Zbiory opowiadań. Jak to w zasadzie jest?...

1
Z wielu źródeł słyszę, że gwałtownie zmalało zainteresowanie wydawców zbiorami opowiadań, bo marnie się sprzedają. Tak się zastanawiam, ile w zasadzie jest w tym prawdy, a na ile to samonapędzający się pogląd, powszechnie powtarzany?

Konkretnie zastanawiam się, jak stare "lisy" :) oceniłyby szanse na wydanie zbioru w najbliższych latach w 2 poniższych przypadkach. Mowa o fantastyce:
- autor po licznych publikacjach internetowych (Esensja), 1-2 opowiadania w czasopismach papierowych, szanse na debiut zbiorem, gdy w planach jest powieść (sequel tych opowiadań) jako druga książka? (Teksty z planowanego zbioru NIE były wcześniej zamieszczane na sieci.)
- autor mający na koncie ponad dziesięć opowiadań w czasopismach, powieść, i zbiór opowiadań jako druga książka, ale z innej tematyki, niż dotąd kojarzona z tym autorem i uważana za jego specjalność?

Oczywiście zakładając, że rozważane zbiory reprezentują dobry poziom językowy - chodzi mi tylko o szanse na rynku wydawniczym.

2
publikacje internetowe nawet w Esensji do dorobku nadal się nie liczą.

zwiększ ilość publikacji papierowych do minimum dziesięciu. Wskazane byłby nominacje do nagród.

Do zbioru daj 25-max30% publikowanych a objętość dobij świeżymi.

złóż jednocześnie z powieścią.

Opowiadania publikowane które się nie zmieszczą pakuj do drugiego zbioru i zgłoś wydawcy że niebawem też będzie gotowy.

4
publikacje internetowe nawet w Esensji do dorobku nadal się nie liczą
Dlaczego nie? Czyli z QFanta też nie?
Bowling is a man's sport.
If God had wanted women to bowl,
he would have put their breasts on their backs
so we would have something to watch while waiting our turn.

- Al Bundy

5
Z QFanta też nie.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

6
Zależy jakie opowiadania, zależy czyje...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

7
Ale jak "nie liczą się"? Dla wydawców są jak powietrze i w ogóle nie zwracają na nie uwagi? Nawet jeśli tekst jest dobry, to nie ma nawet ułamka procenta, by pomógł jakoś przy opublikowaniu innego dzieła na papierze, tylko dlatego, że jest w necie? Nie mówimy tutaj o blogach, ale o renomowanych (?) zinach.

To ja już nie wiem po cholerę uderzać do "Esensji" czy innego "Fahrenheita".

8
To ja już nie wiem po cholerę uderzać do "Esensji" czy innego "Fahrenheita".
Tak jakbyś dał do poczytania kolegom ;) Istnienie e-zinów jest dla mnie niezrozumiałe, zaś za wątpliwe uważam zamieszczanie tam dobrych tekstów. Chyba tylko z czystego idealizmu i w formie "sztuka dla sztuki". Choć to bardzo dyskusyjna sztuka...
Victory is mine!

9
Stewie, a czytałeś kiedyś opowiadania zamieszczane w Esensji? Jak nie, to wejdź teraz i poczytaj to, co aktualnie wisi w serwisie. A potem wyślij tam coś i przekonaj się na własnej skórze, że selekcja jest surowa ;) Też kiedyś miałam kiepskie zdanie o internetowych periodykach, ale... to nie do końca tak. Dlatego trochę mnie dziwi podejście, że taka publikacja się nie liczy.

