Piłowanie trupa i inne męki pisarzy

1
Siada za biurkiem, a słowa same spływają mu na kartkę lub ekran. Jeśli tak ktoś wyobraża sobie pracę pisarza, to bardzo się myli.

Pisanie to monotonna udręka, orka na ugorze, wspinaczka po schodach bez końca - powtarzają pisarze. W biografiach, korespondencjach, dziennikach pisarzy znajdziemy często całe tyrady poświęcone ich mękom. Jan Lechoń notuje w dzienniku: „piszę z wielkim trudem", „bardzo złe pisanie", „parę godzin przy stole bez żadnego rezultatu", „klęska zupełna".

Pisanie książki przypomina straszliwą i wyczerpującą walkę, jest jak długie zmaganie się z bolesną chorobą" - pisał Orwell w książce „Dlaczego piszę". - ,,Nikt by nie przedsięwziął takiej rzeczy, gdyby nie był popychany przez jakiegoś demona, któremu nie można się przeciwstawić, ani go zrozumieć".

Gustaw Flaubert w jednym z listów skarżył się: „Jestem bardziej wyczerpany, niż gdybym góry przenosił. Chwilami chce mi się płakać. Trzeba woli nadludzkiej, a ja jestem tylko człowiekiem. (...) przesiedziałem cztery godziny, a nie mogłem skończyć jednego zdania (...) co za okropna praca! Co za nuda! O sztuko! Sztuko! Czymże jest ta wściekła chimera, która wyżera nam serca i dlaczego? To szaleństwo zadawać sobie tyle bólu". Gorzej było jednak, gdy nachodziła go twórcza niemoc, wtedy, jak czytamy w jego biografii: „pozwalał sobie na napady płaczu lub z pasja oddawał się masturbacji. Pisanie napełniało go obrzydzeniem".

Dla wielu pisarzy gorszy od pisania jest stan jałowości, kiedy nie mogą pisać. Tracą wtedy wiarę, że kiedykolwiek coś jeszcze napiszą.

Eustachy Rylski najbardziej lubi etap projektowania powieści. - Ekscytujące jest wymyślanie sytuacji, dialogów, postaci, a samo pisanie mnie okropnie wręcz nudzi. Przenoszenie tego na papier jest monotonne. Przykry jest następny dzień, kiedy czytam to, co napisałem. Wydaje mi się, że im bardziej człowiek męczy się nad książką tym jest gorsza, jeżeli stawia opór, to znak, że jest niewarta zachodu. To jak wtaczanie kwadratowego koła pod górę. Stosunkowo łatwo pisało mi się debiut "Stankiewicz Powrót". Zajęło mi to dwa tygodnie. Wtedy pomyślałem, że warto być pisarzem, bo to łatwe zajęcie. Później zobaczyłem, jak jest naprawdę.

Herta Mueller: "Podczas pisania zawsze się boję, odczuwam straszny lęk, że nie wytrzymam tego nerwowo, że tym razem mogę postradać rozum, zwariować".

Jerzy Pilch: "W pisaniu wszystko jest męczące oprócz tych paru chwil, kiedy wychodzi. Najgorzej, kiedy nie idzie, a jeszcze gorzej, kiedy idzie na niby. Jak się coś napisze, i gołym okiem widać, że jest złe, fałszywe, a poprawiać nie ma jak. Jak pisał o takim stanie Konwicki, >>piłowałem tego trupa dniami i nocami, i nawet kropli krwi nie puścił<<. Z kolei jak pisanie idzie dobrze, to przecież też jest źle, bo zapowiada, że zaraz nie będzie szło, a jak nie idzie, to wcale nie znaczy, że zaraz ruszy. Przeciwnie, człowiek się boi, że już nigdy nie pójdzie."

- Poprawianie książki nie ma końca - mówi Myśliwski. - To nie jest tak, że się dochodzi do punktu, kiedy wszystko jest dobrze, po prostu znajduję się w momencie, kiedy nie wiem, czy byłbym w stanie jeszcze coś zmienić.

- Najpiękniejsze są książki nienapisane - mówi Dukaj.

"Mam taki powracający pisarski sen, w którym sięgam po książkę i zaczynam czytać. Na jawie nigdy nie pamiętam więcej niż kilka zdań: mimo to wiem, że pewnego dnia książka zawiśnie nad moją maszyną do pisania, a ja będę tylko przepisywać słowa, z których ta książka się składa" - pisał William S. Burroughs, który wypróbował morze środków odurzających, żeby tę wizję zrealizować.
Polityka 51/52, 2009
Piłowanie trupa i inne męki pisarzy - Justyna Sobolewska
Cały artykuł:
[img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/0eded256.jpg[/img] [img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/e2276225.jpg[/img] [img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/363ddf50.jpg[/img]
Przyznaję, że powyższy wybór cytatów jest stronniczy. W tekście Dukaj na przykład mówi o "Lodzie", że pisało mu się go bez większych problemów. Fragment o debiucie powiększyłem celowo. Moi drodzy, czas zacząć planowanie przyszłości od nowa ;)

2
Dla mnie, szczerze mówiąc, pisanie to przyjemność, nawet jak nie idzie - bo motywuje do główkowania, zmobilizowania się... czasem odejścia na chwilę i robienia innej, pozytywnej rzeczy. Strasznie zmęczony, sfrustrowany, niewyspany ten artykuł, że tak powiem :P

Jak się kocha to cholerne pisanie, to jakoś idzie z nim zdzierżyć w jednym pokoju ;)

[ Dodano: Czw 17 Gru, 2009 ]
Fakt, faktem, nieraz w życiu już... piłowałem trupa :)

3
Ja zamiast pisać, to co muszę napisać, bo podjęłam się pewnego wyzwania, siedzę sobie na forum :) Wymyślanie jest cudowne, pisanie nie jest. Właściwie co tu więcej mówić? Jako czynność techniczna jest po prostu męczące. Zwykle boję się, że zepsuję pisaniem dobry pomysł, bo jak każdy popełniam błedy, tyle że moje dla mnie są wyjątkowo denerwujące. Sobie nie wybaczam ;] Ciągle więc oszukuję się, że dopóki czegoś nie zapiszę jest po prostu idealne :)
Książki to drogi do innych światów.

4
Gryzipiórczyca pisze:Wymyślanie jest cudowne, pisanie nie jest. Właściwie co tu więcej mówić? Jako czynność techniczna jest po prostu męczące.
oj tak

ale nie mam lepszego pomysłu na życie...

5
Andrzej Pilipiuk wielokrotnie nam tu powtarzał, że po prostu trzeba usiąść i pisać, bo nikt za nas tego nie zrobi. Jeśli odpuścimy, to na pewno znajdą się inni, którzy stworzą teksty czasem lepsze, czasem gorsze, niż my potrafimy, lecz będą mieli kolosalną przewagę wynikającą z maleńkiego, jednego, jedynego faktu – napisali opowiadanie czy powieść, kiedy inni analizowali swe rozterki, próbowali ładnie nazwać i zracjonalizować pospolitą niewiarę we własny talent lub czekali olśnienia. A olśnienia potrzebują gruntu, punktu zaczepienia, trzeba wyjść im naprzeciw. Zdarzają się, owszem, lecz właśnie w trakcie pisania, nie są jakimś abstrakcyjnym wymysłem, całkowicie oderwanym od procesu twórczego, wręcz przeciwnie.

Przyznam po cichu, zwykle siadam do klawiatury z graniczącym z pewnością przekonaniem, że jednego sensownego zdania nie potrafię sklecić. Ale zawsze warto spróbować, kosz na śmieci czeka, nikt się nie dowie o porażce… A kosz ciągle pusty, bynajmniej nie z racji tworzenia dzieł wyłącznie doskonałych - lub choćby doskonałość udających – bo zwyczajnie nie istnieją teksty, z którymi nie da się prędzej czy później czegoś sensownego zrobić. Czyli pisanie nigdy nie jest stratą czasu, to zawsze krok do przodu.

A tak z innej beczki - czytanie o mękach twórczych pisarzy w przedziwny sposób podnosi na duchu. Wyrok dożywotnich ciężkich robót w kamieniołomach, bez prawa do przedterminowego zwolnienia, łatwiej znieść w kupie. Cieplej przynajmniej :P

6
Jacek Skowroński pisze:czytanie o mękach twórczych pisarzy w przedziwny sposób podnosi na duchu.
Coś w tym jest, bo jak się czyta dzieła wielkich, to się człowiek nie zastanawia ile potu i łez wylał pisarz. Budujące

7
Całkowicie zgadzam się z opinią Pana Jacka - też tak mam, że nie mogę się zabrać do pisania przez baaardzo długi czas (ot, brak motywacji po prostu, plus codzienne... dystraktory), ale jak już zacznę pisać to wśród mrowia zdań pośledniejszych i napisanych "na odwal się" od czasu do czasu zabłyśnie czystym światłem perełka. Potem sobie takie zdanie powtarzam czasem i dziwię się, że to ja to wymyśliłem. Ostatnio z moich radosnych wytworów wyciągnąłem:
"Wiele rzeczy jest możliwych. Bardzo nieprawdopodobnych, owszem, ale możliwych. "Możliwe” to słowo-klucz. Słowo-wytrych do skrzynki Pandory, w której siedzą zamknięte bestie i demony tego świata."

Nie wiem, może tylko mi ten fragmencik się podoba - ale dzięki takim zlepkom ma się po prostu wrażenie, że warto podłubać w napisanym takim-sobie tekście. Właśnie po to by go uczynić lepsiejszym. Niestety, perły nie piszą się same - aczkolwiek można je kupić w sklepie bez problemu: Perłę Chmielową i Perłę Mocną.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

8
ja w takich momentach siadam i piszę cokolwiek. jakikolwiek opis, może jakiś dialog, a nuż się potem przyda albo stanie zalążkiem powieści?
zresztą u mnie pisanie wygląda w ten sposób, że nigdy nie wiem, jak się skończy. zawsze zaczyna się dziać w mojej historii coś, co zmienia jej bieg :P
It's not easy, but it is simple.

9
Moim zdaniem inspiracje są bardzo ważne. Jeżeli siadam z przeświadczeniem, że musz to nic z tego nie wychodzi. Większość pokręconych acz kolwiek ważnych zdań powstało podczas rozmowy z siostrą. Dużo śmiechu przed telewizorem i skargi sąsiadki wpływają zaskakująco dobrze na moją wyobraźnie. Zapisuje wszystko co może się przydać (a nóż widelec może się przyda) jak nie dziś to jutro.
A co do mojego pisania. No cóż dorobku dużego nie mam. Gdy siadam do pisania wole mieć przed sobą kartki papieru i długopis w ręce. Jakoś łatwiej pracować. Nie męczy mnie pisanie. Lubie, wręcz uwielbiam pisać (chć mam drobne problemy).
"życie prawdziwie ludzkie"

10
Dla równowagi komentarz do tego tekstu z wykop.pl
Mam to szczęście, że nie zapoznałem się z twórczością autorów, którzy się wypowiadają. Z wymienionych przeczytałem kilka książek Dukaja, ale nie podobały mi się.
Ale chcę zwrócić uwagę na inną rzecz: tu nie wypowiada się King, którego przeczytałem wszystkie książki, jakie wyszły, a który w każdym niemal wywiadzie i w kilku książkach podkreśla, że kocha pisanie! Sprzedał pół miliarda egzemplarzy, a to o czymś świadczy. Ludziom podoba się, gdy ktoś pisze z pasji, a nie z przymusu, to oczywiste, a frustratów od razu da się poznać, bo trudno się ich czyta.
Czytałem wiele książek Koontza, jego też tu nie ma. Sprzedał pewnie z 250mln.
Czytałem Murakamiego (wszystko). W książce o nim (autorstwa Jay Rubin) dowiadujemy się, że pisarz się boi, że umrze, nie dokończywszy powieści, ale pisanie kocha i uwielbia. Sprzedał bardzo wiele.
Mógłbym tak dalej, dalej i dalej. W tym artykule nie ma nawiązań do najlepiej sprzedających się pisarzy. Jest Agatha Christie, której znam jedną książkę. Nie pamiętam tytułu, ale wiem, że okropnie się nudziłem. Tu wspomniano jedynie, że wymyśla przy gotowaniu. Marquez też dużo sprzedał, ale tu tylko napisano o jego gaciach.
Jeśli chcecie wiedzieć, jak pisze człowiek natchniony, a nie walący głową w mur własnych ograniczeń, przeczytajcie coś Yukio Mishimy, np: Zimny płomień. Cudowny, stworzony w głowie świat, na kartkach przybiera formę jeszcze doskonalszą.

12
Uff - dzięki za ten temat. Podnosi na duchu niesamowicie. Męczę się właśnie nad dłuższym opowiadaniem i szczerze mówiąc czasami chce mi się nim rzygać, ale po lekturze powyższego wątku wracam z (prawie) entuzjazmem do pracy.

Osobiście pisanie jest dla mnie ciężką pracą, szczególnie zanim się zacznie i umysł wynajduje setki powodów, żeby odłożyć pisanie na później (jeszcze jeden odcinek Friendsów, może kanapkę na przekąskę, albo piwko...), ale jak już człowiek się rozkręci, to robi się coraz lepiej, a później, kiedy już się skończy, doszlifuje, wycyzeluje, to miło sie robi na sercu, patrząc na swoje dzieło :)
http://jasna-polana.blogspot.com/

13
Pytanie do tych, którzy nie lubią pisać a robią to - dlaczego to robicie?
Czy czujecie jakiś wewnętrzny imperatyw, który mówi Wam "pisz, musisz to napisać, choćbyś miał się skręcić? Czy jest on tak silny jak np. głód nikotynowy podczas rzucania, czy jeszcze silniejszy?
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

14
VV pisze:Pytanie do tych, którzy nie lubią pisać a robią to - dlaczego to robicie?
Czy czujecie jakiś wewnętrzny imperatyw, który mówi Wam "pisz, musisz to napisać, choćbyś miał się skręcić? Czy jest on tak silny jak np. głód nikotynowy podczas rzucania, czy jeszcze silniejszy?
W dużej mierze jest to pytanie do autorów z artykułu. Emocje jednej z autorek są wyjaśnione - pisze ona o okropnościach wojny i obawia się obłędu - tutaj powód niechęci do pisania jest dla mnie zrozumiały. Powodów u pozostałych pisarzy można się jedynie domyślać, w każdym razie nie ma o nich mowy w tekście. Jest tam powiedziane jedynie, jaki to koszmar, ale nie ma odpowiedzi na pytanie, które zadałeś: dlaczego tak jest?

15
VV pisze:Pytanie do tych, którzy nie lubią pisać a robią to - dlaczego to robicie?
Najprostszą, i chyba najbliższą prawdy, odpowiedzią jest pospolita trema. Bo pisarze lubią pisać! Traumy związane są z samym procesem przelewania na papier. Wszyscy chcieliby tworzyć rzeczy, jak najlepsze, porywające i bliskie czytelnikom. A żaden na świecie twórca nie stworzył rzeczy wyłącznie wybitnych, są tacy, którzy błysnęli raz, inni przeplatają sukcesy z porażkami. I wszyscy twórcy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Siadając do klawiatury nigdy nie wiadomo, czy efekt końcowy wynagrodzi dni i noce poświęcone pracy, czy nagrodą za coś, czemu poświęciliśmy kawałek życia nie będzie wzruszenie ramionami…
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”