Seba pisze:
Mnie najbardziej zastanawia fakt, że dany autor który oskarżył FS. Dalej chce sie dogadać i wydawać tam książki o ile wydawnictwo bedzie spełniało jego wszystkie warunki.
Przyznam, iż to troche dziwe, bo dany autor, który czuje sie oszukany powinien rzecz jasna i oczywista domagac sie całkowitego i szybkiego rozliczenia i zyczyc FS wszystkiego dobrego na dalszej drodze zyciowej.
Jednak nie. Dalej uparcie ów autor chce tam publikować, choć jak stwierdził postapiono wg niego bardzo ale to bardzo brzydko.
powiedzmy tak: jeśli autor ma konkretne dowody albo konkretne podejrzenia może (i powinien) z tym iść do sądu.
tu wydaje mi się ze autor ma podejrzenia i to raczej mgliste a (istotnie naganny) bezwład organizacyjny i brak odpowiedzi na pisma sprawia że nabierają one jakby "większej wiarygodności".
Chęć dalszej współpracy z "oszustami" to kompletna aberracja.
Z drugiej strony - żale autorów że "sprzątaczka w wydawnictwie zarabia wiecej" uważam za nieuzasadnione. Tzn: ISTONIE SPRZĄTACZKA MOŻE ZARABIAĆ MIESIĘCZNIE WIĘCEJ niż oni. To normalne. Jej płacą za godzinę machania szczotką - czyli pewnie 1200 zł miesięcznie (i obsługuje pewnie wszystkie biura w budynku). Autor dostaje
procent od sprzedaży.
W zwykłej robocie dostaje się konkretną stawkę a tu stawka jest zależna od czynnika zewnętrznego. Nawet u mnie różnice w wypłatach dochodzą do 50% w zależnosci od fluktuacji przepływów gotówki.
Co do akurat "Sępów" - nie wiem jaki był nakład. Nie załapały się na listy bestselerów merlina - więc nie potrafię tego nawet w przybliżeniu oszacować. Jednak nie wnikając w faktyczną wartość utworu - prawdopodobnie jak w przypadku innych książek debiutantów -
(a swego czasu i moich...) początek jest identyczny. Nowe nazwisko, niski nakład, małe zainteresowanie księgarń, co za tym idzie słaba dystrybucja i kiepska sprzedaż.
Oddźwięk w środowisku (recenzje, opinie na listach dyskusyjnych etc.) też nie był nadzwyczajny. (aczkolwiek jak na pierwszą książkę ludzi którzy nie mają w swoim dorobku dziesiątków opowiadań na papierze i tak niezły!!!).
Teraz o mnie: primus inter pares, autor bestselerów etc.
Przez pierwsze 2 lata wpółpracy z "Fabryką Słów" ciągnąłem pisanie kontynuacji przygód Pana Samochodzika - bo tantiemy z pierwszych 3 wędrowyczy nie były nadzwyczajne i spływały na tyle nieregularnie że nie mogłem zaplanować budżetu domowego. I tafiały mi się bolesne debety na koncie w gorsze miesiące.
Takie są realia. Nakład pierwszego wydania "kronik" był nader skromy. Wyliczyłem wtedy ze aby
żyć na poziomie sprzątaczki muszę wydawać trzy takie książki rocznie. Potem szczęsliwie rynek torchę chwycił. Trochę - bo przypomnę że debiutowałem z książką za rządów betonowych towarzyszy z sojuszu lewych dochodów, kiedy to bezrobocie szalało na poziomie 22%. W podóż przedślubną pojechałem za kaskę z Samochodzika a i to brak głupich 150 zielonych zmusił nas do skrócenia trasy i ominęcia jednego z zakładanych "żelaznych" punktów. Rok później wyzwaniem finanosowym było położenie najtanszych paneli na 20 metrach kwadratowych podłógi kupionego na kredyt mieszkania...
Rzeczywisotść finansowa zaczęła mieć ręce i nogi gdy miałem na rynku 6-7 regularnie wznawianych książek. Dziś mam 20 i jestem zadowolny z życia.