naszedebiuty pisze:W sumie to dobrze że ktoś nas ocenia. Choć z 80% jest uszczypliwa. Nic sobie z tego nie robimy. Każdy z nas ma rodziny (z inwentarzem), stałe źródło zarobkowania i jeszcze chęci aby siedzieć wieczorami i coś robić.
naszedebiuty pisze:Trochę tracą na tym nasze rodziny. Na zdjęciu ten mój kawałek rodziny co traci przez debiutantów
Wiesz co? Dziwnie to brzmi. Niesmacznie trochę.
Jak mamy to rozumieć? "Nie robimy tego dla kasy, poświęcamy dobro własnych dzieci, jesteśmy tacy łaskawi, a tu ktoś nam śmie mówić, że moglibyśmy to robić lepiej?" Taki jest wydźwięk tego posta.
A czy ktoś Was do tego zmusza? Żąda? Wymaga?
Założyliście wydawnictwo, bo chcieliście, tak? Działacie, bo chcecie to robić i uważacie, że warto, tak? To po co zasłaniać się dziećmi (na marginesie: dzieciak śliczny, gratuluję)?
Większość ludzi, których znam, robi coś charytatywnie, wolontaryjnie. I nikt nie opowiada, jak to się strasznie poświęca. Przecież nie ma przymusu. To bzdura, że jak się nie bierze kasy, to można coś robić byle jak. Albo chcemy coś robić i robimy to najlepiej, jak potrafimy, albo nie chcemy i nie robimy. Błędy będziemy popełniać zawsze, bo człowiek jest istotą omylną. Zawsze można coś ulepszyć, usprawnić.
Krytyka jest po to, żeby z niej korzystać, być lepszym, iść do przodu.
Jeśli nie masz na to czasu czy ochoty, to lepiej odpuść. Gdyby moje dziecko w jakikolwiek sposób traciło na tym, że ja coś robię, dałabym sobie spokój z tą działalnością, zamiast ogłaszać na forach, że się poświęcam i należy to docenić.
Pozdrawiam