Gorgiasz, żaden drobiazg, naprawdę bardzo mi pomogłeś. Zauważyłeś rzeczy, które mniej lub bardziej świadomie umknęły mojej uwadze. Bo wychodzę z założenia że jeśli ktoś wskaże mi jako błąd coś co do czego nie jestem pewna, to warto nad tym przysiąść. No i otworzyłeś mi oczy na kilka spraw, dzięki czemu wszystko stało sie latwiejsze
Poprawiłam do tej pory w sumie 60 stron (do całości doszło 6 nowych). łatwo nie jest, bo wygładzanie stylistyczne to niezła ekwilibrystyka. Najtrudniejsze ciągle przede mną: musze wkomponować w całość parę elementów, ale nie mam pomysłu jak to zrobić. Będzie wesoło.
Jak to mówią mądrzy ludzie: im dalej w las tym więcej drzew. Konieczność dodania opisu zmusiła mnie do przekształcenia całej sceny. Ale są to zmiany na lepsze. (Mam nadzieję:) ) Jedyny mankament to fakt, że pomnożyli mi się bohaterowie, którzy nic nie wnoszą. Pojawiają się raz i słuch po nich ginie - robią za tło. Chociaż z drugiej strony może jeszcze mi się do czegoś kiedyś przydadzą. Carran i Egil występują w drugiej części, więc może znajdzie się też trochę miejsca na ich kobiety. Pomyślimy.
ps. szukam imienia dla dziewczyny z którą Alex przyjdzie na bal. Jakieś pomysły?
Przebrnęłam przez Święto Podwójnej Pełni Księżyca. Hurrrra! Jupi! Jestem z siebie dumna. Powoli będę poprawiać dalej szukając miejsca, gdzie upchnąć bardzo ważną scenę, która rysuje się już w mojej wyobraźni przybierając kształt zbliżony do ostatecznego. Wyobrażenie wyobrażeniem, ale łatwo chyba nie będzie. Z Omerem należy postępować baaardzo ostrożnie.
Skończyłam przerabiać jedną scenę i zabrałam się za kolejną. Ale tym razem zmiany będą większe. No i muszę wreszcie spisać podwieczorek u Ilyi, zaaranżowany oczywiście przez Omera, który z miłą chęcią do nich dołączy. Tylko jak Ilya ma ostrzec Catherine przed złowieszczymi zakusami męża? Czy zrozumie przekazana jej zaszyfrowaną informację? Tego dowiecie się Państwo z kolejnego wpisu do Dziennika imadoki.
Mandragora, przeróbki są fajne wychodzą na jaw szczegóły, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Wątki dotychczas traktowane po macoszemu nabierają kolorów i znaczenia. To jest fajne Odkrywam całkiem nowe możliwości.
długo się nie widzieliśmy, mój Dzienniku. Wczoraj nieśmiało wróciłam do pracy, mam nadzieję, że będzie mi dobrze szło. Tylko nadal męczy mnie opis tej zwiewnej sukni z krepiny w kolorze grynszpanu.
Kurczę, to NIE JEST łatwe! Gdy już wydaje mi się, że już zaczynam coś ogarniać, pojawiają się nowe fakty i zajawki kolejnych scen, i zaczynam się martwic gdzie to wszystko upchać, żeby mi gdzieś bokiem nie wyszło. Weno, dodaj mi skrzydeł! (nie, pegazów nie będzie. Definitywnie nie.)