31

Latest post of the previous page:

Podbijam temat. Można zarobić prowadząc bloga (blogi). Okazja do napisania o tym jest idealna, gdyż niedawno popularny polski bloger Kominek powrócił z podróży do USA. Podróż zasponsorowała mu sieć KFC, przeznaczając mu do dyspozycji na wydatki sto tysięcy złotych. Bloger twierdzi, że w kontrakcie, poza wizytą w siedzibie KFC w USA nie było żadnych zapisów o wymogach dotyczących wycieczki.

Kominek jakoś teraz obchodził pięciolecie swojego bloga, od pewnego czasu żyje głównie z jego prowadzenia. Te sto tysięcy miał na roztrwonienie w USA, ale była to też jego przygoda życia.

Kominka zacząłem kojarzyć po aferze z budyniem Dr. Oetker. Firma od czterech lat cierpi z tego powodu, wchodząc na Google i wpisując nazwę firmy w wynikach znajduje się tamten wpis - uwaga, wulgaryzmy:
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=dr+oetker - szukajcie przekleństwa w tytule strony :)

Oetker wynajął firmę od PR, która skontaktowała się z blogerem, aby złagodził swój wpis. Ten udając zainteresowanie sprowokował ich do przygotowania ocenzurowanej wersji po czym wszystko opublikował na swoim blogu, wraz z żałośnie ocenzurowaną propozycją zmiany w oryginalnym wpisie. Ubaw był po pachy :)

Teraz Kominek ma teksty grzeczniejsze, ale nie da się ukryć, że popularność zdobył m.in. wulgaryzmami.

W każdym razie sto tysięcy złotych robi wrażenie. Rynek reklamy społecznościowej w Polsce dopiero się rozwija, jak dziś założycie świetnego bloga, to za trzy lata może do Was ktoś zapuka z dwustoma tysiącami. Jeśli wydaje to się Wam zawrotną kwotą, to wiedzcie, że jeden 30-sekundowy spot reklamowy w czasie dużej oglądalności potrafi kosztować 50 tysięcy. Czyli mówimy o pieniądzach rzędu wyemitowania czterech spotów - dla koncernów nie są to bardzo poważne sumy, duże budżety reklamowe niejednokrotnie oscylują w kwotach ośmiocyfrowych (ponad 10 milionów złotych). W każdym razie KFC twierdzi, że jest bardzo zadowolone z szumu, jaki powstał wokół projektu.

Przykłady blogów o mediach, które kojarzę i które zarabiają:
http://hatalska.com/ - dziś ma na stronie 2 reklamy AdTaily, każda po 20 zł (cena pojawia się od razu po kliknięciu "Kliknij tutaj, żeby umieścić reklamę"). Łącznie 28 zł dziennie (po odliczeniu 30% prowizji), nie licząc pieniędzy za dużą reklamę oryginalnego Windows 7.

http://www.blog.mediafun.pl/ - cztery reklamy po 8 zł

Jest jeszcze człowiek, który ma kilkanaście blogów o swoich zainteresowaniach, w tym jeden o zarabianiu na blogach. Jego wyliczenia, po lekturze bloga, gdzie pisze o swoich doświadczeniach i podaje adresy prowadzonych blogów, wyglądają wiarygodnie. Za październik tego roku zarobił ponad 1700 zł (tysiąc siedemset zł, po odliczeniu podatków i kosztów). Dokładne wyliczenie znajduje się tutaj:
http://zarabianie-na-blogu.pl/zarobki-n ... rnik-2010/

Jakie z tego wnioski? Aby zarabiać w ten sposób wystarczy chcieć, nie być leniem, wykazać się konsekwencją i mieć różne hobby (jak koleś od zarabiania na blogach), albo mieć pasję, jak powyższe dwa blogi o mediach, albo wyraziste poglądy, cięty język i trochę szczęścia, jak Kominek.

