TadekM pisze:moffis - powtarzasz to, co wieszczą rozmaici dziennikarze w coraz to nowych (choć zwracam uwagę, że ukazujących się już od daaaawna) artykułach. Moim zdanie, błędnie.
Trudno jednoznacznie ocenić, czy tak się stanie, czy też nie. Patrzę głownie na rynek anglosaski. Sprzedaż e-czytników rośnie, a nie maleje.
TadekM pisze:
Myspapce, itp.
Portale w rodzaju myspace mogą wylansować muzyka, komika, fotografa (tu byłby ostrożny), może jakiś amatorskich filmowców (tu też, i potrzebowaliby masę szczęścia), ale nie pisarza. Raz, że słowo to medium mocno ograniczone przez język, w którym jest napisane, dwa książka musi dać się poznać, potrzebuje czasu, którego latający po youtubach zwykle nie mają.
Niestety nie zgodzę się. Tak są lansowani autorzy na łamach SFFH. Konkursy szortowe, których zwycięscy autorzy są drukowani w papierowym czasopiśmie.
TadekM pisze:
Trzy. Ludzie rzadko szanują kogoś, kto "nie wydał", rzadko traktują go poważnie. Taki jest mechanizm. Nawet coś dibrze napisane, umieszczone na profilu, czy inym blogu nastolatka nie wzbudzi zainteresowania.
Nie byłbym taki pewien. Jest kilku autorów zachodnich, którzy tak właśnie wystartowali i odniesli sukces. Pisał o tym bodajże Nosiwoda na łamach Creatio Fantastica. Nie pamiętam nazwisk, przepraszam :(.
TadekM pisze:
E-czytanie w Polsce.
300-400 zł. Sam użyłeś dyskfalifikującego argumentu. Nie ma takiej możliwości. Zwróć uwagę, że to wciąż cena mniej więcej stu gazet lub dziesięciu książek. To trochę tak, jakby kupować samolot, bo perspektywie dalszej podróży jest lepszy niż samochód. Kogo w tym kraju stać na pacnięcie czterech stów na coś, co nie jest potrzebne (albo na płacenie za to abonamentu)? Z obecnych nakłądów GW, czy nawet superexpresu i faktu (bo dwa ostatnie mają najwyższy) obetnij ze dwa zera. I to nie pierwszego dnia, ale po kilku, kilkunastu pewniej, miesiącach upowszechniania. To, co zostanie po tej redukcji będzie śmiechu warte.
Ostatnia dyrektywa unijna dot telekomunikacji może to zmienić, dlatego pomimo zarzutów o wolności słowa przepis został po raz drugi juz przegłosowany i wejdzie w życie. Jednym z kluczowych elementów może być pakietowanie informacji (ryczałt).
TadekM pisze:
Ale to już głupota, bo tam, gdzie dajmy na to wyborcza nagle przestanie publikować newsy, tak naprawdę bez walki odda rynek komuś, kto będzie to robił za darmo. A taki ktoś zawsze się znajdzie, internet nie zniesie próżni.
Od 2013 roku ma obowiązywać wyłącznie platforma cyfrowa, tzn kodowanie/dekodowanie, co spowoduje wykładnicze zwiększenie kontentu dla odbiorców.
Zaś nikt nie spodziewa się, że przejście papierowych wydawców dokona się w jednej chwili. Wydaje się, że przez jakiś czas będą egzystowały dwie formy.
TadekM pisze:
Ebooki.
Pisarze, którzy aktywnie uczestniczą w dyskusjach internetowych, mają szansę sprzedać kilkadziesiąt, może (i to wielkie "może") kilkaset egzemplarzy. To mało. Potrzeba im mocnej, naprawdę mocnej bazy w książkach papierowych, zwłaszcza na początku.
By więc realnie myśleć o ebookach jako czymś inny, iż eksperyment trzeba by zbudować rynek. Jak?
Premiery nowych powieści Rowling, Kinga, Coelho musiałyby zacząc wychodzić jednocześnie w formie papierowej i mocno promowanego ebooka. Czy to by przesądziło? Bardzo możliwe, że mimo wszystko nie.
Po pierwsze, dostęp do technologii - zy kilka lat temu było cię stać na zakup telewizora plazmowego za 50tys złotych? Teraz 40 cali można dostać za niecałe 3000 zł.
Po drugie, ekonomia - koszt wytworzenia e-booka jest ekstremalnie niski w porównaniu z papierową książką, nie wspominając o trudnym do zniesienia łańcuchu pokarmowym - patrz drukarz, dystrybutor, księgarz.
skazany na potępienie...