76

Latest post of the previous page:

Hmm... Internet... Czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby życie bez niego. Czy ówczesna młodzież wtedy nie byłaby tak między innymi przezeń zdemoralizowana.

Zgodzę się z tobą, Mich'Ael - w każdym z nas tkwi takie bydlę. Nawet we mnie, choć na pierwszy rzut oka bierze się mnie za cichą, spokojną, nieśmiałą, słabiutką dziewczynę. A tak naprawdę jestem wredną suką i potrafię dokopać i zranić samymi słowami. Naprawdę.

Jeśli zaś chodzi o poziom tych kolesi, o którym wspomniał TadekM - w tym przypadku sprawdza się chyba stwierdzenie, iż dziewczęta dojrzewają szybciej od chłopców. Przynajmniej psychicznie i emocjonalnie. I jako przykład wskażę siebie (tak, wiem... skromność...^.^).

Nie dziwota, że nie lubię chodzić do szkoły. Codziennie narażam się tam na takowe zachowania "młodzieży" i czuję się osaczona. Osobiście wolę przebywać w nieco starszym, a przede wszystkim DOJRZALSZYM towarzystwie.

Sorki. Rozgadałam się tak, bo jestem straszną gadułą i nie potrafię się zamknąć. Poza tym śpiąca jestem...
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

77
Vialix pisze: bo przecież skoro kobieta nie szanuje siebie, to jak można wymagać szacunku w stosunku do niej od mężczyzn?
to swoja drogą.

pozatym jestem zdecydowanym wrogiem szkoły koedukacyjnej.
z takich powodow i z innych.
To nie jest tak, że jeden gówniarz robi przykrość porządnym ludziom. To jest jedno wielkie morze szamba, ulewającego się, lepkiego, ciepłego, śmierdzącego
i przy okazji paskudzącego szybko tych w miarę normalnych a słabszych psychicznie.
Nazywacie ich bydłem i chcecie zakuć w kajdany. Ale za co? Za to, że nie mają ambicji?
a czemu nie?
oni nie mają ambicji a tych ktorzy mają się w masę wdeptuje...
Zostali zmuszeni do nauki w szkole, więc się buntują. .
jestem wrogiem przymusu edukacyjnego

78
O, widzę, że dzielimy z panem Andrzejem podobne poglądy :)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

79
Serena, a może nie powinniśmy przechodzić obok tego obojętnie i skomentować takie zachowanie. Na przykład takim stwierdzeniem:
- Sorry, kolego ale prymitywizm i wsiowość już dawno przestało być cool, a patrząc na ciebie byłam pewna, że stać ciebie na lepszą wypowiedź. A teraz spadaj buraku, bo dam ci kopa w jaja, jeśli w ogóle je posiadasz, w co wątpię... Ewentualnie tak cię kopnąć w dupę, że wyrostek robaczkowy wyjdzie ci razem z zębami.
Sorry, jeśli kogoś uraziłem - ale w ten sposób moja córa radziła sobie z prymitywami. Był wielki śmiech i żaden jej nie podskoczył, a na przyszłość obchodzili wkoło.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

80
Naturszczyk - taa, rozważałam wiele razy palnięcie podobnego tekstu, jednak... wolę się nie narażać ;) Jedynie jak słyszę jakiś nieprzychylny komentarz, to sama komentuję takiego frajera: "dupek" albo jeszcze inaczej (ale nie powiem tego przy ludziach) ^.^
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

81
Czyli tylko ja nigdy nie miałem problemów tego typu?

W gimnazjum można było spotkać różnych ludzi, ale ci, których opisujecie, stanowili nie więcej niż 5 procent. Zdecydowana większość wyładowywała energię w bardziej kreatywny sposób, chociaż nie jestem pewien, czy można tak to nazwać.

