Dwie dekady temu, gdzieś w centralnej Polsce, urodził się się słodki liczak. Chuchro nieziemskie, małe stworzonko. Bardzo cieszył się z obrotu spraw, mimo początkowych trudności z nauką pisania, opanował biegle trzy języki obce i we własnym potrafi się całkiem ładnie wysłowić (tak mu się przynajmniej wydaje). Jest posiadaczem niebywałego daru - potrafi psuć swoje życie z większą częstotliwością niż były wypowiadane wojny w średniowieczu. Niebanalny humor i umiejętność zrobienia z siebie kompletnego idioty pomaga mu w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich.
Liczak bardzo chętnie odpowie na wszystkie pytania. Nie bójcie się drodzy forumowicze, on nie gryzie!
6
Ciekawe wprowadzenie. Witam!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.