Zaginiony ląd [SF]

1
To moja pierwsza próba napisania opowiadania o tematyce science-fiction. Chciałbym, żebyście oceniając zwrócili uwagę na to, czy trzymam się jakichś standardów :)


___Słońce było już wysoko na bezchmurnym niebie. Promienie wdzierały się bezkarnie do sypialni. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i słuchałem spontanicznego świergotu mojego kanarka, który wziął sobie za punkt honoru budzić mnie codziennie.
___- Jedna nowa wiadomość, Adamie - po raz drugi oznajmił bezbarwnym głosem komputer.
___- Która godzina?
___- Dochodzi jedenasta, Adamie -usłyszałem w odpowiedzi.
___Byłem zatem spóźniony. I to bardzo. Spędzałem ostatnio mnóstwo czasu w pracy, a to co robiłem poza nią ograniczało się do spania. Podszedłem do wideofonu i zerknąłem na wyświetlacz. Moja szefowa prosiła o natychmiastowy kontakt.
___Miałem być w laboratorium o dzisiątej. Sam się do tego zobowiązałem. Nic więc dziwnego, że Cynthia oczekiwała wyjaśnień. Dotknąłem małej, zielonej słuchawki na ekranie. Dźwięk połączenia oczekującego urwał się tak szybko, jak szybko się pojawił.
___- Adam, potrzebujemy cię tutaj - głos Cynthi nie zdradzał zdenerwowania, znałem ją jednak zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, iż jest wkurzona. - Mamy zdjęcia.
___- A niech mnie - wyksztusiłem. - Już do was jadę. Będę za pół godziny.
___Rozłączyłem się. Zleciłem komputerowi przygotowanie kapsuły do jazdy, a sam zacząłem się ubierać. Skompletowanie wszystkich części garderoby zajęło mi kilka minut. Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.

___***
___Dwie minuty później byłem już w drodze do laboratorium. Kapsuła stanowiła doskonały środek lokomocji w gęstej sieci miejskich dróg. Zbudowana prawie w całości z przyciemnianego tworzywa sztucznego, zapewniała maksymalną widoczność. Komputer pokładowy zajmował się wyborem trasy, monitorował sytuację na drodze i odpowiednio reagował na zmieniające się w czasie jazdy warunki. Zasilanie kapsuły stanowiły cztery baterie słoneczne zamontowane na dachu.
___Właściwie nikt już nie stosował takich rozwiązań. Od kilku lat standardem były baterie wodorowe, a producenci szykowali się do wprowadzenia akumulatorów jądrowych, które miały wystarczać na kilkaset lat użytkowania.

___ ***
___Po niecałym kwadransie jazdy dotarłem na miejsce. Komputer pożegnał mnie życząc mi miłego dnia, po czym wprowadził się w stan uśpienia. Przy wejściu do głównego budynku laboratorium zostałem poddany weryfikacji siatkówki oka, odebrałem swój identyfikator, będący jednocześnie kluczem do wszystkich pomieszczeń, i udałem się windą na drugie piętro.
___Kiedy wszedłem do głównej sali z niezliczoną ilością biotronów, komputerów z procesorem neuronowym, zaskoczyła mnie atmosfera podekscytowania panująca wśród członków zespołu. Wszystko wskazywało na to, że jestem jedyną osobą, która jeszcze o niczym nie wie.___Tony, najmłodszy astrofizyk z jakim kiedykolwiek pracowałem, pierwszy zauważył moje przybycie.
___- Skoro tu jesteś, to pewnie już wiesz o zdjęciach - powiedział jednocześnie podając mi dłoń.
___- Tak, wiem. Nie rozumiem tylko skąd to podniecenie. Prędzej czy później i tak byśmy je mieli.
___- Cynthia czeka na ciebie w centrali - odparł wymijająco Tony. - Chodź.
___Przeszliśmy obok długiego rzędu neuronowych komputerów i wyszliśmy na korytarz. Większość z obecnych, podobnie jak mojego wejścia, nie zauważyła też i wyjścia. Siedzieli wpatrzeni w półprzezroczyste ekrany analizując napływające dane.
___Centrala znajdowała się na końcu korytarza. Był to zwykły pokój, którego wystrój ograniczał się do biurka, skórzanego fotela i stojącego na środku biotrona-matki. Cynthia przeglądała serię obrazów, kiedy wszedłem z Tonym do środka.
___- Cześć Adamie - powiedziała nie odrywając wzroku od monitora. - Przejdę od razu do rzeczy.
___Cynthia nie lubiła zbędnych wstępów i nigdy ich nie robiła. Ograniczała swoje wypowiedzi do suchych faktów. Nie znosiła też hipotez i nieprzemyślanych propozycji, o czym ciągle zapominałem.
___- Dzisiaj rano odebraliśmy przekaz z naszego satelity. Nasi technicy przetworzyli już i zdekodowali prawie cały sygnał, który trwał około trzech minut. Tyle przynajmniej zarejestrowały sensory. Zobacz zresztą sam.
___Cynthia włączyła jaskrawożółty projektor i przed białą ścianą pojawił się trójwymiarowy hologram przedstawiający nieznany mi krajobraz. Rozległy, żwirowy płaskowyż przecinały liczne wąwozy. Co kilkadziesiąt metrów porozsiewane były olbrzymie, połyskujące głazy wielkości dorosłego człowieka. Daleko, na horyzoncie, majaczyła purpurowa poświata niewiadomego pochodzenia. Kiedy wpatrywałem się w ten obraz, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w tej scenerii nic do siebie nie pasuje. Wąwozy były dziwnie krótkie i płytkie, głazy wyglądały, jakby ktoś je celowo porozrzucał. I ta poświata. Przypominała taflę jeziora o zachodzie słońca. Tylko co robiło jezioro na księżycu Andromedy?
___- Niesamowite - powiedziałem sam do siebie.
___- Lepiej bym tego nie ujął - odparł Tony, który z fascynacją małego dziecka także przyglądał się hologramowi. - Tutaj tego nie widać, ale ustaliliśmy, że ta planeta ma atmosferę, chociaż bardzo rzadką. Nie znamy jednak jej składu. A ten jasny fragment - wskazał na część krajobrazu, gdzie znajdowała się poświata - to według mnie morze rtęci albo czegoś podobnego.
___- Skąd to przypuszczenie - zainteresowałem się.
___- Przeanalizowałem widmo promieni świetlnych odbijanych przez powierzchnię planety i zauważyłem, że w pewnych rejonach występują dziwne anomalie. Wiedząc, że już kiedyś na coś takiego natrafiłem, postanowiłem przeszukać bazę danych. I znalazłem ciekawy trop. Otóż podobne anomalie występują na jednym z księżyców Saturna, gdzie również są zbiorniki z rtęcią.

cdn.

Re: Zaginiony ląd [SF]

2
[quote="inja.no.tamashi"]

Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i słuchałem spontanicznego świergotu mojego kanarka, który wziął sobie za punkt honoru budzić mnie codziennie.
Słuchałem sugeruje, że robiłeś to już wcześniej - może "Przeciągnąłem się leniwie na łóżku, a mych uszu dobiegł świergot..."
Miałem być w laboratorium o dzisiątej. Literówka.
Sam się do tego zobowiązałem. Nic więc dziwnego, że Cynthia oczekiwała wyjaśnień.
- A niech mnie - wyksztusiłem.
Ort. Wykrztusiłem.
Komputer pożegnał mnie życząc mi miłego dnia, po czym wprowadził się w stan uśpienia.
Pożegnał mnie, życząc mi miłego dnia. Mnie, mi. Myślę, że obeszłoby się bez "mi".
- Skąd to przypuszczenie - zainteresowałem się.
Zapomniałeś o znaku zapytania.
I znalazłem ciekawy trop.
Coś zgrzyta. Nie lepiej "Szybko znalazłem ciekawy trop"?

Injo! Twój tekst przypadł mi do gustu. Jest ciekawy i ładnie napisany.
Co do samego gatunku - wydaje mi się, że piszesz poprawnie.
Pozdrawiam i weny życzę,
G.

3
inja.no.tamashi pisze:Adamie -usłyszałem
dorzuć spację po myślniku.

Jeśli to ma być opowiadanie, to chyba jednak warto byłoby wrzucić je całe.

Przeszkadza mi to o tyle, że nic nie wiemy o ludziach, o Adamie, za to jesteśmy już ekspertami od ogólników technologicznych. Wprowadzasz ich za dużo jak na taki fragment tekstu. Zrób to powoli. Najpierw rzuć hasłem, przy jakiejś okazji je nam wyjaśnij. Nie zawsze wprost, dorzuć jakiegoś niewyuczonego bohatera, dziecko, któremu trzeba coś opowiedzieć. Bo taka narracja, gdzie ciągle mamy wyjaśniane:
inja.no.tamashi pisze:Kapsuła stanowiła doskonały środek lokomocji w gęstej sieci miejskich dróg. Zbudowana prawie w całości z przyciemnianego tworzywa sztucznego, zapewniała maksymalną widoczność. Komputer pokładowy zajmował się wyborem trasy, monitorował sytuację na drodze i odpowiednio reagował na zmieniające się w czasie jazdy warunki. Zasilanie kapsuły stanowiły cztery baterie słoneczne zamontowane na dachu.
___Właściwie nikt już nie stosował takich rozwiązań. Od kilku lat standardem były baterie wodorowe, a producenci szykowali się do wprowadzenia akumulatorów jądrowych, które miały wystarczać na kilkaset lat użytkowania.


Już wiem wszystko o kapsule, ale takimi kapsułami poruszają się wszyscy mu współcześni, a nie pisze przecież dla ludzi z przeszłości. Takie wyjaśnienia miałyby sens przy narracji w trzeciej osobie. Tu mnie rażą.
inja.no.tamashi pisze:Kiedy wszedłem do głównej sali z niezliczoną ilością biotronów, komputerów z procesorem neuronowym,
I znów, wszyscy wiedzą przecież czym są biotrony. Rzuć mi nazwę, a potem delikatnie wyjaśnij.

I tak jak wspomniałem, więcej życia, mniej techniki. Wyważ to, bo na razie fragment uważam za ciężkostrawny. Z tym, że od Ciebie zależy co o nim napiszę, gdy ujrzę resztę. Więc czekam z niecierpliwością.

PS. Życzę Ci, abyś uniknął krytyki miłośników nowinek technicznych... Eugeniusz Dębski wspominał kiedyś, że on opisów tego typu rzeczy się wystrzega. Istnieje bowiem ryzyko, że nauka, nawet za kilka lat pójdzie w innym kierunku i nasze opowiadanie stanie się archaiczne.

4
inja.no.tamashi pisze:Słońce było już wysoko na bezchmurnym niebie. Promienie wdzierały się bezkarnie do sypialni. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i słuchałem spontanicznego świergotu mojego kanarka, który wziął sobie za punkt honoru budzić mnie codziennie.
Stosujesz narrację pierwszoosobową - bohater nie widzi bezchmurnego nieba, bo przecież leniuchuje w łóżku. Nawet, jeśli przez okno dostrzega mocne słońce i bezchmurne niebo, to jest to tylko fragment tego drugiego - okno zawęża pole widzenia
inja.no.tamashi pisze:Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.
Nie udało mi się odszyfrować zamiarów Autora, niestety
inja.no.tamashi pisze:Po niecałym kwadransie jazdy dotarłem na miejsce. Komputer pożegnał mnie życząc mi miłego dnia, po czym wprowadził się w stan uśpienia.
Niepotrzebny zaimek
inja.no.tamashi pisze:- Skąd to przypuszczenie - zainteresowałem się.
Zapomniałeś o pytajniku, poprzedzającym myślnik

W tekście nie ma przesadnego i czasem niepotrzebnego prawienia o rzeczach minionych, które nic nie wnosi do fabuły. W miejsce tego, skupiłeś się na akcji, ciągłym parciu do przodu, bez oglądania się. Któryś rozdział, by troszkę przyhamować, dając czytelnikowi wytchnąć, warto poświęcić na retrospekcję. Poza tym jest dobrze i przyjemnie, że tak powiem.