Zdarzały się bójki na korytarzach, bo ktoś kogoś przezwał albo szturchnął. I zaraz całe piętro zbiegało się w jedno miejsce i wszyscy darli się "SOLO, SOLO, SOLO" aż przyszli patrolujący nauczyciele - wtedy delikwenci chowali się w tłumie i tyle. Bójki zdarzały się może raz na tydzień i szczerze mówiąc, nikt nie zwracał na to uwagi. Obrażanie kobiet przez mężczyzn i odwrotnie na porządku dziennym. Kobiety nawet odruchowo zasłaniały sobie tyłki rękoma, by nie dostać klapsa. Z drugiej strony, za obrazę dziewczyny z klasy przez kogoś "z zewnątrz" stosowano różne kary jak np. okładanie kijami do hokeja przez dziesięć minut. To zupełnie nie trzyma się kupy! Z dumą molestowaliśmy dziewczyny z własnej klasy, z czego były, cholera, zadowolone, a jednocześnie broniliśmy je przed samcami z innych klas. Co to? Szkoła, czy burdel, za przeproszeniem? Zabawa w alfonsów? Nie wiem co o tym myśleć teraz, półtora roku po zakończeniu gimnazjum.

Podsumowując, zachowania typowo "bydlęce", które tu opisujecie, nie budziły jakichś szczególnych kontrowersji. Zdarzały się bardzo rzadko.

Występowało zaś trochę inne zjawisko. Wyobrażacie sobie, żeby w październiku włożyć do szafy w klasie martwego królika i wyjąć go na lekcji religii w maju? Wyobrażacie sobie, żeby na "trzy-cztery" dwadzieścia cztery osoby wyrzuciły jednocześnie wszystkie książki z ławek i plecaki przez okna i to z drugiego piętra? Wyobrażacie sobie, że zdenerwowany nauczyciel krzyczy "PIERWSZA ŁAWKA ZA DRZWI" i po tych słowach, uczniowie wstają i zaczynają wynosić ławkę za drzwi? Wyobrażacie sobie, żeby ktoś kupił w sklepiku Princessę czekoladową, zmielił w ustach i wypluł do zlewu w ubikacji a potem rozpuścił plotkę, że ktoś "nasrał do zlewu"? Mało tego, wyobraźcie sobie, że tego samego dnia odbył się apel na którym wicedyrektor zapytał kto wypróżnia się tam, gdzie nie trzeba? Wyobrażacie sobie, żeby za każdym razem, gdy nauczyciel kazał przepisać coś z książki, klasa wycinała tekst z podręcznika i wklejała go taśmą do zeszytu? Wyobrażacie sobie, żeby wyrwać ponad 200 kartek z zeszytu, skleić je ze sobą, spuścić po schodach i, dobry boże, próbować się po takiej "linie" spuszczać w dół niczym strażak? I wreszcie, wyobrażacie sobie, żeby zamiast ściągać haracz, rozkazywano różnym osobom kisić w plecaku kanapki, które potem rozrzucano po klasach i korytarzach? Przyklejały się do drzwi i tablic, śmierdziało ogórkiem, wędliną, zjełczałym masłem.

Aktualnie uczęszczam do drugiej klasy liceum. Ponad 20 dziewcząt i 4 chłopaków. Lekcje są ciche, nigdy nikt się nie bił, nigdy nikt nic nie wyłudzał.

82
TadekM pisze:Hm, no dobrze. Wszystko fajnie z tą Irlandią. Tylko skąd w takim razie szacunki 50-60 tys. pokrzywdzonych? Nawet jak przesadzone, to wątpię, żeby to było kilka osób.
aktywny pedofil przekonany o swojj bezkarności może mieć na koncie i setkę pokrzywdzonych.

nie twierdzę ze tego nie było.
nie twierdzę ze hierarchia jest nieskazitelna.

po prostu jestem za zbadaniem sprawy.
bez niedomówień. są winni - ukarać. bez wyciszania i ugod zbiorowych.
ale gdy ktoś proboje się podpiąć i wyłudzić kasę to powinien dostać od sądu kopa ktory oduczy go raz na całe życie.
A gadanie "niech pokrzywdzeni wystąpią otwarcie i założą sprawy" jest śmieszną wręcz demagogią.
dopuki sąd nie dowiedzie winy oskarzony jest niewinny.
sorry - domniemanie niewinności to ostatni bastion prawa inkwizycyjnego.

