Andy pisze: Dlatego ja preferuję lekką literaturę
Oprócz grafomanii szerze plastomanie - zaczelam w styczniu rysowac i zakupilam troche ksiazek na ten temat plus z rozbiegu zapasy plocien i szkicownikow. Te poradniki sa najciezsze bo zawieraja duzo ilustracji i farby drukarskiej

Tak wiéc "najciezsza" literature czytaja ci prawdziwi, glodujacy artysci. W ogole sprzatajac trafilam na watek o tym, jak pozbyc sie lekow o przyszlosc w artystycznej biedzie - na jakims blogu o kreatywnym pisaniu. Nalezy w sposob kontrolowany ja praktykowac (biede)

Zjadlo mi polskie znaki w trakcie sprzatania kilkugodzinnego :(
Added in 1 hour 1 minute 12 seconds:
Dzisiaj na lekko - ćwicze opisy do powieści. 499/2k znaków. Po małym przeredagowaniu zostało 270 słów.
To moja pięta achillesa więc umieszczam tutaj, może ktoś coś doradzi:
"Miasteczko nie było dla ludzi o słabych nerwach. Większość mężczyzn chodziła w dresach, a kobiety w legginsach. W godzinach pracy kafejki i restauracje były pełne, co świadczyło zapewne o tym, że większość osób nie pracuje. Młode angielskie mamy zabierały dzieci na śniadanie albo obiad do coffee shopów. Prawdopodobnie nie umiały gotować, gdyż zbyt szybko „usamodzielniły się” – czyli zaszły w ciążę i zaczęły dostawać zasiłki jako samotne matki. Inna sprawa to oczywiście tabu w postaci antykoncepcji. W trakcie mojej pracy, przeszukując tysiące torebek, tylko raz znalazłam prezerwatywy, a ich właścicielka wyglądała na bardzo zawstydzoną. Moja ponura jak zwykle mina nie podniosła jej zapewne na duchu i poczuła się najgorszą ladacznicą. W zasadzie co mi szkodziło skomentować” „Pierwsze widzę”.
Wracając do opisu miasteczka. Wiktoriańskie domki, typowe dla angielskiego miasteczka. Najgorszą ulicą była Dover Road. Imprezy na chodnikach, osoby na zasiłkach siedzące na stopniach domów i pijące alkohol, palące papierosy i jointy. A w dniu wywozu śmieci, kiedy jeszcze mieszkańcy wystawiali je w plastikowych workach, mewy rozrywały miękki plastik folii i ulica zasłana była zużytymi pieluchami, szczątkami dań na wynos i bardziej ekscentrycznych rzeczy.
Pod klifami znajdował się park. Później port, z najgorszą i najbardziej obleganą knajpką i znowu klify, ciągnące się aż do Dover.
Co roku miasteczkowi artyści instalowali swoją sztukę, na przykład w roku 2017 były to mikro - domki. Jeden pływał w porcie, unosząc się na wodzie. Zanim zrobiono te instalację, trwały na plaży wielkie roboty, jakby miano tam wybudować szereg bloków. Po czym odsłonięto teren budowy i ukazał się mały domek. Hałas zwiastujący jego pojawienie się, można było porównać z lądowaniem kosmitów, albo wyburzaniem starego budynku supermarketu w Hawkinge."