Być może ktoś zauważył, że w moim podpisie kiedyś też miałem linka do swojego bloga tematycznego. Nie mam na nim reklam, na których mógłbym zarobić, bo jego popularność jest jeszcze moim zdaniem zbyt mała, nie mam też ostatnio zbyt wiele czasu na przygotowywanie ciekawych wpisów (średnia z ostatniego czasu to jeden wpis na pięć dni i niejeden z nich to takie "zapchajdziury"). Blog prowadzę od lat dwóch, ale z roczną przerwą (to dłuższa historia, powiedzmy, że mam w miarę poważne usprawiedliwienie). Nie sądzę, aby był to już materiał na jakieś akcje reklamowe, ale kto wie, co będzie za dwa lub trzy lata, gdy nie opuszczę się w pisaniu. Może wpadnie jakieś ekstra parę stówek miesięcznie. W każdym razie jeden z wpisów zagościł już na stronie głównej Wykopu, co zaowocowało kilkudziesięcioma tysiącami wejść, wypozycjonował się on także nieźle dla kilku fraz w Google, skąd nieustannie przychodzą ludzie. Jednak nie podaję linka, bo na razie raczej nie ma się czym chwalić, w szczególności na forum literackim :)

Natomiast blog może być po pierwsze rozwinięciem własnego hobby, tworzenie wpisów bywa przyjemne, a nawet fascynujące. Po drugie, co prawda niekoniecznie za każdym razem wpis musi osiągać literackie wyżyny, ale zawsze jest to jakieś obycie ze słowem pisanym. A trafiając na ciekawy temat, można nawet zyskać zainteresowanie mediów drukowanych.

Nic, tylko zakładać blogi i pisać :) Poradnik dla początkujących:
http://zarabianie-na-blogu.pl/jak-zarob ... tkujacych/

32
Tony pisze:Jakie z tego wnioski? Aby zarabiać w ten sposób wystarczy chcieć, nie być leniem, wykazać się konsekwencją i mieć różne hobby (jak koleś od zarabiania na blogach), albo mieć pasję, jak powyższe dwa blogi o mediach, albo wyraziste poglądy, cięty język i trochę szczęścia, jak Kominek.
To nie jest takie fajne, jak próbują to sprzedać ludzie zarabiający na blogach. Ponieważ w przypadku internetu mamy jeden poważny mankament - nikt tak na prawdę nie wie jaki jest przepis na sukces. :) Dwie osoby piszące to samo mogą mieć skrajnie różny efekt i nikt tak na prawdę nie wie dlaczego, a ci którzy mówią że wiedzą - kłamią. W tym biznesie szczęście jest sprawą decydująca i podstawową.

I jeszcze jedno - nie zarobisz na blogu literackim. Nie ma bata. To MUSZĄ być blogi tematyczne.

Większość osób zarabiających na blogach sprzedaje przepisy dotyczące... zarabiania na blogach. To w zasadzie piramida jest. Wkręcają ludzi, że na blogu jest łatwo zarobić, sprzedają im swoje patenty, a potem ci klienci powtarzają ich drogę.

Podstawa to spora i unikatowa wiedza oraz olbrzymie szczęście. No i czas, bo nigdy nie wiadomo czy blog "załapie" i kiedy.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

33
padaPada pisze:nie zarobisz na blogu literackim. Nie ma bata. To MUSZĄ być blogi tematyczne.
Na pewno nikt jeszcze tego nie dokonał... w Polsce. Bo Metro 2033 (wydane potem w Rosji w stu tysiącach egzemplarzy) zdobyło popularność właśnie dzięki blogowi. Więc o ile Rosjanie nie mają innych niż nasze genów wpływających na czytelnictwo, to udowodniono, że taka droga jest możliwa. Pisząc swojego powyższego posta nie myślałem o blogu literackim - tu nastawiamy się na zarabianie. Ale jak widać, zdobycie popularności w ten sposób jest możliwe.

