76

Latest post of the previous page:

Cienko to widzę. Dobra, powiem szczerze... za taką cenę, nie ma szans. :)

Również jestem za tym, żeby na początku zrobić krótkie kursy promujące markę przyszłej szkoły. Jeśli absolwenci wyjdą z nich z wiedzą, którą będą wykorzystywać, to jest szansa, że właśnie oni zdecydują się na drogą szkołę. Zaletą tego jest fakt, że również nauczyciele zdobędą konkretne doświadczenie, przez co jest większa szansa, że nie będą dawać pedagogicznego ciała w szkole. ;) Kolejna zaletą jest to, że dzięki kursom będziecie mieli bazę potencjalnych klientów, tylko żeby ich przeciągnąć przez okres pomiędzy kursem a szkołą, będziecie musieli o nich dbać i coachować, żeby pisali i korzystali z wiedzy kursowej.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

77
Andrzej Pilipiuk pisze:Tu będzie konkret. Konkretna wiedza. Konkretne umiejętności. I szansa odzyskania wkładu w ciągu roku - dwu przy odrobinie pracy własnej.
Andrzej Pilipiuk pisze:co do absolwentów - jestem sceptyczny.
Hmm... :) Odzyskać wkład? Ok. Powiedzmy 5 - 8 opowiadań do NF. Tylko ilu absolwentów tego dokona? Problem w tym, że jeśli uczymy kogoś na hudraulika, to zrobimy z niego hydraulika. Będzie lepiej lub gorzej działał w tej branży. I zarabiał. Jeżeli nauczymy kogoś podstaw pisania, to nijakiej gwarancji, że ta osoba zostanie pisarzem nie ma. Można to porównać do sytuacji kiedy dajesz komuś broń i szkolisz gościa w jej obsłudze. Tylko, aby użyć jej w praktyce potrzeba jeszcze amunicji. A decyzję czy ktoś ma w sobie tę pisarską "amunicję" podejmuje Wszechmogący, a nie Andrzej Pilipiuk :) Konkludując - w praktyce wyszkolisz kadry dla lokalnych gazetek, wątpię, aby była to rekomendacja dla chętnych którzy mieliby płacić po kilka tysięcy. Co innego krótkie, mieszczące się w cenie kilkuset złotych kursy. To wszystko oczywiście IMO. Bo może znajdą się jakieś fanki... ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

78
Niebagatelną wartością ukończenia takiej szkoły byłoby zyskanie świadomośi bycia pisarzem(literatem). Młody człowiek myśli: chciałbym pisać, ale tu od razu pojawiają się wątpliwośći czy potrafię? czy można tak po prostu usiąść i pisać? Dodatkowo otoczenie - rodzina, znajomi też mogą różnie to odbierać i niekoniecznie motywować do pracy. Przejście kursu pisania zmienia nastawienia otoczenia oraz samego przyszłego pisarza, co jest kluczowe dla całego przedsięwziecia.

I jeszcze kwestia absolwentów. Co z nimi? [Przywoływany tu UJ stwarza im jednak pewne możliwości(przynajmniej tym pokornym), wskazuje drzwi i zdaje sie, ze niektóre otwiera, bo za nimi siedzą sami wykładowcy.]
http://tiny.pl/h72vc

79
StanislawKarolewski pisze:Młody człowiek myśli:
Młody człowiek nie będzie miał 6-ciu tysi.
Młodemu człowiekowi 6 tysi musi dać człowiek stary - jego rodzic.
Człowiek stary nigdy nie da młodemu człowiekowi 6-ciu tysi na taką... pierdołę, jak szkoła pisania. Nawet dyplomu magistra po tym nie ma. ;)

Tak więc widzimy kolejny problem: Jaki będzie target szkoły?
Leniwiec Literacki
Hikikomori

80
Człowiek stary nigdy nie da młodemu człowiekowi 6-ciu tysi na taką... pierdołę, jak szkoła pisania.
I to jest właśnie głupie i niesprawiedliwe, bo rodzice powinni wspierać swoje dzieci, czasem także wspierać je finansowo (studia itp.) i dbać o to, by poszerzały swoje horyzonty i wyrosły na NORMALNYCH ludzi. Doprawdy nie rozumiem, co wapniaki widzą złego w tym, że ich potomstwo chce się kształcić i być KIMŚ, osiągnąć coś, czego oni nie osiągnęli w przeszłości.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

82
Może część rodziców nie ma zamiaru podawać swoim dzieciom wszystkiego na tacy, tylko chce, żeby same dały z siebie tyle, ile mogą, zarobiły przynajmniej część potrzebnych im pieniędzy i nauczyły się przy okazji odrobinki zaradności i odpowiedzialności za siebie. Przypuszczam, że w takim wypadku tacy rodzice byliby dużo bardziej skłonni dołożyć się z resztą pieniędzy - gdyby zobaczyli, że ich dziecku naprawdę zależy i że umie wziąć sprawy w swoje ręce. Tak przynajmniej myślę ;).

Pozdrawiam.
Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta.

Jerzy Orwell, "Rok 1984"

83
No, czyli dobrze robią "wapniaki", że nie dają kasy na szkołę pisania. :lol:
Właśnie, że źle. Nie muszą dawać od razu tysi, czy ile tam, ale chociaż trochę... Bo minie kupa czasu, zanim się taką sumkę zbierze.

[ Dodano: Sob 21 Sie, 2010 ]
Chociaż w sumie ty też masz trochę racji, Roark.

