46

Latest post of the previous page:

Nie wchodząc w polemikę z poprzednikami, chciałbym polecić książkę, która ostatnio wpadła mi w ręce - Olivii Goldsmith "Bestseller". Autorka to amerykańska gwiazda popliteratury(już nieżyjąca) i spodziewałem się, że po kilku stronach odłożę tytuł z obrzydzeniem. Ale przeczytałem całe tomiszcze z prawdziwym zainteresowaniem. Rzecz traktuje o kilku pisarzach w USA, nowojorskich wydawnictwach, agentach i redaktorach. Dość przejmujące studium rynku książki. Polecam. Trudno mi powiedzieć, czy w Polsce amerykanizacja rynku idzie w kierunku opisanym w Bestsellerze, ale nauka, jaką wyciągnąłem z lektury sprowadza się do tego, że trzeba być wiernym przede wszystkim sobie. I utkwił mi jeden cytat z tej książki w głowie: "Jeśli będą chcieli wydać Twoją książkę, to bardzo ładnie z ich strony, ale nie przywiązuj do tego szczególnej wagi, lecz pisz spokojnie dalej". Poza tym jest tam sporo innych zdań, które dają do myślenia, może nie zdań samej Goldsmith, bo jej styl jest taki sobie, ale dobiera motto dla każdego rozdziału, które naprawdę bywa godne pomyślunku. Tak że jeszcze raz polecam.
Pozdrawiam
Artur
https://www.facebook.com/BoratczukArtur/

47
I czytając to wszystko musimy wysnuć jakieś wnioski. Ukuć poradę dla tych, którzy:
1)nie wygrali konkursów pomimo wysokiego poziomu pisania,
2)nie chcą ich czasopisma, bo akurat nie piszą zgodnie z obowiązującym nurtem lub ( jak i w moim przypadku) nie pisują opowiadań, bo wolą formy dłuższe,
3)nie mają szczęścia w wydawnictwach - tak, jak nasz przysłowiowy Zenek,

Zatem: co oni mają zrobić? Steroryzować jakieś najbliższe ich miejsca zamieszkania wydawnictwo?
Grozić przed sejmem samospaleniem lub innymi strasznymi następstwami braku możliwości wydania swojego dzieła?

Bo powiem wam otwartym tekstem : z tych dyskusji nie wiele dla naszych koleżanek i kolegów wynika... Postarajcie się :)

Pozdrawiam
http://www.facebook.com/dariusz.dolinski
http://www.facebook.com/pages/Darkar-Po ... ts&fref=ts

48
Jest kilka zinów, które zawsze wezmą dobre opowiadanie. Esensja ma swobodnie poziom papierowy, a nawet wyższy od kilku pism drukowanych.
Pisania opowiadań można się nauczyć. Można to potraktować jako wyzwanie. Opowiadanie uczy dyscypliny umysłowej i też daje satysfakcję, a po jakimś czasie zrozumiesz, że to doskonały sposób zrzucenia nadmiaru pomysłów bez poświęcania czasu kolejnej powieści.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

49
Darkar73 pisze: Grozić przed sejmem samospaleniem lub innymi strasznymi następstwami braku możliwości wydania swojego dzieła?


Pozdrawiam
Obawiam się, że takie rzeczy już na nikim nie robią wrażenia;)
(A jeśliby robiły, to są ważniejsze powody do takich protestów)

50
Darkar73 pisze:Bo powiem wam otwartym tekstem : z tych dyskusji nie wiele dla naszych koleżanek i kolegów wynika... Postarajcie się :)
A czego oczekujesz? Graala? :P
Wynika to, co powinno: trzeba pisać, wciąż się rozwijać, dopomagać szczęściu, kiedy to możliwe (dowcip ze Styką się kłania). Nie ma cudownych recept na sukces i nie będzie.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

52
Szalony Szczur pisze: Ale nie każdy lubi pisać opowiadania i "czuje" tę formę literacką. Przecież nie wyślę do czasopisma 300 stron powieści;)
Też tak miałem. Dlatego wykoncypowałem sobie bardzo fajny patent. Mianowicie wrzuciłem do jednego wora:
- plan fabularny mocno rozbudowany jak na opowiadanie;
- styl narracji jak w powieści;
- górny limit 100-120 tys. znaków;
- fabuła nawiązująca do powieści, tzw. spinoff/historia poboczna;
- fabuły poszczególnych opowiadań nawiązują do siebie, a nawet łączą w jedną całość.
Efekt: przejście do finału jednego konkursu, dwie publikacje i jeszcze jedna w drodze. Jeśli szczęście dopisze, ktoś zainteresuje się moimi powieściami. Jeśli nie - uderzę do jakiejś agencji autorskiej, bo jestem uparty :-P
Dark side of the Force

Odwiedź mój fanpejdżObadaj moje książkiNa Esensji też jestem

53
Romek Pawlak pisze:
Darkar73 pisze:Bo powiem wam otwartym tekstem : z tych dyskusji nie wiele dla naszych koleżanek i kolegów wynika... Postarajcie się :)
A czego oczekujesz? Graala? :P
Wynika to, co powinno: trzeba pisać, wciąż się rozwijać, dopomagać szczęściu, kiedy to możliwe (dowcip ze Styką się kłania). Nie ma cudownych recept na sukces i nie będzie.
Stary, ja nic nie oczekuję... Ja już jakąś swoją drogę przebyłem, ale raczej namawiałbym do zadania sobie pytania: czego oczekują ci, którzy dopiero są na jej początku?

I raczej pod ich kątem starałem się wzmocnić tę dyskusję. Generalnie, w mojej prywatnej opinii grafomana, nie ma jednej i pewnej drogi do odniesienia sukcesu. Każdy sam dociera własną indywidualną drogą do etapu zwanego potocznie wydaniem książki. A robi to zgodnie ze swoimi umiejętnościami oraz posiadaną wiedzą. I to jest aż tyle, albo tylko tyle. Dzięki temu portalowi i waszej wiedzy tajemnej po prostu popełnią po drodze do złotego cielca mniej błędów, być może rozczarowania będą mniejsze, albo staną się bardziej odporni na krytykę wielu recenzentów na wielu blogach.

Wydaje mi się, że wielu z tych odrzuconych przez wydawnictwa mogłaby odnieść sukces, gdyby mieli trochę szczęścia. Jedno wiem na pewno: trzeba być upartym i konsekwentnym w dążeniu do celu.

Co do pisania, pisania i jeszcze raz pisania: zadam zatem pytanie bardziej doświadczonym pisacielom - skoro Ci Zenkowie lub Zenki piszą którąś tam powieść do szuflady, skoro już mają styl i narrację oraz nade wszystko intryga jest ciekawa i wciągająca to, co ma zrobić by się w końcu przebić? Czy Panowie będziecie ciągle wszystkim tu powtarzać o warstwie językowej? Zatem zadam pytanie: a po cholerę w wydawnictwach opłaca się redaktorów i korektorów? Zatem są niezbędni w procesie wydawniczym. Zresztą zacytuję informacje ze strony : http://www.ekorekta24.pl/ podaję link: http://www.ekorekta24.pl/pdf/FAQ.pdf

Cytuję:

"13. Napisałem książkę, ale żadne wydawnictwo nie chce jej wydać. Czy redak-cja tekstu zwiększy szanse na publikację książki?

Tak, ale prawdopodobnie w niewielkim stopniu.
Na bezbłędny tekst wydawca z pewnością spojrzy przychylniejszym okiem, jednak to war-stwa merytoryczna oraz literacka (w przypadku literatury pięknej), a nie językowa, sta-nowi o wartości książki i w głównej mierze wpływa na decyzję wydawcy o przyjęciu lub odrzu-ceniu tekstu.
Jako redaktorzy językowi możemy co najwyżej pomóc autorowi lepiej wyrazić myśli oraz za-dbać o poprawność językową w jego książce, ale nie możemy zagwarantować tego, że po na-szej redakcji publikacja zyska aprobatę wydawcy. Nie jesteśmy po prostu w stanie przewidzieć oczekiwań wydawcy, a tym bardziej brać odpowiedzialności za późniejszą decyzję bądź co bądź obcej nam firmy."

Podpisuję się pod tą opinią dwiema rękami...
Nie bądźmy hipokrytami: nawet wy doświadczeni autorzy potrzebujecie korekty i redakcji. I tyle.

Moja opinia jest więc taka, by osiągnąć sukces ( przy założeniu, że tekst jest na rozsądnym poziomie w warstwie językowej, ma pomysł na sprzedanie go dla klientów, czyli czytelników i jest poprawny merytorycznie) :
1)być konsekwentnym i cały czas pisać i nie zrażać się,
2)jeśli masz trochę przy tym szczęścia i pomysł na ciekawą książkę to masz szansę ją wydać,
3)warstwa językowa jest ważna, ale nie najważniejsza,

Pozdrawiam :)

PS.

Hihihihi - znów się zacznie ciekawa dyskusja
http://www.facebook.com/dariusz.dolinski
http://www.facebook.com/pages/Darkar-Po ... ts&fref=ts

54
Na litość boską. Książka jaka jest, każdy widzi.
Przeważnie jeżeli człowiek jest uczciwy i szczery wobec siebie, to jest w stanie zauważyć, czy pisze - przynajmniej językowo i fabularnie - na poziomie publikowalnym. Bo wtedy książka wygląda jak książka i składa się do całości jak należy. Jak się tego nie wie, to trzeba więcej czytać.
Problem z oceną zaczyna się dopiero na wyższych levelach. I stąd zawsze zalecam, żeby pisać to, co się lubi. Nawet jak nie przyjmą, to będziemy mieć z tekstu pociechę. Kombinatoryka stosowana kończy się tylko tym, że się więcej pisze o pisaniu, niż pisze serio.
Poważnie - należy myśleć o wydawaniu, ale nie przejmować się aż tak, sama sobie powinnam to od czasu powiedzieć. Wydawca nie jest bogiem. To jest ktoś, kto wydaje książki i też jest człowiekiem - może się ta przygoda skończyć bajecznie, a może nastąpić rozczarowanie, bez niczyjej winy, tak już po prostu bywa w życiu. Ale to co zostaje, to tekst, który napisaliśmy i nikt tego nam nie może odebrać.
http://notkostrony.blogspot.com/
O nauce, literaturze i innych rzeczach niezbędnych do życia.

55
inatheblue pisze:Na litość boską. Książka jaka jest, każdy widzi.
Przeważnie jeżeli człowiek jest uczciwy i szczery wobec siebie, to jest w stanie zauważyć, czy pisze - przynajmniej językowo i fabularnie - na poziomie publikowalnym. Bo wtedy książka wygląda jak książka i składa się do całości jak należy. Jak się tego nie wie, to trzeba więcej czytać.
Nie mogę się z tym zgodzić, wiele osób ma problem z oceną swojej twórczości i nie chodzi mi tylko o twórczość literacką. Czasami jak słyszę przypadkiem (bo staram się nie słuchać celowo) jakąś nową piosenkę jakiejś nowej, nikomu nie znanej gwiazdeczki, to zastanawiam się czym się odurza, że komponuje takie coś i że wydaje się jej (ewentualnie jemu) to warte zaprezentowania szerszej publiczności. Takie przykłady można mnożyć, ale właściwie nie o tym jest ta dyskusja.

inatheblue pisze: Poważnie - należy myśleć o wydawaniu, ale nie przejmować się aż tak, sama sobie powinnam to od czasu powiedzieć. Wydawca nie jest bogiem. To jest ktoś, kto wydaje książki i też jest człowiekiem - może się ta przygoda skończyć bajecznie, a może nastąpić rozczarowanie, bez niczyjej winy, tak już po prostu bywa w życiu. Ale to co zostaje, to tekst, który napisaliśmy i nikt tego nam nie może odebrać.
Właśnie. Nie wiem jak dla innych, dla mnie napisane tej konkretnej powieści (tak, właśnie TEJ, a nie innej) było marzeniem. Spełniłam je. Bardzo chciałabym aby książka została wydana i wtedy mogłabym pisać następne, ale są ważniejsze sprawy w życiu i większe radości. Jestem szczęściarą, bo spełniły się wszystkie moje marzenia, a publikacja książki byłaby wisienką na torcie. Jeśli tort pozostanie bez wisienki, nie sprawi to, że będzie mniej pyszny:)

56
Szalony Szczur
Czasami jak słyszę przypadkiem (bo staram się nie słuchać celowo) jakąś nową piosenkę jakiejś nowej, nikomu nie znanej gwiazdeczki, to zastanawiam się czym się odurza, że komponuje takie coś i że wydaje się jej (ewentualnie jemu) to warte zaprezentowania szerszej publiczności.
To że masz okazję ją słyszeć, dowodzi, że ktoś u steru uznał, że jest warta masowej prezentacji i da się na tym zarobić. A Twoje czy moje zdanie na temat nie ma tu nic do rzeczy, bowiem jest kroplą w morzu społecznych - muzycznych w tym przypadku - potrzeb.
Szlag mnie trafia jak ktoś ocenia muzykę. Ta fajna, a ta kiepska.
Tobie się podoba/bądź nie, a komuś odwrotnie, Więc niech nawet to w naszym pojęciu "złe" sobie funkcjonuje na zdrowie, byle istniała obok zawsze alternatywa, a lepiej - wiele alternatyw.

No offence - ciężki dzień.

Pozdrawiam,

Godhand

57
Darkar73 pisze:Stary, ja nic nie oczekuję... Ja już jakąś swoją drogę przebyłem, ale raczej namawiałbym do zadania sobie pytania: czego oczekują ci, którzy dopiero są na jej początku?
A dalej z grubsza powtórzyłeś moje słowa :)

Jedna uwaga: niesłusznie jednak lekceważysz dążenie forumowiczów do wypracowania języka. Po pierwsze, to łatwiej uchwytne od idei, więc łatwiej się rozmawia, ale... widzisz, nie chciałbym się licytować, ale ja po prostu znam redaktorki w wydawnictwach, które odrzucają teksty napisane marną polszczyzną, argumentując to tym, że chociaż tekst ciekawy, trzeba by mu poświęcić zbyt wiele czasu. A na redakcjach się teraz teraz oszczędza. Nie, żebym język gloryfikował - jeśli sprawdzisz moje posty, nie zauważysz kultu języka, bo go nie wyznaję, wierzę w Wielką Matkę Ideę :) niemniej, odpuszczenie sobie języka, bo redaktor i tak poprawi, moim zdaniem prowadzi do szuflady - poza wyjątkami. Już tu ktoś z przedpiśców wspomniał, że można bez trudu odróżnić tekst drukowalny od nieosiągającego tego poziomu. Owszem, choćby po języku. Po sposobie prowadzenia narracji, która też silnie od języka zależy :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

58
Godhand pisze: To że masz okazję ją słyszeć, dowodzi, że ktoś u steru uznał, że jest warta masowej prezentacji i da się na tym zarobić. A Twoje czy moje zdanie na temat nie ma tu nic do rzeczy, bowiem jest kroplą w morzu społecznych - muzycznych w tym przypadku - potrzeb.
Szlag mnie trafia jak ktoś ocenia muzykę. Ta fajna, a ta kiepska.
Tobie się podoba/bądź nie, a komuś odwrotnie, Więc niech nawet to w naszym pojęciu "złe" sobie funkcjonuje na zdrowie, byle istniała obok zawsze alternatywa, a lepiej - wiele alternatyw.

