16

Latest post of the previous page:

Sir Wolf pisze:Weź to powiedz tak, żebym zrozumiał.
Nie lubię pozbawiać ludzi marzeń. :)

[ Dodano: Nie 08 Lis, 2009 ]
Dobra, nieco poważniej: co tu jest do rozumienia i czego nie rozumiesz dokładnie? Ja tylko powiedziałem co jest tak naprawde cudowne. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

17
Użycie imiesłowu - kto ma przeświadczenie? Kto z kogo sobie robi jaja?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

18
To ja najpierw zacytuję kogoś mądrego:
Cudownie to jest wtedy jak uczysz wielu ludzi, którzy mówią, że będą tłumaczami mając przeświadczenie, że większość z nich nie będzie. Aż miło popatrzeć na taką... niewinność.
a potem dodam tylko pytanie o to, czy podejrzewasz drugiego aktywnego osobnika w tym temacie (wiek = 18), siebie albo autorkę tematu o to, że uczy studentów anglistyki. ;)

A kto z kogo jaja? Ja. Ja. Ze wszystkiego. I wszystkich.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

19
Cóż, tak. Siebie podejrzewam.

I wciąż nie rozumiem. Dlaczego ktoś miałby mówić, że będzie tłumaczem, mając przeświadczenie, że nie będzie?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

21
Hmm ja to zdanie rozumiem. Studiuję psychologię na przykład, no i wszyscy na kierunku mówimy, no bo jak będziemy psychologami, sratata, wielu nie za zamierza być psychologami, ale cóż... A z tłumaczami i studiami to nie jest przypadkiem tak, że wszyscy chcą być tłumaczami, a potem większość będzie nauczać w różnych miejscach angielskiego?

A swoją drogą kiedyś bardzo mi się podobało bycie tłumaczem, ale możliwości językowe nie te. Teraz jak mam przetłumaczyć 7 stronicowy artykuł z angielskiego na polski to... Przetłumaczyć przetłumaczę, ale rzeczy to oddawało sens i ba, dobrze i stylistycznie brzmiało po polsku... Zawsze podziwiałam Polkowskiego za tłumaczenie Harry'ego Pottera. Czytałam kilka ,,nielegalnych" tłumaczeń w necie, a także pokusiłam się o przeczytanie kilku tomów w oryginale i doszłam do wniosku, że jednak książka zyskała na polskim tłumaczeniu...

22
Jasne, to zdanie można interpretować na dwa sposoby - zakładam jednak, że czytelnik wybierze tę logiczną interpretację. Czasami się mylę.

Co do tego, że większość chce być tłumaczami - nie do końca. Większość nie wie, co chce ze sobą zrobić (na początku studiów). Mniejszość chce być tłumaczami. Spora część zdaje sobie sprawę, że fajnie byłoby zostać tłumaczem - ale to już w trakcie studiów. Większości się to nie udaje - zwykle z powodu braku predyspozycji albo o własnym głębokim przekonaniu "Nieee, ja się do tego nie nadaję" - i kończy owa większość jako nauczyciele, Samobieżne Polskie Automaty Do Zmywania albo też ludzie pracujący w zawodzie całkiem z językiem nie związanym i zastanawiający się po co właściwie poświęcili kilka lat życia na uczenie się języka i o języku.

Co do tłumaczeń książek w sieci - każdy może, nie każdy powinien. ;)

[ Dodano: Nie 08 Lis, 2009 ]
A, w kwestii tych artykułów po angielsku, które trzeba przygotowywać na zajęcia: to jakieś porąbane jest. Mam jedną znajomą na chemii - i ona kompletnie nie zna angielskiego. Mimo tego, od czasu do czasu musi przygotować się na zajęcia na podstawie jakiegoś artykułu w języku Szekspira. Czy tylko dla mnie jest tu coś nie tak? Każe się coś takiego robić ludziom i nie patrzy się na to, czy oni znają język czy nie... jakieś kursy angielskiego albo coś w tym guście - to byłby dopiero pomysł. Ale nie, nikt na to chyba nie wpadł...
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

23
Mich'Ael pisze:J

[ Dodano: Nie 08 Lis, 2009 ]
A, w kwestii tych artykułów po angielsku, które trzeba przygotowywać na zajęcia: to jakieś porąbane jest. Mam jedną znajomą na chemii - i ona kompletnie nie zna angielskiego. Mimo tego, od czasu do czasu musi przygotować się na zajęcia na podstawie jakiegoś artykułu w języku Szekspira. Czy tylko dla mnie jest tu coś nie tak? Każe się coś takiego robić ludziom i nie patrzy się na to, czy oni znają język czy nie... jakieś kursy angielskiego albo coś w tym guście - to byłby dopiero pomysł. Ale nie, nikt na to chyba nie wpadł...

Jak mówi mój wykładowca, że co jak co, ale jak ktoś nie umie angielskiego, to co on tu w ogóle robi? Na takim normalnym poziomie, jaki np jest w gazetach czy na portalach anglojęzycznych tłumaczenie tekstu nie jest niemożliwością, przynajmniej dla mnie. Gorzej jest gdy człowiek potrzebuje literatury, np szuka czegoś do magisterki a odpowiednie badania robili tylko za granicą, a więc literatura wyłącznie anglojęzyczna. I to nie zwykłe słownictwo a naukowe i zastanawiaj się pół godziny czy aby na pewno o tą definicję chodzi. I tu nawet tłumacz może zawieść jeśli nie zna naukowej terminologii... Have fun, mówi ci wykładowca i cześć.

24
Poza kwestią wykształcenia jest też kwestia talentu literackiego, przy tłumaczeniach literatury pięknej. Polski tłumacz, którego najbardziej cenię i podziwiam, to Piotr Cholewa, tłumacz Pratchetta, z wykształcenia, o ile pamiętam, matematyk, na pewno nie filolog tłumacz. Już nie mówię, że tłumaczenie jak kobieta itd, ale celem tej pracy jest dawanie złudzenia czytelnikowi, że czyta tekst stworzony w jego języku.
I nie powiem, że nęci mnie w tej pracy większa elastyczność i luz, choć z pewnością wypracowanie nazwiska i pozycji wymaga mnóstwa czasu :)

25
Crivain pisze:celem tej pracy jest dawanie złudzenia czytelnikowi, że czyta tekst stworzony w jego języku.
Nie zawsze. Zazwyczaj, ale nie zawsze. Nabokov miałby w tym temacie sporo do powiedzenia. ;)
Crivain pisze:I nie powiem, że nęci mnie w tej pracy większa elastyczność i luz
Jeśli chcesz się z tego - tylko z tego - utrzymywać, to sytuacja jest podobna jak z zawodowym pisarstwem.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

26
Kiedyś myślałem, że będę mógł się tylko z tego utrzymać, ale trochę ochłonąłem i przychylam się do prośby koleżanki o pomoc, ona zamierza prowadzić prywatne przedszkole, a tam rosyjski byłby czymś unikatowym :)

27
Hm, tego... Witam ponownie po przerwie. Kilka miesięcy bez Was i nagle odkrywam, że życie bez Weryfikatorium nie ma najmniejszego sensu:)

Właściwie nie wiedziałam, w którym dziale to umieścić, a że chodzi konkretnie o problem z obcymi językami, pomyślałam, że tu będzie dobrze.

Potrzebuję pomocy tłumacza, takiego bardziej profesjonalnego niż ja (a 'ja' znaczy kompletny amator). Niedawno robiłam parę tłumaczeń na żywo - do krewnych przyjechał znajomy z Filipin, konkretnie ksiądz. On jest u siebie dość znany, dlatego poproszono go, żeby zrobił parę wykładów w gronie znajomych (koło 30 osób). Ja je tłumaczyłam. I wszystko było dobrze, parę tylko razy nie dawałam rady. Ale potem uświadomiono mnie, że zacinałam się na najprostszych słowach, typu earth, similar to, enter, free - banały, większość obecnych poznawała te słowa, tylko ja nie. Po prostu nagle miałam czarną dziurę w głowie i panikę, że pojawia się słowo, którego kompletnie nie znam. Mówca miał ekstremalnie egzotyczny akcent, to prawda, ale to nie tłumaczy mojego problemu, bo z resztą sobie radziłam.

No i właśnie, czy ktoś z Was miałby jakiś pomysł, co z tym zrobić?
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

28
To tłumaczenie dla tego trzydziestoosobowego grona? Nigdy nie miałem okazji czegoś takiego robić, ale w bezpośredniej rozmowie (i faktycznie, akcent po pewnym czasie przestaje przeszkadzać i ewentualnych problemów nie powoduje) starczyło proste: what you mean? I rozmówca pojmował, żeby wyrazić to samo, ale inaczej. Poza tym, moim zdaniem: praktyka i praktyka, albo zwyczajnie spokojne podejście do sprawy. Może to wina nerwów :)

30
No cóż, mówiłam mu, że nie łapię, ale to były tak proste słowa, że wszystkim się to wydawało dziwne. Szczytem stresu było, kiedy ktoś spośród zebranych mi podpowiadał, chociaż przyznaję, że to przyspieszało sprawę. Po prostu głupio mi, że umiem przetłumaczyć bardziej skomplikowane struktury, a jestem kompletnie bezradna w obliczu najprostszych słów, które przecież znam od lat.
Nerwy są, i owszem, ale jakoś bardzo mi nie przeszkadzały. Masz rację, podstawa to praktyka. Dużo praktyki. :)
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

31
Ja mogę powiedzieć z doświadczenia, że to kwestia doświadczenia. Tylko tyle. To nie jest "problem" w tym znaczeniu, że z tobą jest coś "nie tak" - to normalna sytuacja w procesie nabywania obycia.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”