Nie sądzę, aby ten gościu, który ma bloga o zarabianiu, kłamał. Zwróć uwagę, iż on ma blogów kilkanaście, jest tam gdzieś u niego ich lista. W każdym razie gdy niecałe dwa lata temu szukałem informacji o zarabianiu na blogu, jako wiarygodne źródło zapamiętałem tylko ten jego blog, teraz widzę, że także on się wyróżnia. Nie znam innego bloga o zarabianiu na blogach.

Więc on zredukował to, co nazywasz "szczęściem" do minimum, gdyż blogów tematycznych ma wiele i bazując na Twojej opinii, niektóre z nich mają szczęście.

Oczywiście, jak we wszystkim, także i tutaj nie ma prostej recepty, ale generalnie nie podzielam Twojej opinii, że konieczna jest spora i unikatowa wiedza. Wiedza tak, ale najlepiej, aby była o czymś popularnym, o podróżach, sporcie, samochodach, zespołach muzycznych, roślinach doniczkowych, gotowaniu. Przedstawienie jej w atrakcyjny sposób oraz konsekwencja, powinny wystarczyć. Z takich blogów powstało wiele tematycznych vortali i jest miejsce na kolejne.

W powyższych przykładach możemy mówić między innymi o szczęściu w wypadku Kominka, ale przeciwnie w wypadku kolesia od zarabiania na blogach, który po prostu włożył w to kupę czasu i zaangażowania. Gdyby włożył to w coś innego, w projektowanie ogrodów albo kładzenie łazienkowych mozaik, zapewne także zarabiałby już na tym nie najgorzej.

Otwierając biznes potrzebujesz jakiejś inwestycji w sprzęt, lokal, wyposażenie, samochód. W wypadku bloga nie - poświęcasz jedynie swój czas i zaangażowanie.

I dlatego pisałem o radości z jego prowadzenia - w najgorszym wypadku pozostanie ta radość, zdobyte doświadczenie, jakieś niewielkie grono fanów, kilka poświęconych wieczorów w miesiącu, pogłębienie wiedzy, obycie się ze słowem pisanym. Więc w zasadzie nawet w najgorszym wypadku wygrywasz :) Scenariusz realny (acz nie gwarantowany) to zarobienie jakiejś kwoty miesięcznie, liczonej w trzech cyfrach. Takie kieszonkowe. Aktualnie, po Kominku, scenariusz najlepszy może przerosnąć wyobraźnię.

Pozwolisz mi na odrobinę złośliwości? ;>
padaPada pisze:nikt tak na prawdę nie wie jaki jest przepis na sukces (...) nikt tak na prawdę nie wie dlaczego, a ci którzy mówią że wiedzą - kłamią (...) nie zarobisz na blogu literackim. Nie ma bata (...) To w zasadzie piramida jest.
Stuprocentową gwarancję, że się nie uda, daje niezrobienie niczego :p

34
Tony pisze:Podbijam temat. Można zarobić prowadząc bloga (blogi).
moim zdaniem to bzdura kompletna i strata czasu - ale kto wie...

W każdym razie spróbuj.
Nie pisz o tym tylko rób to.
Albo się pośmiejemy albo poklaszczemy z uznaniem - kto wie.

35
Tony pisze:Stuprocentową gwarancję, że się nie uda, daje niezrobienie niczego :p
Nigdzie nie piszę, że ludzie mają nie próbować. Temperuję tylko wybujały huraoptymizm. :P

W polskiej blogosferze trudno jest zarabiać, bo czytelników jest stosunkowo mało. A już na pewno trudno zarabiać na reklamach. Można liczyć na szczęści w stylu kominka, ale o wiele lepiej wykorzystać bloga na sprzedanie jakiegoś produktu. To z produktu ma być kasa, a nie z reklam googla, który może ci w każdej chwili zablokować konto adsens, bo coś tam im się ubzdura.