5
Joe pisze:inja.no.tamashi napisał/a:
Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.
Pozostałe błędy były już wcześniej zauważone i zdążyłem je poprawić. Mam jednak prośbę w związku z cytowanym wyżej fragmentem. Powiem o co chodzi: bohater przejrzał się w lustrze, by sprawdzić czy ma się ogolić, uznał, że nie trzeba więc mógł już zejść na dół i wsiadać do kapsuły.

Wiesz już o co chodziło autorowi :)
Czy mógłbyś wskazać jakieś inne rozwiązanie ? Bo ja osobiście nie wiem jak się do tego zabrać. Może dlatego, że wiem o co mi chodziło.

z góry dzięki

[ Dodano: Sob 30 Sty, 2010 ]
PS. Początek o bezchmurnym niebie też zmienię, gdyż oczywiście masz rację. Nie zwróciłem na to uwagi.

6
Wybacz powtarzalność - mam w zwyczaju podchodzić do tekstu i redagować go, nie sugerując się opiniami innych, częstokroć mylnymi. Ale o gustach się nie dyskutuje.
inja.no.tamashi pisze:Powiem o co chodzi: bohater przejrzał się w lustrze, by sprawdzić czy ma się ogolić, uznał, że nie trzeba więc mógł już zejść na dół i wsiadać do kapsuły.

Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.


Nie wiem, w jaki sposób twarz miałaby poradzić sobie z zarostem? Mówisz o ciężarze? Że niby płaty skóry, pod naporem gęstych i ciężkich wąsów, miałby oddzielić się od reszty skóry? Mówiąc wprost: nie widzę tego
inja.no.tamashi pisze:Czy mógłbyś wskazać jakieś inne rozwiązanie ? Bo ja osobiście nie wiem jak się do tego zabrać. Może dlatego, że wiem o co mi chodziło.
Na ten przykład: Przeglądnąłem się w lustrze: szczecina znaczyła moje policzki, ale byłem w stanie przeżyć z nią kolejny dzień

To tylko taki delikatny pielęgnacyjny zabieg - miej na uwadze fakt, że lepiej dla tekstu i czytelnika operować jest zdaniami prostymi, nadającymi rytm i budującymi fabułę

7
Promienie wdzierały się bezkarnie do sypialni.
Czyli, że nikt ich nie bił? ;)
Dam sobie głowę odciąc, że znasz bardziej opisowe słownictwo!
Czy "bezkarne promienie" to dobry związek dla scifi?

Przeciągnąłem się leniwie na łóżku i słuchałem spontanicznego świergotu mojego kanarka, który wziął sobie za punkt honoru budzić mnie codziennie.
To mi troche erotyką zaleciało. Nie scifi, ale raczej dniem powszednim ;) Ale Ok, mógłbym kupić to dzieło dla takich tekstów ;)


wkurzona
To strasznie potoczny, a przez to dwuznaczny wyraz. Mysle, że umiesz wybrać coś lepszego.

Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.
A ja to rozumiem i BA, nawet mi się ten tekst podoba.
Zasilanie kapsuły stanowiły cztery baterie słoneczne zamontowane na dachu.
Do tego momentu opis naprawdę mi się podobał.
Ale po nim, myśle, że zbliżasz się zbyt bardzo do teraźniejszości. Baterie słoneczne już mamy, ale w c.. nie da się ich wykorzystać, ze względu na prawa fizyki. To samo z "akumulatorami jądrowymi". Impuls jest piękny, i w przyszłości można go będzie wykorzystać (choćby w VASIMR'ach) do lotów na księzyć z częściową grawitacją, ale ni cholery nie wykorzystasz tego w atmosferze ziemi. (Były próby silników jądrowych w statkach powietrznych ale dość "promieniotwórczo" sie one kończyły (zwłaszcza u ruskich niezła kiedyś jazda była... :D :D))

