ravva pisze:
masakra.
i mrówcza praca.
i...?
ok. sądzisz że zarobisz lepiej "wykłądając chemię w biedronce"?
a może szczęśliwsza będziesz?
ło w mordę jeszcze raz:
powiedzmy tak:
każda robota jeśli ma przynieść zyski opiera się na kilku filarach
1) warunki
2) swoboda dysponowania środkami technicznymi i materiałem dla wykonywania pracy.
3) kapitał ludzki: współpracownicy i podnoszenie własnych kwalifikacji
4) rynek
Zatem:
1) Warunki są niezłe - mamy w miarę sensownych wydawców czego 12 lat temu po prostu nie było. ekranizacje "władcy pierścieni" i publikacja "Harrego Potera" - pomogły stworzyć grunt pod fantastykę - wychowały nam odbiorcę.
2) komputer masz przed nosem, prąd kosztuje gorsze, słowa są za darmo. dla porównania komplet dobrych dłutek do drewna to 250 zł. na dzien dobry. A średniej klasy półautomat odlewniczy dla małego warsztatu jubilerskiego to jakieś 18 tyś.
3) generalnie trzeba się nauczyć pisać, trzeba pisać dużo i róznorodnie by wyprzedzić o krok konkurencję, trzeba mieć pulę współpracowników - by wiedzieć kogo zapytać o parametry techniczne lotu szybszego niż światło etc. oczywiście trzeba podonosić swoje kwalifikacje dzień po dniu i rok po roku.
Sorry: można być zwykłym ślusarzem który toczy tralki na sowieckiej tokarce z lat czterdziestych. Można być ślusarzem narzędziowcem który w pół godziny dorobi detal do zepsutej maszyny tocząc z wysokogatunkowych stopów na tokarce precyzyjnej. Można być mistrzem ślusarstwa precyzyjnego i na skomputeryzowanej japońskiej tokarce,jako jedyny w kraju, dorabiać elementy do rekonstrukcji silnika przedwojenego "sokoła" z precyzją rzędu 0,001 mm.
Zganij który zarobi najwięcej?
4) rynek jest ciągle płytki. Ciągle wymaga mrówczej katorżniczej pracy przy odbudowie. 15 lat temu jesli komuś z łaski wydali książkę to nakłąd wynosił 2 tyś szt. a zarobek 0,7 zł/szt. Z tego poziomu startowaliśmy. W takie błoto byliśmy wdeptani. kupa pisarzy z lat 80-tych przestała wtedy pisac fantastykę. Większość na zawsze. Pozostali wariaci tacy jak ja, Kres, Ziemkiewicz, E.Białołęcka, A.Brzezińska, J.Inglot którzy probowali pchać kierat wbrew elementarnej logice.
Dziś nasz sufit to 30-35 tyś egz - ale sądzę że w ciągu następnej dekady uda się sprzedać sto tyś szt. książki. oczywiście sprzedadzą tyle ci którzy dzis idą o dwa kroki przed resztą. Ci którzy idą krok sprzedadzą 30 tyś., ale główny peleton też z głodu nie zginie.
a gdzie dom, dzieciaki, rodzina, zycie jakieś??
żonę pozanałem bo pisałem a Ona przeczytała.
na mieszkanie zarobiłęm pisząc.
dziecko też mam i planuję więcej.
i...?
rany nawet mam czas by zrobić sobie kwadrans przerwy i pisać po necie.
w magazynie biedronki bym nie miał. ani przerwy ani netu.
a praca? taka jest cena egzystencji.