ok. zanalizujmy.
Pracowałem fizycznie. Robiłem w teatrze przy sitodruku. Malowałem ludziom mieszkania. Zasuwałem przy wykończeniowce.
Robota była męcząca, po kilkanaście godzin na dobę, ale zarobić musiałem.
Gdy tylko mogłem pracowałem głową - tak wolę.
Posiadam spory szacunek dla rzemieślników, nieco mniejszy dla roboli.

Nie cierpię partaczy, lumpów i bumelantów.
Ale powiedzmy szczerze: umiejętność równego kładzenia kafelków choć potrzebna jest czynnością mechaniczną. Nie wymaga myślenia, improwizacji - tylko prostego dostosowywania się do okoliczności. (czasem trzeba wyrównać krzywą ścianę).
są czynności z ozoru inteligenckie które w rzeczywistości też są jałowe i sprowadzają się do półmechanicznych czynności. ot choćby moja praca magisterska.
Należało: Przeczytać 400 artykułów po rosyjsku i ukraińsku.. wyselekcjonować z nich informacje o 297 pracach wykopaliskowych w trakcie których znaleziono obiekty z XV-XIX wieku. Dane wpisać do wymyślonych przez siebie kart. Podliczyć, zobrazować w postaci bodaj 60-ciu wykresów kołowych i słupkowych. Wyciągnąć wnioski (jeden - nie ma żadnej reguły, nie widać śladów żadnych konkretnych programów badawczych intencjonalnie obejmujących okres późnego średniowiecza i nowożytności). Obrona. Dyplom, praca do archiwum - myszy też muszą coś jeść.
Oczywiście ciekawe prace też czasem w instytucie pisano ale 90% to
a) analiza sprawozdań - czyli przyczynkarstwo
b) analiza nakopanego materiału...
Czyli swego rodzaju kopanie rowów. Robolstwo - tyle że naukowe.
Wartość? Porównywalna z ładnie pomalowanym mieszkaniem. Tzn. z ładnego mieszkania cieszy się czteroosobowa rodzina, a z pracy magisterskiej student, promotor i dwu recenzentów.
miałem trochę przykładów ludzi w podstawówce całkiem niegłupich którzy z różnych przyczyn trafili do zawodówek. Nędza i rozpacz. Znałem studentów którzy trafili z przypadku i zostali magistrami z przypadku siła rozpędu średnio interesując się tematem!
Absolwent zawodówki będzie kładł ludziom kafelki albo składał regały. Absolwent studiów często trafi do roboty w urzędzie będzie analizował cudze PiT-y, szukał błędów we wdrożeniach norm iso, porządkował papiery etc.
Obaj pogrążą się w pracy nudnej, jałowej i degradującej osobowość.
albo trafią na kasę w markecie.
Jasne dobry pracownik działu musi kumać nazwy czterdziestu sedesów i wiedzieć które deski są z którymi kompatybilne. Pracownik spożywczaka musi znać nazwy kilkuset produktów które ma na stanie. Ale to trzeba wykuć na blachę i odtworzyć z pamięci.
Prawdziwa twórca praca to
a) tworzenie.
b) poszukiwanie.
dostarczanie umysłowi nieustannie nowych bodźców.
Tak to widzę.