Anyway... Musisz wziąć pod uwagę, że ludzie czytający twoją SF, będa podobnie jak ja uważać, że znają się na fizyce i w taki sposób cię oceniać. Lepiej być na to przygotowanym...
Po niecałym kwadransie jazdy dotarłem na miejsce. Komputer pożegnał mnie życząc mi miłego dnia, po czym wprowadził się w stan uśpienia.
O "mi" już ktoś Ci powiedział. Ja dodam tylko małą notkę: Wprowadzić się: brzmi dość ludzko. Jeśli twój komputer, nie jest obłożoną lodem, sztuczną inteligencją rodem z Gibsona, może warto pomyśleć nad bardziej "komputerową" formą?
Np przełączyć się. Przełączył się.
_Cynthia nie lubiła zbędnych wstępów i nigdy ich nie robiła. Ograniczała swoje wypowiedzi do suchych faktów. Nie znosiła też hipotez i nieprzemyślanych propozycji, o czym ciągle zapominałem.
Chcesz, żebym podczas tej narracji poczuł Cynthie? Żebym zrozumiał jak się ona zachowuję?
Więc czemu, wprowadzasz "zbędne wstępy"? ;)
Ogranicz wypowiedzi z nią związane "do suchych faktów", niech mnie szlag trafi, że nic mu nie mówi.
Co kilkadziesiąt metrów porozsiewane były olbrzymie, połyskujące głazy wielkości dorosłego człowieka.
Czy głazy wielkości człowieka są faktycznie takie olbrzymie? Myśle, że bez "człowieka" byłoby ok.
No i "porozrzucane co ileś tam metrów". Nie pisz tak bo robisz sobie problem. Potem piszesz "głazy wyglądały, jakby ktoś je celowo porozrzucał." To mi każe myśleć, że porozrzucał je co kilkadziesiąt metrów. Czyli nie porozrzucał, ale poustawiał.


Ogólnie fajne jest i podoba mnie sie.
Czekam na więcej. Jakbyś chciał jakieś info co do realiów atmosfery planety to pisz. Kiedyś musiałem napisać system do utrzymania "oddychalnej atmosfery" w warunkach ekstremalnego ciążenia (takiego, w której grawitacja wpływa na ciśnienie gazów) ... ble.. ;) anyway coś tam jeszcze pamiętam z terranizacji marsa...

Pozdrawiam.

A za spontaniczny świergot kanarka o poranku naprawdę masz u mnie plusa ;)

8
Zacząłem skrupulatnie poprawiać swój tekst pod kątem Waszych sugestii. No i zabrnąłem chyba w ślepy zaułek. Poprawiłem kilka rzeczy, niektóre zmieniłem. Nawet bardziej mi się podoba nowa wersja.

Ale po wypowiedzi hardricka pojawił się problem. Gdzieś musi być kres poprawiania. Jednym zdanie o zaroście nie przeszkadza, inni go nie trawią.

Nie wiem jak mam wyczuć, co może zostać, a co trzeba zmienić. Doradźcie.
hardrick pisze:Cytat:
_Cynthia nie lubiła zbędnych wstępów i nigdy ich nie robiła. Ograniczała swoje wypowiedzi do suchych faktów. Nie znosiła też hipotez i nieprzemyślanych propozycji, o czym ciągle zapominałem.

Chcesz, żebym podczas tej narracji poczuł Cynthie? Żebym zrozumiał jak się ona zachowuję?
Więc czemu, wprowadzasz "zbędne wstępy"?
Ogranicz wypowiedzi z nią związane "do suchych faktów", niech mnie szlag trafi, że nic mu nie mówi.
Tutaj hardrick, w ogóle nie wiem o co Ci chodziło. Trzy zdania o Cynthii, niby nie dużo, a jednak piszesz, że mam się ograniczyć :)

9
inja.no.tamashi pisze:Przejrzałem się w lustrze i stwierdziwszy, że moja twarz poradzi sobie jeszcze jeden dzień z zarostem, zbiegłem schodami do wyjścia.
Zdanie nie może się podobać, bo najzwyczajniej w świecie nie jest poprawne - twarz nie może sobie poradzić z zarostem. Tyle.
Cynthia nie lubiła zbędnych wstępów i nigdy ich nie robiła. Ograniczała swoje wypowiedzi do suchych faktów. Nie znosiła też hipotez i nieprzemyślanych propozycji, o czym ciągle zapominałem.

Cynthia nie lubiła zbędnych wstępów. Ograniczała swoje wypowiedzi do suchych faktów. Nie znosiła hipotez i nieprzemyślanych propozycji.


O to chodzi hardrick'owi. Popatrz:

Facet, w dodatku bardzo wysoki, założył skórzane majtki, ale uwierały go one w pośladki, więc ściągnął je, podnosząc przy tym prawą nogę wysoko do góry, tak, że jego kolano znajdowało sie na wysokości pępka.

zamieniasz na "hardrick'owe":

Wysoki facet założył skórzane majtki. Były ciasne, więc z powrotem rozebrał się do naga.

10
inja.no.tamashi pisze:Ale po wypowiedzi hardricka pojawił się problem. Gdzieś musi być kres poprawiania. Jednym zdanie o zaroście nie przeszkadza, inni go nie trawią.
Myślę, że wyraziłem się zbyt subiektywnie. Mi to zdanie nie przeszkadzało i podobało się, zrozumiałem je bez problemu.

Natomiast nie jest ono do końca poprawne.
Dlaczego?
Ponieważ jest to bardzo niestandardowy skrót myślowy.
Ty, jako autor utworu, doskonale rozumiesz owe skróty. Musisz jednak brać pod uwagę, że czytacz nie zawsze będzie wiedział, co chcesz mu przekazać.
Może wyobrazić sobie - podobnie jak Joe - skórę, która próbuję "poradzić" sobie z ciężarem zarostu.


Gdy będziesz już sławnym pisarzem bestsellerów, będziesz mógł używać takich rzeczy, a krytycy latami będą debatować "Co też ten geniusz miał mi do powiedzenia?"
Dopóki jednak tak się nie stanie, używaj tego typu skrótów z rozwagą.

Moim zdaniem nie masz co szlifować tego kawałka. Pisz dalej, biorąc pod uwagę rzeczy o których się dowiedzialeś.

Tutaj hardrick, w ogóle nie wiem o co Ci chodziło. Trzy zdania o Cynthii, niby nie dużo, a jednak piszesz, że mam się ograniczyć :)
Niby tylko trzy zdania, ale każde zawiera bardzo dużo informacji. Suchych informacji wprowadzanych przez narratora.
Może lepiej byloby włożyc te informacje w jej usta? W postaci jej słow/akcji?
Zwłaszcza, że chwilę po tym, masz ku temu szanse.
Zamiast opisywać, że Cyntha to i tamto, dać odczuć to czytaczowi poprze jej dialog/monolog.
- Cześć Cynthai, słuchaj ja blablabla....
- Taak... - Synthia spojrzała na zegarek. - Mamy przekaz z satelity. Przynieście mu kawy. A ty siadaj i patrz. Nie komentuj, zanim nie skończysz oglądać.

11
Joe pisze:O to chodzi hardrick'owi. Popatrz:

Facet, w dodatku bardzo wysoki, założył skórzane majtki, ale uwierały go one w pośladki, więc ściągnął je, podnosząc przy tym prawą nogę wysoko do góry, tak, że jego kolano znajdowało sie na wysokości pępka.

zamieniasz na "hardrick'owe":

Wysoki facet założył skórzane majtki. Były ciasne, więc z powrotem rozebrał się do naga.
Joe, jesteś niesamowity :)
Teraz wszystko rozumiem, do tego przykład z ubieraniem tak mnie rozbawił, że obudziłem żonę śmiejąc się do monitora :)
Dzięki wielkie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron