Polska mnie przeraża.

16

Latest post of the previous page:

Czytałem na tym forum o Panu Paolinim. Fakt chłopak urodził się we właściwym miejscu to znaczy w Stanach Zjednoczonych. Czy w Polsce naprawdę, trzeba rzucać młodym osobą, kłody pod nogi? Wysłałem swoją książkę do kilku wydawnictw. Na stronach było napisane około 3 miesięcy. Hmm na odpowiedzi czekam 10 miesięcy. Żeby nie było dzwoniłem do nich z zapytaniem, czy w ogóle się zapoznali. Na razie tylko jedno wydawnictwo, ale nie zaakceptowali pomysłu.

I tu pojawia się pytanie 2 lata pracy nad tekstem, zmarnowane noce, bo w dzień praca albo szkoła. I najpopularniejsze wydawnictwo Polsce wydające książki o znanym czarodzieju, odmawia ale grzecznie i zachęcająco.
Czy takie wydawnictwa boją się dać szanse debiutantom?
Czy mają takich dobrych redaktorów, którzy od razu wiedzą, że książka nie odniesie sukcesu?
Czy jest szansa, że jednak się pomylili tak jak wydawnictwa angielskie odrzucając czarodzieja?

Może lepiej zamówić tłumaczenie książki i wysłać za granicę?

17
Przyzwyczajaj się. Duże wydawnictwa, jeśli odpowiadają, to zwykle w okolicach roku (albo dłużej, nie wiem bo innych się nie doczekałem jeszcze). Małe - szybciej (albo też wcale), ale ich możliwości są jeszcze mniejsze (u nich każda nietrafiona decyzja to większe ryzyko dla spółki, więc bywa że są ostrożniejsi; znam takie, które w ogóle nie wydają debiutantów).

To jest życie. Witaj.

Teraz spójrz na to z drugiej strony. Jest olbrzymia, doprawdy olbrzymia liczba maszynopisów, które trafiają do wydawców. Wiadomo - większość to dno. Ale jest tez bardzo, bardzo dużo "średnich" (jak sama nazwa wskazuje). Czyli takich, którymi Twoi znajomi mogą być zachwyceni, ale w ogólnym rozrachunku to żaden materiał na specjalny zysk. Może Twoja książka do nich należy? I dwa, ważniejsze: Redaktorzy to też ludzie i też mają swoje gusta i wcale nikt nie powiedział, że zawsze się znają. Najrozsądniej będzie więc próbować wydać książkę w takim miejscu, które już wydaje teksty o podobnej tematyce albo pisane w podobnym stylu. Szanse rosną.


A uwagą o Polsce mnie zirytowałeś. Brakuje Ci wiedzy. Paolini nie miał szczęścia urodzić się w USA, tylko miał szczęście urodzić się w rodzinie, która żyje z wydawania książek. Tak jak szczęście u nas miał Mirek Nachacz, że znał Stasiuka, więc kiedy zaniósł im tekst został potraktowany jako człowiek, nie nachalny maszynopis.
Jeśli znasz takiego autora jak na przykład Steven King, to wiedz, że to człowiek, którego również baaaaaaaaaardzo długo nie wydawano albo płacono mu marną kasę za opowiadania (jeśli się nie mylę to był moment, że pisał je do pism erotycznych, ale nie jestem pewien, mogłem go z kimś pomylić).

Chcesz - zamawiaj tłumaczenie, jeśli masz pieniądze. Ale najpierw sto razy się zastanów, czy to faktycznie ta Polska jest taki strasznym krajem, czy może Ty autorem, który musi jeszcze trochę poczekać, może pouczyć się.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

18
Tadeuszu a czy ja napisałem, że jestem zajebistym pisarzem. Wcale tak nie napisałem.
Ok Paolini miał rodziców wydawców, ale to nie zmienia faktu, że rynek amerykański jest dużo większy od rynku polskiego.
Myślisz, że przesadzam pisząc, że w Polsce jest źle. Jestem nacjonalistą i jak na złość kocham tej kraj, który rzuca obywatelom, kłody pod nogi.
Nie chodzi tu już nawet o pisarzy debiutantów. Każda osoba, która chce coś w życiu osiągnąć musi sama o to walczyć. Sportowcy, studenci biznesmeni, studenci wynalazcy (osobiście znam kolesia, który dostał stypendium ze Stanów Zjednoczonych, bo Polska nie była zainteresowana). Żeby nie było, że tak bardzo chwalę Amerykę. Tak naprawdę to nie lubię ameryki, szczególnie za ostatni film o Harrym Potterze. Nie wiedziałem, że można tak sknocić książkę.

I jeżeli chodzi o to czy ja muszę się jeszcze uczyć. Człowiek całe życie się uczy. Pratchett niedawno stwierdził, że gdyby dziś pisał "Kolor Magii" to książka wyglądała by trochę inaczej.

Tylko ignorant Tadeuszu, może powiedzieć, że wie wszystko. Ja ignorantem nie jestem.
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?

19
TadekM pisze:Jeśli znasz takiego autora jak na przykład Steven King, to wiedz, że to człowiek, którego również baaaaaaaaaardzo długo nie wydawano albo płacono mu marną kasę za opowiadania (jeśli się nie mylę to był moment, że pisał je do pism erotycznych, ale nie jestem pewien, mogłem go z kimś pomylić).
Stephen. Ale poza tym dobrze pamiętasz, z takiego opowiadania wyewoluowała zresztą (podobno) jego pierwsza powieść.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

20
Poprostu pisze:Ok Paolini miał rodziców wydawców, ale to nie zmienia faktu, że rynek amerykański jest dużo większy od rynku polskiego.
Nie chcę zostać przez Ciebie odebrany jako ktoś, kto rzuca Ci kłody pod nogi. Ale:

Różnica pomiędzy rynkiem Polskim a Amerykańskim jest chyba głównie w efekcie skali. Czyli jeśli pisarz po angielsku okaże się bardzo poczytny (np. wspomniany Stephen King), to wtedy staje się milionerem, a jeśli jest bardzo poczytny w Polsce, to najwyżej staje się zamożny.

Poza tym oba te rynki są o tyle podobne, a tamten jako większy ma także o wiele większą ilość pisarzy. Dochodzi tam jeszcze wielokulturowość, język angielski obowiązuje w wielu krajach i książki pomiędzy nimi przenikają. Dlatego tam konkurencja wśród pisarzy jest podobna jak w Polsce. Moim zdaniem nie ma zasadniczej różnicy, poza wyżej wspomnianą.

A nawet jeśli, powiedzmy, rynek USA jest o 20% bardziej chłonny, to "wystarczy" w być w Polsce o 20% lepszym, niż musiałoby się być w USA. Nie są to różnice o kilka, czy kilkanaście kas, czyli są to różnice możliwe do wypracowania. Zauważ też, że podobnie jak większość ludzi bogatych zaczynała od przysłowiowego zera, tak samo wśród znanych pisarzy nie królują rodziny wydawców, tylko osoby, którym coś w duszy gra.

Paolini miał szczęście, zgoda. Ale sztuką jest osiągnąć coś bez sprzyjających wiatrów. Patrząc na świat w Twój sposób, można powiedzieć, że wszyscy z tego forum mamy obowiązek być szczęśliwi, że nie urodziliśmy się na przykład w Kongo targanym od lat wojną domową, bez edukacji, medycyny, bez jedzenia i wody.

Twoim marzeniem jest zostać osiągnąć sukces jak Paolini, a marzeniem takiego murzynka jest przeżyć jeden dzień taki, jak nasz: mając w bród dobrych napojów i jedzenia, z miękkim łóżkiem do spania, z ładną książką z obrazkami, z telewizją. Pod tym względem, że ktoś marzy o waszym życiu, jesteście z Paolinim kwita ;>

21
Wolf - no tak, walnąłem gafę. Dzięki za poprawienie.

Poprostu - trochę źle odebrałeś ton tamtego posta. Nie chodziło o to, żeby Cię ustawić w szeregu, broń boże, ani mówić że jesteś gorszy od tych, którzy wydają. Po prostu (hehe) to nie jest tak, że ktoś komuś rzuca kłody pod nogi, nie masz też czym w Polsce się przerażać. Nie jest łatwo coś wydać, ale trzeba się z tym pogodzić. Jeśli to komuś nie odpowiada, to są miliony innych, bardziej dochodowych i mniej czasochłonnych zajęć. I tyle.

