Nie chciałem tworzyć sztucznego problemu czy też podsycać obaw; jeśli ktoś jest dziełomejkerem to obiekt mogą mu buchnąć choćby w redakcji.
Idąc tym tokiem można dojść do wniosku, że najlepiej coś napisać, schować do sejfu a potem zakopać; ale faktem jest, że literatury umieszczonej tylko w internecie jest coraz więcej, i jest to literatura właściwie anonimowa (przynajmniej wg. prawa). Plagiat istnieje w „realny życiu”, więc dlaczego internet miałby być pozbawiony tego zjawiska? Można spojrzeć na to statystycznie – niech co pięćsetny utwór w internecie będzie w stanie coś zarobić albo coś wygrać - to kilka perełek już krąży.
Nie chodzi tylko o „zapożyczanie” całych utworów – to może być sam pomysł, styl, czy choćby sentencja wykorzystana przez agencję reklamową; jeśli ktoś uważa, że to nieetyczne więc nikt nie połasi się na utwory „niczyje”, to warto zdać sobie sprawę z tego, że czasami literatura to jakaś forsa i jakiś prestiż – a to aktualne (ponadczasowe?) fetysze cywilizacji, i wiadomo do czego ludzie są zdolni by je osiągnąć
Internet i papierowe złoto
Panie i Panowie pisarze – strzeżcie się
p.s.
Zaraz dostanę bana za to, że odstraszam „klientele”
zdrówko