Jak ktoś pisze "nie lubię fantastyki bo elfy", to od razu wiem, ze z rozsądnej dyskusji nic nie będzie, to to jak pisać "nie lubię niemieckich samochodów bo dresy"

Swoją drogą, teraz to nawet w fantasy o elfy trudno, czytałem ostatnio Martina, Hobb, Lyncha, Abercrombie, Ahmeda - spektrum bardzo szerokie, ale elfów nigdzie nie uświadczysz :-)
Już nawet nie mówię o Huxlely, Dicku, Nivenie i całą SF, bo tu Romek wszystko ładnie wyjaśnił. Fantasy to baśń i alegoria, baśnie są stare jak świat i znajdziemy je nawet w tak poważnej księdze jak Stary Testament (rozmawiające drzewa w Księdze Sędziów). Fantasy współcześnie ma jedną dużą zaletę, o której mało kto pamięta, mianowicie pozwala zgrabnie obchodzić miękką polit-poprawną cenzurę. W konwencji fantasy można tworzyć rzeczywistość, za którą w mainstreamie spadły y nam na głowę gromy za promowanie autorytaryzmu, ksenofobii, seksizmu, rasizmu, homofobii itd. itp.
Oczywiście, można totalnie odrzucić baśniową konwencję i nawet dziecku puszczać kino moralnego niepokoju zamiast dobranocek, zapisać je do prywatnego przedszkola "Mali racjonaliści" a jak będzie chciało akwarium ze złotą rybką, to wytłumaczyć, że lepiej kupić pięćdziesiąt kilo filetów z morszczuka. Można, ale czy warto...