16

Latest post of the previous page:

Hmm... jeżeli chodzi o marketing i sprzedaż tekstów to mogę tylko teoretyzować - mnie to nie grozi raczej.

W takim wypadku zdecydowanie serie - klient polubi dany produkt (bohatera, znaczy) i będzie kupował, kupował, kupował, byle tylko dowiedzieć się, co dalej.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

17
Moim zdaniem jest jeszcze taka kwestia czy autor siadając do pisania serii ma plan, wizję, cokolwiek jak i o czym będzie seria. Jeżeli wie, że ma pomysłów, wątków i bohaterów na trylogię, albo i więcej, lubi swój wykreowany świat to ok. Książka daje radę, tworzy dalszy ciąg historii. Ale moim zdaniem nie ma nic gorszego jak książka (lub film - w kinie to widać najlepiej), która się dobrze przyjęła, więc autor będąc na fali próbuje ciągnąć historię. Co prawda z początku nie ma pomysłów na dalszą fabułę, ale przecież interes się kręci, i tak powstają kolejne części aż do usranej śmierci. Niektórzy czasem nie wiedzą kiedy zakończyć i ciągną do póki ludziom nie obrzydnie.

Dla mnie ciekawym przykładem jest twórczość Pratchetta, którego książki (w większości) rozgrywają się w świecie Dysku: stworzył swój fantastyczny świat, ale nie ma tu mowy o sadze, są to raczej historie pokrewne, w tym samych stylu i świecie, ale jednak inne. Może powstać kolejna książka o Dysku, a może nie powstać - wszystkie razem tworzą całość, ale dają sobie równie dobrze radę osobno.

18
icy_joanne pisze:Moim zdaniem jest jeszcze taka kwestia czy autor siadając do pisania serii ma plan, wizję, cokolwiek jak i o czym będzie seria. Jeżeli wie, że ma pomysłów, wątków i bohaterów na trylogię, albo i więcej, lubi swój wykreowany świat to ok.
Zgadzam się z powyższym. Trzeba trochę mieć tego "surowca". Bo jak nie to potem pisze się na siłę dla zysku i błysku fleszy. Jakaś wizja, jak najbardziej.
Muszę się z lekka pomęczyć i wymyślić wątki i wykreować postacie. Reszty jest dużo. Jeszcze wiele pracy przede mną. :)

19
Preissenberg pisze:Piszesz dużo?
Nie, prawie wcale. Niemniej lubię pisać, no ale nazwać to pasją to tak jak powiedzieć o sobie król, a mieć wynajęte podwórko. Też w innych dziedzinach (wszystkich?) pasja pozwala wznieść się na wyżyny swych fizycznych albo psychicznych możliwości, więc to jednak dobry ciągnik przyczepy zwanej profesją ;-)

Co do pasji i marketingu, to wątpię (teoretyzując), że można to łatwo pogodzić. No chyba, że ktoś lubi, ku uciesze gawiedzi, cały czas ciągnąć te same flaki.

20
Saga, przykładowo, o losach bohatera X, jeśli dysponujemy nietuzinkowym pomysłem, stanowi dobre wyjście ze względów czysto ekonomicznych i praktycznych, zarazem.

Lubiłem filmy akcji ze Schwarzeneggerem - kiedy, w podobnej roli, na ekranie pojawiał się jego zamiennik, miałem ochotę rzucić pilotem. Ale, po pewnym czasie, miałem ochotę na Arniego najzwyklej w świecie nakrzyczeć.

Z umiarem, koledzy. Nawet powtarzalny Chuck wam to powie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”