Latest post of the previous page:
Romecki, a moi??Zagłosowałam na tekst, który poległ, bo najprzyjemniej mi się go czytało.
Nic, tylko zrzucić zieloną sukienkę i się schować..

Latest post of the previous page:
Romecki, a moi??Juliahof pisze: Owa "łatwość wchodzenia tekstu" łączy się raczej z pierwotnym albo wtórnym analfabetyzmem odbiorcy ( w dziedzinie muzyki byłoby to np. discopolo), natomiast "hipnotyzowanie" przez tekst oznacza, że został on napisany tak znakomicie, że czytelnik "wpada" w inną rzeczywistość i nie może przestać czytać, choć sam nie wie, dlaczego
Co człowiek, to koncepcja. Bardzo ciekawie zaczyna wyglądać ta dyskusja. Czy ktoś jeszcze spróbuje zdefiniować "łatwość wchodzenia"?Godhand pisze: Bardzo prosiłbym nie ogłaszać ex cathedra czym jest "łatwość wchodzenia" bo dla każdego może być czymś innym. Dla mnie osobiście jest to "przyjazność tekstu" czyli jego płynność, odpowiadająca mi melodyka, przejrzystość itd. Nie odważyłbym się natomiast ustalić wagi tej cechy, bo to jest kwestia indywidualna.
Ja się boję.. bo mam dość jednoznaczne skojarzenia..
yhyThana pisze: Czy ktoś jeszcze spróbuje zdefiniować "łatwość wchodzenia"?
mógłbym zaprezentować:)Sarah pisze:Nic, tylko zrzucić zieloną sukienkę
Yhy. Zgadza się. I tam się właśnie wpisałem. Nie wiem który to już raz oprotestowuję decyzję Moderacji tnącej wątek tam, gdzie może się zrobić ciekawie. Nie mówiąc już o tym, że komentarze w bitwach nieprzyznające punktów pojawiały się nie raz i nie dwa, a więc nie stworzyłem żadnego precedensu. Z całym szacunkiem dla przejrzystości i porządku – wyrażone poglądy, odcięte od źródła i kontekstu umierają stojąc. No przecież nie o to chodzi, prawda? Jakby Moderacji przyszło do głowy w odpowiedzi rzucić paragrafem Regulaminu, to... nie warto. A co do przenoszenia - mam propozycję, by robić to post factum, gdy pierwszy ogień polemiki się wypali.
Bardzo ładnie, Pszpana. Efektownie.
Niczego takiego nie stwierdziłem.
My nie pragniemy. Za to wiemy, że LeCarr jest LEPSZY od Mroza. I nie mamy pretensji o to, że Mróz jako taki jest. I nie żal nam, że pisarz in spe woli być Mrozem, niż LeCarrem. Ale jakoś nie możemy przejść obojętnie wobec faktu, że pisarz in spe woli być Mrozem, bo LeCarra najzwyczajniej w świecie nie zna. I że ma komfort psychiczny niezakłócany wyrzutami sumienia z powodu niechęci do poznania LeCarra, bo tenże męczy.
Aha. Przyznam, że dość nieoczekiwana implikacja po przedstawionych tezach
Widzisz Leszku.. ale myśl o infantylizmie zawarłeś w komentarzu do konkretnej bitwy, jednocześnie odnosząc się do autorów i komentujących.
.
Ano właśnie. Jaką drogą autor trafia do czytelnika? Niejedną
Może nie miło, ale łatwo! Kilka lat temu wróciłam z Anglii i moje nowe życie w Polsce rozpoczęłam od posady pomocy kuchennej w barze. Już po miesiącu szorowania naczyń, przypalonych garów i patelni, mycia podłóg i kibelków oraz obierania całych worków ziemniaków, przez 9-10 godzin dziennie, wieczorem byłam zdolna jedynie do oglądania w internecie zdjęć typu "Operacje plastyczne gwiazd - przed i po, porównaj". Nie byłam w stanie nic czytać ani myśleć, i właśnie takie zjawisko nazywam wtórnym analfabetyzmem. Osoba w takiej kondycji raz po raz obejrzy komedię romantyczną albo kryminał, zasypiając w trakcie, nic więcej. Być może w niedzielę, odespawszy się, przeczyta kawałek Mroza. I nie można mieć do takiego kogoś pretensji - jest totalnie wyczerpany i szuka tego, co "łatwo wchodzi", papki, samograja, łopatologii.
Ciężko mi się nie zgodzić, że możemy porównać Le Carrego do Mroza. Możemy stwierdzić, że Katarzyna Michalak jest gorszą pisarką od Olgi Tokarczuk. Możemy powiedzieć, że E.A. Poe pisał lepiej od Grahama Mastertona. Oczywiście, prawdopodobnie znajdzie się zawsze ktoś ze zdaniem odrębnym, ale przy tego typu porównaniach nie ryzykujemy wiele, bo różnica poziomów jest gigantyczna.
Nie demonizujmy. Tylko jeśli pisze się pod publikę. Walczę w bitwach już bardzo długo i nie zarejestrowałem czegoś takiego. Natomiast zgadzam się ze zdaniem Romka, że na pewnym etapie, bitwy to marnowanie czasu, który można wykorzystać na pisanie książki.Iwar pisze:Bitwy to błąd. Robią z demiurgów bojowników o pół punktu.
Pewnie ilu startujących, tyle powodów. W moim przypadku z miłości do sportowej rywalizacji.Iwar pisze:Po co?
+10Iwar pisze:A tekst ma coś robić. Bo inaczej po co?
To pisz
Godhand pisze: Dla mnie osobiście jest to "przyjazność tekstu" czyli jego płynność, odpowiadająca mi melodyka, przejrzystość itd. Nie odważyłbym się natomiast ustalić wagi tej cechy, bo to jest kwestia indywidualna. Jedni wolą blondynki inni rude. A pejoratywna ocena fanclubu rudych... No, na to nie odważyłbym się na pewno.
Szkoda, że nie ma znaczenia. Bo jednak warto pochylić się nad podniesionymi zagadnieniami. „Łatwość wchodzenia” zdefiniowałbym okrężnie jako kombinację wybranych parametrów. Przez autora. Świadomie, bądź (częściej) nieświadomie. Odwołanie do bardzo znanego wzorca, wyraźna (najlepiej krótka!) linia czasu, ograniczona liczba bohaterów, brak metaforyzacji, prostota konstrukcji (rozpoczęcie, rozwinięcie, zakończenie), linearność fabuły, brak psychologicznych czy psychologizujących rozważań, zredukowane opisy, lub nawet rezygnacja z takowych, raczej dynamika niż statyka – to pierwsze lepsze, jakie mi się nawinęły pod rękę. Jest ich znacznie więcej. Zgodzisz się, God, że użycie takich a nie innych środków może podlegać ocenie?
No i w porządku. Ale to łatwe kryterium. Na pewno warto, by było decydujące o ocenie?
Omówiłem bitwę i poszedłem w komentarzu krok dalej, nie wychodząc jednak z pokoju, gdzie się ona toczyła. Wydawało mi się, że komunikat był czytelny i spójny. Przemyślę, czy tak było w istocie.
Yhy. Rubia idealnie opisuje pewien model czytania, który nazwałbym „inteligenckim” - bez żadnych ocennych konotacji. On się zdarzył kilku pokoleniom i już się nie powtórzy. Polegał na korzystaniu z domowej biblioteki zupełnie samodzielnie, bez nadzoru i dobrych rad ze strony dorosłych, przy ogromnym rozstrzeleniu tematyki i autorów. Gadałem o tym kiedyś z Sepem. Jemu, oprócz literatury pięknej, trafiła się marynistyka i technologia obróbki drewna, bo tak.Rubia pisze: Oczywiście, wraz ze wzrostem liczby przeczytanych książek przychodzi świadomość, że one są bardzo zróznicowane pod względem poziomu czysto literackiego: sensowności fabuły, złożoności i wiarygodności bohaterów, wyrazistości tła, wreszcie wagi podejmowanych zagadnień. Sama szata językowa też ma niebagatelne znaczenie.
True. Jednak oni wszyscy (Steinbeck, LeCarr, Eco, Adams) noszą na swoich dziełach stempel jakości. To jest podstawa. Od tego miejsca można wypuścić z budy indywidualny gust, będzie dobrym dodatkiem do innych argumentów.Wizimir pisze: Moim zdaniem takie porównania nie za bardzo mają sens. Nie jestem w stanie powiedzieć, że "Wahadło Foucaulta" jest dla mnie lepszą książką niż "Autostopem przez galaktykę" tylko dlatego, że Umberto Eco czyta się ciężej od humorystycznego Douglasa Adamsa. Te powieści dzieli wszystko i obie uwielbiam w swoich kategoriach.
True. Nie pozostaje nic innego, jak skwapliwie się zgodzić. I podtrzymać tezę, że zdyskwalifikowanie jej tekstu, bo męczący, niegodnym jest i już.Wizimir pisze: Nie uważam, że Adrianna powinna wygrać bitwę nokautem dlatego, że napisała tekst poważniejszy i bardziej skomplikowany od np. Bartosha16. Wygrała ją dlatego, że napisała najlepiej literacko i najlepiej zrealizowała pomysł. Ale gdybym obok jej tekstu dostał naprawdę świetną historię sensacyjną albo udaną groteskę - nie miałbym problemu, żeby inaczej rozłożyć punkty.
Ha. Kiedyś jedna dyskusja stanęła na tym właśnie Twoim twierdzeniu, że pisze się dla czytelników. Otóż potrafię sobie wyobrazić mnóstwo innych przyczyn. Motywację, którą uznałbym za najszlachetniejszą, a nie ma nic wspólnego z czytelnikami, to głęboka, gnębiąca, nieskrępowana i domagająca się zaspokojenia potrzeba opowiedzenia świata po swojemu. Pewnie, że podpisze się pod nią każdy grafoman. Jednak, na szczęście, istnieje kilka stopni weryfikacji efektów zrealizowanej potrzeby, choć to już całkiem inna historia.
Ciekawy zabieg, doceniam. Zanim jednak używa się słowa "decydujący" - warto wrócić do meritum, czyli w tym wypadku, oceny bitwy.
To doskonałe zdanie na puentę.