16

Latest post of the previous page:

naszedebiuty pisze:Tantiemy. Owszem nie płacimy tantiem debiutantom.
Cholera, zakładam wydawnictwo. Pójdę dalej. Autorzy będą mi płacić od sprzedanych egzemplarzy, przecież im więcej sprzedadzą książek, tym więcej dostaną od innych wydawców w przyszłości, więc i tak będą do przodu. To co podać Wam maila? :)



A co z debiutantami książkowymi, którzy już mają publikacje opowiadań w drukowanych magazynach? Debiutant, ale nie do końca, więc wydać go można, ale tantiemy będą płacić? Pogubiłem się. Idę spać...
Dariusz S. Jasiński

17
Zaryzykowałem umoczenie czternastu złotych i sięgnąłem po jedną z ich książek. Mianowicie: http://www.naszedebiuty.pl/books/5 - nawet nie będę próbował ukrywać, że niejako poruszony tym, co przeczytałem o autorce na ostatniej stronie okładki.

Wkrótce podzielę się wrażeniami.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

18
Wiesz co? Ja myślę, że to jest nie najgorszy pomysł z tym wydawnictwem. Masz dobrą książkę, ale nie jesteś znany, więc nie chcą cię wydać. Tam jest duuuuużo łatwiej, a jak książka chwyci, autor będzie miał za sobą debiut, i być może sporo czytelników, to łatwiej będzie wydać u wydawcy z prawdziwego zdarzenia. Sama bym zaryzykowała, gdyby żaden W.A.B czy inne podobne mnie nie chcieli. To zawsze jest szansa na start. A że nie płacą? Czy to ważne przy debiucie? Jak nic nigdy nie wydasz, to i tak nie zarobisz. Takie cuś może być po prostu reklamą własnego nazwiska i twórczości. Gdzieś to nazwisko trzeba sobie wyrobić.

19
Absolutnie pomylenie zasad - NIE zgadzam się z takim podejściem.
Skoro piszę "dobre rzeczy", to kwestią czasu jest aby któreś z Wydawnictw mnie zauważyło i wydało według ogólnych zasad - czytaj za pieniądze. Nie dość, że debiutantom płacą grosze i starają się im wmówić, że nic na książce nie zarobili to jeszcze teraz znajdują się naiwni którzy chcą pracować za darmo. I o jakiej reklamie tu piszesz? Dla mnie sprawa jest prosta, jeśli Wydawca chcę drukować, sprzedawać i zarabiać na moim pisaniu to musi mi płacić.
Jeśli będzie na pozwolenie ze strony autorów na takie postępowanie, to niedługo się okaże, że w taki sposób trzeba wydać następne trzy książki, aby czytelnicy nas zapamiętali. To paranoja i czyste... "szaleństwo". Skoro sami nie potrafimy uszanować swojej pracy, to dlaczego żądamy aby Wydawca nas szanował?
Rozważmy teoretycznie, co się stanie, gdy jakimś cudem książka wydana w ten sposób nagle wygra jakiś konkurs literacki, np. Gdynię lub Angelusa. Kto w takim razie odbiera nagrodę? Czy na pewno Autor?
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

20
To co napisałam w poście, nie znaczy, że się zgadzam z taką polityką. Jest to żałosne, że często trzeba się uciekać do takich rzeczy. Dlatego napisałam, że gdyby żadne wydawnictwo mnie nie chciało i to tylko dlatego, że jestem debiutantem. I gdybym zrozumiała wreszcie, że nigdy nic w ten sposób nie wydam, jako PANI Z ULICY.

21
Na wszystko są sposoby. Ty wiesz.

Przeczytałem już część zbiorku. I tak:

1. Redakcja na poziomie takim średnim. Nie jest źle, ale w lepszym wydawnictwie redaktor/korektor zwróciłby uwagę na przynajmniej część potknięć. Żeby nie było, że jestem gołosłowny: http://www.realmadrid.pl/fotki/_up/4001/img0001.jpg (pierwszą poprawkę trochę mi przycięło; przed kropką powinno być małe j). Na jednej z dalszych stron znalazłem błąd ortograficzny (!), interpunkcja ujdzie w tłoku.

