Re: e-book'owy czy papierowy debiut ?

16

Latest post of the previous page:

moffiss pisze:Czy jest sens wydawać pierwszy swój tekst w formie e-booka w znanym wydawnictwie papierowym, które od niedawna prowadzi sprzedaż treści elektronicznych?
Ja bym próbował na Twoim miejscu do upadłego wydać powieść w tradycyjnej formie.
Jeden wydawca odpowiedział negatywnie? Pięciu? To nic. Są różne sytuacje, które mogą spowodować, że Twoja powieść (choć dobra) nie została zaakceptowana.
Jeśli opublikujesz tekst w formie e-booka, to już pozamiatane. A może wystarczyłoby trochę podszlifować tu i ówdzie i tekst zostałby przyjęty do druku?

Popytaj zaufanych osób, co zmienić. Może pomogą.
Polecam też tutejszy wątek "Niech się wyda":

http://www.weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=6721

Są ludzie, którzy pomogą znaleźć błędy i może to bardzo pomóc.

Na wydanie w formie elektronicznej zawsze będzie czas.
Strona autorska: www.stefandarda.pl
Strona na portalu Facebook: http://www.facebook.com/pages/Stefan-Da ... 1627153398

17
Głównym problemem jest objętość tekstu. Przyznaję bez bicia nie potrafię lać wody przez kilkaset stron, tzn. zapychać tekst. Kiedy czytam takie powieści/opowiadania to częstokroć przeskakuję do mniej nudnych fragmentów. Męczą mnie takie formy. Pamiętam jak A.Pilipiuk ocenił pozytywnie mojego szorta z delikatną uwagą, by rozszerzyć do kilku, a może kilkunastu stron. Może ma rację, ale jakoś źle się czuje, pisząc tak...hm, rozdmuchane do granic czytelniczej wytrzymałości teksty. Pewnie nie jestem trendy.
Ale, wracając do meritum, bardzo dziękuje za wasze spostrzeżenia i uwagi. Macie rację, w chwili obecnej, e-czytelnictwo funkcjonuje w społeczeństwie na poziomie percepcji esemesowej. Zaś wydanie elektroniczne, jak wspominał Romek, jest odbierane jak klasyczne blogowisko.
skazany na potępienie...

18
moffiss pisze:Głównym problemem jest objętość tekstu. Przyznaję bez bicia nie potrafię lać wody przez kilkaset stron, tzn. zapychać tekst. Kiedy czytam takie powieści/opowiadania to częstokroć przeskakuję do mniej nudnych fragmentów. Męczą mnie takie formy.
Bo one mogą, choć nie muszą być nudne. Rzeczą autora jest je uatrakcyjnić. Problem w tym, że najbardziej nawet atrakcyjna akcja czy dialogi, muszą zostać przerwane spokojniejszymi partiami. To jest jak melodia - nie można cały czas grać na najwyższej nucie, bo to męczy słuchacza.
moffiss pisze: Pamiętam jak A.Pilipiuk ocenił pozytywnie mojego szorta z delikatną uwagą, by rozszerzyć do kilku, a może kilkunastu stron. Może ma rację, ale jakoś źle się czuje, pisząc tak...hm, rozdmuchane do granic czytelniczej wytrzymałości teksty.
Twoja sprawa tak je poszerzyć, aby nie zanudziły. Usprawnić opisy, język itp. Błędem są tasiemcowe przerywniki, ale też błędem jest nadmierne kondensowanie akcji. Z tego ostatniego długo sam się leczyłem i chyba jeszcze nie całkiem zakończyłem kurację :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

19
Dlaczego tam mnie nurtuje problematyka e-wydań?
Ponieważ dane z rynku światowego są dość interesujące. Google Books przeskanował do tej pory ok 10mln pozycji, z czego ok miliona jest dostępna publicznie, pozostałe są "full preview". Autorzy e-booków mają własne nagrody literackie EPPIE oraz Dream Realm Award, zaś czytniki wyrastają jak grzyby po deszczu. Aktualna sytuacja od strony technologicznej przypomina trochę wyścig kaset video (walka pomiędzy Beta a VHS), z naciskiem na format prezentowanego tekstu.

W Polsce zadebiutował eClicto. Autorzy zyskują z kilku poważnych powodów. Otrzymują większe honoraria, liczonego od ilości downloadów oraz, co chyba jest najważniejsze, dość dobrze zabezpieczonego tekstu przed kopiowaniem (dedykowane konwertery).
skazany na potępienie...

