Jakby nie patrzeć, zgadzam się z przedmówcą.
Nie wiem czy ktoś wspominał o dwóch aspektach, które dla mnie są dosyć istotne. Mianowicie, kiedy nie piszę, robi mi się w głowie jeden wielki burdel. Nie potrafię się powstrzymać i opowiadam sobie różne historie, i tak w nieskończoność, w jeden wielki chaos. I te idea są jak atramentowe plamy na wodzie, ciekawe ale takie jakieś siakieś, nijakie. Jak sen, można by powiedzieć.
I tu zaczyna się pierwszy etap oczyszczenia. Gadanie. Moja Ukochana doskonale wie, że jak mi się chce, to mogę godzinami opowiadać same pomysły. I tak naprawdę dopiero w momencie, kiedy otwieram gębę, te idea, senne pomysły, zaczynają mieć ręce i nogi.
Mimo to dopiero pisania stanowi doskonałą formę ekspresji owych pomysłów.
W moim przypadku pisanie jest uporządkowaniem panującego w głowie chaosu. Formą oczyszczenia.
Dalej, ciekawe, że nikt nie zwrócił uwagi na bardzo przyziemne aspekty. Bo czy pisanie nie jest formą osiągnięcia wysokiego statusu w społeczeństwie? Romantyczny zawód? Pieniądze? Sława? Tak, z całą pewnością jestem przekonany, że w jakimś tam stopniu pisanie jest narzędziem do realizacji się w społeczeństwie.
Zgadzając się z przedmówcami poniektórymi, również uwielbiam poznawać nowe historię. Bo tak naprawdę wydaje nam się, że wiemy o czym piszemy. A właśnie, tak się tylko wydaje. Dopiero po siedmiokrotnej redakcji widzimy, że
O, napisałem Historię!
I oby tylko była naprawdę dobra
