Planować czy nie?

1
Czytam ostatnio wiele wywiadów i różnych ten tego... wywodów znanych pisarzy. Zmordowałam też "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika" Stephena Kinga. Przerobiłam całą pasję pisania, galerię złamanych piór, poradnik Pilipiuka. Otóż większość "znających" się radzi, by absolutnie planować powieść. tak od A do Z, rozpisać całą powieść na rozdziały równoważnikami zdań, zarysować akcję, nie zostawić miejsca na oddech. A King w " Jak pisać..." twierdzi, że trzeba pisać spontanicznie. Sam tak pisze i zarzeka się, że planowanie zabija wenę twórczą. stworzył sobie nawet teorię, że książka jest jak wykopalisko, jak zakopana głęboko kość dinozaura, którą trzeba delikatnie odkopać - a nie z łopatą się na nią rzucać. Henning Mankell zarzeka się, że zna cały plan książki co do joty, wie nawet przed pierwszyn zdaniem, ile książka będzie miała stron. Ja moją pierwszą książkę napisałam "na żywca". SPontanicznie, bez absolutnie żadnego planu. efekt: pogubiłam się trochę w treści, ale ostatecznie chyba udało mi się zapanować nad całością. TEraz piszę kontynuację. No i naczytałam się, że trzeba planować. PLAN JEST NAJWAŻNIEJSZY. No to buch, zrobiłam plan, rozpisałam nawet osoby, wypełniłam test charakteru, zamknęłam moją powieść w żelazne ramy. Jestem w połowie. I wiecie co? To nie działa. JUż po trzecim rozdziale połapałam się z wielkim zaskoczeniem, że się wcale nie trzymam tego misternego planu, że moje postaci zaczęły żyć własnym życiem. pisząc, mam tyle pomysłów, że nie sposób ograniczyć się do planu. co o tym sądzicie? planujecie, czy na żywca?
http://gryzipiorek.blogspot.com/

2
Nie wiem jak inni. Ja robię bardzo ogólny plan, a później pozwalam żyć swoim bohaterom.
Ale każdy ma swoje zwyczaje...
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

4
Ja plan zawsze mam, choć nie zawsze na papierze. Przy krótszych formach (opowiadanie) potrzebuje jednej bezsennej nocy, żeby potem siąść i napisać w godzinę całość. Przy dłuższych formach mam notatki w miarę dokładne, plan na tyle szczegółowy, że mogę pisać poszczególne wątki w całości i wiem, gdzie które fragmenty będą umieszczone.
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

5
Wypowiem się, choć doświadczenie mam rzadne, wiedzy zero, a i z umiejętnościami zaledwie jako-tako...

Szykuję opowiadania na Horyzonty Wyobraźni i pisząc pierwsze zauważyłem, że strasznie się męczę - pomimo, jak mi się wydaje, interesującego pomysłu, głównego konceptu. Trochę się zastanawiałem, bo ja jestem z tych, co to się zawsze zastanawiają (i przez to rzadko cokolwiek robią) - zastanawiałem się, co może być powodem tych moich udręk, porównywałem z innymi moimi opowiadaniami... I doszedłem do wniosku, że aby cokolwiek napisać, potrzebuję:

a) sceny kulminacyjnej albo kilku - wiecie, ta część historii, która powala i miażdży swoją awesomeness i koniecznie zaskakuje. Niespodziany zwrot akcji, najlepiej w zupełnie przeciwnym kierunku. Zazwyczaj kombinuję, żeby mieć takich scen minimum dwie.

b) konkretnego zakończenia. I to właśnie odkryłem dopiero niedawno. Muszę mieć puentę, jakiś żart na koniec, a może coś raczej w tonie romantyczno-wzruszliwym... Ale konkret. Jeżeli ustalę sobie "no a na koniec bohater pokonuje szwarccharaktera." - nic z tego nie będzie. Muszę wiedzieć, jakie padną słowa, z czyich ust, jakie emocje et cetera.

Bez tego - zacinam się w co drugiej linijce.
Ale w kwestii planowania - tylko tyle. Koncept, ogólny zarys, debest scena i finał. Postacie robią, co chcą, jak długo mojemu detektywowi nie przyjdzie do głowy popełnić zbrodni, albo coś. No chyba, że to właśnie zaplanuję jako koncept.
Przy krótszych formach (opowiadanie) potrzebuje jednej bezsennej nocy, żeby potem siąść i napisać w godzinę całość.
No i czwarty grzech główny człowieka dopada -_-'
eworm pisze:
Babcia|Ewa2|Ex aequo|Genialne dziecko

6
eworm pisze:
Przy krótszych formach (opowiadanie) potrzebuje jednej bezsennej nocy, żeby potem siąść i napisać w godzinę całość.
No i czwarty grzech główny człowieka dopada -_-'
Nie ma czego zazdrościć... Praca jak każda inna, ale, jak mawiała mama mojego kolegi,"praca w ciepłym" :-)

A jeszcze na chwilkę do wątku głównego wracając - zdarzają się chwile, kiedy rzecz pisze mi się sama, bez planu. Ale po napisaniu okazuje się, że plan był pod powiekami cały czas...
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

7
Wyprobowuję właśnie nową (dla mnie) metodę - w miarę dokładny portret wszystkich postaci - potem drzewko interakcji między nimi. I właściwie plan powieści rodzi się sam, bez strasznych bólów i jednocześnie jest w miarę otwarty - transformowalny.
Dobrze jest potem nałożyć te wszystkie wątki na ogólną konstrucję tekstu żeby np. nie przeciążyć wstępu
No i zakładam, że tak ogólnie fabułę i tło już ma się w głowie.
Metoda w fazie experymentów :-)
http://ryszardrychlicki.art.pl

8
Zanim to skończysz planowanie i rysy psychologiczno rodzinne - Andrzej skończy pisać dwie nowe książki, ja ponieważ jestem leniwy jedną :mrgreen:
Władysław "Naturszczyk" Zdanowicz

9
Przyznam, że nie próbowałam nigdy metody szczegółowego planowania i w najbliższej przyszłości nie zamierzam.
Nie wiem czy jest sens rozpisywać na kartce wszystkie cechy bohaterów, ich relacje z innymi bohaterami, każde wydarzenie po wydarzeniu koniecznie z dopisaniem, który bohater w tymże wydarzeniu uczestniczy. Takie planowanie może zająć całe wieki i wg mnie zabija całkowicie możliwość " bawienia się" akcją. Wiadomo, że zanim zaczniemy pisać musimy mieć jakiś konkretny pomysł na postaci i fabułę, ale bez przesady. Za każdym razem cieszę się, gdy to co napisałam jest dla mnie samej dużym zaskoczeniem. Wtedy czuję jakbym czytała coś fajnego, a nie to pisała. Tym bardziej nie mam zielonego pojęcia jak moja książka się skończy. Co innego, gdy mówimy o jakichś szalenie krótkich formach. Wtedy plan może być przydatny i znajomość zakończenia też ;)
Na razie stawiam na pełną spontaniczność, chociaż jeszcze nie wiem, czy ten sposób się sprawdzi. To się okaże wkrótce:).

10
Na początku pisania próbowałem planować swoje opowiadania, ale 'w praniu' i tak wszystko wywracałem do góry nogami, bo np. wpadłem nagle na jakiś zupełnie nowy pomysł, którego nie sposób zignorować. Teraz sprawniej - i przyjemniej - pisze mi się, gdy ułożę sobie w głowie generalny zarys całego opowiadania tj. o co chodzi/kogo to dotyczy/jakieś główne założenia i zwroty akcji. Nawet nie zapisuję zbyt często tych pomysłów, chyba że zamierzam je zastosować dopiero w odległej przyszłości. Wystarczająco ciekawe i ważne idee nigdy nie wypadają mi z głowy.

12
Chyba zaczynacie od końca.
Się najpierw zastanówcie, co ma być w tekście dominantą.
Piszesz obyczajówkę pt. " Asia i jej pierwsza miłość" , bohaterowie radzą sobie sami.
Piszesz kryminał pt. "Maciuś i trup w szafie" - to nieproste, trzeba zaplanować zbrodnię, metody dochodzenia, kolejność zdarzeń, odkrywanie zagadek we właściwej kolejności, a jeszcze to wszystko zapętlić i czytelnika wyprowadzić na manowce, żeby za szybko nie domyślił się zakończenia.
Wy nawet nie określiliście, co właściwie piszecie. To raczej ważne przy zadawaniu takich pytań :)

13
Moim zdaniem dobrze jest zrobić ogólny wypunktowany plan, a potem jakoś zaczynamy i do każdego kolejnego punktu dochodzimy tworząc wątki poboczne.

14
Nie umiałabym zaplanować wszystkiego szczegółowo.
Przed napisaniem opowiadania robię mały plan wydarzeń, którego niekoniecznie się trzymam. Przecież dopiero gdy bierzemy się za pisanie to nasz bohater się rodzi. Wtedy dopiero możemy zobaczyć, oczami wyobraźni, jak będzie się zachowywał w danej sytuacji.
Podobnie jest z akcją.
Jeżeli coś zaplanuję, a w trakcie pisania wymyślę coś innego, coś co wydaję mi się o niebo lepsze, to mam z tego zrezygnować? Nie ma mowy.
"Kto umie czytać,
posiadł klucz do wielkich czynów,
do nieprzeczuwanych możliwości,
do upajająco pięknego,
udanego i sensownego życia."
Aldous Huxley

15
Nie planuję, bo moim zdaniem pisanie to tak naprawdę sztuka, która się dopiero wyłania podczas wielogodzinnego kontaktu z klawiaturą, a nie czymś co można ustawić od A do Z. To jest raczej tak, że zaczynam pisać i pisząc negocjuję dopiero wygląd mojego opowiadania. Jest to raczej konfrontacja artysty z pewną rzeczywistością, której nie jesteśmy w stanie do końca ogarnąć. Z tej rzeczywistości dopiero wyłania się fabuła. Z tego względu uważam, że niemożliwe jest całkowite zaplanowanie wyników naszego pisarstwa.
Chociaż można opracować metodę, za pomocą której będziemy tworzyć, tak jak Stephen King opracował swoją metodę i to jest jego sposób na radzenie sobie z chaosem.
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”