Ignite pisze:Najpierw było duużo publikacji w Fahrenheicie i Esensji, potem kilka opowiadań w SFFH i NF, potem powieści. Więc nie twierdziłabym tak kategorycznie, że publikacje w sieci z założenia są bezwartościowe i "tylko dla kolegów". Jest to jakaś forma zaistnienia i promocji. Milena Wójtowicz (bodajże) też zaczynała od Esensji.
Bo rzecz ma dwa wymiary. Nasi fioletowi skupili się na jednym - na wartości publikowania w necie (np. blogi, fora i inne badziewia) w stosunku do tego, czy daje nam to jakieś plusy u ewentualnego wydawcy papierowego. Jak na razie, jeszcze nie daje.
Ale jest tez druga strona medalu - publikowanie w sieci, ale w trochę bardziej... przemyślanych miejscach - Esensja, Fahrenheit, Qfant. To ma swoja wartość i będzie miało coraz większą. Największą wartością jest to, że nazwisko zaczyna być kojarzone. To można wykorzystać, bo jak już uda się wydać na papierze, to ma się przewagę nad tymi, którzy debiutowali tylko na papierze.
Oczywiście świat idzie do przodu, coraz większy wpływ będzie drugiej sfery, choć na razie ciągle jest nikły.
[ Dodano: Czw 09 Wrz, 2010 ]
Nie wiem, czy dostatecznie wybrzmiało to, co chciałem powiedzieć. Przewaga polega na tym, że dzięki publikowaniu w przemyślanych miejscach mamy już za sobą pewną grupę fanów, którzy kojarzą nasze nazwisko i tylko czekają na coś na papierze. Jak wyjdzie - chętnie kupią.