Polityka 51/52, 2009Siada za biurkiem, a słowa same spływają mu na kartkę lub ekran. Jeśli tak ktoś wyobraża sobie pracę pisarza, to bardzo się myli.
Pisanie to monotonna udręka, orka na ugorze, wspinaczka po schodach bez końca - powtarzają pisarze. W biografiach, korespondencjach, dziennikach pisarzy znajdziemy często całe tyrady poświęcone ich mękom. Jan Lechoń notuje w dzienniku: „piszę z wielkim trudem", „bardzo złe pisanie", „parę godzin przy stole bez żadnego rezultatu", „klęska zupełna".
„Pisanie książki przypomina straszliwą i wyczerpującą walkę, jest jak długie zmaganie się z bolesną chorobą" - pisał Orwell w książce „Dlaczego piszę". - ,,Nikt by nie przedsięwziął takiej rzeczy, gdyby nie był popychany przez jakiegoś demona, któremu nie można się przeciwstawić, ani go zrozumieć".
Gustaw Flaubert w jednym z listów skarżył się: „Jestem bardziej wyczerpany, niż gdybym góry przenosił. Chwilami chce mi się płakać. Trzeba woli nadludzkiej, a ja jestem tylko człowiekiem. (...) przesiedziałem cztery godziny, a nie mogłem skończyć jednego zdania (...) co za okropna praca! Co za nuda! O sztuko! Sztuko! Czymże jest ta wściekła chimera, która wyżera nam serca i dlaczego? To szaleństwo zadawać sobie tyle bólu". Gorzej było jednak, gdy nachodziła go twórcza niemoc, wtedy, jak czytamy w jego biografii: „pozwalał sobie na napady płaczu lub z pasja oddawał się masturbacji. Pisanie napełniało go obrzydzeniem".
Dla wielu pisarzy gorszy od pisania jest stan jałowości, kiedy nie mogą pisać. Tracą wtedy wiarę, że kiedykolwiek coś jeszcze napiszą.
Eustachy Rylski najbardziej lubi etap projektowania powieści. - Ekscytujące jest wymyślanie sytuacji, dialogów, postaci, a samo pisanie mnie okropnie wręcz nudzi. Przenoszenie tego na papier jest monotonne. Przykry jest następny dzień, kiedy czytam to, co napisałem. Wydaje mi się, że im bardziej człowiek męczy się nad książką tym jest gorsza, jeżeli stawia opór, to znak, że jest niewarta zachodu. To jak wtaczanie kwadratowego koła pod górę. Stosunkowo łatwo pisało mi się debiut "Stankiewicz Powrót". Zajęło mi to dwa tygodnie. Wtedy pomyślałem, że warto być pisarzem, bo to łatwe zajęcie. Później zobaczyłem, jak jest naprawdę.
Herta Mueller: "Podczas pisania zawsze się boję, odczuwam straszny lęk, że nie wytrzymam tego nerwowo, że tym razem mogę postradać rozum, zwariować".
Jerzy Pilch: "W pisaniu wszystko jest męczące oprócz tych paru chwil, kiedy wychodzi. Najgorzej, kiedy nie idzie, a jeszcze gorzej, kiedy idzie na niby. Jak się coś napisze, i gołym okiem widać, że jest złe, fałszywe, a poprawiać nie ma jak. Jak pisał o takim stanie Konwicki, >>piłowałem tego trupa dniami i nocami, i nawet kropli krwi nie puścił<<. Z kolei jak pisanie idzie dobrze, to przecież też jest źle, bo zapowiada, że zaraz nie będzie szło, a jak nie idzie, to wcale nie znaczy, że zaraz ruszy. Przeciwnie, człowiek się boi, że już nigdy nie pójdzie."
- Poprawianie książki nie ma końca - mówi Myśliwski. - To nie jest tak, że się dochodzi do punktu, kiedy wszystko jest dobrze, po prostu znajduję się w momencie, kiedy nie wiem, czy byłbym w stanie jeszcze coś zmienić.
- Najpiękniejsze są książki nienapisane - mówi Dukaj.
"Mam taki powracający pisarski sen, w którym sięgam po książkę i zaczynam czytać. Na jawie nigdy nie pamiętam więcej niż kilka zdań: mimo to wiem, że pewnego dnia książka zawiśnie nad moją maszyną do pisania, a ja będę tylko przepisywać słowa, z których ta książka się składa" - pisał William S. Burroughs, który wypróbował morze środków odurzających, żeby tę wizję zrealizować.
Piłowanie trupa i inne męki pisarzy - Justyna Sobolewska
Cały artykuł:
[img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/0eded256.jpg[/img] [img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/e2276225.jpg[/img] [img]http://fotoo.pl/zdjecia/thumbs/2009-12/363ddf50.jpg[/img]
Przyznaję, że powyższy wybór cytatów jest stronniczy. W tekście Dukaj na przykład mówi o "Lodzie", że pisało mu się go bez większych problemów. Fragment o debiucie powiększyłem celowo. Moi drodzy, czas zacząć planowanie przyszłości od nowa
