16

Latest post of the previous page:

Moim skromnym zdaniem polityka, o której mówi Navajare rodzi jeden zasadniczy problem. Wydaje się często kiepskie książki ludzi, którzy potrafią pisać.
Że to, co mówię jest bez sensu?
Posłuchajcie.

A co, jeśli autor ma opanowany styl i język na poziomie druku, ale jego fabuły są przewidywalne, kiepskie, przeciętne? Takich ludzi się wydaje.

Znacznie prędzej niż osobnikó z niedoróbkami stylu i języka, a o naprawdę mocnej fabule (bo redaktor wypieprzy do śmieci, zanim w ogóle się na niej pozna).

Robię sobie czasem taką zabawę. Biorę książki z półek i czytam po ostatniej stronie.
Wiecie co? W ośmiu na dziesięć bohater zdobędzie/odnajdzie/spotka/wyzna coś na tych stronach dziewczynie. W dziewiatej to dziewczyna spotka faceta.

To nie jest do końca tak, że nie zgadzam się z Adamem. Owszem, moim zdaniem pisarz musi coś sobą reprezentować, by drukować. Zwracam tylko uwagę na fakt, że fabularnie często wcale nie reprezentuje, a jednak go wydają.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

17
Nie tylko fabułą książka stoi - poczytaj choćby Dukaja. Jest mało rzeczy których nie opisano wcześniej, ważne jest także jak się to opisuje. Ideałem byłaby oczywiście świetna fabuła, znakomity warsztat i język, ale jeśli są jakieś braki to łatwiej znieść te fabularne - dlatego pewnie i takie książki się wydaje. Natomiast niedostatki języka i warsztatu tworzą dla czytelnika zaporę nie do przebycia.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

18
Ja co prawda fioletowa nie jestem, ale pragnę zauważyć, że na onecie na przykład jest cała masa blogaskowych opowiadanek (blogaskowe opowiadanka czytuję z lubością, im gorsze tym lepiej), które częściej niż mogłoby się wydawać (co prawda i tak rzadko) zawierają całkiem przyzwoite koncepty fabularne.
Wolałabym jednak, żeby nikt tego nie wydawał.
Stephen King z kolei pisuje niekiedy horrory o tym, że postaci z serialu Supergliny 2000 opustoszyły jakieś amerykańskie miasteczko, o tym, że jakiś samochód zaczyna jeździć po mieście i rozjeżdżać ludzi, czy wreszcie, mój ulubiony przykład, opowiadanie o opętanej przez demona maglownicy. Bardzo dobre, wcale nie komediowe, opowiadanie.
Nie sądzę, by było coś takiego, jak mocna fabuła. Myślę, że są fabuły lepiej i gorzej napisane i że najbardziej kiczowaty chwyt można - przy odpowiednio dobrym warsztacie - napisać tak, że nie stanie się kiczowatym.
Nie mówiąc już o tym, że w gruncie rzeczy ścisłe rozdzielanie warsztatu i fabuły chyba jednak nie ma większego sensu - człowiek z dobrym warsztatem ma pewne wyczucie jednak, bo skądś mu się ten warsztat wziął, najprawdopodobniej w dużej mierze z lektur. Można więc zakładać, że nie popełni więc żadnego z naprawdę głupich błędów, w sensie, że nie sprawi, że jego fabuła będzie, na przykład, nielogiczna.
Wracając jednak do głównego wątku, myślę, że pisanie to jest jednak pisanie. Nie wymyślanie historii, a opowiadanie wymyślonych przez siebie historii za pomocą języka pisanego. Medium, którym pisarz się posługuje jest właśnie tym, co odróżnia go od wszystkich innych ludzi, którzy opowiadają historie, komiksiarzy, filmowców, reżyserów teatralnych i twórców gier komputerowych.
Myślę więc, że istotniejsze jest jednak, żeby potrafił się tym medium posługiwać niż żeby wymyślał dobre historie.
W ostateczności zostanie biografem i historie dla niego będzie nie tyle wymyślał, co przeżywał kto inny ;-)
Blogasek numer jeden (do oglądania)
Blogasek numer dwa (do poczytania)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”