Mówię ci to jako człowiek, który już długo próbuje wydać. Jedyne, czego moim zdaniem powinno się bać przy niepowodzeniach, to że pewnego dnia doprowadzą one do postawy roszczeniowej ("wydają dupków, mnie nie; jestem nieodkrytym talentem"). Być może dlatego reaguję dość mocno.


Robić to, co zrobić możesz jak najlepiej i czekać na trochę szczęścia.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

22
Tony to co napisałeś, przemówiło do mnie w 90%. Nie w 100% bo w samozachwyt byś wpadł :D oczywiście żartuje.
Masz rację i dziękuję Bogu, że narodziłem się w Polsce. Jak już wspominałem jestem nacjonalistom.

I przede wszystkim nie chce być jak Paolini, bo nie miałbym żadnej satysfakcji, ze zwycięstwa.

Czy jest powiedziane, że człowiek, który pisze w Polsce nie może odnieść sukcesu na skalę światową? Jeżeli tak jest, to chyba dlatego powstało to forum, aby to zmienić. Czy nie mam racji ?
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?

23
Poprostu pisze:Jak już wspominałem jestem nacjonalistom.
Nacjonalistą może i jesteś, ale patriota z ciebie żaden. Prawdziwy patriota dba o język ojczysty.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

25
W sumie pytanie chyba najbardziej pasuje do tego tematu:
lepiej wysyłać od razu do wszystkich wydawnictw, które człowiekowi przyjdą do głowy czy najpierw do jednego, czekać na odpowiedź lub jej brak, potem do drugiego, czekać na odpowiedź lub jej brak i tak dalej aż aż do momentu, w którym ktoś postanowi wydać/okaże się, że nikt nie wyda/znudzi nam się wysyłanie?

26
Swing pisze:W sumie pytanie chyba najbardziej pasuje do tego tematu:
lepiej wysyłać od razu do wszystkich wydawnictw, które człowiekowi przyjdą do głowy czy najpierw do jednego, czekać na odpowiedź lub jej brak
Słusznie przewidujesz brak odpowiedzi, co w wypadku wydawnictw często się zdarza. Sam więc miałbyś "wyczuć", kiedy możesz wysłać do następnego wydawnictwa? Bez sensu. Szczególnie, że wiele z nich odpowiada wyłącznie na interesujące ich teksty, pozostawiając pozostałe zgłoszenia zupełnie bez odpowiedzi.

Wiążąca jest dopiero podpisana umowa, ewentualnie złożone obietnice (umowy słowne, korespondencja). Żadne wydawnictwo się nie "obrazi", gdy poinformujesz ich, że podpisałeś już umowę z kimś innym.

27
powiedzmy tak:

mamy książkę.
trzeba ją gdzieś wysłać.

w przypadku fantastyki sprawa jest prosta mamy do wyboru 5-6 wydawnictw w skali kraju.
najpierw wysyłamy do największego, potem do pięciu kolejnych.

warto oczywiście najpierw sprawdzić na sieci opinie, wpaść na konwent, pogadac z ludźmi którzy dla nich piszą etc.

zasadniczo typujemy dla kogo chcemy pracowac i to jest główny kierunek ataku.


Jesli jednak zabawiamy w sie np w ezoterykę mamy do wyboru wydawnictw 50 - wszystkie małe.

Jeśli pisamy trzydziestotomową sagę to jest jedno wydawnictwo.

A jeśli bawimy sie w nurt główny to potencjalnych wydawców mamy lekko licząc 500.

Zatem: ustalamy listę. Najpierw atakujemy tam gdzie naprawdę chcemy się dostać.
Potem realizujemy strategie zapasowe.

*

Powtórzę: wydawnictwom zależy na autorach już trochę znanych a przy tym perspektywicznych. Zawsze może wejść człowiek z ulicy i zrobić karierę - ale to wyjątek.

W życiu wygrywają nie faciarze tylko cwani gracze.

Zatem:

1)

Jeśli piszemy powieść o zwalczaniu uroków to powiniśmy mieć za sobą artykuły w prasie dla świrów.

Jeśli piszemy powieść fantasy musimy mieć za sobą 10 wydanych opowiadań.

Ergo: gdy wchodzimy i kładziemy teczkę z maszynopisem na stole nasze nazwisko powinno już wydawcy coś mówić.

