16

Latest post of the previous page:

Czyli - jak chcesz pisać o walce mieczem, dobrze żebyś widział miecz na oczy i miał pojęcie, jak może wyglądać rana nim zadana itp.
W dzisiejszych czasach nikt na miecze nie walczy - chyba że w grach komputerowych.
Albo całkiem przeciętnego bohatera w niecodziennych okolicznościach.
Nie którym to nie wychodzi ( nie będę wymieniał nazwisk )
bo inaczej się nie da.
Ja tam uważam że się da ( przynajmniej w większości przypadków ).
W dramacie życia grywam długie, żałosne ogony! - westchnął Mysz odwracając się do Alicji.

17
Iago pisze:W dzisiejszych czasach nikt na miecze nie walczy - chyba że w grach komputerowych.
Ja walczę, ja. Całe stada pasjonatów też to robią. I w kwestii gier komputerowych - broń Boże przed wzorowaniem walki na miecze w swoim opowiadaniu na grach komputerowych. Dla chętnego nic trudnego - naprawdę nietrudno znaleźć gości, którzy pasjonują się szermierką i pokażą/wyjaśnią jak ona wygląda. Nawet na jakimś forum internetowym można ich znaleźć, ale nie polecam - w Internecie każdy jest ekspertem na każdy temat i napisał na dane zagadnienie pracę doktorską, ale jej nie wydał. ;)

O co dokładnie ci chodzi z tym, że nikt na miecze nie walczy? Że tak naprawdę nikt nie walczy w znaczeniu, że ludzie już się nie zabijają mieczami? No... bo to jest tak jakby oczywiste? Ale walka treningowa - walczę w każdy wtorek i piątek.
Iago pisze:Moim zdaniem czytelnika można zachęcić poprzez stworzenie nieprzeciętnego bohatera i fascynującej fabuły.
Główna postać musi dążyć do jakiegoś celu inaczej czytanie nie ma sensu - patrząc z punktu widzenia odbiorcy powieści.
Nie można kopiować zdarzeń, postaci lub kreując podobne - wszystko musi być własnym tworem.
A tu bym się z wieeeeloma rzeczami nie zgodził.
Nieprzeciętny bohater - osobiście wolę czytać o zwyczajnych ludziach w niezwykłych okolicznościach i średnio mnie pasjonują przygody Megadymamana, który jest nadczłowiekiem. Znaczy - Conan i jemu podobni też są fajni, ale to nie to samo. Wychdzi, że przeciętny Kowalski ujdzie jako bohater tak samo dobrze jak Conan Barbarzyńca.

W kwestii kopiowania zdarzeń - nie wszystko musi być własnym tworem. Da się przedstawić to samo wydarzenie z innej perspektywy - i jest fajnie ("Ostatni Władca Pierściania" przychodzi do głowy, albo "Grendel").

Główna postać musi dążyć do jakiegoś celu - to raczej oczywiste, że książka musi mieć fabułę, nie? Znaczy - przynajmniej jeżeli chce się, by była to powieść, a nie traktat filozoficzny.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

18
Mich'Ael pisze:Główna postać musi dążyć do jakiegoś celu - to raczej oczywiste, że książka musi mieć fabułę, nie? Znaczy - przynajmniej jeżeli chce się, by była to powieść, a nie traktat filozoficzny.
O! Dzięki! To ja teraz wreszcie wiem, co ja pisuję. Bo mi mówią, że u mnie nigdy fabuły nie ma. I mają rację. Czyli traktaty filozoficzne pisuję. Takie na dwie strony max. Instant. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

20
O! Dzięki! To ja teraz wreszcie wiem, co ja pisuję. Bo mi mówią, że u mnie nigdy fabuły nie ma. I mają rację. Czyli traktaty filozoficzne pisuję. Takie na dwie strony max. Instant.
Nie tylko Ty :P
Zresztą jedną z moich ulubionych książek jest Buszujący w Zbożu, którego fabuła polega po prostu na tym, że chłopaczek sobie chodzi po NYC ;)

Moim zdaniem książka czy inne dzieło literackie powinno przekazywać... cokolwiek. W dowolny sposób. I tak chodzi w końcu o przyjemnośc z czytania, więc jeśli autor potrafi oczarować mnie w inny sposób niż za pomocą wymyślania coraz to nowych i coraz bardziej naciąganych zwrotów akcji... to jestem na tak ;)
Loony Stories - wydarzyło się naprawdę ;)

21
Żeby mi się zachciało książkę przeczytać musi... mieć zachęcający tytuł. :P
Poważnie. Jak sterczę przed jakąś półką pełną autorów, których nie znam i o których niewiele słyszałam (albo podobne opinie), to często kieruję się tytułem. Nie mam tu jakiś kryteriów, które mogłabym dokładnie sprecyzować, ale wiem, że na przykład książki pod tytułem "Miłość Wampira" nie tknę trzymetrowym kijem, nawet jeżeli w rzeczywistości tytuł jest tylko przenośnią i sama książka ma nie wiem jaką wartość. xP