Sposobem jest pisanie bloga po angielsku, ale tutaj potrzebna jest w miarę dobra znajomość języku. No i tematyka musi być odpowiednia, bo prawie nikt nie będzie czytał o naprawie malucha. ;) Z drugiej strony, pisząc bloga angielskiego musimy się przebić przez znacznie większą konkurencję.

Blogi to zabawa dla pasjonatów, którzy mają trochę wolnego czasu (wtedy możesz zarobić 100-200 miesięcznie i to jest całkiem nieźle) lub śmiganie na pełen etat (wtedy można wyciągnąć więcej) bez żadnych gwarancji. Wiem, że niby nigdzie nie ma gwarancji, ale w blogach to jest posunięte do granic absurdu. ;) Oczywiście w przypadku reklam. Bo gdy blog staje się kanałem sprzedaży jakiegoś produktu, to może być znacznie lepiej. Ale najpierw musisz wymyślić produkt/usługę.

Ostatnio bardzo popularne są fotoblogi z ciuchami, szczególnie ze szmateksu. Tutaj musisz zainwestować w dobry sprzęt fotograficzny i sensownego fotografa lub samemu się tego nauczyć. Ale z tego co widzę, gdy są dobre foty i fajne ciuchy, to dosyć szybko znajduje się konkretny reklamodawca. Oczywiście gdy masz odpowiedni ruch na blogu. Ale pisania na tym mało. ;)

Tak więc nic tylko próbować i się nie zrażać, że przez kilka pierwszych miechów zarabia się 50 groszy dziennie albo i nic. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

36
Andrzej Pilipiuk pisze:W każdym razie spróbuj.
Nie pisz o tym tylko rób to.
Robię. Od dwóch lat.
Andrzej Pilipiuk pisze:Albo się pośmiejemy albo poklaszczemy z uznaniem - kto wie.
Obawiam się, że tutaj (wśród literatów i aspirantów) spotkałoby mnie najwyżej wymowne milczenie :)
padaPada pisze:W polskiej blogosferze trudno jest zarabiać, bo czytelników jest stosunkowo mało
Dużo :p
Wspomniany Mediafun - 54 tysiące odsłon miesięcznie, rzeczywiście, niewiele jak na ceny reklam. Hatalska jeszcze gorzej.
Ale na przykład: http://antyweb.pl/ - 294 tysiące odsłon miesięcznie, 113 tysięcy unikalnych użytkowników. Czyli jego stronę odwiedza miesięcznie 113 tysięcy osób. Średniej wielkości miasteczko. Tylko w dniu dzisiejszym zarobił 129,50 zł na czysto z AdTaily (ma 5 reklam po 37 zł bez odliczenia prowizji). Facet sobie pisze o gadżetach oraz internecie i wychodzi na tym kilka klocków miesięcznie. A na dodatek nie musi mieć weny, wystarczy, że przejrzy zagraniczne serwisy o tej tematyce.
padaPada pisze:To z produktu ma być kasa, a nie z reklam googla, który może ci w każdej chwili zablokować konto adsens, bo coś tam im się ubzdura.
Ale to tak, jakbyś napisał, że nie warto wstawać rano z łóżka (później też), bo ryzykujesz złamaniem nogi :) Z resztą zauważ, że AdSense nie jest zbyt popularne na blogach, a blogerzy i reklamodawcy chwalą sobie AdTaily, które ma bardzo przejrzyste zasady. A moje konto AdSense mam od kilku lat i jakoś się trzyma - jedyne, na co uważam, to aby nie namawiać do klikania w reklamy.
padaPada pisze:statnio bardzo popularne są fotoblogi z ciuchami, szczególnie ze szmateksu.
Mam wrażenie, może mylne, że wiedzę o blogach czerpiesz z odwiedzin kilku systemów blogowych, jak onet czy blox, gdzie są rankingi popularności i na szczytach rzeczywiście królują jakieś zdjęcia tipsów i gadżety do NK, a w komentarzach "fajny blogasek, napisz mi komcia".