2)

Człowiek który przynosi jedną książkę nadal ma pod górkę. Na debiutancie zarobek jest niewielki. Wydawcy potrzebują robotów, cyborgów, mutantów. Potrzebują kolesia który powie: "Powieść za miesiąc? Da się zrobić, najwyżej zapłacicie ekstra".
I za miesiąc obiecany maszynopis leży na stole a do tego książka nadaje sie do druku.

Dlatego powtarzam: Nie idziemy z jedną. Dwie-trzy-cztery na dzień dobry. Konspekty kolenych czterech. Mimochoem wspomniamy że z tego co puściliśmy w prasie jeszcze dwa tomy można złożyć.

Wydawca wydaje, sprzedaż jest przyzwoita i jest zapas amunicji by iść za ciosem.

Profesjonalizm i perspektywiczność.

3) Obojętne czy wydali książkę bo się przygotowałeś czy dzięki odrobinie farta. Trzeba iść za ciosem. Natychmiast. Książka na ksiegarskiej ladzie żyje krótko jak motyl. Druga powinna ukazać się gdy pierwsza jeszcze leży.

Po piątej wydanej powiedzmy 3 lata po pierwszej, księgarze dochodzą do wniosku: warto mieć tego Pilipiuka-Pawlaka-Przechrztę-Dardę na półce.

Popatrzcie na przypadek B. Akunina. Zaczęli wydawać książki jakiegoś kolesia o którym nikt nigdy nie słyszał. Jedna dobra, druga, trzecia... Wydali ich kilkanaście w jakieś 4 lata. I mają autora hiciorów.

Przypadek Pratcheta: jakiś Angol czy Amerykaniec. Wydawali dwie-trzy książki rocznie przez paręnaście lat. Każda kolejna to dziś megabestseler.

Prawo serii.

Hodowanie czytelników. Jakość + czas. Tylko żeby tych czytelników wyhodować, trzeba mieć paszę i regularnie jej im dostarczać.

Wydawcy to wiedzą. chodząc po targu widzą chłopów probujących sprzedać worek marchewki. I widzą takiego ktory ma tych worków pięć, jakość warzywka lepsza niż u konkurencji, a przy tym obsiany areał gwarantuje stabilne dostawy kolejnych worków marchewki.

28
Jeszcze jedno. Wyobraźcie sobie ze jesteście wydawcą. Siedzicie sobie spokojnie w biurze a tu pukanie do drzwi i wchodzi koleś z republiki Naddniestrzańskiej z maszynopisem powieści. ubrany dajmy na to w papachę, rumuńską haftowaną samodziałową koszulę, spodnie od dresiku i skarpetki do sandałów.

Wręcza wam teczkę z plikiem kartek. Informuje Was że samodzielnie przełożył na polski tę powieść i chce abyście wydali mu ją w Polsce.

Pytacie ile napisał. Okazuje się że jedną powieść.

Pytacie delikatnie ile książek wydał w Mołdawii/Rosji/na Ukrainie/W Rumunii.
Okazuje się że wcale.
Opowiadania? Wcale.

Za to informuje że wydawcy w Naddniestrzu, Mołdawii, Rumunii i na Ukrainie to buce a rynek tam mały i dopiero w Polsce można rozwinąc skrzydła bo tu jest 40 milinów czytelników.

Amen.

Śmieszne? Ludziska kochane - DOKŁADNIE TAK BĘDZIECIE WYGLĄDALI W SEKRETARIACIE ANGIELSKIEGO WYDAWNICTWA.

w sparawie mutantów i cyborgów przy klawiaturze

29
Mam pytanie do Pana Pilipiuka... A co Pan radziłby w sytuacji, kiedy :
autor czeka na swój debiut po podpisaniu umowy z znanym Panu dobrze FSydawnictwem, nijak nie może dowiedzieć się kiedy nastąpią jakiekolwiek działania produkcyjne i za bardzo nie wie, czy wysyłać kolejne propozycje ( powieści, zbiory opowiadań - bo autor ma wiele jeszcze w zapasie:)), czy też grzecznie, cicho czekać do momentu, kiedy to po debiucie ( kiedy. kiedy?) wydawnictwo zacznie z nim jakieś rozmowy?

30
Napisać maila? Zadzwonić? Przejść się?...

Wydawcy =/= Bogowie.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”