Dokładnie
Ja od razu, gdy zobaczyłem pdf. powiedziałem twardo ,,nie". Zwłaszcza, że książka miała ponad 600 stron...
Egzemplarze próbne, mówisz... Chodzi Ci o takie fajne wydruki bez okładki i niekiedy z bardzo ciekawymi literówkami?
No, ale - jak słusznie zauważyłeś - ważne, że można wziąć do ręki. Materialność - oto klucz do książkowatości książki ;]
W każdym razie, by zbytnio nie odchodzić od tematu, powtórzę, że recenzenci i ich współpracownicy też książki dostać mogą. Tyle, że to się wtedy nazywa ,,egzemplarz recenzencki", choć nie za bardzo wiem czym się różni od autorskiego, by mieć inną nazwę (oprócz przeznaczenia, rzecz jasna).