526

Latest post of the previous page:

Bartosh16 pisze:
Romek Pawlak pisze:NIE MA TAKIEGO TARGETU
Błąd :)
W moim przypadku zastosowałem właśnie taki przedział wiekowy (może troszkę naiwnie):
- 13 - 16 - dzieci w tym wieku tematykę mojej książki mają na bieżąco, tylko w trochę innym wydaniu,
- 17 - 19 - dojrzalszy "target", ale nadal (teoretycznie) w szkole i choć ich nauka jest, a przynajmniej powinna być, poważniejsza, to mogą chcieć to przeczytać; cofnąć się do czasów, kiedy obowiązek szkolny nie był tak dokuczliwy,
- 20 - 25 - ludzie "po maturze", który spod przymusu nauczania wyszli, ale (u niektórych) tęsknota za czasami szkolnymi nadal jest obecna.
Ergo: wychodzi nam przedział 13 - 25.
Takie przynajmniej było założenie :)
Co prawda z sukcesami pisuję książki zarówno dla dzieci i nastolatków, jak i dla dorosłych, i wydaje mi się, że z grubsza orientuję się w temacie, czyli w różnicach między tymi targetami, ale w ogóle nie upieram się, że mam rację :)
Pisz jak chcesz, aby dobrze :D
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

529
Bartosh16 pisze:Właściwie ten target to bardziej nadzieja, niż potwierdzony badaniami fakt...
Tak ci się wydaje? Mnie, po wydaniu książki czy dwóch, wydaje się inaczej :D
Andrzej Pilipiuk pisze:piszmy po swojemu. Target się znajdzie sam.

Albo się ...nie znajdzie. ;)
Wiesz, jak to wygląda od strony promocji, boś praktyk :) trzeba pisać po swojemu, ale też przydaje się wiedza czy wyobrażenie tego "modelowego czytelnika", czy jak to nazwał Eco :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

532
z dzieciakami można na dwa sposoby:

a) posadzić sztab fachowców (byle prawdziwych fachowców) zbadać target, potem wsadzić trochę pracy w reklamę produktu.

Z tego co mi opowiadano tak właśnie powstała koncepcja Pana Samochodzika - postać koncepcję przygód i treści do przemycenia wymyślił to zespół redakcyjny a Zbigniew Nienacki wcielając w życie jeszcze koncepcję poprawił.

Błyskawicznie pojawił się też ekranizacje Uroczysko oraz Serial Pan Samochodzik i Telmplariusze (5 lat po wydaniu książki jak na warunki komuny to tempo ekspresowe) który nakręcał popularność cyklu przez kolejne 3 dekady.

W epokach nam bliższych analogicznie powstał/powstawał? Harry Potter. Tam też najprawdopodobniej był sztab speców od psychologii odbiorcy. Na pewno były miliony wsadzone w reklamę. I szybka wysokobudżetowa ekranizacja

b) zrobić na wariata po swojemu i chwyci albo nie chwyci

cykl o przygodach Tomka Wilmowskiego Alfreda Szklarskiego. Pierwszy tom się praktycznie nie sprzedał, dopiero po zmianie okładki - chwyciło i to bardzo mocno. Mimo ćwierćmilionowych nakładów ciężko było kupić.

Podobnie opowieści z Narni - wydane u nas w latach 80-tych przez Pax. Zero reklamy - a mało kto wiedział że coś takiego jest za granicą popularne. Angielską ekranizację pokazano dopiero w latach 90-tych. mimo to znikało z księgarń jak sen złoty a zdobycie kolejnych tomów było problemem.

*

Co ciekawe obaj autorzy topbestselerowych cykli mieli poważną krechę w życiorysie.

Szklarski pracował w czasie okupacji w niemieckiej gadzinówce (powieść w odcinkach szkopom napisał),
Nienacki machnął jakiś artykulik po którym miał zapis cenzorski i zdaje się jeszcze wyleciał ze studiów w Moskwie. Stąd pseudonim - przymknięto oko że coś publikuje ale jego prawdziwe nazwisko - Nowicki było dla cenzorów passe'

533
Romek Pawlak pisze:Ja też :)
O ile jednak takie założenie jest uprawnione wobec tekstów pisanych dla dorosłych, to z tymi dla dzieci & młodzieży nie jest już tak prosto, bo dzieci są innym gatunkiem, sam wiesz :)
Można ewentualnie wrócić myślami do dzieciństwa i przypomnieć sobie, co się wtedy podobało. Tyle że to jest ryzykowne, bo współczesne dzieciaki mogą mieć zupełnie inny gust niż te z czasów młodości autora. ;)

535
Anneke pisze:
Romek Pawlak pisze:Ja też :)
O ile jednak takie założenie jest uprawnione wobec tekstów pisanych dla dorosłych, to z tymi dla dzieci & młodzieży nie jest już tak prosto, bo dzieci są innym gatunkiem, sam wiesz :)
Można ewentualnie wrócić myślami do dzieciństwa i przypomnieć sobie, co się wtedy podobało. Tyle że to jest ryzykowne, bo współczesne dzieciaki mogą mieć zupełnie inny gust niż te z czasów młodości autora. ;)
Ja nie mam szans :) za moich czasów, kiedy dinozaury biegały po ziemi, dwa patyki czy drzewo musiały wystarczyć jako substytut "Orła" z "Kosmos 1999" :) a teraz mamy kulturę obrazkową, dzieci to wchłaniają od najmłodszych lat, podobnie jak błyskawicznie opanowują gadżety. Dużo się zmieniło - wracanie do czasów dzieciństwa jest dobrą metodą, o ile jeszcze te dwa czasy się zazębiają :) Inaczej jest to jeden z typowych błędów w książkach dla dzieci. Ja jednak w tym przypadku wolę prowadzić badania środowiskowe :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

537
Ciekawostka zza oceanu:
Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez organizatorów konferencji Digital Book World i magazyn Writer’s Digest, 57,8% amerykańskich pisarzy stwierdziło, że wybrałoby raczej tradycyjny model wydawniczy dla swojej przyszłej książki od samopublikowania.

Najczęściej tradycyjny model wydawniczy preferują autorzy, którzy właśnie w ten sposób publikują swoje dzieła (87,2 %) oraz aspirujący pisarze, którzy jeszcze nie zadebiutowali na rynku (76,8 %). Ale nawet wśród autorów samopublikujących (53,5%) oraz hybrydowych (57,8%) ponad połowa wolała tradycyjnych wydawców.

© Copyright wirtualnywydawca.pl
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

538
Znalazłem taką informację w artykule " Myślisz o własnym biznesie? Oto sześć branż przyszłości", gdzie na trzecim miejscu (po usługach oraz IT) wymieniony jest self-publishing.
http://tvn24bis.pl/informacje,187/mysli ... 20044.html

Odnośny tekst brzmi:
3. Self publishing
To samodzielne wydawanie książek przez ich autorów, na własny koszt i bez pomocy wydawnictwa. Ta dziedzina ewoluuje bardzo dynamiczne wraz z rozwojem Internetu i ma duży wpływ na rozwój rynku wydawniczego.
- Jest to branża wschodząca, dla której rynek agentów, PR-owców lub marketingowców jest bardzo ograniczony, wręcz nie istniejący - tłumaczy Staniewicz.
Self publishing daje twórcom wiele możliwości. Autorzy mają większą szansę na sukces bo w pełni kontrolują własną publikacją na poziomie wydawniczym, dystrybucyjnym, jak i cenowym.


Co o tym sądzicie?

539
Gorgiasz pisze: Co o tym sądzicie?
Generalnie brednie, ale gdyby zabrał się za to Sapkowski, to kto wie? :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

540
Przygotowanie i opublikowanie książki samemu (czy to w formie papierowej, czy elektronicznej) sprawia, że szansa na sukces jest prawie zawsze znacząco mniejsza niż w przypadku tradycyjnej drogi wydawniczej, chyba że autor jest znaną osobą. Aby przyzwoita książka została zauważona potrzebna jest dobra dystrybucja, reklama oraz recenzje.

W USA obecnie ponad połowa książek jest wydawana przez samych autorów (zwykle w postaci elektronicznej, dzięki czemu zwykle nie muszą za to płacić), jednak znakomita większość z nich pozostaje prawie zupełnie nieznana. Nie mógłbym napisać, że większość książek tego typu to słabe teksty, bo musiałbym przeczytać większość z nich, prawdopodobnie jednak to prawda, do tego dochodzi brak informacji o nich w "szerszym obiegu".

Proszę, nie mieszajmy na forum pojęć: self-publishing i vanity/subsidy press. Owszem, często zapłacenie za publikację pracy jest określane jako self-publishing, ale jest to co najmniej na granicy błędu.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

541
Marcin Dolecki pisze:Proszę, nie mieszajmy na forum pojęć: self-publishing i vanity/subsidy press. Owszem, często zapłacenie za publikację pracy jest określane jako self-publishing, ale jest to co najmniej na granicy błędu.
Marcin, ale to rozróżnienie ważne jest tylko dla ludzi zainteresowanych stroną formalną. Nie ma co tak wprost przenosić realiów rynku anglosaskiego, w polskich realiach funkcjonuje jednak inny podział: wydałem sam (często za własne pieniądze), wydali mnie.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”