46

Latest post of the previous page:

Tak, gazeta to sami żydo-zoombie they're gonna eat our brains and gain our knowledge.

Twój wydawca mógł ściemnić albo źle podszedł do sprawy. Pamiętaj, że oni na brak tematów nie narzekają. Powinnaś sama się tym zająć, napisać mail, umówić się na kawę itd. Uderz do innych pism kobiecych, ile w ogóle wykonałaś rozmów telefonicznych czy w ogóle próbowałaś tego kanału promocji? Książkę najlepiej promować przez PRASĘ. Przecież to oczywiste.
Obrazek

47
próbuję dopiero teraz. Wcześniej nie robiłam nic, bo przecież w umowie mam napisane, że akcja promocyjna leży w gestii wydawcy. Tymczasem wcale tak nie jest, nawet o kilka egzemplarzy do Dozy to ja pisałam do wydawcy. Najpierw dogadałam sie z Piotrem później z wydawcą i on przystał na propozycję. Przecież tak na dobrą sprawę to oni powinni sie tym zająć mają większe wejścia.
Ale człowiek się uczy całe życie. Z drugą książką będzie inaczej, najpierw patron medialny później cała reszta, może to bedzie lepsze, sama nie wiem. Zobaczymy.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

48
Dystrybucja książek „na żądanie” wcale nie jest taka zła, ja np. w ciągu paru dni dostałam – za pośrednictwem małej księgarni w mieście powiatowym, i to w czasie wakacji! – egzemplarz bardzo rzadkiej książki o ADHD. Księgarz ściągnął mi ją z hurtowni bez najmniejszych problemów. Trzeba tylko o takiej książce wiedzieć, i tyle.

A nie masz kogoś znajomego, kto pomógłby Ci zrobić ulotki reklamowe? Takie małe, formatu nie większego, niż A5, z kolorowym skanem przedniej strony okładki i fragmentem tekstu – Twojego + opinii, ewentualnie recenzji? Dla kogoś, kto jest obeznany choćby z prostymi programami graficznymi (nawet Power Point można wykorzystać) to jest zabawa na jeden wieczór. Drukuje się potem na zwykłej drukarce fotograficznej, na papierze też do fotografii, cienkim, matowym, albo jakimś innym, bardziej wymyślnym (na zwykłym też można, ale wtedy nie będzie elegancko). Będzie Cię to kosztowało tyle, co papier + ewentualnie toner do drukarki, a takie ulotki mogłabyś rozesłać do rozmaitych poradni, przychodni, szpitali, instytutów – sama wiesz najlepiej, gdzie przychodzą matki dzieci autystycznych – z prośbą o przyczepienie na tablicy ogłoszeń. Jak znam rozmaite przychodnie, takie tablice w nich są. A kobiety zainteresowane książką same znajdą najlepszy sposób, żeby ją kupić; jedne spytają w księgarni na rogu, inne poszukają w internetowej…
Autyzm w Polsce większości osób z niczym się nie kojarzy, więc trudno wymagać, żeby księgarze zamawiali książkę na ten temat w hurtowni z własnej inicjatywy. Ale na prośby klientek reagują, przynajmniej ci, których ja znam :)
A z tym jeżdżeniem do miasta po samą książkę to nie całkiem tak – przecież jeździ się po rozmaite inne zakupy, do fryzjera, lekarza, załatwiać sprawy urzędowe… Można się umówić na odbiór konkretnego dnia.
Też zresztą uważam, że 300 egzemplarzy w trzy miesiące to bardzo przyzwoity wynik :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

49
Anno, jeszcze jedna rada. Nie umawiaj sie z redakcjami na cykle felietonów, ale na konkretny tekst o twojej książce, daj im siebie jako przykład i pozwól skorzystać z Twojej wiedzy, pod warunkiem, że będzie tam wzianka o twojej książce - najlepiej z okładką i jakimś adresem www.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

50
iska36 pisze:próbuję dopiero teraz. Wcześniej nie robiłam nic, bo przecież w umowie mam napisane, że akcja promocyjna leży w gestii wydawcy.
To dość naiwne podejście :) Pół biedy promocja, ale dystrybucja to inna rzecz... Nawet jeśli wydawca rzeczywiście zajmuje się tą kwestią, często trzeba go pogonić. Np. zauważasz, że Twoich książek nie ma w empiku, merlinie i u hurtownika. Niby możesz poczekać, aż wydawnictwo to zauważy - bo, w końcu zauważy, a możesz zgłosić problem. W pierwszym przypadku poczekasz - kto wie jak długo? - w drugim będziesz miała dodruk w tydzień czy dwa. IMO - trzeba czasem przypomnieć o swoim istnieniu ;)
iska36 pisze:Z drugą książką będzie inaczej, najpierw patron medialny później cała reszta, może to bedzie lepsze, sama nie wiem. Zobaczymy.
Patronat medialny to fajna rzecz, ale nie spodziewaj się cudów. Tak naprawdę ma on niewielki udział w sprzedaży książki ( chyba, że patronem jest potężna firma). Podstawą jest wcześniejsze wyrobienie sobie nazwiska.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

51
Mam nadzieję, że jednak jakims cudem ta moja "pierworodna" to właśnie nazwisko mi wyrobi.
Adamie tak właśnie robiłam, pisałam maile do wydawcy, że książki nie ma już w KDC i w Świecie Książki - póki co zero odzewu.
Władku - cenna rada. dziekuję.
A tak wracając do Empiku to śmieszne, moja książka jest w nim od 25 bodaj listopada i tak najpierw kosztowała 21,49 zł po mniej więcej tygodniu 22,99 - później 23,99 obecnie 24,99 - o co kaman??? Złotówka bo złotówka ale co nie mogą się zdecydować na jedną cenę?
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

52
iska36 pisze:Mam nadzieję, że jednak jakims cudem ta moja "pierworodna" to właśnie nazwisko mi wyrobi.
Nie wyrobi. Nie przy takiej sprzedaży.
iska36 pisze:Adamie tak właśnie robiłam, pisałam maile do wydawcy, że książki nie ma już w KDC i w Świecie Książki - póki co zero odzewu.
W takim razie zmień wydawcę. Sprzedaż książek zależy - w naszych warunkach - głównie od dystrybucji. Jeżeli wydawcy to wisi, książka się nie sprzeda.
iska36 pisze:A tak wracając do Empiku to śmieszne, moja książka jest w nim od 25 bodaj listopada i tak najpierw kosztowała 21,49 zł po mniej więcej tygodniu 22,99 - później 23,99 obecnie 24,99 - o co kaman??? Złotówka bo złotówka ale co nie mogą się zdecydować na jedną cenę?
To chyba ruchy okołovatowe ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

53
iska36 pisze:Tymczasem wcale tak nie jest, nawet o kilka egzemplarzy do Dozy to ja pisałam do wydawcy. Najpierw dogadałam sie z Piotrem później z wydawcą i on przystał na propozycję.
To źle świadczy i o Dozie, i o wydawcy. No ale niech tam będzie, chociaż ja sobie nie wyobrażam, że miałbym robić coś takiego. Może już zapomniałem, jak to jest być małym graczem... Ale, ale, ja nie o tym chciałem.

Patronaty.

Z patronatami jest trochę inaczej niż mówi Adam. To znaczy ważniejsze niż KTO jest JAK. Jeśli patronat ma się ograniczać do zezwolenia na umieszczenie logo na ostatniej stronie okładki i zamieszczenia recenzji - to jest (_!_), a nie patronat. W ramach porządnego patronatu patron zapewnia również aktywną promocję - czyli reklamę na łamach, nieważne, czy te są drukowane, czy elektroniczne. W patronacie chodzi o to, aby patron pomógł książkę zauważyć, a sama recenzja to dużo za mało. Dlatego patronaty mniejszych, specjalistycznych podmiotów są często lepsze niż patronaty molochów w rodzaju WP.pl.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

55
Znaczy co, ma na pięć lat wyłączność na wszystkie twoje publikacje?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

56
Sir Wolf pisze:No ale niech tam będzie, chociaż ja sobie nie wyobrażam, że miałbym robić coś takiego. Może już zapomniałem, jak to jest być małym graczem...
Słuszne słowa. Trochę czuję się tak jak ktoś kto faktycznie sam sobie wydał książkę i teraz musi o wszystko zadbać. Wolf wyprowadziłeś mnie z błędu w.s. patronatu, też myślałam, że im większy tym lepszy.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

58
iska36 pisze:U mnie w mieście nie ma żadnej konkretnej ksiegarni, jest tylko Matras.
Tak dla wyjaśnienia - w moim mieście nie ma Matrasa, o Empiku nie wspominałam, książkę kupiłam w księgarni pana Janka, która działa od 20 lat i jest firmą rodzinną. Takie księgarnie są w prawie każdym mieście/miasteczku. Więc ciągle pozostaje kwestia podejścia do klientów.


Edit:
Sir Wolf pisze:To źle świadczy i o Dozie, i o wydawcy.
Wyjaśnij, proszę, dlaczego źle o Dozie czy o jakimkolwiek innym czasopiśmie świadczy to, że sama sobie książki nie załatwiała do recenzji? Bo tego nie rozumiem.
Ostatnio zmieniony czw 06 sty 2011, 14:40 przez malika, łącznie zmieniany 1 raz.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

59
Sir Wolf pisze:Z patronatami jest trochę inaczej niż mówi Adam. To znaczy ważniejsze niż KTO jest JAK. Jeśli patronat ma się ograniczać do zezwolenia na umieszczenie logo na ostatniej stronie okładki i zamieszczenia recenzji - to jest (_!_), a nie patronat. W ramach porządnego patronatu patron zapewnia również aktywną promocję - czyli reklamę na łamach, nieważne, czy te są drukowane, czy elektroniczne. W patronacie chodzi o to, aby patron pomógł książkę zauważyć, a sama recenzja to dużo za mało. Dlatego patronaty mniejszych, specjalistycznych podmiotów są często lepsze niż patronaty molochów w rodzaju WP.pl.
Nawet aktywna reklama "na łamach", szczególnie tych elektronicznych, względnie znanego portalu, przekłada się na niewielki wzrost sprzedaży. Mówię to bazując na doświadczeniach wielu znanych mi autorów. Tzn. rozpatrując sprzedaż rzędu kilku tys. egzemplarzy w ciągu roku. Przy sprzedaży mniej niż tysiąca rocznie, rzeczywiście może to mieć większe znaczenie. I nie zgodziłbym się co do do WP.pl, samo zamieszczenie banneru z książką na tak często odwiedzanej stronie, daje przeważnie dużo więcej niż "aktywny" patronat małych portali. W obu przypadkach podstawą jest znane nazwisko, bo wtedy czytelnik kojarzy książkę z autorem. Jeśli nie kojarzy, oddziaływanie jest - tak czy owak - niewielkie. To nie Zachód gdzie marketingowcy z medialnego zera mogą wyhodować bohatera :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

61
Navajero pisze:W obu przypadkach podstawą jest znane nazwisko, bo wtedy czytelnik kojarzy książkę z autorem.
Otóż to. Wtedy taka reklama jest raczej "przypominaczem", że wyszła już ta książka, na którą czytelnicy czekają, natomiast największa promocja to pewnie poczta pantoflowa.

Zresztą wystarczy zapytać samego siebie:
Ile książek kupiłeś po przeczytaniu recenzji na necie?
Ile kopiłeś po ty, jak polecił ci ją znajomy, którego gust znasz i potrafisz od razu odgadnąć, czy książka rzeczywiście ma szansę ci się spodobać?
Leniwiec Literacki
Hikikomori
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”