46

Latest post of the previous page:

Dzięki Marcinie za rady życiowe :) Jakoś mnie to przerasta wszystko. Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że nie pasuję do takiego świata. Być może trudno to zrozumieć ale nienawidzę uczucia, kiedy mając napisać cokolwiek do Wydawcy Kołacze mi serce, z obawy czy znów sie nie obrażą, czy nie będę musiała kolejny raz odczytać wiadomości z gatunku "znów się Pani czepia" czy coś w tym guście.
Słuszne uwagi Romka, Władka i Adama i jak zawsze padaPada przypomniał wszystkim kim jest podmiot rozważań. Oczywiście na kogo jak na kogo, ale na forumowiczów zawsze można liczyć,. Szkoda tylko, że w sumie pogrzebałam tę książkę.
Można było na niej zarobić, bo temat może nie nowy ale w innym świetle ukazany i przy dobrych układach, zakładając, że w Polsce mamy ok. 20 tys ludzi autystycznych, książka mogła się rozejść, gdyby wydawca odrobinę wysiłku w rozpropagowanie wieści o niej włożył. Przecież mogli sie nie decydować na wydanie, wówczas kto inny może lepiej by się tym zajął.
Może, może....:D
Smutne? Dla mnie owszem, bo wydawało mi się, że akurat w tej dziedzinie nikt nikomu łaski nie robi -(
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

47
Sorry, ale biadolisz i męczysz wszystkich swoim narzekaniem, a póki co nic takiego się nie stało. I co to za tekst o utraconej książce, w pół roku po jej ukazaniu. Poza tym, jesteś w równym stopniu winna całej sytuacji, bo to TY wybrałaś takiego Wydawcę i teraz możesz mieć pretensję tylko i wyłącznie do siebie.
Ja Wydawca nie stosuje się do umowy, to zrób to samo co ja. Rozwiąż z nim umowę, popraw treść książki, dodaj, wytnij i dopisz, po czym wydaj sama z adnotacją - wydanie drugie, poprawione i uzupełnione.
No, to se pomarudziłem i te moge se pónść na pywo. :mrgreen:
Nie podchodź do tego z tego z taką powagą, bo wrzodów dziewczyno dostaniesz. Więcej luzu, a wszystko się wyjaśni i zobaczysz, że wszystko dopiero przed tobą.
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

48
iska36 pisze: Można było na niej zarobić, bo temat może nie nowy ale w innym świetle ukazany i przy dobrych układach, zakładając, że w Polsce mamy ok. 20 tys ludzi autystycznych, książka mogła się rozejść, gdyby wydawca odrobinę wysiłku w rozpropagowanie wieści o niej włożył.
Nie. Gdyby wydawca włożył więcej wysiłku, rozeszłoby się ze 100 - 200 egzemplarzy więcej. Z prostego powodu - nikt Cię nie zna. To, że ktoś ma w rodzinie osobę autystyczną, nie znaczy, że od razu kupi Twoją książkę. Książki Sapkowskiego rozeszły się w nakładach bodajże po 100 tys. Tak więc można założyć, że mamy 100 tys. potencjalnych czytelników fantastyki. Jeżeli ktoś napisze książkę z zakresu fantastyki, to te 100 k czytelników powinno ją kupić. Teoretycznie. Tylko, że nie kupi - niezależnie od tego jaka świetna by nie była, bo autor X nie ma takiej marki jak autor S :) I rzeczywiście wyluzuj, bo pisarstwo to nerwowa branża, wykończysz się.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

50
O nie, bez sensu to maszynopisy w szufladach obrastają pleśnią. Co nas nie zabija, to wzmacnia, więc tak potraktuj sprawę. Dziś jesteś w zupełnie innym punkcie, kolejną książkę zaproponujesz z pozycji pisarki, nic nie przechodzi w branży bez echa, zaistniałaś, okrzepłaś, posmakowałaś druku, miałaś szansę popatrzeć na związaną z tym otoczkę z bliskiej perspektywy.

Więc nie oglądaj się, uciekaj do przodu! :)

52
Iska, czy można gdzieś przeczytać recenzję Twojej książki? Nie notkę od wydawcy, tylko normalną recenzję napisaną przez kogoś, kto dzieło czytał?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

54
iska36 pisze: Być może trudno to zrozumieć ale nienawidzę uczucia, kiedy mając napisać cokolwiek do Wydawcy Kołacze mi serce, z obawy czy znów sie nie obrażą, czy nie będę musiała kolejny raz odczytać wiadomości z gatunku "znów się Pani czepia" czy coś w tym guście.
rozumiem problem ale... Czasem trzeba wykazać się gruboskórnością.
Można było na niej zarobić, bo temat może nie nowy ale w innym świetle ukazany i przy dobrych układach, zakładając, że w Polsce mamy ok. 20 tys ludzi autystycznych,
powiedzmy rodzin z kimś autystycznytm - bo czy sami "autystycy" by ją kupili?

z czego niestety sięgnęło by po nią może 5-10%.
przepraszam - jestem smutnym realistą.
książka mogła się rozejść, gdyby wydawca odrobinę wysiłku w rozpropagowanie wieści o niej włożył.
to swoją dorgą - zwlaszcza że nie jest to chyba duza robota - ustalić ile jest w kraju ośrodków terapii i wysłac im te 50 egz recenzeckich.

55
Wiecie co, ale ja tu już nie o Isce jako o pisarce myślę, bo to już Jacek napisał: pierwsze koty za płoty i takie tam... Nie o karierę Iski i jej przyszłe milionowe zarobki (życzę Ci tego, Isko, z całego serca!) mi tu chodzi, lecz o czytelników.
Oni do Iski maile ślą, że chcieliby jej książkę kupić. Na zalinkowanym blogu matka chorego dziecka pisze, że płakała przy lekturze, bo Autorka wyraziła jej uczucia. Ilu jest takich rodziców? Ludzi, którzy tej książki po prostu potrzebują? Andrzej wyżej pisze, że kupiłoby 5-10% rodziców. OK. No to z tych 20 tysięcy będzie jakieś 1000-2000 luda. A sprzedało się 300 egzemplarzy. Co z pozostałymi? Niedostępne. Recenzji brak. Ile osób z tych potencjalnych 2000 w ogóle miało szansę o książce usłyszeć?

Dyskutowaliśmy sobie o agentach literackich. Może to nie agenci są potrzebni, lecz specjaliści od promocji książek? Sami, nie będąc profesjonalistami, wpadliśmy tu na kilka/kilkanaście pomysłów, jak dotrzeć do czytelników. I to nie są pomysły ani drogie w realizacji, ani nawet szczególnie pracochłonne. A wydawnictwo tego nie robi. Kto zatem powinien robić?

Ja się z czymś takim często spotykam jako czytelnik właśnie. Usiłują mi na siłę wtykać jakieś wampiry i inne badziewia, które i tak się sprzedadzą, a rzeczy, które mnie naprawdę interesują, muszę łowić sama w różnych ciemnych zakamarkach i potem dokonywać sztuk niemal magicznych, żeby je gdziekolwiek kupić.

Jaką logiką kierowało się wydawnictwo, biorąc tę książkę Iski do druku, skoro poprzestało na sprzedaniu 300 egzemplarzy? Nie mogę zrozumieć ich toku myślenia, coś mi tu po prostu nie gra...
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

56
Jeśli spojrzeć na tematykę książki Ani, to można z pewną trafnością stwierdzić, że temat jest na czasie - raz, że jest niewygodny dla wielu środowisk (które nie pomagają, kiedy powinny), a to już przysparza potencjalnych czytelników. Po drugie, to książka o Polsce - nie jakieś tam łzawe hollywood itd., tylko świat, który nas otacza. Wielu z pewnością chciałoby "zerknąć" za drzwi, które normalnie są dla nich żywym ogniem. Te czynniki+dobre recenzje powinny sprzyjać debiutowi i autorce - ja zaryzykuję stwierdzenie, że to wydawca dał ciała i nie wysłał książki do odpowiednich ludzi (jako egzemplarze promocyjne, do czytania, do recenzji itd.). Skoro książka nie została odpowiednio rozpromowana, to mało kto ją weźmie do sprzedaży - jestem po rozmowie z właścicielem kilku księgarń i nawet nie wiedział o tej pozycji. Coś jest na rzeczy.

300 egzemplarzy książki wydanej bez POD to naprawdę rezultat daleki od normalnego, zwłaszcza, że to jest obyczaj-dramat, a nie SF nieznanego autora.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

57
Thana pisze:Dyskutowaliśmy sobie o agentach literackich. Może to nie agenci są potrzebni, lecz specjaliści od promocji książek
Tacy specjaliści istnieją, ale niestety nie w każdym wydawnictwie.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

58
Wiecie napisałam do szefa portalu "na kanapie", jakiś czas temu i zaproponowałam by rozpocząć dyskusję na temat książki. Przeglądałam to forum i doszłam do wniosku, że to jest jakaś nadzieja. Szef tegoż odpisał, że zanim zaprosi mnie do rozmowy jako autorke książki, powinnam napisać wątek nt. który wystepuje w książce i zobaczyć jakie jest zainteresowanie wśród członków ich społeczności. Tak zrobiłam i wierzcie mi nikt nie chce gadać o problemie zaburzonych dzieci ani ich rodzin. Jeśli rzucę hasło tolerancja padają piękne deklaracje tymczasem każdemu przeciętnemu Kowalskiemu zupełnie obojetny jest los chorego dziecka - nie źle to napisałam. Dla naszego społeczeństwa chore to dziecko przykute do łóżka lub wózka wszystkie dzieci z zaburzeniami postrzegane są jako te których należy unikać.
Smutne ale prawdziwe.
Tak jak napisał Jarek te drzwi do innego, zapomnianego przez Boga i ludzi świata otwierają się tylko w jedną stronę, od zewnątrz ciągle ryglują nam podwoje udając że nie istniejemy.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

59
Przesadzasz. Zaangażowanie w dyskusję zależne jest od zainteresowania osoby tematem. Jeśli ktoś nie ma w rodzinie osoby chorej nie zgłębia tematu. Spójrz na siebie, jak często udzielasz się na forach o stwardnieniu zanikowym io rehabilitacji dzieci z jaskrą. Ludzie nie unikają, tylko nie są zainteresowani rozmową.

60
Maladrill zgadzam się, a spójrz na problem autyzmu inaczej. Dziś powiedzmy jest 20 tys dzieci za 5 - 10 lat te dzieci staną się dorosłymi członkami społeczeństwa, jak mają nauczyc się tych wszystkich norm i zasad obowiązujących w grupie jeśli od samego początku próbuje się je izolować. Dzieci z chorobami przewlekłymi są jednak postrzegane inaczej i tu sie chyba zgodzisz ze mną, widzisz dziecko na wózku i myslisz sobie Boże jakie ono pokrzywdzone. Tymczasem autyzm sam w sobie jest nie do rozpoznania. Idzie sobie dzieciak z matka, z pozoru wygląda normalnie, tylko jakoś tak dziwnie chodzi i do tego coś tam burczy pod nosem albo strzepuje rękami, co myślisz wówczas?
Jakie dziwne dziecko?
To dziwne dziecko będzie kiedyś niemniej dziwnym dorosłym, być może będzie spotykał się z Twoim dzieckiem w sklepie, czy w pracy.
To od ludzi tzw. zdrowych w dużej mierze zależy jak one kiedyś odnajdą się w tym ogóle.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

61
A teraz taki numer Wam powiem. Stowarzyszenie ze Szczecina chciało kupić 5 egzempl. książki. Prezes zwrócił się w końcu do Fraszki z zapytaniem czy na terenie jego miasta znajdzie gdzieś książkę, bowiem chce ją kupić bez dodatkowych kosztów przesyłki. Poinformowano go, że książka dostepna będzie w księgarni przy ul. Jagielońskiej. Facet następnego dnia zaprasza mnie na spotkanie organizowane przez Jego stowarzyszenie, a że książkę przed spotkaniem chciał w imieniu stowarzyszenia podarować w Kuratorium Oświaty dzwoni do wskazanej przez wydawcę księgarni z zapytaniem czy już może ją kupić. Pani ekspedientka stwierdza, że jeszcze jej nie ma i sprawdza na kiedy można ustalic termin odbioru. Okazuje się, że książki wcale nie ma w hurtowniach więc plan poszedł się ... :D
Ja przesadzam? Dobre sobie.
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron