31

Latest post of the previous page:

Inaczej.
Ja lubię obyczajówkę i piszę obyczajówkę - może koślawą i ułomną, wręcz nieprawdziwą i pokraczną, ale taką właśnie lubię.
Zauważyłem, że bardzo łatwo przerobić tę moją kulawą obyczajówkę na fantastykę - wystarczy dodać trochę supertechnologii i będzie SF. Jak dołożę pseudofeudalizm, miecze i smoka, to będzie fantasy. Nie muszę się specjalnie wysilać... A i potem łatwiej to sprzedać.
Może o to chodzi w tym wątku: oddzielić twardą fantastykę od popłuczyn, które równie dobrze mogą funkcjonować w innym nurcie.

32
Osobiście bardzo lubię fantastykę za to, że przede wszystkim w niej znajdywałem przesłania bądź wartości moralne takie, o których już rzadko bądź wcale się nie wspomina w mediach czy innych popularnych źródłach. Jest to coś na wzór rebelii. Tak jak dziko wspomniał, o wiele łatwiej jest obejść cenzurę. Dla mnie to jest wielki plus. Mam kilka książek, które polecam znajomym i jeżeli kiedyś przyjdzie młodsze pokolenie do mojej rodziny, to im też będę podsuwać właśnie te tytuły.
Dalej, fantasy same w sobie jest tylko ubarwieniem, bo można napisać przecież kryminalny horror fantasy z romansem w tle. I jeżeli ktoś dobrze to wszystko połączy, to będzie zapewne bardziej interesujące niż zwykły kryminalny horror w Nowojorskiej dzielnicy czy gdzie indziej. Ale chodzi mi o to, że w dobrej fantasy wręcz powinny się znaleźć elementy innych gatunków, bo sama w sobie jest tylko obrazem, światem przedstawionym. Pisałeś merd, że "fantastykę pisują ludzie, którzy nie mają dość wyobraźni i skillów, by zainteresować czytelnika czymś, co dzieje się w całkowicie realnym świecie", a ja uważam, że ludzie piszący właśnie ten gatunek muszą posiadać spore zasoby wiedzy i umiejętności by stworzyć na przykład dobrą intrygę na dworze cesarskim. Ponieważ poza umiejętnościami literackimi powinni znać historię Chin czy Japonii, do tego mieć chociaż słabe pojęcie o militariach tych państw itp. itd. To tak jak byś chciał opisać bitwę morską mając zerowe pojęcie o budowie statków. Da radę, ale bardziej sam byś się ośmieszył niż stworzył cokolwiek sensownego. Ja dla samego RPGa spędzałem godzinami szukając informacji o samurajach czy innych detalach. Myślę, że wiesz o co chodzi mi ogólnie.
Ale mimo wszystko uważam, że jednak ten fenomen cały wychodzi właśnie od sposobu wychowywania dzieci w dzisiejszych czasach, chociażby jak ostatnio okazja była - wszystkie dzieci wypatrywały "tańczącego z reniferami". I gdzieś to zostaje. Taki film jak Avatar, trochę przekazu miał, jednak wciąż mało jak na mój gust. Ale przyciągał ludzi tym, jak bardzo realnie pokazywał bajeczny świat. Każdy ma w sobie gdzieś głęboko jeszcze tego dzieciaka...

Hmm, mam nadzieję, że się nie zamotałem gdzieś po drodze pisząc to.
A black secret in the shadows of ancient times
Forgotten knowledge the rocks now teach me
About the Trollking's war against a poisonous pig
The stone whispers, but it tells no lie.

33
Trochę irytuje mnie zawsze ściąganie fantastyki do "elfów, trolli, orków i hobbitów", chociaż ten gatunek rzeczywiście po trochu sobie na taką opinię zasłużył, dzięki różnym popłuczynom. Zgadzam się, że jest masa złych utworów fantastycznych - ale też jest masa dobrych, tak jak w przypadku każdych innych.