20
Hmm... Zyskują? Znasz jakieś konkretne przykłady tych co zyskali?
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

21
W sprawie e-booka polecam poczytać wątek u Jerzego Reutera albo zapytać go o to...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

22
Navajero pisze:Hmm... Zyskują? Znasz jakieś konkretne przykłady tych co zyskali?
Nie znam ani pozytywnych ani negatywnych przykładów. Natomiast patrząc na inny segment branzy rozrywkowej w formie elektronicznej obserwuje się rosnący trend promocyjny. Takie portale społecznościowe jak MySpace potrafią wylansować w niesamowitym tempie nowych, nieznanych twórców. Istotnym atutem jest zapewne globalizacja, czyli powszechny dostęp do utworów oraz strefa anglojęzyczna, niezwykle podatna na wszelakie nowinki technologiczne.

Czy w Polsce upowszechni się e-książka? Tak pod kilkoma warunkami. Czytniki nie powinny przekraczać ceny 300-400zł brutto. Innym niezwykle ważnym elementem jest sprzedaż treści informacyjnych przez semi-papierowe gazety codzienne. Niedawno czytałem o spadku sprzedaży Gazety Wyborczej, związanej głównie z równoległym (błyskawicznym) dostępem do newsów. Wartość ze sprzedaży reklam interaktywnych (w Necie www.gazeta.pl) nie zabezpiecza odtwarzania aktywów w takim tempie jakby życzyli sobie właściciele. Dlatego dobrze uzasadnioną alternatywa przychodową może stać się czytnik z płatnym dostępem w granicach max 10-15 zł miesiecznie. Dodanie specjalizowanych, profilowanych informacji dla pojedyńczego użytkownika aplikacji nie jest żadnym problemem. Przewiduję, że aktualne dzienniki i tabloidy staną sie siłą sprawczą w tej dziedzinie.

[ Dodano: Pią 22 Sty, 2010 ]
Szkoda, że tutaj nie można robić edit. Dlatego dopisze parę uwag w nastepnym poście.
Uważam, że powtórzy sie model biznesowy z sektora GSM. Im większy abonament tym tańsze e-urządzenie, byc może docelowo za symboliczna złotówkę.

Jak w każdym przypadku innowacyjnego wdrożenia potrzebni są tzw. rynkowi liderzy. Co ciekawe, najwiekszą szansę na sprzedaż e-booków będą mieli pisarze, którzy aktywnie uczestniczą w dyskusjach na różnych forach internetowych. Dlaczego? Ponieważ aktualna grupą docelową są "osoby interaktywne", czyli korzystające z elektronicznych treści w sieci od dawna.
skazany na potępienie...

24
moffiss pisze: Niedawno czytałem o spadku sprzedaży Gazety Wyborczej, związanej głównie z równoległym (błyskawicznym) dostępem do newsów.
przypuszczam że sprzedaż gazety wybiórczej siadła nie dla tego "że ludzie chcą newsów" ale dla tego że internet odebrał jej wpływy z ogłoszeń drobnych. od dawna Agora jechała na ogłoszeniach i reklamach caostronicowych w dodatkach kolorowych.

abstrachuję od treści.

26
moffis - powtarzasz to, co wieszczą rozmaici dziennikarze w coraz to nowych (choć zwracam uwagę, że ukazujących się już od daaaawna) artykułach. Moim zdanie, błędnie.

Myspapce, itp.
Portale w rodzaju myspace mogą wylansować muzyka, komika, fotografa (tu byłby ostrożny), może jakiś amatorskich filmowców (tu też, i potrzebowaliby masę szczęścia), ale nie pisarza. Raz, że słowo to medium mocno ograniczone przez język, w którym jest napisane, dwa książka musi dać się poznać, potrzebuje czasu, którego latający po youtubach zwykle nie mają. Na palcach jednej ręki potrafię policzyć literatów, których książkę zacząłbym czytać natychmiast po zobaczeniu pierwszych kilku zdań, choćby były napisane gówne na ścianie. I myślę, że u tej konkretnej ręki mógłbym stracić jeszcze spokojnie ze dwa palce i ci pisarze nadal by się tam zmieścili.
Trzy. Ludzie rzadko szanują kogoś, kto "nie wydał", rzadko traktują go poważnie. Taki jest mechanizm. Nawet coś dibrze napisane, umieszczone na profilu, czy inym blogu nastolatka nie wzbudzi zainteresowania.

E-czytanie w Polsce.
300-400 zł. Sam użyłeś dyskfalifikującego argumentu. Nie ma takiej możliwości. Zwróć uwagę, że to wciąż cena mniej więcej stu gazet lub dziesięciu książek. To trochę tak, jakby kupować samolot, bo perspektywie dalszej podróży jest lepszy niż samochód. Kogo w tym kraju stać na pacnięcie czterech stów na coś, co nie jest potrzebne (albo na płacenie za to abonamentu)? Z obecnych nakłądów GW, czy nawet superexpresu i faktu (bo dwa ostatnie mają najwyższy) obetnij ze dwa zera. I to nie pierwszego dnia, ale po kilku, kilkunastu pewniej, miesiącach upowszechniania. To, co zostanie po tej redukcji będzie śmiechu warte.
Załóżmy, że większe pisma krajowe rzeczywiście spróbują przeniesć się na tę platformę (kilka, w tym bodajże polityka) już to robi, ale mam wrażenie, że mogłeś o tym nie słyszeć. Spoko, prawie nikt nie słyszał. Co musieliby zrobić, żeby wzmocnić ten rynek? Rezygnacja z wydania papierowego odpada, zostaje ograniczenie dostepności do portalu w sieci. Ale to już głupota, bo tam, gdzie dajmy na to wyborcza nagle przestanie publikować newsy, tak naprawdę bez walki odda rynek komuś, kto będzie to robił za darmo. A taki ktoś zawsze się znajdzie, internet nie zniesie próżni.
Pomijam fakt, że stawiając mocno na platformę cyfrową, samo stają się sobie konkurencją. Bo tak naprawdę czytelników portali www mają małe szanse zdobyć, a na pewno nie w pierwszej kolejności. Pojawia się pytanie, czy to na pewno jest gra warta świeczki. I czy rzeczywiście nalezy ją rozgrywać w ten sposób.

Ebooki.
Pisarze, którzy aktywnie uczestniczą w dyskusjach internetowych, mają szansę sprzedać kilkadziesiąt, może (i to wielkie "może") kilkaset egzemplarzy. To mało. Potrzeba im mocnej, naprawdę mocnej bazy w książkach papierowych, zwłaszcza na początku.
By więc realnie myśleć o ebookach jako czymś inny, iż eksperyment trzeba by zbudować rynek. Jak?
Premiery nowych powieści Rowling, Kinga, Coelho musiałyby zacząc wychodzić jednocześnie w formie papierowej i mocno promowanego ebooka. Czy to by przesądziło? Bardzo możliwe, że mimo wszystko nie.
- Staaaaary, Trzydzieści trzy złote demony Kinga wyszły wczoraj! Kupiłem ebooka przed premierą, za pięć dolców.
- Spoko, zaczekam. Wolę mieć książkę na półce.
- Dude, zabulisz trzy razy tyle.
- Trudno.
Dlaczego uważam, że mogło by tak być? Bo ja bym tak zrobił. i wielu moich znjomych też.
Przeszkodami są brak klimatu czytania w formie elektronicznej (zaznaczam, że deklaracje twórców czytników, że to tak dobre, a nawet lepsze od książki, są piękne ale to tylko deklaracje), no i oczywiście pewnego rodzaju fetyszyzowanie "zywych" książek. Jest w człowieku akiś mechanizm, który sprawia, ze taka nabyta elektronicznie książka nie wydaje się prawdziwa. Twórcy ebooków będą musieli zrobić coś, zeby zmienić tę mentalność.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

