O wydawaniu za własne pieniądze.

47
Ja tylko jeszcze jedno, tytułem wyjaśnienia.

Fundamentalnym błędem jest przed przystąpieniem do pisania wykonanie "analizy rynku" w celu sprawdzenia, co jest akurat na topie, co się sprzedaje, co jest modne - i potem napisanie pod taki "trynd".

Po pierwsze - jest duże prawdopodobieństwo, że zanim skończymy pisać, "trynd" się zmieni.

Po drugie - nie jesteśmy oryginalni.

Po trzecie - nie piszemy (prawdopodobnie) o tym, na czym się ZNAMY.

Przecież każda "wielka" powieść była ODKRYCIEM, a nie kolejną realizacją wyświechtanego pomysłu.

Napisz coś tak, jak jeszcze nikt przed Tobą nie pisał, napisz o czymś, o czym nie pisał jeszcze nikt przed Tobą. Lepiej być niedocenionym, niż źle ocenionym :-P
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

O wydawaniu za własne pieniądze.

48
Zodiak pisze:
Navajero pisze: Niormalnie :) Tak jak większość pisarzy, bo przecież wszyscy debiutowali: pisać dobre teksty.
A, chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Mnie chodziło o debiutanta, który właśnie wydał swoją debiutancką powieść, Tobie chyba o kogoś, kto jest przed debiutem :)
To nie bardzo wiem w czym rzecz? Jeśli powieść jest dobra, to masz samograj: czytelnicy Cię docenili, wydawca na Tobie zarobił, więc dostajesz propozycje, aby pisać dalej :) Jeśli okazała się kiepska, niewiele można zrobić, bo nazwisko kojarzy się już wszystkim negatywnie. Dlatego namawiam do rozwagi jeśli chodzi o debiut.

Eviva pisze: Niestety, wbrew rozpowszechnionemu poglądowi, nawet najlepszy tekst rzadko obroni się sam. A co do Janowskiej, to nie zgadzam się z Twoją oceną. Pisze bardzo dobrze i zachowuje realia epoki lepiej niż niejeden amerykański pisarz. Naprawdę marnuje się w NR, ale czyja to wina? Na pewno nie jej.
A kto niby ma bronić tekstu? Wujek - wydawca? Bądźmy poważni... KAŻDY ( lub niemal każdy) zaczyna karierę od zera. Bez znajomości ( bo i skąd?), bez wpływów, nie mając fanów. I dlatego trzeba mieć tekst lepszy niż inni. Nie wystarczy dobry czy niezły, jak Janowskiej. To, że ktoś nie jest grafomanem, nie oznacza od razu że pisze na tyle dobrze, żeby inni poświęcali czas i pieniądze na jego książki. Autorki nikt nie zmuszał do wydawania własnym sumptem, zadziałała niecierpliwość, strach przed odrzuceniem czy frustracja wywołana odmownymi odpowiedziami normalnych wydawnictw. Skutek? Książka bynajmniej nie zrobiła furrory, bo sam fakt, ze wyróżnia się in plus na tle innych vanity to za mało, autorka nie zyskała ani sławy, ani pieniędzy, a własnoręcznie przybiła sobie na czoło pieczątkę z napisem "wydająca za własną kasę", i jesli / o ile udoskonali warsztat i napisze za jakiś czas coś naprawdę dobrego, będzie miała ostro pod górkę, bo mało kto potraktuje ją poważnie. Co do tego kto z nas jest w stanie lepiej ocenić poziom tekstu, nie będę się licytował.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

O wydawaniu za własne pieniądze.

49
Eviva pisze:Naprawdę marnuje się w NR, ale czyja to wina? Na pewno nie jej.
O, bidulka. Robienie męczenników z osób płacących za wydanie jest chyba gorsze niż samo to zjawisko.
MaciejŚlużyński pisze:ORYGINALNY! Podawany tutaj przykład jednej z autorek, publikujących w systemie vanity pokazuje, że tekst można "zbudować" na fabularnych pewniakach - połączyć "Wywiad z wampirem" z Greyem w wersji biseksualnej. Ale to NIE JEST oryginalność; to wtórność i to wobec dwóch innych tekstów.
Niby powinien, ale rynek to weryfikuje. Przykładem sukces wielu serii napisanych na szybko na fali kariery Greya - Crossy i inne, nazw nie pomnę, bo za dużo tego, ale klientki biorą aż furczy i internet omdlewa w zachwytach.

Przykładem Kuba Ćwiek, który napisał połączenie Piotrusia Pana i Sons of Anarchy ("Chłopcy"), a teraz ciągnie mariaż Sin City z baśniami braci Grimm ("Grimm City") - to jest dokładnie to, o czym piszesz, Maciej, wtórność wobec dwóch innych tekstów. Popularne? Ma fanów? Nominowane do Zajdla było? Otóż to ;)

Więc trudno się dziwić, że ludzie idą tą drogą, skoro mają przykłady odnoszących jakiś tam sukces naśladowców. Żeby oddać sprawiedliwość Ćwiekowi, on to robi przynajmniej z jakąś finezją, bo "Grimm City" jest nawet ciekawe. Natomiast kolejne fragmenty popłuczyn Greya, które wyskakują mi od czasu do czasu przed oczami na fejsie i lc wołają tylko o pomstę do nieba.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

O wydawaniu za własne pieniądze.

50
Szczepko pisze:
Eviva pisze:Naprawdę marnuje się w NR, ale czyja to wina? Na pewno nie jej.
O, bidulka. Robienie męczenników z osób płacących za wydanie jest chyba gorsze niż samo to zjawisko.
A ironizowanie na ich temat to niby co jest? Dowód na to jaki-ja-jestem-mądry? Napisz coś w połowie tak dobrego jak ona.
Nie mówię, żem jest geniusz, lecz i nie dupa
Też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł..
.


K.I.Gałczyński

Pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze. Bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację

Michaił Bułhakow

O wydawaniu za własne pieniądze.

51
Ciekawe, że na ten sam temat wypowiedzieli się i Maciej, i Navajero, ale Tobie jest z jakiegoś powodu najłatwiej atakować mnie. Mam nadzieję, że przynajmniej dobrze znasz autorkę, której bronisz i jej historię w tym wydawnictwie. Jeśli nie - wzrusza mnie Twoja walka, bo może ona wcale jej nie potrzebuje? Może sama chciała właśnie tak debiutować? Może jej w NR dobrze (są tacy autorzy, którzy sobie chwalą)?

Skończyły Ci się argumenty, więc jedziesz ad personam, mało tego, wzorem najlepszych internetowych trolli atakujesz mnie "napisz coś lepszego". A ja mam prawo zmienić piekarnię, jeśli nie odpowiadają mi bułki z niej i nie muszę wcale zacząć bawić się w piekarza, żeby dostarczyć sobie pieczywa, które mi odpowiada.
http://lubimyczytac.pl/autor/141613/nat ... czepkowska

O wydawaniu za własne pieniądze.

54
A mnie się wydaje, że w inspiracji i przyznaniu się do niej nie ma nic złego. Szkopuł tkwi w tym, aby nie zatopić się zbytnio w naśladowaniu Mistrza i nie zrobić swojej wersji jego utworu. Do inspiracji trzeba dodać trochę własnych przypraw. :)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

O wydawaniu za własne pieniądze.

55
Wszystko już było :) Oczywiście co innego delikatna, często podświadoma inspiracja, a co innego ordynarna zrzynka. No i kwestia efektu: czy autor będzie w stanie stworzyć spójny świat ze swoich inspiracji? Zajdel od dawna nie jest żadnym miernikiem, to tylko test na popularność, ewentualnie sprawdzian, czy ma się zdyscyplinowanych fanów/ popleczników.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

O wydawaniu za własne pieniądze.

57
Eviva pisze:Naprawdę marnuje się w NR, ale czyja to wina? Na pewno nie jej.
Po części jej, bo to ona podjęła decyzję o wybraniu łatwiejszej drogi.

Ale jeśli szukamy winy gdzie indziej, to leży ona w paru miejscach:
- wydawnictwa vanity - bo kłamią i wprowadzają nowych autorów w błąd dla swojego zysku
- osoby broniące w/w wydawnictw
- ludzie, którzy nie nagłaśniają problemu bo np. mają w głębokim poważaniu debiutantów
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

O wydawaniu za własne pieniądze.

58
Navajero pisze:
Czarna Emma pisze:
Zodiak pisze:

Z ciekawości pociągnę watek.
Adam, jak ten debiutant ma to zrobić?
Pozwolę sobie dołączyć się do pytania. Konkursy? Fora? Magia? ;)
Co prawda było to wielokrotnie wałkowane, ale jeszcze raz wyjaśnię :) W punktach :P
1. Sprawdzamy czy mamy talent ( znaczy wysyłamy swój najlepszy tekst komś, kto się na tym zna i do kogo mamy zaufanie). Jeśli potwierdzi, realizujemy kolejne punkty, jesli nie - zajmujemy się innym hobby ( polecam rzucanie nożem i strzelanie do puszek) ;)
2. Doskonalimy warsztat, a przede wszystkim: konstrukcję fabuły, dialogi, opisy, operowanie słowem, charakterystykę psychologiczną postaci. Piszemy krótkie wprawki i dajemy do oceny ( nękamy dalej naszego autortyteta :P).
3. Piszemy opowiadanie i usiłujemy wydać je drukiem ( na przykład wysyłamy do Nowej Fantastyki). Osiągamy w ten sposób dwa cele: mamy okazję ocenić tekst "z zewnątrz" ( niektóre błędy widzi się dopiero w druku) i stajemy się autorem publkowanego opowiadania. Wydawcy czytają prasę i czasem autor dobrego opowiadania dostaje propozycje od wydawnictwa, zanim napisze coś większego.
4. Piszemy kilka tekstów średniej długości ( opowiadania), starając się zamieścić je w jakimś piśmie i - ewentualnie - bierzemy udział w konkursach.
5. Po nabraniu wprawy, bierzemy się za powieść, od czasu do czasu zasięgając opinii fachowca.
6. Zabieramy się za rozsyłanie tekstu po wydawnictwach dopiero kiedy mamy pewność, że piszemy na dobrym poziomie i ( najlepiej) przynajmniej jedno opowiadanie w druku. To ostatnie pomaga w debiucie, bo redaktor czytający tekst takiego debiutanta wie, że osoba ta raczej nie jest wariatem czy skończonym grafomanem, skoro ktoś ją wydrukował. W przypadku kiedy firma dostaje tysiące tekstów rocznie, taka wzmianka w biogramie ma duże znaczenie.
Do punktu 3 dodajmy jeszcze, że autor ma, przy tej okazji, możliwość pracy z zawodowym redaktorem co jest bardzo wartościową lekcją.
Zapraszam: http://www.jacek-lukawski.pl

O wydawaniu za własne pieniądze.

59
Jeszcze nie czytałam, więc o samej książce się nie wypowiem, ale niedawno debiutowała (o ile to debiut, a nie jakaś podpucha i po czasie okaże się, że to ktoś znany) babeczka, (Paulina Świst?) która napisała powieść pt. Prokurator. Bardzo intensywnie promowana książka - bardzo bardzo. Wyd. Muza. TOP100 empiku i to wysoko. Generalnie promocja świetna (znacznie lepsza w stosunku do innych autorów Muzy, również takich mających kilka książek na koncie). Ergo: nie można uogólniać, że wydawcy (oczywiście mam na myśli wydawnictwa, które mają pieniądze i są znane, nie o jakichś maluszkach wydających 10 tytułów rocznie i to z trudem lub o e-bookowych witrynach drukujących 5 tytułów rocznie i to na życzenie) nie inwestują w debiutantów. Mogę przytoczyć kilka przykładów: książki Anny Bellon (znak), Layli Sheldon (Helion SA), Sandry Nowaczyk (Feeria), etc... Lista jest długa.

Kolejny debiut, w zasadzie bez promocji ze strony wydawcy - NR. Tytuł Oczy wilka, od tygodni w TOP100 empiku, w kategorii obyczajowych stale w pierwszej dziesiątce. To w kwestii vanitowego debiutu. Przyjaciółki (dwie) - debiut w NR, teraz jedna w znak, druga w Helion, kolejna w Replice, następna znów Helion (Editio Red) etc... Mnóstwo z nich miało debiut w NR, jeszcze jedna debiut w Psychoskok, teraz pisze dla Pascal. Brakłoby mi palców u rąk i nóg (łącznie), żeby wymienić wszystkie te osoby :) A to wszystko w ciągu 3 lat (bo tyle czasu interesuję się tą branżą), i TYLKO w zakresie literatury kobiecej (bo to moja działka).

Nie generalizujcie.
Każdy autor ma swoją ścieżkę. Najważniejsze, to iść do przodu, a nie stać i rozglądać się na boki, komu by dowalić, że ma kiepskie buty, złą mapę, źle wytyczony szlak, fatalny kierunek, przepłacił za przejazd autostradą, a w ogóle jak nas nie naśladuje jest frajerem/jeleniem etc...
Róbmy swoje. Tylko tyle.
Powodzenia! :)

A wstyd to kraść.
ps. Nav, proszę - zignoruj mnie i nie komentuj. Jestem na urlopie. ;)
Dzięki z góry.

O wydawaniu za własne pieniądze.

60
Poczytałem, poznałem punkt widzenia i siedzenia. Tak zawodowych pisarzy, pisarzy półzawodowych i innych tu piszących.
Na teraz i na przyszłość napiszę, jak było/jest ze mną. Wypowiadam się wyłącznie w swoim imieniu.
1/ Gdybym miał z 30 lat mniej, mógłbym czekać kilka lat na łaskawe zlitowanie się "normalnych" wydawnictw, albo całkowicie zrezygnować po bezowocnym czekaniu i pozostać przy "rękopisach".
2/ Nie piszę fantasy, melodramatów, kryminałów czy sensacji - tego, co podobno "schodzi". Odpadam więc dla wydawnictw w przedbiegach, gdyż piszę na kanwie wspomnień, a więc dla wąskiego kręgu odbiorców, przede wszystkim wcześniej urodzonych. Dostałem takich kilka odpowiedzi, w stylu: "nawet ciekawie, ale to niszowe". Znaczy - spadaj pan na drzewo ze swoimi wspomnieniami albo zmień gatunek na bardziej popularny. Najciekawsza była odpowiedź z "Bellony", a więc niby wojskowego i historycznego (dawniej) wydawnictwa - teraz publikują wyłącznie zagranicznych, znanych autorów (ile w tym prawdy, nie wiem).
3/ Piszę prozę na kanwie wspomnień, więc dla wąskiego, ale już dość dużego kręgu czytelników. To już trzeba mieć wydrukowane, przynajmniej kilkaset egzemplarzy na początek. Nie zarobię, ale są już ludzie, którzy chcą czytać i kupują, czekają na kolejne pozycje, dopytują się, przychodzą na spotkania. Dlaczego nie mam im tego dać? Chcę i dam, starając się, aby była to w miarę jadalna treść. Widocznie jest, jeżeli dopytują się. Potrzebuję więc wydać przez firmę.
4/ Pierwsze koty za płoty w 2014 roku. Wpierw był blog i namowy kilku czytelników. Spróbowałem, wysłałem, wydałem. Tak, za własny wkład, jako całkowity laik w kwestiach pisania i wydawania, z dużymi brakami (teraz już wiem) w pisaniu. Podszkoliłem się trochę, zmieniłem, jeszcze raz wydałem. Poszło, nakład wyczerpał się, jest dodruk. Potem kolejną pozycję w innym wydawnictwie, za 50/50. I tak na razie jest dalej (nie musicie więc pytać mnie o to ponownie). Korekta i redakcja jest w miarę, ale sam staram się już pilnować i sprawdzać; douczyłem się. Całe dorosłe życie nie miałem czasu na nic innego tylko praca i dodatkowe prace w wolnym czasie... tak życie zmusiło. Teraz mam luźniej, chcę coś zostawić. Zamiast wydać na inne rzeczy, wolę współfinansować to, co chcę zostawić. Wolno mi? Wolno. Oczywiście, jeżeli by jakieś wydawnictwo wydało mi książkę bez mojego finansowego współudziału, bardzo bym się cieszył. Może kiedyś się uda. Na razie jednak realia są inne i do nich się dostosowuję.
5/ Nie równam się z zawodowymi pisarzami (żyjącymi z tego), dla mnie to tylko nowe hobby i samorealizacja (na pewno lepsze niż kapcie, piwo i pilot tv w ręku). Współfinansuję. Dlatego, mimo że wielu zaczęło mnie nazywać pisarzem, odpowiadam, że jestem autorem moich książek. Może przyszłość to zmieni, ale nie teraz. To uczciwe postawienie sprawy. Autorem moich książek na pewno jestem.
6/ Ostatnia sprawa - zakładam, że nikt z przebywających na Wery nie czytał moich książek. Nie może więc ocenić ich poziomu a`priori, jak jeden z userów próbuje to czynić. Oceniają tylko czytelnicy (na portalach poświęconych książkom) oraz oceniali recenzenci. Nie jestem niezadowolony. Uprzedzam pytanie - nie znam jakości pracy tych recenzentów (w większości prowadzących blogi poświęcone książkom), zakładałem, że mogą zawyżać. Czytałem więc ich recenzje obcych książek i były różne, również mocno krytyczne. Mogę ostrożnie założyć, że moja proza nie jest całkiem denna. Dla już stałych czytelników na pewno nie.
7/ Znowu ten sam user zarzuca mi, że reklamuję swoje książki. To już jest po prostu śmieszne. A dlaczego nie? Przecież każdy tak robi, jest pożądanym, normalnym działaniem promocyjnym. Nie robię tego jednak nachalnie, nie wciskam wszędzie; zachowuję umiar.

Tak to wygląda z mojej pozycji. Autora, nie pisarza.
Piszę. Wspomnienia. Miniaturki. Satyriady. Drabble. Fraszki. Facecje. Podobne. Wystarczy.

O wydawaniu za własne pieniądze.

61
Hardy pisze: Najciekawsza była odpowiedź z "Bellony", a więc niby wojskowego i historycznego (dawniej) wydawnictwa - teraz publikują wyłącznie zagranicznych, znanych autorów (ile w tym prawdy, nie wiem).
Publikują i polskich, mało znanych, wystarczy zerknąć na ich stronę.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Wydawnictwa”