Ale mnie moi starzy nie dadzą ani grosza, bo są biedni jak kościelne myszy. ;/
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

84
Nie dają kasy, bo słusznie uważają że z pisania w naszym kraju mało kto przeżyje, więc po co wrzucać kasę w zawód który nie daje perspektywy. Facety jakoś sobie poradzą, wypiją piwo zamiast obiadu i jakoś przejdzie, a z kobitami to problem - pije tylko ze szklanki, z cudzego talerza nic nie skubną, chcą ale nie mogą...
:wink: :wink: :lol: :lol:
Dlatego lepiej niech mają jakiś konkretny zawód a pisanie wybiją jej z głowy kolejne dzieci i gotowanie obiadków. he he he
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

85
Jak ktoś ma talent i odpowiednią dozę samozaparcia, to przy odrobinie szczęścia się wybije. Jeśli nie ma, to kurs za 6, 8 czy nawet 10 tyś. nie zrobi z niego pisarza. Takie jest moje zdanie.

86
Misiael pisze:Jak ktoś ma talent i odpowiednią dozę samozaparcia, to przy odrobinie szczęścia się wybije. Jeśli nie ma, to kurs za 6, 8 czy nawet 10 tyś. nie zrobi z niego pisarza. Takie jest moje zdanie.
Misiael, okopałeś się na stanowisku i nie widzisz argumentów Andrzeja. Szkoła nie ma zrobić z kogoś pisarza. Szkoła może co najwyżej skrócić czas dojścia do poziomu drukowalnego. Ma spowodować, że nie będziesz wyważał otwartych drzwi. Da ci podstawowe narzędzia. Żadna szkoła nie daje gwarancji zatrudnienia.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

87
padaPada pisze:Misiael, okopałeś się na stanowisku i nie widzisz argumentów Andrzeja. Szkoła nie ma zrobić z kogoś pisarza.
Tym bardziej nie dam sześciu tysięcy na kurs pisarstwa, który "nie ma zrobić ze mnie pisarza".
Szkoła może co najwyżej skrócić czas dojścia do poziomu drukowalnego. Ma spowodować, że nie będziesz wyważał otwartych drzwi. [/b]
Mi to już nic nie pomoże :P

Ale ok - Andrzej może urządzić taką szkółkę i ma ku temu pełne prawo. Więcej nawet - z zainteresowaniem będę przyglądał się rozwojowi tego przedsięwzięcia, choć nie za bardzo wierzę w jego powodzenie.

88
Misiael pisze:Tym bardziej nie dam sześciu tysięcy na kurs pisarstwa, który "nie ma zrobić ze mnie pisarza".
To kwota niebagatelna. Ja chyba tez bym nie dał. Ale może dlatego, ze na razie nie wiemy ile tak na prawdę moglibyśmy się w niej nauczyć?
Misiael pisze:Ale ok - Andrzej może urządzić taką szkółkę i ma ku temu pełne prawo. Więcej nawet - z zainteresowaniem będę przyglądał się rozwojowi tego przedsięwzięcia, choć nie za bardzo wierzę w jego powodzenie.
Mamy podobne odczucia.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

89
Navajero pisze: Hmm... :) Odzyskać wkład? Ok. Powiedzmy 5 - 8 opowiadań do NF.
Nie wiem ile NF teraz płaci ale pewnikiem ok 50 zł/str. Czyli 120 stron.
Tylko ilu absolwentów tego dokona?
Każdy kto tego naprawdę zechce?
Jeżeli nauczymy kogoś podstaw pisania, to nijakiej gwarancji, że ta osoba zostanie pisarzem nie ma.
a to już problem tego który zdecydował się podjąć takie szkolenie.
A decyzję czy ktoś ma w sobie tę pisarską "amunicję" podejmuje Wszechmogący, a nie Andrzej Pilipiuk :)
każdy dzień niech zaczynają modlitwą o natchnienie ;)
Co innego krótkie, mieszczące się w cenie kilkuset złotych kursy.
trza by to rozważyć.

Bo generalnie nie mogę poświęcić na to zbyt wiele czasu (potrzebnego mi na normalną pracę). Trzeba pokryć koszta lokalu, haracz na ZUS i te (----) podatki.

podstawowy problem to czas trwania.
Po prostu za mało czasu na przekazywanie
wiedzy da efekt zerowy lub zbliżony do zera.
A to by była jakaś forma oszustwa.

90
StanislawKarolewski pisze:Niebagatelną wartością ukończenia takiej szkoły byłoby zyskanie świadomośi bycia pisarzem(literatem).
hmm... bo szczerze powiedziawszy dyplom absolwenta planowałem wręczać jedynie temu kto wyda własną książkę... ;)
Przejście kursu pisania zmienia nastawienia otoczenia oraz samego przyszłego pisarza, co jest kluczowe dla całego przedsięwziecia.
hmm... nie sądzę by to zmieniło nastawienie otoczenia.
I jeszcze kwestia absolwentów. Co z nimi?
czeka na nich ich wielki i okrutny świat*... Ja pomagam o tyle że ktoś po moim kursie nie zostanie odstrzelony na zasadzie "fajnie to wymyślił tylko napisał po polskiemu a nie po polsku".


___________________________________________________________________
*który oczywiście należy złupić i wychędożyć.

91
padaPada pisze: Młodemu człowiekowi 6 tysi musi dać człowiek stary - jego rodzic.
Człowiek stary nigdy nie da młodemu człowiekowi 6-ciu tysi na taką... pierdołę, jak szkoła pisania. Nawet dyplomu magistra po tym nie ma. ;)
rodzicie dają kasę na znacznie gorsze pierdoły.
oczywiście nie wszyscy. Ale ludzie studiują tak od czapy kierunki że czuję się rozgrzeszony.
Tak więc widzimy kolejny problem: Jaki będzie target szkoły?
nie wiem jeszcze. Ale nie zamierzam wprowadzać limitów wieku.
Przyjdzie 12-latek to co najwyżej będę mówił pakując mniej łaciny ;)

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”