Nauka pisania na tekstach uznanych pisarzy.

1
O tym, że dobrze jest uczyć się rzemiosła analizując teksty naszych ulubionych autorów pisali Kres i Andrzej, wspominał Navajero i chyba wszyscy pisarze dający rady nam, początkującym skrobaczom.

Korzystacie z tej rady? Jeśli tak, w jaki sposób? Czytacie uważnie i zapisujecie w pamięci co wam się podoba w książce? Czy też podchodzicie do tego bardziej systematycznie? Analizujecie utwór po przeczytaniu? No i czego się uczycie, samej konstrukcji zdań i akapitów, struktury utworów, kreowania postaci? Nauka na tekstach pisarzy jest tematem chyba tak szerokim jak samo pisanie.

Pytam, bo sam poszukuje dobrej metody rozbebeszania opowiadań. Póki co, robię to w sposób bardzo hmmm... naukowy. Biorę tekst który już znam, wertuję go jeszcze raz, robię notatki, plan, żeby zauważyć schemat budowy, piszę krótkie charakterystyki postaci, potem przyglądam się sposobowi w jaki autor opisuje różne rzeczy, biorę pod lupę budowę zdań, środki artystyczne... Może wydam się wam świrem, ale to naprawdę dużo daje.

Z niecierpliwością czekam na wasze metody ;)

2
Nie rozbebeszam cudzych utworów, zdaję się na intuicję przy pisaniu, ale za to bardzo, bardzo dużo czytam. Uważam, że mam tworzyć swoje a nie małpować po innych.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

3
Cóż, nie wątpię, że każda przeczytana przeze mnie w życiu książka - a te ulubione szczególnie - wpłynęła na to, jak piszę, co piszę, dlaczego piszę, którędy piszę et cetera. Nigdy jednak nie rozkładałem książki na czynniki bardziej pierwsze niż na przykład "co za zakończenie, fantastyczne!" albo "łał, takie zwroty akcji uwielbiam!". Nie analizuję stylów innych autorów. Wiem, mniej więcej, czym różni się twórczość Agaty Christie od twórczości, dajmy na to, Joe Alexa, ale gdybym miał ująć tę różnicę w konkrety, nie dałbym rady.

Gdy piszę, jestem trochę jak pan Kosik - gdzieś kiedyś powiedział, że jakkolwiek ma pomysł na powieść i wie skąd-dokąd, to pozwala bohaterom żyć niemal niezależnie i to "którędy" między "skąd" i "dokąd" czasami zaskakuje jego samego. Ja mam podobnie. Dlatego też nowe pomysły wpadają mi do głowy co drugi akapit. Czasami takie właśnie nagłe żaróweczki w głowie koniec końców wpływają decydująco na przebieg akcji.

Uwaga: nie twierdzę, że postępuję słusznie. Improwizowane pisanie z całą fabułą rozrysowaną na jednej kartce A5 + to, co we łbie, sprawia mi najwięcej frajdy, ale bardzo możliwe, że efekt nie usatysfakcjonowałby jednej osoby na sto. Jeżeli mam "zmysł", może coś z tego będzie. Jeżeli nie - pewnie powinienem się przerzucić na coś bardziej analitycznego i myśleć, co jest popularne, dlaczego, jakie elementy dodać, jakie wyrzucić, czego brakuje wśród książek na półkach księgarnianych - i dlaczego znani autorzy są znani.
Zaczynam obserwować ten wątek, ciekaw opinii innych forumowiczów.

4
Naturszczyku, nie wiem czy zostałem przez ciebie dobrze zrozumiany. Nie miałem na myśli małpowania czy wtórności. No chyba, że ,,małpownikami" są malarze, z których przecież wszyscy uczą się na dziełach mistrzów.

Może z twojej perspektywy, perspektywy pisarza którego książki są na półkach księgarń, rzecz wygląda inaczej, ale ja myślę że jeżeli zachwyca mnie stopniowanie napięcia u np. Kinga, dlaczego nie miałbym się przyjrzeć bliżej w jaki sposób Stefek wciska mnie w fotel? ;) Chodzi o uchwycenie jakichś ogólnych sposobów czy nawet trików, a nie powielanie dzieł innych.

6
Nie musisz tego robić świadomie, ale skoro twój mistrz tak zrobił, dlaczego Ty nie miałbyś tego powtórzyć. Ja znam co chcę opowiedzieć i to mówię, nie potrzebuję do tego wzorów innych Autorów.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

7
Opar pisze:O tym, że dobrze jest uczyć się rzemiosła analizując teksty naszych ulubionych autorów pisali Kres
Że znaczy gdzie Kres o tym pisał? Z tego, co ów pan napisał, a ja przeczytałem wynika dość jasno, że najlepiej jest być orginalnym i kreatywnym zamiast analizować czyjeś prace albo wzorować się na nich. Sam Kres zresztą przyznał raz czy dwa, że za wiele tej całej fantasy nie czytał i zdawał się na własny Zdrowy Rozsądek.

W swoich pisarskich początkach próbowałem naśladować styl paru swoich ulubionych pisarzy, ale po jakimś czasie zacząłem się czuć jak karzeł na barkach olbrzyma i odpuściłem. Moim zdaniem - nie ma co analizować, lepiej złapać za klawiaturę i coś napisać - a potem to ewentualnie analizować.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

8
Rozbebeszanie a małpowanie - to dwie różne rzeczy. Przyznam się: rozbebeszam namiętnie. Rozbebeszam, bo lubię to robić. Jeśli tekst mi się podoba, to budzi się we mnie dziecięca ciekawość: jak to jest zrobione. Dlaczego działa tak jak działa? W jaki sposób autor osiągnął dany efekt? Jakich śrubek użył i jak to wszystko poskręcał? Nie wiem, czy w moim przypadku jest to nauka, bo za mało piszę, żeby ocenić, czy się czegokolwiek nauczyłam i czy przypadkiem nie małpuję... Ale mam z tego radość - lubię czytać z lupą i śrubokrętem na podorędziu. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

9
Nuda i zwykła strata czasu... Nigdy nie rozkładałem, nawet w szkole miałem przechlana bo od razu mówiłem, że rozkładanie co Autor miał na myśli, wcale mnie nie interesuje "może jakieś świństwa". Po trzeciej uwadze wpisanej w zeszyt, pani profesor dała mi spokój...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

10
Po pierwsze: analiza tekstu to nie telepatia! Nie polega na odgadywaniu, "co autor miał na myśli" (to jakiś wymysł nauczycieli, którzy minęli się z powołaniem). Analizujemy to, co autor napisał, a nie to, co miał na myśli, bo co miał, to tylko on jeden wie, a i to nie zawsze. Ja mam w nosie, czy on przy tym płakał rzewnie, czy pogryzał orzeszki. Mnie interesuje, co mu wyszło i jak to zostało wykonane.
Strata czasu... E tam, fajna zabawa. Są głupsze rozrywki.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

11
Ja też często rozgryzam to, w jaki sposób pisarze kształtują swoje książki. Ostatnio zastanawiałam się nad „Good night, Dżersi” Głowackiego, nad tym, z jak różnorodnych elementów zbudował fabułę. Fragmenty listów. Zapisy snów. Monologi wewnętrzne. Monologi skierowane do słuchacza. Dialogi z widmami. Retrospekcje. Różne typy narracji, pierwszo- i trzecioosobowej. I bardzo przemyślna konstrukcja całości, żaden wątek nie jest pozostawiony bez zakończenia, nie ma postaci „zgubionych” w pozornym nadmiarze. Przecież nie mam zamiaru nasladować Głowackiego, ale dlaczego miałabym nie przyjrzeć się temu, jak on konstruuje powieść? Zastanawiałam się też na przykład nad tym, dlaczego „Sława i chwała” uchodzi w dorobku Iwaszkiewicza za utwór raczej mało udany. Z czego to wynika, że doskonały nowelista nie napisał równie doskonałej powieści? Albo skąd się bierze ten bardzo sugestywny obraz Indii w „Kamiennych tablicach” Żukrowskiego? Nie zamierzam pisać o Indiach, ale mnie interesuje, dlaczego Żukrowski potrafi paroma zdaniami naszkicować wyraziste tło, a ktoś inny brnie w szczegółowe opisy – i klapa.
Przecież tę samą historię można opowiedzieć na dziesiątki sposobów. Oczywiście, że każdy i tak w końcu natrafi na nieprzekraczalną barierę wyznaczoną przez własne możliwości tfurcze, ale w czym miałoby przeszkadzać rozważanie i analizowanie, jak opowiadają ci, którzy uchodzą za mistrzów, albo przynajmniej zyskali uznanie? Że to źle wpływa na oryginalność? Wolne żarty…
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

12
Że znaczy gdzie Kres o tym pisał? Z tego, co ów pan napisał, a ja przeczytałem wynika dość jasno, że najlepiej jest być orginalnym i kreatywnym zamiast analizować czyjeś prace albo wzorować się na nich. Sam Kres zresztą przyznał raz czy dwa, że za wiele tej całej fantasy nie czytał i zdawał się na własny Zdrowy Rozsądek.
Mich'Aelu, w ,,Galerii złamanych piór". Nie mam jej teraz pod ręką, więc nie podam ci numerów stron, ale jeśli znajdę ten felieton w necie, zalinkuję. To on z resztą o ile dobrze pamiętam użył terminu ,,rozbebeszać". Podobnie jak ja Kres nie widzi sprzeczności między podpatrywaniem ciekawych rozwiązań u lepszych od siebie a oryginalnością.
Nie musisz tego robić świadomie, ale skoro twój mistrz tak zrobił, dlaczego Ty nie miałbyś tego powtórzyć. Ja znam co chcę opowiedzieć i to mówię, nie potrzebuję do tego wzorów innych Autorów.


Naturszczyku, no i nadal się nie rozumiemy. Ja nie chcę nauczyć się CO mam opisywać, tylko JAK. Chodzi o doskonalenie warsztatu. Dajmy na to, zauważyłem że wielu pisarzy buduje opisy (akapity opisujące np. jakieś miejsce) w podobny sposób. Zacząłem to stosować u siebie, odtąd opisy są jaśniejsze. Powtarzam, widziałem to u kilku pisarzy. Uważasz, że Sapkowski małpuje Lema? A może Komudę?

13
Mich'Ael pisze:
Opar pisze:O tym, że dobrze jest uczyć się rzemiosła analizując teksty naszych ulubionych autorów pisali Kres
Że znaczy gdzie Kres o tym pisał? Z tego, co ów pan napisał, a ja przeczytałem wynika dość jasno, że najlepiej jest być orginalnym i kreatywnym zamiast analizować czyjeś prace albo wzorować się na nich. Sam Kres zresztą przyznał raz czy dwa, że za wiele tej całej fantasy nie czytał i zdawał się na własny Zdrowy Rozsądek.
Z powrotem do lektury, przeczytaj jeszcze ze trzy razy. ;)
Jaka rada? No, nauczyć się rozbebeszać książki. Odpowiedzieć sobie jasno na pytanie, co takiego siedzi w ukochanym dziele, że aż trudno bez niego wytrzymać, chciałoby się jeszcze i jeszcze. A to jest jak z piękną dziewczyną ujrzaną na ulicy: można jej pożądać, można się zakochać, ale jeśli chcesz być bracie samoukiem-lekarzem, to z zawodowego punktu widzenia winny cię interesować nie jej kiecki, szminki oraz kształty cycków, tylko flaki i chemiczny skład moczu. Że coś się traci, patrząc na kobietę (albo świetną książkę) w ten sposób? No cóż, nie każdy musi być lekarzem, lub pisarzem. Kto powiedział, że to zawsze jest przyjemne i łatwe?
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

15
Uczyć można się głównie na cudzych tekstach bo teoria teorią, a praktyka praktyką. Pisarz nie uczy się poznając teorię, a widząc jak tę teorię wcielono w życie. Nie oznacza to bynajmniej naśladownictwa. O ile ktoś ma talent, ma i ogólną koncepcję pisania: swoją, własną. Ale wokół jest wielu autorów którzy w czymś tam są lepsi. Dlatego warto się od nich uczyć. Podpatrywać kreację postaci - nie po to, aby ją małpować, ale by wzbogacać własną, analizować język i styl w celu doskonalenia własnego itp. To praca na całe życie. Ktoś, kto chce wszystko wymyślić sam, do wszystkiego dojść samodzielnie, nie oglądając się na innych, nie tylko nie ma nijakiej gwarancji oryginalności, bo wiele wymyślono przed nim, ale do tego straci czas na wyważanie licznych, od dawna otwartych drzwi...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak pisać?”