Nie jestem literaturoznawcą i nie lubię wdawania się w jakieś analizy. Fantastykę - a szczególnie fantasy - uwielbiam, więc ciężko mi tu zachować obiektywizm. Z tego wyrosłam, cała moja fascynacja literaturą, kinem, sztuką, zaczęła się od Tolkiena, "Gwiezdnych wojen", czy innych klasyków ze światka fantastyki. Czytam mnóstwo fantastyki, znacznie więcej niż czegokolwiek innego, i piszę w zasadzie wyłącznie fantastykę. Może dlatego, że dla mnie całe obcowanie z literaturą, to poruszanie się w świecie bajek - nie chcę czytać o tym, że nastolatki zachodzą w ciążę, takie stronnictwo polityczne jest nice, a takie fe, o niepokojach społecznych, itd. Wolę się podbudować opowieściami o potworach, którym można odciąć łeb. W tym się doskonale odnajduję i tyle.
jestem zabawna i mam pieski

34
Właśnie trafiłem na artykuł pióra Jacka Dukaja, w którym autor usprawiedliwia tych nierozumiejących gatunku:

(...) nie sądzę, żeby dokonywali podobnych wartościowań świadomie. Taki już dzielą obraz literatury, iż odwzorowanie „SF -> kicz” stanowi dla nich funkcję niemal tożsamościową. Nie ma to podtekstów ideologicznych, nie jest wyrazem żadnego programu artystycznego; stanowi jedynie prostą konsekwencję odmienności wrażliwości estetycznej Krytyków. Szanse na przekonanie ich są równie duże, jak szanse zachęcenia człowieka wychowanego od małego w wegetarianiźmie do spożycia tatara.

Całość tutaj: http://rdd.me/pwxqqie7
k a ż d y W c z ł o w i e k W m a W s w ó j W c i e ń .

35
Dukaj przesadza. Wegetarianizm jest dla ludzi, którzy się zdecydowali na dietę bez mięsa bardzo ważną rzeczą, podczas gdy stosunek większości ludzi do fantastyki jest sprawą marginalną dla nich, chyba że ktoś z zajadłością krytykuję fantastykę (np. jako recenzent), ale to rzadkość. Poza tym, jeżeli środowisko naukowa (uważane za konserwatywne) i większość czytelników (XX w. to był ponoć wiek sci-fi) uważa sf za coś ok, to Dukaj jest jak biskupi krzyczący, ze Polacy w swoim katolickim kraju są dyskryminowani. Już nawet naukowcy zajmują się analizą beletrystyki, co na razie przejawia się zainteresowaniem m.in. powieścią milicyjną itd., ale powoli dotyka również fantastyki (od Lema począwszy).
Nie ma to podtekstów ideologicznych, nie jest wyrazem żadnego programu artystycznego
Śmiem twierdzić, że literatura jest nieodłącznie powiązana z ideologią, a science fiction szczególnie. Przypomnijcie sobie setki (dosłownie setki) powieści sci-fi w których bohaterzy trafiają do utopii, która koniec końcem okazuje się anty-utopią, a cała powieść pod futurologicznym kostiumem skrywa prosty przekaz - sprzeciw i ostrzeżenie wobec wszelkiego rodzaj totalitaryzmów albo biologicznych eksperymentów. Jest to jak najbardziej ideologiczne ukierunkowane.
Szanse na przekonanie ich są równie duże, jak szanse zachęcenia człowieka wychowanego od małego w wegetarianiźmie do spożycia tatara.
No dobrze, ale chyba nie każdego trzeba przekonywać? Bo po co? Są ludzie, którym podoba się futbol i tacy, którzy wolą żużel. I to nic złego, że jeden drugiemu nie daje się przekonać do innego sportu.
Roronoa Zoro: Chcesz mnie zabić?! Nie potrafiłeś nawet zabić mi nudy!

36
matikala pisze: No dobrze, ale chyba nie każdego trzeba przekonywać? Bo po co? Są ludzie, którym podoba się futbol i tacy, którzy wolą żużel. I to nic złego, że jeden drugiemu nie daje się przekonać do innego sportu.
Wiesz, używając twojego sformułowania - przekonać się nie da, ale zachęcić do obserwacji, nawet raz - już tak. Bo a nuż podejdzie?
To tak samo jak z fanboyami pc i konsol - Hejt pełną gębą, a jak sie posadzi pecetowaca przed konsolą, to śmiga równo i jeszcze cieszy gębę, że fajnie. W każdym razie ja tak miałam, póki nie wyjeb... rzuciłam xboxa przez okno...

Re: Dziwny fenomen fantastyki

37
merdevsky pisze:Ktoś mi wyjaśni, czemu fantastyka jest tak bardzo popularna? Ja nie widzę w tym gatunku nic fajnego, tym bardziej w tej ekstremalnej formie, z elfami i innymi dziwnymi brzydalami w tle.
Można zaryzykować stwierdzenie (z którym nota bene nie do końca się zgadzam), że fantastykę pisują ludzie, którzy nie mają dość wyobraźni i skillów, by zainteresować czytelnika czymś, co dzieje się w całkowicie realnym świecie; to by nawet pasowało, bo argument, że cza być niezłym, żeby rozrysować mapę, stworzyć nową rasę (czyli ściągnąć od Tolkiena elfa i goblina i połączyć w jedno), czy język, to kpina.
To samo ma się z inną rzeczą, a bowiem, że twórcy na siłę pakują do opowiadania/powieści wątki fantastyczne, czyli: cały czas akcja jest 100% realna, a potem po umarciu bohater przybija żółwika z aniołem, i idą do piekła. Ale myślę, że to akurat prosto można wytłumaczyć tym, że takie Qfanty publikują tylko fantastykę, więc trzeba mieć jakiś tam pretekst - ale mnie to nie przekonuje i nie przemawia do mnie.
O, mamusiu, jakie piękne mordobicie mnie ominęło, widzę, że niektórzy nawet zdążyli czerwone krawaty podostawać :mrgreen:

Myślę, że postawione wyżej pytanie ma przede wszystkim pewną lukę - czy chodzi o popularność fantastyki wśród czytelników czy autorów. Bo wiesz, trudno wrzucać do jednego worka pisarzy z najwyższej półki i poczatkujących amatorów. Jasne, ze bywają bestsellerowe szmiry i genialne debiuty, ale chodzi mi tak ogólnie. Bo czym innym jest literacka wprawka z cyklu "weźmij elfa z mapą" a czym innym chociażby wspomniany Sapkowski czy wampir w kosmosie Wattsa ;)

I wtedy odpowiedź będzie brzmiała inaczej - inna na pytanie "Za co kochamy Wattsa?" (Bo kochamy, proszę nie siać fermentu, że nie!! ;) ), a inna "Dlaczego mając lat 17 prędzej napisze się od biedy strawną miniaturę z elemenatami mitologii chrześcijańskiej niż wnikliwą analizę psychologiczną rozwodzącej się sąsiadki".
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

38
Wattsa kochamy, oj tak! Czekam na nowego polskiego autora, który podąży w takim kierunku - głęboko przemyślanej fantastyki naukowej. Na pewno wymaga to o wiele większego nakładu energii niż napisanie opowieści fantasy o złym czarowniku i zbawianiu świata. Więc, merdevsky - poczytaj Wattsa, a potem powiedz, czy on pisze takie rzeczy, bo nie ma "dość wyobraźni i skillów, by zainteresować czytelnika czymś, co dzieje się w całkowicie realnym świecie".
Weiter, weiter ins Verderben

39
No więc właśnie ze science fiction z najwyższej półki to zazwyczaj jest tak, że to jest pisanie o czymś, co może się w naszym świecie zdarzyć, mogłoby się zdarzyć ewentualnie lub kiedyś się zdarzy ;) Eskperyment myślowy. I tak jak np. Forsyth w powieści sensacyjnej "Afgańczyk" robi eksperyment "co by było gdyby za kilka miesięcy terroryści zrobili to i to" (bo "Afgańczyk", choć jest powieścią niefantastyczną, dzieje się "w przyszłości" - o kilka miesięcy, "Czwarty protokół" zresztą chyba też), więc tak naukowiec często potrzebuje nieco większej perspektywy dla swojego eksperymentu - no bo o ile kosmici mogą przylecieć nawet jutro (czy Behemot się uwolnić - patrz Watts), o tyle część potencjalnie możliwych wynalazków wymaga czasu. Albo są własnie tą częscią wszechświata, która mogła się zdarzyć ale nie zdarzyła.

Natomiast fantasy to inna - nomen omen - bajka czyli konkretnie mit, baśń, tam też fantastyka niesie dodatkowe informacje, ale to inna kwestia.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny

40
Jak dla mnie głównym powodem czytania przeze mnie fantasy jest przygoda i akcja, a najwięcej akcji można właśnie spotkać w świecie fantasy. Gatunek ten pewnie dlatego można tak często spotkać, iż jest bardzo duża różnorodność podgatunków, które znacznie się od siebie różnią. Nie piszcie, że dzieci od małego najwięcej styczności mają z Fantasy, bo książki jak np: biały kieł, tomek w krainie kangurów, w 80 dni dookoła świata (podaje bardziej znane tytuły) są znane i przez nie lubiane, nie mówiąc już o tym, że w kinie pojawia się nowy wspaniały film "Życie Pi". Jeśli ktoś ma zamiłowanie do mitologi itd to też nic dziwnego, że sięga po książki typu Percy Jackson, więc jak już pisałem, uważam, iż fantastyka osiągnęła taki sukces dzięki wielu podgatunkom w których każdy może przebierać.

42
No tak przepraszam, przeszedłem z jednego tematu na drugi. Ogólnie miałem na myśli gatunek przygodowy, jeśli chodzi o podawanie tamtych tytułów. Przyznam że życie pi nieźle porusza, ale po prostu nie dużo oglądam filmów i podałem ostatni tytuł jaki czytałem.

43
Merdevsky, cała literatura, prócz ta faktu i dokumentalna - to fikcja, fantastyka. Klasyfikację na mainstream i fantastykę uznałbym za bardzo niezdrowy stosunek do rzeczywistości... Bo cóż, jak nie nazwać, jak nie określić, że to nie to samo, jeśli i tu i tu mamy fikcyjne historie, fabułki zmyślone. A ta klasyfikacja to tak z poglądów się wzięła, na to co establishement, powiedzmy, literacki uznaje za "normalne" a co za "wybryk natury". Proste. Bo w obyczaju nie mogą ci przylecieć kosmici, w romansie nie można podbijać planet itd. Tak to widzę i tak to wygląda. Dla mnie to czyste szufladkowanie światopoglądowe. Jeśli założymy, że te fantastyczne rzeczy są możliwe, i dzieją się i są (!), to znika podział literatury na fantastykę i mainstream, prawda? I powiem jeszcze, że pewnie kiedyś takiego podziału nie było (ktoś bystry może zakapuje, co chce przez to powiedzieć). :)

45
Seprioth, no nie, ale Preissenberg ma rację o tyle, że np. jest mnóstwo realizmu magicznego, który się uważa za mainstream. Są powieści w stylu "Modlitwa za Owena Meany" Johna Irvinga, która jest (była?) sprzedawana jako mainstream, a to przecież zahacza poniekąd o fantastykę (Przeznaczenie i te sprawy).

Więc tak naprawdę jest śliska granica między realizmem magicznym a fantastyką z duchami, Przeznaczeniem, Bogiem i demonami (w obu chodzi o "dotyk nadprzyrodzonego" lub mistycyzm), jest śliska granica między thillerem a science fiction (w obu chodzi o eksperyment myślowy oparty na grze intelektualnej) i śliska granica między powieścią historyczną a powieścia fantasy z rozbudowanym wątkiem polityczno-militarno-społecznym (Pieśń Lodu i Ognia) - tak naprawdę różnią się tylko dekoracje.
Anna Nieznaj - Cyberdziadek
Nocą wszystkie koty są czarne
Gwiezdne wojny: Wróg publiczny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”