Co do fabuły... Cóż. Lubię i przygodówki i obyczajówki i takie rzeczy, w których ktoś łazi i fajnie coś przemyśleć próbuje. Nie ma reguły. Aczkolwiek, jeżeli interpretować tytuł tego tematu jako "jak pisać, żeby masowy odbiorca chciał to przeczytać", to mogę się przychylić do tezy, że "główny bohater musi dążyć do jakiegoś celu".
Iago pisze:W dzisiejszych czasach nikt na miecze nie walczy - chyba że w grach komputerowych.
No ja na przykład walczę. Nie, nikogo nie zabijam, ale trochę sobie trenuję. Przynajmniej wiem, jak to działa wzięte w rękę i co tak naprawdę można z tym zrobić.
I ogólnie, wiadomo, nie wszystkiego, co chce się opisać można spróbować, ale naprawdę do wielu rzeczy można się zbliżyć. Nie postrzelasz z pistoletów plazmowych, ale pro forma warto wiatrówkę wziąć w rękę itd.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

22
Poruszyliście kwestię, zgoła najważniejszą, dotyczącą logiki i realności. Nie wolno opisywać faktów historycznych, technik i taktyki walki wspomnianym mieczem, praw fizycznych, praw natury, czy też zasad działania rożna, nie WIEDZĄC, jak to jest/było/być może będzie w rzeczywistości. Powtórzę się z innego tematu, nie możemy pisać dla idiotów. Musimy mieć na uwadze czytelnika rozsądnego, inteligentnego i drobiazgowego. Musimy przewidzieć, że każde nasze potknięcie będzie widziane i obśmiewane. A jak już WIEMY, to liczy się JAK. Wychodzi wówczas już tylko NASZ STYL narracji, filozofii, światopoglądu, humoru, specyficznego podejścia do rzeczywistości. I tutaj zgadzam się z Panem Filipiukiem, innej rady nie ma, jak pogodzić się z faktami, jak pogodzić się ze sobą i mieć nadzieję, że takich szaleńców jak my, jest więcej. Pisać dla nich właśnie, pisać prawdę, nie zmyślać siebie, ot IMO cała tajemnica...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

23
Da się przedstawić to samo wydarzenie z innej perspektywy - i jest fajnie
Masz na myśli parodię ?
W dramacie życia grywam długie, żałosne ogony! - westchnął Mysz odwracając się do Alicji.

24
pewnie nie miał tego na myśli, choć pokrętnie parodia, to rzeczywiście inna perspektywa...

Mnie się przypomina zaś pewien podręcznik, no tak go nazwę, gdzie były ukazane działania wojenne 1920. Pierwszą część opisał Piłsudski, drugą Tuchaczewski... Takie wiesz, różne podejścia dotyczące tego samego...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

26
Iago pisze:Masz na myśli parodię ?
Mam na myśli dokładnie to, co mam na myśli - przykłady podałem w nawiasie. Czy "Ostatni Władca Pierścienia" i "Grendel" to parodie? Nie.
Adrianna pisze:książki pod tytułem "Miłość Wampira"
Ja mam to samo. Kijem nie tknę książki "Wilkołak. Dlaczego ja?"

W kwestii dobrego tytułu - faktycznie, jest ważny. Mam problem, napisałem powieść i nie mam dla niej dobrego tytułu... Przerąbane, naprawdę. Zwykle najpierw przychodzi mi do łebka tytuł i nie ma problemu.. a tu niespodzianka. Ach, cierpienia młodego autora. ;)
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

27
Zmory, Motory - po tytułach dorwałem jako nastolatek niespełna. Diuna - znowu po tytule... Ale to jak byłem młody i młodszy. Od jakiegoś czasu chwytam najsampierw autora i tematykę - ustabilizowałem gust. Tak pewnie zwykle się dzieje, im mniej znasz, patrzysz jak wygląda okładka, czytasz tytuł, im więcej znasz, wybory ustalasz ciaśniej...
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

28
Ergo:

1) Trzeba napisać coś co się samemu chciałoby przeczytać.

2) Zanim się to napisze warto się podszkolić by inni też byli w stanie to przeczytać.

3) I trzeba spradzić detale - żeby czytelnik śmial się w odpowiednich miejscach a nie bez przerwy.

*

Macie przykrę tendecję produkowania stosów postów o niczym.
Nie szanujecie swojego czasu.

Sorry - pisanie nie jest łatwe. Umiejetności nie przychodzą same. To trzeba wyćwiczyć.

widzieliście dziewczynę grającą na skrzypcach? Jeśli stoi na deskach sali koncertowej to oznacza że ma za sobą 10'000 godzin ćwiczeń.

29
Andrzeju, ale mnóstwo ludzi sobie rzępoli dla przyjemności i wcale nie zamierza zostać wirtuozami. Oni chcą tylko rzępolić na tyle sprawnie, żeby dziewczynie przy ognisku zaimponować, nic więcej. Po cholerę im te 10 000 godzin, jak oni wcale nie chcą do sali koncertowej, tylko ot tak, w ogródku...? Bo ich to cieszy, bawi i raduje. To też jest wartość. I to nie wiem, czy nie większa, niż te Twoje sale koncertowe z udręczonymi dziewojami na deskach.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

30
wychodzę z "harcerskiego" założenia że życie to dłuuugi marsz pod górę.

i generalnie jak się już coś robi należy to robić coraz lepiej.
Konkurować z innymi, ścigać się, poknywać najpierw siebie potem innych.

31
Andrzej Pilipiuk pisze:jak się już coś robi należy to robić coraz lepiej.
Tu się zgadzam.
Andrzej Pilipiuk pisze:Konkurować z innymi, ścigać się, poknywać najpierw siebie potem innych.
A tu nie. :) Są rozmaite metody samodoskonalenia. Niekoniecznie trzeba się akurat ścigać, konkurować i pokonywać.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”