27
TadekM pisze:moffis - powtarzasz to, co wieszczą rozmaici dziennikarze w coraz to nowych (choć zwracam uwagę, że ukazujących się już od daaaawna) artykułach. Moim zdanie, błędnie.
Trudno jednoznacznie ocenić, czy tak się stanie, czy też nie. Patrzę głownie na rynek anglosaski. Sprzedaż e-czytników rośnie, a nie maleje.
TadekM pisze: Myspapce, itp.
Portale w rodzaju myspace mogą wylansować muzyka, komika, fotografa (tu byłby ostrożny), może jakiś amatorskich filmowców (tu też, i potrzebowaliby masę szczęścia), ale nie pisarza. Raz, że słowo to medium mocno ograniczone przez język, w którym jest napisane, dwa książka musi dać się poznać, potrzebuje czasu, którego latający po youtubach zwykle nie mają.
Niestety nie zgodzę się. Tak są lansowani autorzy na łamach SFFH. Konkursy szortowe, których zwycięscy autorzy są drukowani w papierowym czasopiśmie.
TadekM pisze: Trzy. Ludzie rzadko szanują kogoś, kto "nie wydał", rzadko traktują go poważnie. Taki jest mechanizm. Nawet coś dibrze napisane, umieszczone na profilu, czy inym blogu nastolatka nie wzbudzi zainteresowania.
Nie byłbym taki pewien. Jest kilku autorów zachodnich, którzy tak właśnie wystartowali i odniesli sukces. Pisał o tym bodajże Nosiwoda na łamach Creatio Fantastica. Nie pamiętam nazwisk, przepraszam :(.
TadekM pisze: E-czytanie w Polsce.
300-400 zł. Sam użyłeś dyskfalifikującego argumentu. Nie ma takiej możliwości. Zwróć uwagę, że to wciąż cena mniej więcej stu gazet lub dziesięciu książek. To trochę tak, jakby kupować samolot, bo perspektywie dalszej podróży jest lepszy niż samochód. Kogo w tym kraju stać na pacnięcie czterech stów na coś, co nie jest potrzebne (albo na płacenie za to abonamentu)? Z obecnych nakłądów GW, czy nawet superexpresu i faktu (bo dwa ostatnie mają najwyższy) obetnij ze dwa zera. I to nie pierwszego dnia, ale po kilku, kilkunastu pewniej, miesiącach upowszechniania. To, co zostanie po tej redukcji będzie śmiechu warte.
Ostatnia dyrektywa unijna dot telekomunikacji może to zmienić, dlatego pomimo zarzutów o wolności słowa przepis został po raz drugi juz przegłosowany i wejdzie w życie. Jednym z kluczowych elementów może być pakietowanie informacji (ryczałt).
TadekM pisze: Ale to już głupota, bo tam, gdzie dajmy na to wyborcza nagle przestanie publikować newsy, tak naprawdę bez walki odda rynek komuś, kto będzie to robił za darmo. A taki ktoś zawsze się znajdzie, internet nie zniesie próżni.
Od 2013 roku ma obowiązywać wyłącznie platforma cyfrowa, tzn kodowanie/dekodowanie, co spowoduje wykładnicze zwiększenie kontentu dla odbiorców.
Zaś nikt nie spodziewa się, że przejście papierowych wydawców dokona się w jednej chwili. Wydaje się, że przez jakiś czas będą egzystowały dwie formy.
TadekM pisze: Ebooki.
Pisarze, którzy aktywnie uczestniczą w dyskusjach internetowych, mają szansę sprzedać kilkadziesiąt, może (i to wielkie "może") kilkaset egzemplarzy. To mało. Potrzeba im mocnej, naprawdę mocnej bazy w książkach papierowych, zwłaszcza na początku.
By więc realnie myśleć o ebookach jako czymś inny, iż eksperyment trzeba by zbudować rynek. Jak?
Premiery nowych powieści Rowling, Kinga, Coelho musiałyby zacząc wychodzić jednocześnie w formie papierowej i mocno promowanego ebooka. Czy to by przesądziło? Bardzo możliwe, że mimo wszystko nie.
Po pierwsze, dostęp do technologii - zy kilka lat temu było cię stać na zakup telewizora plazmowego za 50tys złotych? Teraz 40 cali można dostać za niecałe 3000 zł.
Po drugie, ekonomia - koszt wytworzenia e-booka jest ekstremalnie niski w porównaniu z papierową książką, nie wspominając o trudnym do zniesienia łańcuchu pokarmowym - patrz drukarz, dystrybutor, księgarz.
skazany na potępienie...

28
No dobrze. Tylko że pytanie brzmiało" "Czy jest sens wydawać pierwszy swój tekst w formie e-booka w znanym wydawnictwie papierowym, które od niedawna prowadzi sprzedaż treści elektronicznych?". W formie teraźniejszej.
Owszem, za trzy, pięć, dziesięć lat, niewykluczone, że będzie to mocny rynek. Słowem: wieszczymy sobie. Jedni tak, inni inaczej.

Dziś, jutro, za miesiąc, a najpewniej i za rok w Polsce nie ma i nie będzie wysokiej sprzedaży ebooków.
Jaki jest więc sens debiutować ebookiem? Żaden. Do czasu, kiedy stanie się on liczącą platformą spokojnie wydasz jedną, dwie, może trzy książki papierowe, u zwykłego wydawcy. Nawet, jeśli debiutant jest ryzykiem.
Jeśli, mimo że będziesz próbować, i tak Ci się nie uda - znaczy, może książka nie jest taka dobra?

Bo widzisz, tak a propos wieszczenia jeszcze: Ja się boję, że popularyzacja formy cyfrowej gwałtownie obniży i tak niski już poziom współczesnej literatury. Bo wydawanie samemu przestanie być zabawną dla wariatów, a publikacja nawet badziewia nie będzie nieść za sobą prawie żadnego ryzyka.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron