61

Latest post of the previous page:

arturborat - rozbawiłeś mnie :) Oczywiście każdy może mieć własne gusta i nic mi do tego czy komuś się moje pisanie podoba czy nie. Natomiast określanie FS jako "niszowej oficyny" to tylko złośliwość, nic więcej. I to złośliwość głupia, bo widoczna na pierwszy rzut oka. Naprawdę nie trzeba być fachowcem, aby zauważyć, że FS jest niemal monopolistą ( a na pewno potentatem) jeśli chodzi o polską ( a ostatnio nie tylko polską fantastykę). Podobnie jeżeli chodzi o te "pospolite gusta", autorzy fabryczni zbierali rozmaite nagrody z Zajdlem włącznie. W odróżnieniu od autorów wydawanych w firmach ebookowych. Zwracali na siebie uwagę krytyki - w tym osób słynących z wyrafinowania literackiego, takich jak choćby Dukaj. W Internecie każdy może podać się za wybitnego znawcę literatury i napisać np. że autor Iksiński pisze kiepsko, a np. zupełnie zapoznana Mariola Będzirek o trzy klasy lepiej. Tylko co z tego wynika? Ano nic. Trudno ocenić cudzą twórczość, jeszcze trudniej własną. Czy w takim razie autorzy skazani są na sądy osób których kompetencje trudno określić? IMO nie. Pierwszym, w miarę obiektywnym wyznacznikiem jest poczytność. Drugim opinia ekspertów. Ekspertów którzy nie zwrócą uwagi na autora debiutujacego ebookiem, bo świetnie wiedzą, że - na chwilę obecną - nie tyle przeszedł on, co obszedł redakcyjne sito. Dlatego moje zdanie - odnośnie wydawania w "normalnym" trybie jest nie tyle wynikiem konserwatyzmu, co szacunku wobec samego siebie i czytelników. Bo w tym "klasycznym" systemie są ludzie którzy w sposób kompetentny mogą zaopiniować przesłany do druku tekst. W "nieortodoksyjnym" mamy do czynienia z wolną amerykanką, gdzie nie ma żadnych zasad. Ja przecież nie tyle występuję przeciwko ebookom ( wszystkie moje książki wydano w tej formie) co przeciw "obchodzeniu" normalnego, wydawniczego systemu. Myślę, że to błąd. Wracając do Twojej opinii - przyjmuję ją z pokorą i polemizować nie mam zamiaru. Natomiast cieszę się, że pozytywną opinię na temat moich tekstów wyrazili min. tacy ludzie jak Paweł Matuszek, Lech Jęczmyk czy Maciej Parowski, że moje teksty pojawiały się na czołowych miejscach literackich rankingów. Gdybym zadebiutował ebookiem, albo w firmie POD, żaden z wyżej wymienionych nie zwróciłby na mnie uwagi, podobnie jak szersze grono czytelników. To także jest powód dla którego nie powinno się obchodzić "normalnej" drogi wydawniczej. IMO rzecz jasna. Aha, nakłady moich książek są dużo wyższe niż podane przez Ciebie. I to samo mogłaby powiedzieć większość fabrycznych autorów. Nie żeby to miało jakieś specjalne znaczenie, ale tak, dla porządku.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

62
Navajero, cieszę się, że cię rozbawiłem:)))

Co do FS podtrzymuję swoje zdanie, uważam że produkuje bzdety. To że jest niby monopolistą na rynku fantastyki niespecjalnie mnie obchodzi. Moim zdaniem polska fantastyka zeszła na psy i trzyma się przy życiu tylko dzięki sentymentowi czytelników. Tak jak nasze reprezentacja w piłce nożnej. Sam już naszej fantastyki nie czytam, zraziłem się po kilku rzekomych bestsellerach, które po lekturze pierwszych 50 stron rzuciłem w kąt. A Zajdle itd. Toż to wszystko w ramach własnego sosu,kogo to obchodzi?

Co do kompetetentnego opiniowania tekstu - rozumiem że dowartościowujesz się sugerując, że skoro ciebie uznano za godnego wydania, to znaczy że dobrze piszesz. Ja mam inne zdanie i pozostanę przy nim. Mnie rynek e-booków cieszy, bo pozwala mi na samodzielne oceny a nie wtórne - poprzez zapoznawanie się tylko z tym, co najpierw innym się spodobało w jakimś tam wydawnictwie.

[ Dodano: Sob 18 Cze, 2011 ]
@: "Ja przecież nie tyle występuję przeciwko ebookom ( wszystkie moje książki wydano w tej formie) co przeciw "obchodzeniu" normalnego, wydawniczego systemu"


Jakiego normalnego? Jakie obchodzenie? Daj ludziom robić, co chcę, bo i tak nie masz w tej sprawie nic do gadania, a nie zachowuj się jak stara ciotka, której nie podoba się, że młodzi tańczą przy rock'n'rollu.
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

63
Wyraziłem swoje zdanie, powodu do dalszej polemiki nie widzę. Ktoś skorzysta z moich uwag - dobrze, nie skorzysta - drugie dobrze. Jak napisałem wcześniej: "Po owocach ich..." Nie mam zamiaru nikogo odstręczać od wydawania w firmie ebookowej czy nawet POD. Uważam po prostu, że - w przypadku osób utalentowanych literacko - to błąd i falstart ( cały czas zaznaczam - na dzień dzisiejszy, za dwa - trzy lata sytuacja może się zmienić). IMO w razie odrzucenia tekstu przez "normalne" wydawnictwa, lepiej poczekać, doszlifować warsztat, dojrzeć literacko. Niemniej jednak - choć piszę posiadając pewne doświadczenie w "branży" - nie uważam, że zjadłem wszystkie rozumy. Jeżeli ktoś zadebiutuje w sposób "nieortodoksyjny" i odniesie sukces ( czego wszystkim debiutantom życzę), z całą przyjemnością pogratuluję takiej osobie.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

65
Mam wrażenie, że dyskusję można by w tym momencie zawiesić. Tak naprawdę, argumentem przemawiającym na korzyść którejkolwiek z wysokich spierających się stron byłyby wyniki sprzedaży debiutanckiego e-booka. Gdyby agalilla, albo inna osoba, która zadebiutowała w ten sposób, zechciała po upływie pół roku, lub jeszcze lepiej roku, podzielić się swoimi wrażeniami, napisać, czy czuje się usatysfakcjonowana ilością sprzedanych egzemplarzy i – generalnie – odbiorem swojej książki, byłoby to pewną wskazówką dla innych, przymierzających się do takiej formy debiutu. Potrzebne byłoby tu osobiste doświadczenie początkujących autorów, którzy mogliby powiedzieć: zaryzykowałem, i opłaciło się. Albo: rozczarowałem się, inaczej to sobie wyobrażałem.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

66
Pozwolę sobie jeszcze dodać, co mi się podoba, a co nie w e-bookowej rewolucji

- że są darmowe próbki. Kilkanaście-kilkadziesiąt stron - do 20-30 proc. całości. Jeśli nie ma - na pewno nie kupię. Te darmowe próbki pozwalają mi też uniknąć wpadek przy ewentulanym kupowaniu książek, które mają wersję papierową. Mieszkam na wsi, najbliższa księgarnia jest 60 km ode mnie. Ostatni raz byłem w księgarni jakieś 10 lat temu. A kupowałem dużo. Wszystko przez sieć, głownie z Merlina i poprzez Allegro. Kupowałem głównie to, o czym było głośno - w gazetach, w necie, w TV. W przypadku literatury pięknej, w przypadku jakichś 70 proc. zakupów dokonanych na tej podstawie poczułem się nabity w butelkę. Już nigdy nie kupię beletrystyki bez uprzedniego poznania części tekstu. Dlatego darmowe próbki uważam za genialny wynalazek. Dla tych, co mają księgarnie pod nosem to pewnie nic nie znaczy, w księgarni mogą sobie poczytać co nieco. Ale chyba zdecydowanie więcej jest osób, które do księgarni chodzić nie mogą lub nie mają czasu.

- nie podoba mi się nazywanie większości portali, gdzie dostępne są płatne e-booki wydawnictwami. To tak naprawdę księgarnie - mogą do nich wstawić swoje dzieła i autorzy w ramach SP i wydawnictwa. Nie podoba mi się też, że, nazywając się wydawnictwami lub oficynami, kasują z reguły 50 proc. od ceny książki nic w nią nie wkładając (zero redakcji, korekty, składu). Myślę, że to zmieni rynek. Wyznacznikiem jest Amazon, który oferując tylko wstawienie książki do sprzedaży, daje do 75 prc. z zysków. Ta stawka tylko przy niższej cenie e-booka - to też mi się podoba, bo tworzy tańszy rynek dla czytelnika. Autorzy powinni unikać portali, które chcą przejmować prawa autorskie majątkowe lub zastrzegają, że publikacja u nich oznacza niemożność publikacji gdzie indziej.

- podoba mi się to, że autor może ogólnie mimo wszystko uczciwie zarobić. Na razie to teoretycznie, ale to tylko kwestia czasu i nie sądzę, że trzeba czekać 2-3 lat, jak pisze Navajero. Czytniki płyną do Polski szerokim strumieniem, oferty e-booków właściwie w tym roku tak naprawdę zaczęły się rodzić na dobre w necie. Nowe palmtopy i inne ustrojstwo też pozwala na wygodny odstęp do oferty. Zaczną kupować, nie ma haka. Przy średnim nakładzie debiutu papierowego, 3 tys. egzemplarzy, autor dostający 7 proc. od ceny 30 zł za egzemplarz, zarobi statystycznie 6300 zł. Przy e-booku w cenie 10 zł, gdy ma z tego choć połowę, wystarczy mu sprzedać 1260 egzemplarzy, aby mieć to samo. Uwzględniając, że rynek odbiorów wciąż rośnie i autor dysponuje pewnymi metodami reklamy sieciowej jest to spokojnie do osiągnięcia przy odrobinie determinacji.

Że Fabryka Słów sprzedaje zaledwie 100-200 e-booków każdego swojego tytułu to mnie nie dziwi. Dostępne są tylko w virtualo. Przeciętny autor w SP ma więc przewagę bo może korzystać także z innych kanałów dystrybucji (amazon, smashwords, wydaje.pl, niedługo e-tekst i pewnie jeszcze inne, których nie wymieniłem). Wydawnictwa papierowe pod względem dystrybucji swoich e-booków są dość niemrawe, wręcz beznadziejne. A przede wszystkim ich ceny - e-book kosztuje zaledwie o 2-3 zł taniej niż książka drukowana, nic dziwnego, że mało kto to od nich kupi.
Artur

[ Dodano: Sob 18 Cze, 2011 ]
Masz Rubio oczywiście rację. Choć jakieś pośrednie przykłady są. Dorapa wklejała link, który bardzo mi się spodobał, gdzie autor pisze, że jego e-book, opowiadanka dla geeków (komputerowych maniaków) sprzedały się w Amazonie w nakładzie 40 tys.egzemplarzy. Sprzedaje je po 99 centów, ma z tego więc 75 proc, a więc około 2 zł od sztuki, czyli niewiele mniej niż polski debiutant książkowy. Tylko że ten facet dał swoje opowiadania do przetłumaczenia na angielski i sprzedaje je w tym języku:)) Spodobało mi się jednak to, co napisał: "U nas uznany byłbym za grafomana, tam jestem innowatorem".
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

67
arturborat pisze:Że Fabryka Słów sprzedaje zaledwie 100-200 e-booków każdego swojego tytułu to mnie nie dziwi. Dostępne są tylko w virtualo.
Fabryczne ebooki dostępne są i w innych miejscach, np. w empiku. Nie będę nawet zgadywał skąd autor cytowanego postu wziął dane na temat sprzedaży ebooków z FS. Nie chce mi się nawet już prostować.

rubia - zgoda, tylko wiesz, poziom satysfakcji to dość indywidualna sprawa, podobnie jak gusta czytelnicze. Ktoś może uznać za sukces sprzedaż 200 ebooków w ciągu roku i pozytywną recenzję od marysi_111, kto inny sprzedaż rzędu kilku tys. egzemplarzy i zainteresowanie profesjonalnej krytyki. IMO jedynym w miarę obiektywnym kryterium byłoby tu porównanie z książkami wydawanymi na papierze, przez "zwykłe" wydawnictwa. Niemniej jednak odnoszę wrażenie, że strasznie dużo tu teoretyzowania. Może po prostu poczekajmy? :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

68
Navajero, dane wysnułem na podstawie Twojej wypowiedzi: "Porównując to ze sprzedażą ebooków gdzie po roku sprzedaży z trudem dochodzą do 50 - 100 egz. to przepaść.", bo uznałem, że muszą być (no muszą!) w Fabryce jednak autorzy poczytniejsi niż Ty i uznałem przelicznik x2 co do Twoich e-booków za rozsądny.

@: "Fabryczne ebooki dostępne są i w innych miejscach, np. w empiku.

Jakbyś się trochę naprawdę interesował tematem, to byś wiedział, że dostawcą e-contentu dla empiku, w tym e-booków, jest virtualo, o którym pisałem.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

69
arturborat pisze:Navajero, dane wysnułem na podstawie Twojej wypowiedzi: "Porównując to ze sprzedażą ebooków gdzie po roku sprzedaży z trudem dochodzą do 50 - 100 egz. to przepaść.", bo uznałem, że muszą być (no muszą!) w Fabryce jednak autorzy poczytniejsi niż Ty i uznałem przelicznik x2 co do Twoich e-booków za rozsądny.
Możesz zlinkować cytat? Bo jakoś nie kojarzę.
arturborat pisze:@: "Fabryczne ebooki dostępne są i w innych miejscach, np. w empiku.

Jakbyś się trochę naprawdę interesował tematem, to byś wiedział, że dostawcą e-contentu dla empiku, w tym e-booków, jest virtualo, o którym pisałem.
Artur
Nie pisałeś o dostawcy, pisałeś o występowaniu fabrycznych ebooków w jednym miejscu - w virtualo. A to nieprawda.

Edit: Cytat nie jest z mojej wypowiedzi, a Naturszczyka... Skad tam Fabryka? Skąd ja?
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

70
Co do cytatu to sorry, to Naturszczyk napisał, a nie Ty. A z ciekawości - ile Twoich e-booków się sprzedaje?

Navajero, nie bądź upierdliwy, virtulao, empik to ta sam oferta w gruncie rzeczy. Jeden kanał dystrybucyjny. Skompromitowany u zarania przez politykę cenową. Teraz virtualo próbuje to naprawiać, kopiując rozwiązania z Amazona i wpuszczając falę SP - czyli na swoją macierzystą witrynę i do empiku równocześnie. A cen spodziewać można się na pewno dużo rozsądniejszych. Co do jakości, to na pewno będzies poro bzdetów, ale bzdet można rozpoznać po pierwszych kilku stronach. A z drugiej strony, na pewno trafią się jakieś ciekawe warte paru złotych pozycje.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

71
arturborat pisze:Co do cytatu to sorry, to Naturszczyk napisał, a nie Ty.
Proszę bardzo :)
arturborat pisze: A z ciekawości - ile Twoich e-booków się sprzedaje?
Nie mogę napisać konkretnie, bo to tajemnica handlowa :) Na sprzedaż książek nie narzekam, ostatnia przy parutysięcznym nakładzie podstawowym miała po kilku tygodniach dodruk. Ale jeśli chodzi o ebooki, nie mam czym się chwalić ( zresztą i co do książek to żadnych rekordów nie biję, ot - przyzwoita sprzedaż i tyle). Co prawda moje książki dopiero niedawno zostały zdigitalizowane, jednak nie przewiduję jakiejś super passy w najbliższej przyszłości. FS po prostu idzie z duchem czasu, ale to chyba jeszcze nie ten czas...
arturborat pisze: Navajero, nie bądź upierdliwy, virtulao, empik to ta sam oferta w gruncie rzeczy. Jeden kanał dystrybucyjny.
A ja jednak prosiłbym o precyzowanie i niestosowanie skrótów myślowych.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

72
Dla ścisłości -virtualo oprócz empiku dostarcza też e-booki do Gandalfa. No, poniekąd to masz rację, że są to różne miejsca sprzedaży, ale dll mnie jako czytelnika, gdy zajdę na virtualo, traci sens wchodzenie do gandalfa czy empiku, bo pod względem zawartości e-booków trafię na to samo. Zatem poszperam sobie jeszcze chętnie na Amazonie - bo virtualo, empik i gandlaf z mojego punktu widzenia to to samo.

Co do rynku e-booków w Polsce to dobrym przykładem jest wydawnictwo Złote Myśli. Nie publikują co prawda beletrystyki, a wyłącznie poradniki, ale na rynku radzą sobie świetnie. Nie mogę wyszperać danych, ale niedawno mi mignęło gdzieś, że za ubiegłoroczny rok mieli kilkanaście milionów przychodu. Inne wydawnictwa,a także autorzy SP mogą się też od nich uczyć, jak wykorzystywać witryny "pirackie". Andrzej swego czasu, pamiętam, histeryzował, jak go to chomiki okradają, zamiast zwrócić się do konkretnego chomika albo administratora serwisu i pogrozić mu sądem - w 99 przypadkach na 100 kwestionowane publikacje od razu znikają. Mój kolega, któremu nie podobało się, że folder ze skanami jego starych pocztówek, który dał w sieci na swojej witrynie, zaczął krążyć po chomikach, poradził sobie z tym w parę dni. I nie histeryzował. A co robią Złote Myśli? Dbając, aby na tego typu serwisach nie pojawiały się ich pozycje w 100 proc, nasycają chomika wersjami samplowymi, 20-30 proc całości, przelinkowują na swoją witrynę, prezentują inne oferty. Wszystko można wykorzystać, trzeba tylko rozumieć mechanizm i chcieć na nim zarobić.
Artur

[ Dodano: Sob 18 Cze, 2011 ]
@: "FS po prostu idzie z duchem czasu, ale to chyba jeszcze nie ten czas... "

Nie idzie. Sprzedawanie e-booków o kilka zaledwie zł taniej niż drukowane książki, to jedynie liczenie na frajera i próba umocnienia się w swoich papierowych okopach. Dlatego nie dziwię się virtualo, że kopiują pomysły Amazona, bo w ich interesie nie leży dogadzanie wydawcom lecz czytelnikom, a obniżkę cen e-booków może zapewnić tylko SP. Poza tym, gdyby Fabryka szła z duchem czasu, to jej e-booki byłyby dostępne wszędzie, gdzie możliwe, z Amazonem na czele.

Od dwóch numerów w Amazonie można swoją drogą kupić Politykę. Chyba z tego powodu zdecyduję się w końcu na czytnik. Wydanie na czytnik będzie dużo tańsze niż wersja papierowa, a ponieważ i tak Politykę prenumeruję, to jakoś mi się ro zwróci. Rynek prasy będzie miał bardzo duzy wpływ na rozwój e-czytelnictwa.
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

73
Panowie, pax, pax, bardzo proszę. Były kiedyś dobre czasy, kiedy to rozejmy zawierano o zachodzie słońca, a teraz już północ dochodzi :) .
Navajero, cóż, poziom indywidualnej satysfakcji jest bardzo różny także w przypadku autorów książek wydawanych tradycyjnie - kogoś ucieszą ciepłe recenzyjki w prasie kobiecej, ktoś inny będzie zawiedziony, że nie został nominowany do Nike (no bo skoro taka Masłowska została...). Porównywanie rynku e-booków i książek papierowych będzie, jak sądzę, miarodajne dopiero wtedy, kiedy cena czytników przestanie być zaporowa dla przeciętnego klienta księgarni. Też uważam, że z ocenami na razie trzeba poczekać, chociaż zmiany warto śledzić.
Artuborat, niewątpliwie publikacje elektroniczne są świetnym rozwiązaniem dla tych, którzy uprawiają jakąś twórczość niszową. Papierowe publikacje tego rodzaju, gdyby jakimś cudem się ukazały, szybko poszłyby na przemiał, bo kto by o nich wiedział? To zresztą sprawdziło się wcześniej w przypadku muzyki. Sama chętnie słucham takich niszowych zespołów, które grają współczesne trawestacje muzyki średniowiecznej (niemiecki Mittelalter-Rock, pyszna sprawa!) i docieram do nich przez internet. Owszem, kupuję płyty w amazonie, ale internet jest dla mnie podstawowym źródłem wiedzy i punktem wyjścia do poszukiwań. Łatwo mogę sobie wyobrazić takie internetowe kręgi czytelników pewnych form literackich.
A Złote Myśli, jako wydawnictwo publikujące poradniki, skierowało moją myśl w stronę rynku książek fachowych. Tu możliwości wydawania e-booków byłyby naprawdę wielkie, zważywszy choćby rynek podręczników akademickich. Tyle tylko, że tutaj rygory wydawnicze muszą być identyczne, jak w przypadku książek papierowych. Czyli znowu - mniejsze bądź większe, ale w pełni profesjonalne wydawnictwa. Jakoś trudno się bez nich obyć :).
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

74
rubia pisze:Panowie, pax, pax, bardzo proszę. Były kiedyś dobre czasy, kiedy to rozejmy zawierano o zachodzie słońca, a teraz już północ dochodzi :)
Toż ja z nikim nie wojuję! Jestem wręcz przykładem pokojowej tej... no ... kołoegzystencji :)
rubia pisze: Tyle tylko, że tutaj rygory wydawnicze muszą być identyczne, jak w przypadku książek papierowych.
Uhm.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

75
@: "niewątpliwie publikacje elektroniczne są świetnym rozwiązaniem dla tych, którzy uprawiają jakąś twórczość niszową. "

Polska literatura to w ogóle twórczość niszowa. Mówi się o sukcesie już gdy sprzeda się 10 tys. egzemplarzy tytułu. I takiego autora prezentuje się jako gwiazdę. Przecież to śmieszne. 10 tys. w blisko 40-milionowym państwie.... . Handlowałem kiedyś elektronicznymi kopiami starych map. Sprzedałem tego ok. 50 tys.egzemplarzy (czyli plików). A to bardzo niszowa sprawa. Czytałem gdzieś wywiad z wydawcą i autorem w jednej osobie sennika. Sprzedał od początku lat 90. XX w. około 800 tys. egzemplarzy. To jest sukces.

To wszystko wyżej oczywiście w kategoriach finansowych. Bo ja jednak nie lecę za autorami, dlatego, że sprzedali tyle, a tyle. Albo mi się czyjaś twórczość podoba, albo nie. Oceniać wartość literacką poprzez sprzedany nakład to nieporozumienie. Z tego samego powodu e-booki w ramach SP widzę jako pełnoprawnego uczestnika rynku literackiego i coraz częściej je czytuję, a kilka już kupiłem i nawet przeczytanie na monitorze,choć wcześniej wydawało mi się idiotyzmem, jakoś nie sprawiało mi trudności ani specjalnych kłopotów. Ale czytnik jednak sobie sprawię:))
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

76
Świetny wątek!
Rzeczywiście, rynek wydawniczy ebook'ów za granicą wygląda dosyć dobrze, ale ja się nie łudzę, że podbije on serca czytelników na naszym podwórku (bynajmniej nie w tej dekadzie)
Póki co obstaję przy wydawnictwach papierowych, sądząc, że profesjonalna redakcja odsieje g*wno od mięska i wyda "dzieło" inwestując w promocję, korektę, czy oprawę graficzną.

Faux_Edit: Wulgaryzmy cenzurujemy.

Takie kwiatki utwierdzają mnie mocno w powyższej opini - http://www.unibook.com/Jean-Desabre/Alfabet-Dżanka

A tu mały fragmencik, pierwsze słowa tego dzieła :
Agnieszka była z Krakowa,dzieliły nas więc setki kilometrów,poznaliśmy się na portalu
O.2.Czytając opis coś mnie zaintrygowało,nie pamiętam co to było,ale coś co wzbudziło moja
ciekawość,możliwe iż było to coś w rodzaju: „szukam kogoś na długą drogę w dal”.
Zaczepiłem zatem ją pisząc kilka ciepłych słów,odpisała i tak zaczęliśmy korespondować ze sobą.
Agnieszka pracowała w jakimś banku,była trenerką,miała sporo zainteresowań,pasje,no i świetnie
gotowała,a jej specjalnością były pierogi z grzybami.Z tymi pierogami była pewna historia, będąc w
Irlandii a już nie będąc z Agnieszką,utrzymywaliśmy ze sobą kontakt,poprosiła pewnego razu abym
załatwił prace dla jej przyjaciela,powiedziałem ze nie ma sprawy,ale stawiam warunek,ma
przywieźć pierogi!
Robiła całą noc te pierogi a ten biedak wiózł je,mając przy tym jeszcze problemy na granicy na
lotnisku.
Ale muszę wam przyznać ze pierogi robiła wyśmienite,nie tylko pierogi zresztą.
hahahahahahh masakra Obrazek - ide wszamać pierogi (lepsze niż Agnieszki)
Ostatnio zmieniony pn 20 cze 2011, 14:54 przez binary_slave, łącznie zmieniany 1 raz.
,,Tylko rzeczy święte są warte dotknięcia"

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”