jak to padnie to koniec naszej cywilizacji.
Gdyby ktoś w Kościele miał jaja, to zrobiłby całemu temu burdelowi taki proces, że 70% winnych poszłoby do ciupy, a reszta wyleciała ze wspólnoty - zamiast płacić ofiarom za "milczenie". I wreszcie ktoś nabrałby do kleru zaufania.
nie nabrałby. komintern by o to zadbał
A co do bydła, to ja tu widzę straszną nagonkę i straszne odcinanie się. Cały czas tylko "oni,oni,oni". Nie, bo "my" nie robimy głupot. My byliśmy krystaliczni.
ok, ja nie robiłem. I...?
Elity nie kształtuje się w szkołach między grzecznymi dziećmi. Nie, nie tylko. Bo obecność tych niegrzecznych dzieci hartuje i uczy czasem bardziej niż miłość i uprzejmość rówieśników.
sorry - gadasz bzdury.
środowisko toksycze albo zdemoralizuje, albo porani, albo opóźni intelektualnie.

zastanów się: mamy dzieciaka który ma zaiteresowania, czyta ksiązki etc. i trafia do klasy z bandą ktora czytanie uważa za obciach, zainteresowania zredukowane do gadgetów i ewentualnie gier komputerowych.

nie pogada z nimi o "opowieściach kantenberyjskich" - bo nawet nie słyszeli o Cantenbery.

83
Vialix pisze:Czyli tylko ja nigdy nie miałem problemów tego typu?

W gimnazjum można było spotkać różnych ludzi, ale ci, których opisujecie, stanowili nie więcej niż 5 procent.
ok. u mnie na osiedlu wystrczyło położyć na glebę jedego dresika (na 800 mieszkań) aby nagle ustały wszelkie dewastacje na placu zabaw.

84
Vialix pisze:Występowało zaś trochę inne zjawisko. Wyobrażacie sobie, żeby w październiku włożyć do szafy w klasie martwego królika i wyjąć go na lekcji religii w maju? Wyobrażacie sobie, żeby na "trzy-cztery" dwadzieścia cztery osoby wyrzuciły jednocześnie wszystkie książki z ławek i plecaki przez okna i to z drugiego piętra? Wyobrażacie sobie, że zdenerwowany nauczyciel krzyczy "PIERWSZA ŁAWKA ZA DRZWI" i po tych słowach, uczniowie wstają i zaczynają wynosić ławkę za drzwi? Wyobrażacie sobie, żeby ktoś kupił w sklepiku Princessę czekoladową, zmielił w ustach i wypluł do zlewu w ubikacji a potem rozpuścił plotkę, że ktoś "nasrał do zlewu"? Mało tego, wyobraźcie sobie, że tego samego dnia odbył się apel na którym wicedyrektor zapytał kto wypróżnia się tam, gdzie nie trzeba? Wyobrażacie sobie, żeby za każdym razem, gdy nauczyciel kazał przepisać coś z książki, klasa wycinała tekst z podręcznika i wklejała go taśmą do zeszytu? Wyobrażacie sobie, żeby wyrwać ponad 200 kartek z zeszytu, skleić je ze sobą, spuścić po schodach i, dobry boże, próbować się po takiej "linie" spuszczać w dół niczym strażak? I wreszcie, wyobrażacie sobie, żeby zamiast ściągać haracz, rozkazywano różnym osobom kisić w plecaku kanapki, które potem rozrzucano po klasach i korytarzach? Przyklejały się do drzwi i tablic, śmierdziało ogórkiem, wędliną, zjełczałym masłem.

