To stary wątek, ale na forum jestem od niedawna i postanowiłem poprzeglądać porosłe kurzem miejsca. I co widzę? Widzę, że czas ubrać się w togę i popracować trochę jako adwokat diabła, choć diabła tu nie ma. Jest za to małe polowanie na 15-latka. A właściwie było, bo chłopak się nie odezwał zarzucony kamlotami ironii. Na wstępie powiem, że jestem adwokatem samozwańczym, a mój klient, niezależnie od tego, czy śledzi bieg sprawy, pisał zupełnie poważnie. Nikt nie pisałby tylu tekstów, gdyby chciał jedynie prowokować. Przejdźmy jednak do obrony poszkodowanego i ataku na atakujących.
Moi Drodzy, śledząc Wasze opinie na temat różnej jakości tekstów zamieszczanych na forum rodzi się pewne pytanie: skąd ten onanizm lingwistyczny (tak zostałem zresztą nazwany przez swojego kolegę przy robieniu korekty)? Naprawdę chce Wam się wyławiać brakujące przecinki w tekście i literówki? Czy są to jakieś kompleksy? Skrzywienie polonistyczne? W tym wypadku (twórczość mojego klienta - przyp. red.) nie ma wątpliwości - test jest nafaszerowany błędami każdej maści i koloru - utrudnia czytanie. Ale gdzie indziej? Przecież i tak korektę robi wydawnictwo. Czy pisząc posta na "dyktatorskim" - jak ładnie zaznaczył jednen z piszących - forum mam wrzucać tekst do worda, potem wrzucać tutaj i jeszcze raz sprawdzać, bo Aniołku broń, popełniłem wykroczenie przeciwko naszemu pięknemu językowi? A może dodatkowy przecinek ciernią stoi w zdaniu i kole w oczy do tego stopnia, że warto, ba, może to nawet obowiązek obrońcy języka, czas poświęcać na to, by zacytować i poprawić?
Wracając jednak ze swoją retoryką do sprawy mojego pokrzywdzonego klienta... Nieładnie tak besztać kogoś, kto jednak decyduje się pisać i ma na swoim koncie trochę tekstów (mniejsza o ich wartość). Powód? Prosty. Jeśli ktoś chce pisać, to może warto dać mu jakąś życzliwą radę, niekoniecznie taką: kup sobie słownik albo idź na piwo, bo i tak nic z tego nie będzie. łatwo wrzucać piłkę wtedy, kiedy wiadomo, że nie zostanie ona odbita. A to jest, Drodzy Czytelnicy, strzelanie do pustej bramki. Nie lubię słów na dys..., ale nie zmienia to faktu, że Sienkiewicz i Tuwim do tych "dys" należeli, a i Balzac raczej ortografią się nie przejmował, bo nie miał kiedy i wolał pisać, niż (takie słowo niecenzuralne określające końcową fazę stosunku płciowego u mężczyzny) nad własną ... spuścizną :wink: . Robili to za niego inni i pewnie dlatego napisał więcej.
Proszę zatem o publiczne przeprosiny dla mojego klienta i odszkodowanie w wysokości 5 ciepłych słów nie nacechowanych zjadliwością.
Dziękuję za uwagę.
Ktoś jeszcze potrzebuje adwokata?