2. Językowo naiwne to takie trochę, chociaż ciepłe i przyjemne. Opisy dużo lepsze niż dialogi. Jest trochę nieporadności (jej rozpalone policzki, na których krzepła krew, gdy leżała bez ruchu), ale nie ma rażących czy kompromitujących wpadek. To jest nie tyle objaw niekompetencji autorki, co raczej sygnał, że przydałoby się zatrudnić lepszą redaktorkę.

3. Fabularnie nie jest źle, ale w sumie to jest sztampa, chociaż zgrabnie odświeżona starosłowiańszczyzną.

Czy jako redaktor w wydawnictwie przyjąłbym napisaną tak powieść do druku? Nie. Czy po takim debiucie rozważałbym, ekhm, podkradnięcie autorki konkurencji? Nie.

Inna sprawa, że skoro drukiem wychodzą takie kurioza jak Robert Szmidt, to może ja mam wyższy próg wymagań niż taka Fabryka?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

W sumie ciekawa odpowiedź. tradycyjnie krytyczna.

22
Witam serdecznie.
Jako przedstawiciel Fundacji NaszeDebiuty.pl chcę coś od siebie dodać.
W istocie nie wydamy wszystkich pozycji drukiem.
Współpracujemy z wolontariuszami zwłaszcza redaktorami, korektorami, specjalistami DTP.
Mr Wolf. Poproszę o kontakt na adres [email protected].
Prześlę Panu porozumienie jakie podpisujemy ze współpracownikami aby udostępnić im teksty do obróbki. Następnie prześlę tekst do zrobienia korekty redakcyjnej.
"Show me you are a man". :-) W sumie to dobrze że ktoś nas ocenia. Choć z 80% jest uszczypliwa. Nic sobie z tego nie robimy. Każdy z nas ma rodziny (z inwentarzem), stałe źródło zarobkowania i jeszcze chęci aby siedzieć wieczorami i coś robić. Na szczęście nie kończy się to tylko na udzielaniu się na forach bo nasze w porównaniu do tego wygląda straaaasznie biednie. Ale co tam. Następne książki w przygotowaniu. Na półce na przełomie maja i czerwca. Jesteśmy w trakcie przygotowywania nowych inicjatyw elektronicznych dla projektu. I cały czas jesteśmy pozytywnie "nakręceni".
Trochę tracą na tym nasze rodziny. Na zdjęciu ten mój kawałek rodziny co traci przez debiutantów :-) Pozdrawiam serdecznie

23
Napiszcie za mnie magisterkę. Przetłumaczcie za mnie książkę. Napiszcie za mnie moją własną książkę. Pouczęszczajcie za mnie na zajęcia na uniwerku. Przejmijcie moje obowiązki w dwóch serwisach internetowych. A przede wszystkim zorganizujcie Wikimanię. Wtedy ja mogę na zasadzie wolontariatu być waszym redaktorem.

Sorry, Winnetou, za dużo już wolontariatów wziąłem na siebie (zajmują mi więcej czasu niż formalne obowiązki). Może w lipcu, a jeszcze lepiej w sierpniu. Wtedy pomyślimy.

Pozdrów małego.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

25
naszedebiuty pisze:W sumie to dobrze że ktoś nas ocenia. Choć z 80% jest uszczypliwa. Nic sobie z tego nie robimy. Każdy z nas ma rodziny (z inwentarzem), stałe źródło zarobkowania i jeszcze chęci aby siedzieć wieczorami i coś robić.
naszedebiuty pisze:Trochę tracą na tym nasze rodziny. Na zdjęciu ten mój kawałek rodziny co traci przez debiutantów
Wiesz co? Dziwnie to brzmi. Niesmacznie trochę.
Jak mamy to rozumieć? "Nie robimy tego dla kasy, poświęcamy dobro własnych dzieci, jesteśmy tacy łaskawi, a tu ktoś nam śmie mówić, że moglibyśmy to robić lepiej?" Taki jest wydźwięk tego posta.
A czy ktoś Was do tego zmusza? Żąda? Wymaga?
Założyliście wydawnictwo, bo chcieliście, tak? Działacie, bo chcecie to robić i uważacie, że warto, tak? To po co zasłaniać się dziećmi (na marginesie: dzieciak śliczny, gratuluję)?

Większość ludzi, których znam, robi coś charytatywnie, wolontaryjnie. I nikt nie opowiada, jak to się strasznie poświęca. Przecież nie ma przymusu. To bzdura, że jak się nie bierze kasy, to można coś robić byle jak. Albo chcemy coś robić i robimy to najlepiej, jak potrafimy, albo nie chcemy i nie robimy. Błędy będziemy popełniać zawsze, bo człowiek jest istotą omylną. Zawsze można coś ulepszyć, usprawnić.
Krytyka jest po to, żeby z niej korzystać, być lepszym, iść do przodu.

Jeśli nie masz na to czasu czy ochoty, to lepiej odpuść. Gdyby moje dziecko w jakikolwiek sposób traciło na tym, że ja coś robię, dałabym sobie spokój z tą działalnością, zamiast ogłaszać na forach, że się poświęcam i należy to docenić.

Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

26
Thana pisze:To po co zasłaniać się dziećmi (na marginesie: dzieciak śliczny, gratuluję)?
Ostatnio taki trend w Polsce:

"Zasłonić się dzieckiem" albo "Powiedzieć, żeby pochowali na Wawelu."

Wiadomo, że zmarłym się nie odmawia, a dzieci to świętość, więc pewnie nikt nie powie co o tym myśli. :)

A myślę Thana podobnie.

Naszedbiuty - "alleluja i do przodu", jak mawia klasyk. Jak coś robić, to robić dobrze i nie bawić się w Chrystusa narodów, bo już się nim "wymiocić" chce ostatnio. ;)
Powodzenia. Obyście w końcu dali zarobić swoim autorom, redaktorom i i sami przy tym zarobili. Wszyscy godnie. :)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

27
A ja widzę dziwną wręcz niechęć do naszychdebiutów. Fakt faktem, że dziecko nie jest tu na miejscu, ale na dobrą sprawę oni robią coś, czego nikt w tym kraju przed nimi nie zrobił. Coś jak "Niech się wyda", z tą różnicą, że skutecznie.
I prawdę mówiąc, to od początku tej inicjatywy mam wrażenie obserwacji jakiegoś kompleksu. Nie przypominam sobie ani jednego dobrego słowa pod ich adresem. Najpierw, że oszuści i złodzieje, potem, że coś kręcą, że nieudolni, potem bodajże Serena (której posty niekiedy wpędzają mnie w depresję), że jak wyszły książki, to "ojej, bo może ukradli moją" (wydali bez pytania). A teraz z kolei Thana zaleca towarzystwu rzucenie tego w pizdu (frapuje mnie czy i za ten wulgaryzm dostanę ostrzeżenie), bo tłumaczą się, że nie jest im łatwo osiągnąć poziom zawodowy. Sir Wolfa przemilczam, jako że jego post jest przynajmniej merytoryczny.

Thana - wszystko, co się robi prędzej czy później zaczyna z czymś kolidować. Najczęściej z życiem rodzinnym. Owszem, tłumaczenie się nie wzbudza szacunku, ale rada: "rzuć to" jest bzdurna. Wychodząc z takiego założenia nie ma sensu robić nic.

Co do samych debiutów. Byliby ostatnim miejscem, do którego wysłałbym książkę (wybaczcie, ale po ilości czasu jaki straciłem na to gówno naprawdę wolałbym, żeby zechciał to ktoś z moich wydawniczych idoli), a jednocześnie uważam, ze to ogromny krok do przodu.

Eragony, Atlantydy, czy inne Mroczne Kwadraty to teksty, których większość wydawnictw by nie wzięło. Bo to np. sztampa. Ich atutem jest wiek autorów. A ktoś, kto ma 18 lat i pisze na poziomie tuż pod wydawniczym ma naprawdę duże szanse zabłysnąć, jeśli tylko da mu się możliwość pracy z redaktorami, wydawcami i innym profesjonalistami. Uczenie się tego wszystkiego samemu to katorga i trudność.

[ Dodano: Pią 23 Kwi, 2010 ]
Dwa: może na przykład od kogoś starszego wezmą z kolei tekst, który będzie błyszczał fabularnie, ale będzie mu trzeba pomóc przy języku?