W mojej klasie ciągle coś się dzieje. Już kilka razy była u nas wicedyrektorka. Niedawno np. na WOS-ie kumpela rzuciła do kumpla zeszyt, ale on go nie złapał, i ten zeszyt wyleciał przez okno, i zaraz przyszedł dyrektor z tym zeszytem i jakaś zapłakana baba z dzieckiem, i ona pado, że to dziecko dostało w głowę tym zeszytem I wybuchła zażarta dyskusja na ten temat, która potem trwała jakieś kilka-kilkanaście lekcji wychowawczych. Kumpel wziął winę na siebie, ale przecież mamy monitoring w szkole, na którym było widać, że to dziecko nie dostało tym zeszytem, więc doszliśmy do wniosku, że ta kobieta była po prostu cholerną histeryczką. Ale kilkanaście osób zostało zawieszonych w prawach ucznia za niewłaściwe zachowanie (na szczęście ja nie).

A kumpela gadała mi wczoraj, że przytyła jakieś osiem kilo, bo rodzice jej chłopaka ostatnio wpychali w nią mnóstwo jedzenia. Ja do niej na to: "Nie widać", no i podsłuchał to nasz kolega, który spytał: "Czego nie widać?", ale my weszłyśmy do klasy. A dziś na wf-ie dziewczyny cały czas gadały o tematach związanych z ciążą. A moja kumpela się dowiedziała, że niby jest w ciąży. I teraz będzie wkręcać wszystkich, że tak jest naprawdę, ot tak, żeby się odczepili.

Tak... U mnie takie rzeczy się dzieją, o.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

85
dopuki sąd nie dowiedzie winy oskarzony jest niewinny.
sorry - domniemanie niewinności to ostatni bastion prawa inkwizycyjnego.

jak to padnie to koniec naszej cywilizacji.
Owszem, masz rację. Tylko że to, co robisz w tej chwili, to umiejętne dobieranie faktów. Z jednej strony Ty możesz powiedzieć - Zaraz, nie poszli do sądu? Znaczy nic się nie wydarzyło!
Z drugiej strony ja mogę sypnąć statystyką - jaki procent gwałtów jest zgłaszanych na policję (a co dopiero gwałtów dokonanych wiele lat temu).

I tu nie chodzi już nawet o skazywanie nikogo. Zwyczajnie, to że zaczęło mówić kilkaset osób nie znaczy, że to wszyscy pokrzywdzeni (+hieny).

ok, ja nie robiłem. I...?
I masz prawo nazywać innych bydłem i sugerować wyrzucenie ich ze szkoły, tak?
sorry - gadasz bzdury.
środowisko toksycze albo zdemoralizuje, albo porani, albo opóźni intelektualnie.
No dobrze. A Bukowski? A (z Waszego podwórka) Gemmell? Cholera, tylu wielkim nie przeszkodziła druga wojna światowa (możnaby się pokusić o tezę, że pomogła), a Ty najeżdżasz na tych drechów i resztę tałatajstwa jakby byli najgorszą z plag ludzkości.
zastanów się: mamy dzieciaka który ma zaiteresowania, czyta ksiązki etc. i trafia do klasy z bandą ktora czytanie uważa za obciach, zainteresowania zredukowane do gadgetów i ewentualnie gier komputerowych.
To czy coś osiągniesz to tylko kwestia tego jak bardzo tego chcesz. Sam tak często podajesz się za przykład tej tezy. Mimo wszystko ci się udało, nie?
A prawda jest taka, że nawet najlepszy nauczyciel nie zaszczepi pasji wszystkim uczniom. Prawie zawsze będzie to jedna, góra dwie osoby w klasie, kilka w szkole. To musi siedzieć w nich. Niech pogada o "opowiesciach" ze swoim ojcem albo na forum internetowym. Ma taką możliwość.


Mam propozycję, to żadna prowokacja, ani nic. Zwyczajnie mnie to ciekawi.
Jak wyobrażasz sobie szkołę, do której chciałbyś chodzić Ty (albo wysłać tam swoje dziecko)? Wiem, ze sporo o tym pisałeś, ale zawsze wyrywkowo.
Tak punkt po punkcie, konkretnie.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

86
Andrzej Pilipiuk pisze:nie twierdzę ze tego nie było.
nie twierdzę ze hierarchia jest nieskazitelna.

po prostu jestem za zbadaniem sprawy.
bez niedomówień. są winni - ukarać. bez wyciszania i ugod zbiorowych.
Andrzeju, doceniam Twój idealizm, ale przecież wiesz, że pierwszy ruch należy tu do Kościoła - i że takiego ruchu/woli nie ma, że hierarchia reaguje tylko na szum, gdy przekracza on pewien poziom. Jak w Polsce nie przekroczył, to taki Paetz sobie siedzi gdzieś cicho, chociaż jest winien bez wątpienia. Nie ma procesu, ale czy mam Ci tłumaczyć dlaczego?

Gdyby takie procesy były i sam Kościół nie bronił swych funkcjonariuszy, miałbyś rację. Ale... to hierarchia wkłada kij w szprychy, stąd takie reakcje.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

87
TadekM pisze: Owszem, masz rację. Tylko że to, co robisz w tej chwili, to umiejętne dobieranie faktów. Z jednej strony Ty możesz powiedzieć - Zaraz, nie poszli do sądu? Znaczy nic się nie wydarzyło!
tak właśnie mógłbym powiedzieć. ale nie mówię.

nie neguję faktu tylko zastanawiam się nad rozmiarami i nad błędami kościoła w tej sprawie. Bo moim zdaniem należało pokazać oszustom figę. Zarejestrować całe towarzystwo, a potem serią procesów odsiewać ziarno smutnej prawdy, od plew żądzy kasy i medialnej nagonki. Na czas procesu utajnić wszystkie dane - zwróccie uwagę i tu i w przypadku sprawy bostońskiej większść poszkodowanych wyciąga sprawy sprzed kilkudziesięciu lat - gdzie dziwnym trafem potemcjalni sprawcy od dawna nie żyją. Trupa nie da się przesłuchać i na to liczą. Trupa nie da się ukarać zatem jest większa szansa na kasę od organizacji.

Wyrok to konkret. Stwierdzenie że fakt miał miejsce.
Statystyka wyroków pozwoliłaby ocenić rozmiary zbrodni.

(tzn w polskim sądzie wyrok też niewiele znaczy, ale może tam jest inaczej...)

Zapewne okazało by się że pedofilów bylo kilku a poszkodowanych kilkudziesięciu.

krajach anglosaskich funkcjonują prawnicy wyspecjalizowani w wydzieraniu odszkodowań.
i wypłaca się je "gotowka do ręki". Zderzenie tych dwu czynników moim zdaniem odbiera częściowo wiarygodność skarżącym.

jeszcze jedno - zwróccie uwagę. Nie ma tam jak dotąd ani jednego przypadku by ktoś ze sprawców lub ich współpracowników dręczony wyrzutami sumienia "pękł" i zaczął sypać.
poczytajcie o procesach nazistów - załamywali się i przyznawali.
ok, ja nie robiłem. I...?
I masz prawo nazywać innych bydłem i sugerować wyrzucenie ich ze szkoły, tak?
a dlaczego nie?
nazywam po imieniu i sugeruję elementarne cięcia operacjne.
Ty najeżdżasz na tych drechów i resztę tałatajstwa jakby byli najgorszą z plag ludzkości.
tak właśnie uważam. to jest plaga.

będąc dyrektorem szkoły wywalałbym dyscyplinarnie ucznia widzianego na mieście w dresiku.
To czy coś osiągniesz to tylko kwestia tego jak bardzo tego chcesz. Sam tak często podajesz się za przykład tej tezy. Mimo wszystko ci się udało, nie?
Nie. Są straty których nie nadrobiłem już nigdy.

Są rzeczy które zarzuciłem. Są kiążki które przeczytałem 20 lat za późno.
Są rozwiązania o których nikt mi nie powiedział.

Wszystko ma swój czas. Są rzeczy których należy doświadczyć w odpowiednim wieku, na odpowiedniej fazie rozwoju.

Zabrakło mi formacji intelektualnej w odpowiednim wieku.
Zabrakło głupiego dostępu do literatury. Inaczej czyta się Verna w wieku lat 12-tu inaczej 18-tu. Zabrako ludzi z którymi można było pogadać o tym co się czyta.

(Zabrakło też możliwości powłóczenia się po świecie - ale to już wina zasranej komuny a nie szkoły).

Rozmowy z Ojcem prowadzone po nocach dały mi bardzo dużo jeśli chodzi o poznanie pewnych detali historii (co było bardzo istotne ze komuny) Ale nie zrekompensowały np 3 lat spędzonych w klasie będącej nieformalną kolonią karną marnej szkoły.

zabrakło obok mnie ludzi których obecność dopingowała by mnie do działania.
do skoczenia w górę. Zabrakło kogoś kto byłby o krok do przodu jeśli chodzi o czytanie książek.

W normalnym środowisku jest tak że czyta się samemu i odkrywa ciekawe pozycje. Ale obok jest kilka innych osób które prowadząc własne poszukiwania trafiają na fajne rzeczy. Potem można się powymieniać informacjami, wskazać tropy.

w normalnej klasie można znaleźć kumpla który opanował lepiej fizykę i poprosić by raz jeszcze pozakzał jak sie wyprowadza dany wzór.

wiele ambicji ze mnie po prostu wybito.
w podstawówce i liceum miałem objawy syndromu chronicznego zmęczenia.
reakcja organizmu na jałowość otoczenia?
Jak wyobrażasz sobie szkołę, do której chciałbyś chodzić Ty (albo wysłać tam swoje dziecko)? Wiem, ze sporo o tym pisałeś, ale zawsze wyrywkowo.
Tak punkt po punkcie, konkretnie.
jutro napiszę ;)
Ostatnio zmieniony śr 17 mar 2010, 06:42 przez Andrzej Pilipiuk, łącznie zmieniany 1 raz.

88
Generalnie uważam szkołę za zło nie-konieczne. Jest to instytucja toksyczna, totalitarna i przy tym monopolicstyczna a jedyny sens 12 lat nauki widzę w uzyskanu rózowego papierka bez którego nie można studiować.

1) szkoła powinna być miejscem bezpiecznym. Jako rodzic - klient powinienem mieć gwarancję że oddaję dziecko w miejsce gdzie będzie bezpieczne. Gdzie się czegoś nauczy. Gdzie nie padnie ofiarą kolegow i koleżanek oraz belfrów psycholi.

2) szkoła powinna przekazywać wiedzę. Wiedzę a nie stek bzdur. Autorów podręczników sam wiele razy przyłapywałem na prymitywnych i łatwych do sprawdzenia kłamstwach.

3) wiedza ta powina być w miarę użyteczna

4) wiedza powinna być wcześnie sprofilowana. Nie ma sensu uczenie 30 osób gry na flecie prostym

5) szkoła nie powina by koedukacyjna.

6) szkoła powina nadal pełnić funkcje wychowawcze z których zwolniła ją p. łybacka

7) belfer to zawód dla dżentelmena - pasjonata a nie dla kiepsko opłacanego półidioty który nie załapał się do żadnej innej pracy.

