żeby nie być gołosłowną, na pomysł ostatniej powieści wpadłam w sylwestra ubiegłego roku, a pierwsze zdanie napisałam dopiero z początkiem lutego. Efekt tego jest taki, że mamy listopad, a ja dalej rajcuje się tym pomysłem, wciąż go rozbudowuje i nadal męczenie mych bohaterów mnie bawi.
Cóż z drugiej strony jest przykładem chorobliwej grafomanii, więc ta metoda nie u każdego może się sprawdzić.
Szczęście nie jest zarezerwowane dla wybranych.

29
Gwynbleidd12 pisze:Powielam problem niechęci do kończenia. W ten sposób zrezygnowałem z niejednego opowiadania. A skłonność do rozciągania (u)tworów tkwi w mej krwi od początku "Tworzenia". To, co według założeń miało być krótką powiastką zamienia się w wielowątkowego potwora.
to pisz cykle opowiadań. Rozpleć wątki. Masz fajnych bohaterów, fajny świat, pomysły?
to do roboty.

tropem Sapkowskiego. Najpierw cykl opowiadstem - potem powieść.

30
Tak zrobię. Wspomnę jeszcze o niedokańczaniu opowiadań. Ma to pewne plusy. Dzięki temu zyskujesz pomysły, bohaterów itp. do wykorzystania w kolejnych aktach grafomanii.

31
Parę lat temu skończyłam pisać swoją książkę. To łądnie brzmi; napisałam książkę! gdy tak na prawdę jest to po prostu zapis akcji, dialogów i opisów w odpowiedniej kolejności :P
Gdy jednak skończyłam, chciałam od niej odpocząć. Zauważyłam też szybko, że przecież nie pchnę jej nigdzie od tak, do wydania. Zabrałam się więc za opowiadania, których akcja rozgrywa się w tym samym świecie i realiach. Każdy z tekstów posiadał innych bohaterów i problem. Wspólnym jednak motywem był po prostu ten świat i jego, powiedzmy, ciekawostki.

Po pięciu tekstach zajrzałam do powieści i... No właśnie, praktycznie co drugie zdanie do przeróbki. Rozpisałam się i rozjaśniło mi się kilka istotnych rzeczy dotyczących całej historii. Pod tym względem krótsze formy są dobre.

Tak więc mam pytanie jak Wy poprawiacie coś dłuższego?
Wiadomo, że gdy otwiera się dokument, to zawsze pokaże nam pierwszą stronę. Potraktowałam to jako rodzaj zakładki i tam zapisuję na której obecnie "utknęłam" . Zwykle też zaznaczam jakimś kolorem fragment który ostatnio czytałam. I tak po trochu odkrawam kolejne zdania, analizuje zawartą w nich informację, zapisuje na nowo w bardziej jasny i czytelny sposób.

Zauważyłam też, że jedyną metodą na ponowne nakręcenie się, zmotywowanie do wgryzienia i poprawy własnej książki jest, przypomnienie sobie euforii i tego, co miało się w głowie podczas zapisywania za pierwszym razem. Czasem pomaga mi muzyka z którą to pisałam ^_^ Zdarza się też, że pamiętam konkretny pomysł na scenę, twarze bohaterów, ich losy sytuację tak, jak pamięta się obraz z filmu ;)
http://society6.com/annapietrawska
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”