WWWSłoneczny promień ześlizgnął się w dół po złotym okuciu i znikł; Elsa jeszcze raz delikatnie poruszyła piórem, odbity od niego refleks tym razem błysnął jej w oczy.
WWWDziewczyna uśmiechnęła się. Lubiła te krótkie przerwy w czasie odrabiania lekcji, chwile, w których oddawała się zabawie w łapanie światła ulubionym Watermanem, tym samym, którego podarował jej dziadek na pamiątkę chrztu…
-Ono rośnie razem z tobą, dorastać będzie z tobą i z tobą się zestarzeje. – Anna Kleefeld jak zwykle bezszelestnie zjawiła się w pokoju, przyłapując córkę na chwilowej bezczynności.
-Bo to naprawdę wieczne pióro – wiesz, ono jest moje takie na wieczność, na zawsze. – Elsa odwróciła się do mamy, ale tej już nie było, wyszła równie cicho i niespodziewanie, jak się pojawiła…
WWWDziewczyna zamyśliła się; już tak jakoś było, że w mieszkaniu Kleefeldów na Pfefferstadt różne sprzęty pojawiały się i odchodziły, ginęły same w niejasnych okolicznościach, popsute trafiały do śmietnika, jedne wcześniej, inne później – i tylko Waterman Elsy był od zawsze. Od zawsze ten sam, czarny ze złotymi okuciami, ułożony już i dopasowany do ręki dziewczyny, po trosze z czystej przekory napełniany wyłącznie atramentem Pelikana z fabryki w Langfuhr, nie pożyczany absolutnie nigdy i nikomu – po prostu był i Elsa wiedziała, że będzie jej do samego końca.
***
WWWElsa ostrożnie poruszyła ręką, kwietniowe słońce odbiło się w błyszczącym okuciu Watermana dokładnie tak, jak powinno; tylko tyle udało jej się ocalić z tamtego życia, reszta już na zawsze została pod gruzami. Bo przecież – dziewczyna dobrze o tym wiedziała - tego, co tutaj się stało, już nikt nigdy nie cofnie i nie odwróci. Po domu na Pfefferstadt nie zostało nic, zginął od ognia i bombardowania tak samo, jak i reszta Miasta, odszedł równie cicho, jak cicho przeminął przedwojenny porządek świata, razem z beztroskim dzieciństwem i wczesną młodością Elsy Kleefeld i tysięcy jej podobnych osób…WWWPomiędzy gruzami na Frauengasse przemykał się młody mężczyzna; owalny, wypukły kształt rysujący się pod jego kurtką w ułamku sekundy stał się dla Elsy sprawą najwyższej wagi, tak istotną, jak w tych dniach istotnym mógł być tylko chleb…
-Panie, chociaż kawałek… - dziewczyna wyciągnęła rękę, zdawało jej się, że już trzyma wypieczony, ciężki bochenek. – Chociaż kawałek…
WWWMężczyzna obrzucił ją uważnym spojrzeniem.
-Patrzcie ją, głupiego szuka ! A co ja będę miał z tego, pytam się ?
WWW„Ono rośnie razem z tobą, dorastać będzie z tobą i z tobą się zestarzeje.” – przeleciało Elsie przez głowę, kiedy pióro znikało w obcej kieszeni. – „Ono jest moje takie na wieczność, na zawsze…”
WWWChleb okazał się najlepszą rzeczą, jaką Elsie kiedykolwiek zdarzyło się jeść.
***
WWWMarta wzięła do ręki Watermana wypatrzonego na straganie na Podwalu Staromiejskim i uniosła go pod światło; promień słońca ześlizgnął się po złotym okuciu i trafił jej w oczy.
-Ładne. – powiedziała nie wiadomo do kogo.
WWWSprzedawca pokiwał głową.
-Ładne, ładne. I na pewno przedwojenne, dziadek dostał w czterdziestym piątym za chleb – za pół bochenka, wyobraża sobie pani ?...
WWWMarta wyobrażała sobie aż za dobrze – i dlatego nawet nie próbowała się targować; pióro późnym popołudniem trafiło na biurko w jej mieszkaniu przy Korzennej.
WWWWaterman idealnie pasował Marcie do ręki; złota stalówka miękko sunęła po papierze, kiedy dziewczyna kaligrafowała kurrentschriftem swoje imię i nazwisko. Zadowolona z efektu, dociągała końcowe „nn” w podpisie, kiedy stalówka z trzaskiem pękła na pół…
-Cholera ! – Marta mimowolnie zaklęła. – Długo się nie nacieszyłam…
***
WWWMsza pogrzebowa trwała już od dobrych paru minut, kiedy Marta, spóźniona, dotarła do kościoła. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się stało; nim weszła do środka, po raz kolejny, ciągle z tym samym, bezsensownym niedowierzaniem, przeczytała klepsydrę swojej sąsiadki:
„Elsa Wawrzyniak
Z domu Kleefeld,
Zmarła w dniu 7.08. 2010
przeżywszy 87 lat…”
Z domu Kleefeld,
Zmarła w dniu 7.08. 2010
przeżywszy 87 lat…”