[ Dodano: Pią 23 Kwi, 2010 ]
Ale zaraz, moment, jeszcze jedno chciałem napisać. Nie napisałem o wrażeniu. A wrażenie jest takie, jakby wszyscy bali się, że NaszeDebiuty czyhają na ich książkę, żeby ją wydać, za darmo... A może nie wydać wcale? ( i wtedy ta straszna myśl, że jak nawet oni to już na pewno nikt).
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

28
TadekM pisze:Thana - wszystko, co się robi prędzej czy później zaczyna z czymś kolidować. Najczęściej z życiem rodzinnym. Owszem, tłumaczenie się nie wzbudza szacunku, ale rada: "rzuć to" jest bzdurna. Wychodząc z takiego założenia nie ma sensu robić nic.
Można łączyć (z dobrym skutkiem) wiele różnych rzeczy. Jeśli zaczynają ze sobą kolidować, trzeba wybierać. Ja w takiej sytuacji wybrałabym rodzinę. Ktoś inny może wybrać inaczej. Ale dziwnie wygląda, kiedy się potem skarży na konsekwencje własnego wyboru. Tyle w temacie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

podsumowanie z mojej strony

29
Dzięki Tadkowi za kilka szczerych słów.
Dobrym przykładem z historii jest ogłoszenie na wolontariuszy redaktorów. Zgłosiło się niemalże dwadzieścia osób. I to z doświadczeniem. Ale jak przyszło do wykonania jakiejś próbnej - dwudziestostronicowej pracy to pojawił się problem. Standardowa odpowiedź to: "Hmm, no teraz to nie. Może za kilka miesięcy". Więc można zapytać dlaczego dorośli ludzie zadają sobie trud aby odpowiedzieć na ogłoszenie, wysłać wyczerpującego e-maila a potem powiedzieć że nie mają czasu. Nikt mi nie powie, że w ciągu dwóch czy trzech dni u 80% ludzi zmieniło się diametralnie życie.
Dla mnie redaktor książki jest równie ważny jak autor. I dlatego mamy problem ze znalezieniem dobrych rzemieślników. W najbliższym czasie przygotujemy dla dobrych redaktorów możliwość zarabiania pieniędzy przy kolejnej odsłonie projektu.
Co do dziecka to oprócz zrealizowanego pomysłu mogę się pochwalić ślicznym i mądrym dwulatkiem. Podobno jest bardzo podobny do taty.
Reasumując.
Uczestnictwo w forach jest dosyć specyficzne z mojego punktu widzenia. Każdy post, który piszę jest dzielony na części, w 80% przypadków po to aby coś przekręcić, skrytykować. Rozumiem że takie są zasady internetu i absolutnie się na to nie skarżę ale... Popatrzcie szanowni Państwo na ten choćby wątek. Czy aby nie tracimy czasu?
Działalność ND jest widoczna.
Autorzy pozycji odrzuconych mają prawo być smutni.
Członkowie forów mają prawo pisać co chcą i kiedy chcą czy mnie się to podoba czy też nie.
Ale tak jak mnie, nikt nie zmusza do czytania demotywujących tekstów z forów tak nikt nie zmusza autorów do przysyłania do nas prac. Teraz mamy ich łącznie ponad 120 i z radością stwierdzam że coraz więcej jest tych naprawdę ciekawych i dobrze napisanych.
Niechaj każdy wysyła swoje teksty gdzie chce.
Chcąc być złośliwy i iść torem pisania uczestników różnych forów "pewien bardzo brzydki brodacz co napisał parę książek o pijakach powiedział że jesteśmy niepoważni".
Niemniej zapraszamy. A oponenci? Niech krytykują. Jak na jednym z forów ktoś o dziwo napisał o nas prawie pozytywnie: "pies szczeka, karawana jedzie dalej".
Chcemy wydawać książki. Chcemy pomóc twórcom. Chcemy po prostu coś zrobić.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników forum.

30
Spokojnie ludziska :) Nie jestem zwolennikiem wydawnictw w typie naszedebiuty, uważałem i uważam nadal, że jeśli ktoś napisał coś dobrego to weźmie mu to do druku "normalne" wydawnictwo. Za pieniądze. Jeżeli natomiast tekst został odrzucony przez kilka firm, należy zastanowić się poważnie nad jego jakością i może napisać lepszy... Naprawdę to nie jest tak, że pisać każdy może. Jednak to czy inicjatywa naszedebiuty ma sens, okaże się dopiero po paru latach. Kiedy zorientujemy się kto wyszedł z ich stajni. Czy drukowali teksty słabe, autorów którzy nigdzie indziej nie zostaliby wydani, czy też - wręcz przeciwnie - dali szanse ludziom których talent inni przegapili? Po owocach ich poznacie ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Wydawnictwa”