31

Latest post of the previous page:

Tak, ale z czego wynika ten brak wyobraźni i niechęć? Z tego, że nie czytają. A dlaczego nie czytają? Bo nie ma odpowiednich dla nich książek. Jedyne co czytują (do czego zresztą ich zmuszają), to lektury szkolne, przez które można czasem znienawidzić nie tylko szkołę, ale także jakiekolwiek książki. I potem wychodzą takie pół-mózgi z tych szkół, brak zainteresowań, nie wiedzą co ze sobą zrobić, bo w podstawówce niczym nie interesowali oprócz napierdzielania w nowego Quake'a, Diablo (żeby nie było - też giercuję w wyżej wymienione, ale nie w tym rzecz :P), mocy Pikachu albo bramek strzelonych przez Ronaldinho...



Nie mam też nic do Kwaka Donalda, ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się żeby to rozwijało wyobraźnię czy wzbogacało język...też czytałem, ale tylko dlatego, że zwykłem czytać wszystko co mi wpadło w ręce. :D



Nie wydaje mi się też, że książki czytają tylko kujony. Po sukcesie Pottera, Eragona itp. czytanie stało się chyba bardziej powszechne...wielokrotnie widywałem już w autobusach dzieciaki z Eragonem lub Potterem pod pachą...może czytanie nie jest jeszcze tak "zajebiste" jak najnowszy album Blog 27 albo Tokio Hotel :P Ale jednak bachory zaczęły czytać...zresztą coraz częściej zdesperowani rodzice sami zaczynają kupować i wypożyczać cokolwiek, byleby tylko coś czytały - jak pisałem, wiem to z własnego doświadczenia z domu. :P

32
Ja od dawna uważam, że w naszym kraju rządzą układy i znajomości. Masz nazwisko, to wiele się zdziała - praktycznie w każdej branży rozrywkowej. Niestety, ale nie widzę tego inaczej. Jeżeli dodać do tego (o czym kiedyś wspominałem) fakt, iż w Polsce sprzedaje się bardzo mało książek, to wychodzi co wychodzi - nikt w nowych nie inwestuje. Smutne to, ale prawdziwe. Czytałem kilka opowiadań na tym forum oraz na innych tego typu i widać, że za każdym słowem kryje się talent - ale jak domniemam, nikt z tych osób raczej nic nie wyda w najbliższym czasie (o ile w ogóle wyda). Patent jest też taki, że wielu utalentowanym braknie cierpliwości i że z czasem miną chęci do pisania, aż w końcu sami zapomną o tym, że coś wartościowego napisali i rozminą się ze szczęściem, gdy np. w jakimś czasopismie/stronie/gdziekolwiek pojawi się konkurs/chęć wydania, czegoś podobnego do tego, co ów utalentowany chciałby przedstawić.



W ostatnich 4 latach pisania nauczyłem się, żeby być cierpliwym i dokładnym. Mam napisane 3 książki, które leżą w szufladzie i co jakiś czas do nich wracam, czytam i analizuję jak uznam, że są idealne (wg mnie!) to wyślę je do paru wydawnictw... tylko jakiś we mnie pesymizm wzbiera, że nikt nawet ich nie..., nie przeczyta :/



PS: niezły numer z tą Jane Austen... zastanawia mnie, co by było gdyby tak panowie Andrzej Pilipiuk lub Andrzej Ziemiański, albo też Jacek Dukaj wysłali jakieś swoje opowiadanie pod innym nazwiskiem - jak zostałoby to odebrane przez naszych redaktorów...
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

33
Martinius pisze:J Andrzej Pilipiuk lub Andrzej Ziemiański, albo też Jacek Dukaj wysłali jakieś swoje opowiadanie pod innym nazwiskiem - jak zostałoby to odebrane przez naszych redaktorów...


powiem tak: swojego czasu poszedłem do Prószyńskiego ze zbiorem opowiadań o wędrowyczu. Złożyłem maszynopis w dziale ksiażek. Polezłao ze 2-3 miesiące. znalazł sie redaktor który to przeczytał wezwał mnie na rozmowę i powiedział ze fajne i chce to wydać - i chwile później zastrzelił mnie pytaniem czy coś juz publikowałem. A publikowalem w "feniksie" którego redakcja byla piętro niżej...



wyrobione nazwisko to podstawa.

ale jesli sie napisze naprawdę dobrze to wezmą

34
Martinius - jaja sobie robisz? :) Oczywiście, że wyrobione nazwisko pomaga, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, kiedy nie pomoże, bo go jeszcze nie posiadasz. To nie są już czasy komuny, kiedy mając znajomego wujka w wydawnictwie czy sekretarza POP, mogłeś coś osiągnac. Teraz to jest biznes. To co się drukuje, musi być opłacalne. Stąd jeżeli dasz coś dobrego, to wezmą z pocałowaniem mankietu, jesli nie wezmą, to znaczy, że nie jest to dobre. To czasem przykre do przyjecia, ale taka jest prawda. Aby nie być gołosłownym - wysłałem swoje opowowiadanie do NF, kompletnie nie spodziewając się odzewu, tym bardziej, że znane mi były mrożące krew w żyłach memy, jak to redakcja olewa autorów, odpowiada im po kilku miesiacach, albo wcale itp. Tymczasem następnego dnia z rana ( tekst wysłałem mailem) zadzwonił Parowski prosząc o więcej. I od tej pory przestałem wierzyć w memy :D
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

35

Po sukcesie Pottera, Eragona itp. czytanie stało się chyba bardziej powszechne...wielokrotnie widywałem już w autobusach dzieciaki z Eragonem lub Potterem pod pachą...


widziałam swego czasu chłopaka (na oko trzy klasy niżej), który przez telefon prosił mamusię, żeby mu kupiła Pottera. może nie jest z nami tak źle...

chociaż jak przypominam sobie koleżankę która ma świra na punkcie paczki z Hogwartu, a nie przeczytała ani jednej części, to zaczynam w to wątpić...

36
Może to zabrzmi mało ambitnie, ale chciałabym napisać taką książkę którą by ludzie tak chętnie czytali jak Pottera,. Jadę tramwajem i widzę ludzi czytających moją książkę, przechodzę obok księgarni i widzę dzieci proszące rodziców o kupienie mojej książki itd. Sukces finansowy swoja drogą, sympatia czytelników - bezcenna.

37
Mniej więcej to mam.



książka leży w księgarniach.

ze dwa razy widizalem że ktoś ją czyta w autobusie.



nie mam poczucia uczestnictwa?



sława wydaje się przyjemna gdy się o niej marzy :wink: rzeczywistość jest prozaiczna. Człowiek pisze idzie do sklepu po kawę wraca by pisać. Czasem ktoś rozpozna...



dziś dalem autgraf pani ze sklepu z ubrankami dla dzieici.

może sa jednostki które to rajcuje.

mnie jakoś nie. miłe - ale to nie jest żaden penamentny odlot :twisted:



mam pewn przyjemnośc wynikającą z poczucie dobrze wykonanej pracy.

jak poożyłem panele w przedpokoju i zrobiłem dla teściowej szafę miałem to samo :twisted:

38
Cóż jeśli ktoś myśli o ,,prawdziwej" sławie, paparazzi z każdej strony, artykule na portalu internetowym każdego dnia, to musi zmienić branżę. Ja miałam kiedyś taki sen: Z mojej książki postanowiono zrobić film. Napisałam też do niego scenariusz i zjawiłam się na planie, gdyż słynny reżyser A.C. chciał mnie zapytać co sądzę o kilku sprawach ( to miłe z jego strony - kto dba obecnie o pisarzy i scenarzystów). Siedziałam sobie niewinnie na krześle, aż podszedł do mnie jakiś siódmy asystent reżysera i znudzony usiadł obok na drugim krześle.

- A pani co tutaj właściwie robi? -spytał od niechcenia.

- Patrzę jak moje dzieło nabiera realnych kształtów.

- Pani jest tą pisarką? O boże.

-Tak. Ależ to nic takiego.

Odszedł a ja znów siedziałam niewinnie na krześle, niewygodnym zresztą. I wszystko znów było takie samo, ale czy na pewno?



Po cóż mi więcej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”