89
Dokładnie tak, panie Andrzeju, a piszę to jako matka. Mój syn chodzi do piątej klasy podstawówki i nie mogę się nadziwić co w tej szkole się dzieje. Chłopak zawsze uczył się dobrze a w tym roku nagle klapa. Pytam go synuś czemu i powiada mi, że nie będzie się wychylał bo mieć dobre stopnie to brak kolegów i wysmiewanie. Dziwiłam się ale gdy poszłam do pedagoga zapytać czy nie dziwi go, że nagle mój syn ma prawie same jedynki usłyszałam, że nie mam się co martwić bo chłopcom się nie chce uczyć. Debilne podejście jak dla mnie. A że ja uparta więc dociekałam dalej skąd nagle tak złe oceny i wiecie co okazało się, że mój syn nigdy nie był pytany przez nauczyciela bo sam się nie zgłosił do odpowiedzi - prościej było postawić jedynkę niż zapytać. (konkretnie o matmę chodzi) zapytałam więc nauczyciela, czemu nie brał do odpowiedzi mojego dziecka a ten mi na to:"bo nie wiedziałem, że umie"
Bójki w podstawówce to też chleb codzienny i przynajmniej w tej szkole nikt nie robi z tego dramatu. pamiętam jeden wyrośnięty łepek pobił mojego Kamila i pani kazała mi zgłosić zajście na policję, szkoła - tak mi powiedziała- już incydent na komendę zgłosiła. I co? Poszłam oczywiście na policję tyle, że o zajściu pierwsze słyszeli ode mnie. Sprawdzali a jakże ze szkoły nawet głupiego telefonu nie dostali w tej sprawie.
Tyle moich doświadczeń.
O innych nie wspominam bo za dużo miejsca by zajęło.

[ Dodano: Sro 17 Mar, 2010 ]
i jeszcze jedna uwaga, mój syn ma autyzm jak wiecie pewnie, jutro jego klasa jedzie do kina 3D, mój syn tak sie cieszył na ten wyjazd i właśnie dostałam telefon od pani wychowawczyni, że nagle dla Kamila zabrakło miejsca w autokarze i nie zabierze go razem z klasą, poza tym boi się, że Kamil będzie- jak to określiła- uciążliwy.
I co? To jest wychowawcza rola szkoły!
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

90
powiem tak: szkoły wydają się mieć jakś wadę wpisaną w samą strukturę.
Być może ta forma się już przeżyła.
A może nie nadaża za czasami
Albo ręczne dłubanie przez kolejne wladze coś trwale uszkodziło.

tak czy inaczej jestem przerażony.
to co było u mnie na pradze w latach 80-tych było patlogią z owlna rozlewającą się po oświacie. Teraz ta patologia jest wszędzie a w wieku przypadkach jest gorzej niż wtedy.

szkoły państwowe: tabuny dziczy nad którą nikt nawet nie stara się zapanować.

szkoły społeczene: czasem trafi się dobra, czasem trafi się perełka, ale często niestety - ciut wyższy status materialny i dzieciakom palma odwala, do tego narkotyki.

szkoły prywatne: przechowalnie tobołków rodzic płaci, rodzic dostaje dyplom.

małe szkoły prowadzone przez związki wyznaniowe (niekoniecznie katolickie) tu bywa różnie przeważnie nieźle - choć często poziom nauczania kuleje.

Szkoły muzyczne - niezły poziom, ne podlegają MEN. Problem w tym że nie kazdy ma słuch...

Szkoły sportowe - nie wiem.

Najgorsze jest to że nie wybiera się dziś szkoły dobrej lub lepszej, ale kiepską, złą lub fatalną. Zanika naturalny odruch: wysyłamy dziecko do szkoły która jest najbliżej.

Edukacja domowa? To u nas marginies - kilkaset dzieciaków. Z roku na rok coraz trudniej - mnożą się szykany.

91
Takie nauczanie domowe, panie Andrzeju, czy indywidualne jak inni je nazywają to tylko 8 godz tygodniowo do 12 podobno. Dziwne rzeczy się dzieją. Szkoły dostają subwencję na każdego z dzieciaka, nigdy dotąd nie dowiedziałam się na co konkretnie te subwencje sa przeznaczane. Kazdy uczeń ma na rok szkolny ok 4 000 zł. Dziecko, które ma autyzm dostaje subwencję w wysokości prawie 39 000 na rok szkolny, nikt nie umie powiedzieć co się dzieje z tą kasą . Przeliczmy 4000 razy ilość dzieci w szkole. Rodzice kupują całą wyprawkę szkolną, tak? No tak. Składki dwa razy w roku na tzw. klasowe - papier do ksero i inne pierdoły - oprócz tego składki na Radę Rodziców, więc na co idzie subwencja?
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron