1) bywało się nad kreską i pod kreską. Nie chcę epatować kwotami. Powiem tyle że 8 lat temu przybyłem do Krakowa wykopsany sytuacją ekonomiczną z Warszawy mając 15 tyś za spadku po Dziadku, 15 tyś pożyczone po Rodzinie i 40 tyś kredytu na karku.
Dziś jestem nieomal Pan Krakus - nuworysz ze mnie obrzydliwy, własne mieszkanie i paroletnie auto zaparkowane przed blokiem. Czyli z pisania powstały moje: Skóra, fura i komóra a i na markowy dresik byłoby mnie stać. Nie wiem po ile chodzą złote łańcuchy.
Jak na start od zera uważam że skoczyłem i szybko i wyoko. Ile harówy mnie to kosztowało - przyjaciele i Rodzina wiedzą. Wy możecie podumać nad godzinami moich wpisów na forum.
2) Odrobina szczęscia trafi się albo nie. P.Masłowskiej się trafiło. Spyliła 180k debiutanckiej książki. Zapewne bez problemu kupiła za honoraria mieszkanie. Fart. Niewyobrazalny fart. I... Nie dobiła szybko sukcesu kolejną książką. Ile Jej czytelnicy czekali na kolejny błysk Jej talentu? Dwa lata? A ci którzy liczyli na powieść do dziś czekają.
I gdzie jest teraz p.Masłowska? Siedzi z państwowej łaski na stypendium w Berlinie, zamiast zacumować własny jacht koło Wyspy Muzeów i jeździć sobie konno po unter-der-linden...
Pytam: jeśli przypadkiem do kogoś z Was uśmiechnie się słoneczko czy będzie umiał zadać pod rząd kilka lewych prostych i prawych sierpowych?
Napierw 10 lat pisałem. Potem pojawiłą się mozliwość. Uderzyłem bardzo szybko i bardzo mocno. Potem przez 5 lat łaziłem z maszynopisami ksiązek. Znowu pojawiła się szansa. Znowu zadałem cios. I kolejny... Cherlawy jestem, talentu brakuje. Ale biłem tak mocno jak mogłem. Zadałem jeden po drugim 21 ciosów. Nie wszystkie trafily w cel.
Talent? Mam długą listę autorów którym nie jestem godny czapką butów czyścić. Wielu bije mnie jakością, ale ja nie odkładam karabinu i nie spuszczam flagi z masztu - odgryzam się ilością.
3) Jestem teoretykiem i praktykiem pisania "czytadeł do wagonu". Wypisuję tu Wam dwa rodzaje komunikatów:
a) rady jak pisać, jak planować strategie i jak działa światek wydawniczy.
b) moje wizje dokąd uda się dojść.
te drugie możcie olać. sprawdzą się albo nie. oczywiście będzie mi miło jeśli uwierzycie i pomożecie je realizować
Ale te pierwsze wynikają z moich doświadczeń. Z doświadczeń faceta 14 rok w branży autora 40 wydanych książek. Możecie w nie nie wierzyć - ale zaręczam że piszę prawdę tak jak ją znam i rozmiem.
4) w każdym fachu są ludzie którzy daną robotę czują i tacy którzy wykonują ją bo nie mają lepszego pomysłu.
To jak w fabryce: Zawsze będzie szef zmiany, majstrzy, przodownicy, robole i bumelanci. A za bramą fabryki jeszcze tłum bezobotnych.
Stoicie przy maszynach. Odbiór techniczny (w tym przypadku czytelnik) oceni wyrób i zaszereguje Was do odpowiedniej grupy. Normalny człowiek haruje i awansuje - z robola na majstra. Od zera do bohatera.
To jest Wasza droga. Wasz cel to nie zamiatanie hali obrabiarek do usranej śmierci, tylko najdelikatniejsza precyzyjna robota której byle komu się nie powierza. A na fabrycznych rautach zasiadanie w nagrodę przy stole dyrektorskim - tam gdzie kawior i szampan.
Wyjaśniam Wam jak tego dokonać. Jak ja tego dokonałem.