Godhand

Albo, że wokalistka przespała się z producentem... Nie ważne, nie zamierzam drążyć tematu, ale nie ma co trafiać Cię szlag, drogi kolego z forum, bo przecież ocena muzyki/ literatury/ ciuchów/ ciasta czekoladowego i miliona innych rzeczy i spraw, to podstawowa czynność jaką wykonujemy każdego dnia. To mi się podoba, to mi smakuje, tego nie kupię, itd. Jasne, że zawsze znajdzie się ktoś z przeciwnym zdaniem i gustem, i on ma prawo mówić, że coś jest super, co dla mnie jest straszną kaszaną.
A co do muzyki, to nie chodziło mi o negowanie gatunków, których nie lubię (byłyby wtedy niemal wszystkie;P), ale obiektywne spojrzenie, na twory typu: 'ja kocham cię, ty kochasz mnie, jest fajnieee i spadł śnieg" ;)

59
Witaj,
Albo, że wokalistka przespała się z producentem...
Charakterystyczne dla naszego narodu. Jak komuś coś się uda, to musiał się przespać z producentem... A wokalista sypia z kierowcą busa, perkusista zaś podobno uprawia samogwałt za pomocą pałeczek... No bo tej kichy, nikt nie chciałby normalnie słuchać, więc skoro takiemu autorytetowi estetyki dźwiękowej jak Mnie się nie podoba to dlaczego funkcjonuje?
Ktoś się z kimś przespał - i tajemnica wyjaśniona.
ale nie ma co trafiać Cię szlag, drogi kolego z forum, bo przecież ocena muzyki/ literatury/ ciuchów/ ciasta czekoladowego i miliona innych rzeczy i spraw, to podstawowa czynność jaką wykonujemy każdego dnia
Nasze dni widać wyglądają diametralnie inaczej. Mam ciekawsze rzeczy do robienia niż ocenianie miliona rzeczy, poza tym ciasto czekoladowe nie podlega ocenie bo zawsze (ok, prawie zawsze) jest pyszne ;)
A co do muzyki, to nie chodziło mi o negowanie gatunków, których nie lubię (byłyby wtedy niemal wszystkie;P),
A ja prawie w każdym gatunku znalazłbym artystę, którego praca robi na mnie wrażenie, choć sam gatunek nie koniecznie.

I widzisz - znowu się zagalopowałem.
Peace, róbmy miłość a nie wojnę :)

Pozdrawiam,

Godhand

60
Godhand pisze: Charakterystyczne dla naszego narodu. Jak komuś coś się uda, to musiał się przespać z producentem... A wokalista sypia z kierowcą busa, perkusista zaś podobno uprawia samogwałt za pomocą pałeczek... No bo tej kichy, nikt nie chciałby normalnie słuchać, więc skoro takiemu autorytetowi estetyki dźwiękowej jak Mnie się nie podoba to dlaczego funkcjonuje?
Ktoś się z kimś przespał - i tajemnica wyjaśniona.


Godhand
Ależ nie powiedziałam nic takiego. Przeważnie, jak komuś się coś uda, to dlatego, że ma talent, szczęście i bożą pomoc, ale sytuacje jakie nadmieniłam też się zdarzają. Widziałam na własne oczy, kiedy obracałam się w przemyśle rozrywkowym. Tylko sukcesy osiągnięte, nazwijmy to przez łóżko, zazwyczaj są krótkotrwałe. Tyle w temacie.
Godhand pisze:
Nasze dni widać wyglądają diametralnie inaczej. Mam ciekawsze rzeczy do robienia niż ocenianie miliona rzeczy, poza tym ciasto czekoladowe nie podlega ocenie bo zawsze (ok, prawie zawsze) jest pyszne ;)
Zapewne wyglądają inaczej, nie podejrzewam cię o robienie tego co ja, a jeśli robiłbyś to co ja to masz u mnie wielki szacun i tytuł supertatusia;)
Godhand pisze: I widzisz - znowu się zagalopowałem.
Peace, róbmy miłość a nie wojnę :)

Pozdrawiam,

Godhand
Jestem daleka od jakiejkolwiek wojny (oprócz jednego przypadku, o którym nie będę tu wspominać, bo nie jest to czas i miejsce)
Pozdrawiam serdecznie :)

61
Szalony Szczur
a jeśli robiłbyś to co ja to masz u mnie wielki szacun i tytuł supertatusia;)
To już do oceny dla moich Córek, ale zaprawdę powiadam - staram się być najlepszym
Super-tatusiem wśród Super-tatusiów.

Pozdrawiam,

Godhand

I koniec OT.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”