Wg mnie Esensja ma jeden ważny plus - można w każdej chwili dać komuś linka do tekstu, żeby rzucił okiem i przekonał się, co autor jest wart. Kliknięcie myszą trwa krócej, niż dotarcie do egzemplarzy papierowego pisma sprzed kilku miesięcy czy lat, jeśli ktoś nie ma tego pisma zaprenumerowanego na bieżąco :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

11
No, to chyba trochę zależy od tekstu i sytuacji, bo kojarzę co najmniej dwa opowiadania dwojga różnych autorów, które poszły w Fahrenheicie, a później w zbiorach opowiadań wydanych nakładem FS. Jedno z nich (zamieszczam link, bo to skądinąd świetny tekst, który warto przeczytać):

http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f42/32.html

Więc chyba trzeba powiedzieć, że opublikowanie tekstu na sieci obniża szanse na jego publikację w ksiażce, ale nie uniemożliwia. Analogiczne jest zresztą stanowisko SFFH (w słowach naczelnego) - że jak tekst był wcześniej na sieci, to czasem mogą wziąć, gdyby im z jakichś względów b. zależało (dla porównania, Nowa Fantastyka odrzuca z zasady, albo kiedyś odrzucała - vide znana historia z CyberJoly Drim, co poszło w Fahrenheicie, potem NF odrzuciła, poszło w Fenixie i zdobyło Zajdla).

Niewykluczone, że są to wyjątki potwierdzające regułę.
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

12
Ignite pisze:Niewykluczone, że są to wyjątki potwierdzające regułę.
Dokładnie tak jest :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

13
Ignite pisze:No, to chyba trochę zależy od tekstu i sytuacji, bo kojarzę co najmniej dwa opowiadania dwojga różnych autorów, które poszły w Fahrenheicie, a później w zbiorach opowiadań wydanych nakładem FS.
absolutny wyjątek.
nie liczcie na to.

14
Hm, w kwestii, co są warte publikacje internetowe, poddaję pod rozwagę pisarskie CV Magdaleny Kozak:

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=29&t=13350

Najpierw było duużo publikacji w Fahrenheicie i Esensji, potem kilka opowiadań w SFFH i NF, potem powieści. Więc nie twierdziłabym tak kategorycznie, że publikacje w sieci z założenia są bezwartościowe i "tylko dla kolegów". Jest to jakaś forma zaistnienia i promocji. Milena Wójtowicz (bodajże) też zaczynała od Esensji.

Że publikacje papierowe są ważniejsze - tego nie neguję, bo sprawa jest oczywista :)
Między kotem a komputerem - http://halas-agn.blogspot.com/

15
Ignite pisze:Najpierw było duużo publikacji w Fahrenheicie i Esensji, potem kilka opowiadań w SFFH i NF, potem powieści. Więc nie twierdziłabym tak kategorycznie, że publikacje w sieci z założenia są bezwartościowe i "tylko dla kolegów". Jest to jakaś forma zaistnienia i promocji. Milena Wójtowicz (bodajże) też zaczynała od Esensji.
Bo rzecz ma dwa wymiary. Nasi fioletowi skupili się na jednym - na wartości publikowania w necie (np. blogi, fora i inne badziewia) w stosunku do tego, czy daje nam to jakieś plusy u ewentualnego wydawcy papierowego. Jak na razie, jeszcze nie daje.

Ale jest tez druga strona medalu - publikowanie w sieci, ale w trochę bardziej... przemyślanych miejscach - Esensja, Fahrenheit, Qfant. To ma swoja wartość i będzie miało coraz większą. Największą wartością jest to, że nazwisko zaczyna być kojarzone. To można wykorzystać, bo jak już uda się wydać na papierze, to ma się przewagę nad tymi, którzy debiutowali tylko na papierze.

Oczywiście świat idzie do przodu, coraz większy wpływ będzie drugiej sfery, choć na razie ciągle jest nikły.

[ Dodano: Czw 09 Wrz, 2010 ]
Nie wiem, czy dostatecznie wybrzmiało to, co chciałem powiedzieć. Przewaga polega na tym, że dzięki publikowaniu w przemyślanych miejscach mamy już za sobą pewną grupę fanów, którzy kojarzą nasze nazwisko i tylko czekają na coś na papierze. Jak wyjdzie - chętnie kupią.
Leniwiec Literacki
Hikikomori
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”