Tymczasem wszystkie przywołane przeze mnie przykłady są oparte na własnej domenie, ludzie trafiają do nich przez Google i wklejają linki na Facebooku, a komentarze na blogach są rzeczowe. Oczywiście niekoniecznie należy zaczynać w ten sposób (choć można bezpłatnie, bez zobowiązań i bez fachowej wiedzy, oferują to poważne firmy: link 1, link 2), ale gdy popularność bloga rośnie, warto nawet zapłacić za hosting i domenę. Dzięki temu wyrabiasz sobie markę i nie musisz dzielić się kasą z reklam. W każdym razie blogi, które podałem jako przykładowe i o których tworzeniu myślę, bardziej zbliżone są do wortali (portali tematycznych) niż do pamiętników.

I stąd chyba niedocenianie blogów, ze stereotypu pochodzącego z pierwszych blogów, gdy zawierały one głównie wyznania nastolatek i inne bzdurki.

Moim celem było wykazanie, że można zarobić pisząc polskie blogi, przy okazji obcując ze słowem. Blogi po angielsku to inna sprawa. Jak ktoś ma ochotę podszlifować język, to jest to idealna sprawa, choć może być trudno bez bycia zanurzonym w tamtejszej kulturze.
padaPada pisze:Tak więc nic tylko próbować i się nie zrażać, że przez kilka pierwszych miechów zarabia się 50 groszy dziennie albo i nic.
To zdecydowanie długofalowa inwestycja, bardziej na lata niż na miesiące, nie dla tych, co potrzebują gotówki na szybko.

Kominek uciekł z blox na własne domeny, ale są ludzie, którzy mogliby poważnie zarobić na blogu, a nie chcą. Na przykład Kataryna, która zasłynęła z tego, że Dziennik szantażował ją ujawnieniem jej tożsamości - co się w końcu stało. Z tego co zauważyłem wtedy, nie ma ona żadnych własnych źródeł informacji, jest po prostu bystrym komentatorem rzeczywistości. Czytuje sobie prasę i pisze sobie bloga. I poza centrami dużych miast mogłaby spokojnie sobie z tego żyć :)

37
Tony pisze:Mam wrażenie, może mylne, że wiedzę o blogach czerpiesz z odwiedzin kilku systemów blogowych, jak onet czy blox, gdzie są rankingi popularności i na szczytach rzeczywiście królują jakieś zdjęcia tipsów i gadżety do NK, a w komentarzach "fajny blogasek, napisz mi komcia".
Nie. Znam temat od strony twórców blogów finansowych. Ty natomiast podajesz przykłady skrajne. Oczywiście, że takie się znajdą. U nas też jest Sapkowski, potem długo nic, no i dalej pewnie Andrzej, Dukaj itp. Jednak nikt z nas nie liczy na to, że dorówna Sapkowi i to jeszcze w 3 lata. ;) Natomiast w przypadku blogów dorównanie najlepiej zarabiającym wydaje się łatwiejsze. A nie jest.

Piszę tylko, że to nie jest taki łatwy kawałek chleba, jak się wydaje. Nie ma też na to patentu, a element szczęścia jest ważniejszy niż w innych biznesach. Ostrzegam również przed naciągaczami w postaci: "kup mojego e-booka - jak łatwo zarabiać na blogu" albo "zapisz się na szkolenie online nt blogów - koszt 2500 pln".
Leniwiec Literacki
Hikikomori

38
widzę to tak:

każde ludzkie działanie zawiera pracę i czas. Praca i czas użyte razem generują pieniądz lub inne wartości (np. sławę, lub pomoc bliźnim).

W twoim przypadku chodzi o kasę.
Oceń opłacalność zabawy.

Dobra stawka to ok 10 zł/godzinę.

jeśli po powiedzmy dwu latach (czas na doskonalenie kunsztu...) dłubiąć przy tym 2 godziny dziennie wyciagasz 500-600 zł miesiecznie to ok. Jeśli mniej - cóż czasem robi się rzeczy mało opłacalne byle tylko wydrzeć choć odrobinę gotówki ale może warto poszukać raczej czegoś innego?

39
padaPada pisze: U nas też jest Sapkowski, potem długo nic, no i dalej pewnie Andrzej, Dukaj itp. Jednak nikt z nas nie liczy na to, że dorówna Sapkowi i to jeszcze w 3 lata. ;)
powiem to tak - Grzędowicz w ciągu 3 lat osiągną tyle co sapkowski w 15.

40
Andrzej Pilipiuk pisze:
padaPada pisze: U nas też jest Sapkowski, potem długo nic, no i dalej pewnie Andrzej, Dukaj itp. Jednak nikt z nas nie liczy na to, że dorówna Sapkowi i to jeszcze w 3 lata. ;)
powiem to tak - Grzędowicz w ciągu 3 lat osiągną tyle co sapkowski w 15.
Sapkowskiego kojarzą osoby będące ignorantami w dziedzinie literatury fantasy, Grzędowicza nie.

Sapkowski był ekranizowany (inna sprawa, jak...), Grzędowicz nie.

Na kanwie sagi Sapkowskiego powstała ciesząca się międzynarodową popularności gra komputerowa, na kanwie sagi Grzędowicza nie.

Wiedźmina czytam w trybie "Don't blink!" przy drugim tomie drugim tomie Pana Lodowego Ogrodu usnąłem.

Mam wymieniać dalej?

41
Pierwsze trzy kryteria są obiektywne, czwarte już nie za bardzo.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

42
Sir Wolf pisze:czwarte już nie za bardzo
Ale jest chyba najważniejsze ;)
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

43
W tej dyskusji - wręcz przeciwnie, waga tego argumentu jest zerowa, chyba że zbierzemy dane od większej liczby czytelników.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

44
Sir Wolf pisze:Pierwsze trzy kryteria są obiektywne, czwarte już nie za bardzo.
pierwsze też nie są obiektywne.

1) Sapkowski był jednym z pierwszych którzy zajęli się u nas fantasy - zatem miał luksus niemal kompletnego braku konkurencji. Facet ma też coś tam w głowie więc umiał błysnąć erudycję ergo: szansę otrzymaną wycisnąc jak cytrynę - czego i Wam życzę.

2) Sapkowski jest (----) wojującym lewakiem a jego wydawca to kumpel michnika z podziemia więc go prasa dość nachlanie lansowała. Potęga oberredaktora dziś jest już mocno nadwątlona ale w latach 90-tych krytycy literaccy skakali przy nim na dwu łapkach i na każde skinienie rozszarpywali niepokornych.

Saapkowski przypomina tu trochę p.Masłowską - tylko nadmuchiwano balon z lepszej jakości gumy. ;)

3) a ekranizację spartolono bo w Polsce nie ma ludzi którzy umieliby robić takie filmy (tzn. ludzie by się pewnie znaleźli ale wegetują poza układem który ma kasę (państwową) na kręcenie filmów).

45
Sir Wolf pisze:W tej dyskusji - wręcz przeciwnie, waga tego argumentu jest zerowa, chyba że zbierzemy dane od większej liczby czytelników.
gdy ukazywało się Narerturm p.Kowalski chwalił się że planuje w 3 lata sprzedać nakład 50 tyś egz. Nie wiem ani czy mu się to udało ani czy może sprzedał więcej.

ale myślę że te 50K to nie jest temperatura zdolna roztopić dziś Lodowy Ogród ;)

46
A ja grzecznie proszę panów o powrót do głównego wątku dyskusji.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”