tzn, te rysunki to nic ambitnego, właśnie takie bazgranie, ale zawsze ułatwia wyobrażenie sobie tego wszystkiego. Gdy chciałam uzyskać portret bohaterki z prawdziwego zdarzenia udałam się z prośbą do koleżanki. To też ciekawe- zobaczyć jak, na podstawie tego samego opisu wyobrażam sobie to ja, a jak potencjalny czytelnik. I od razu wiadomo czy opis był dobry 

 W tamtym wypadku... chyba nie.
qaz56 też raz narysowałam mapę. Jak ją wyciągnę to mam z czego się pośmiać. Ale myślę że ogólnie wszystko pomaga.
 
A co do duszenia pomysłów... chyba wybrałam złe słowo. Chodziło mi w każdym razie o to, że nie umiem pisać kilku rzeczy jednocześnie. Lubię w całości poświęcić się jednej fabule, wczuć się w nią (jeśli rodzina widzi, że nie orientuję się w rozkładzie domu, bo myślami jestem w zupełnie innym miejscu, to jest ok 

 ). Gdy biorę się do drugiej rzeczy wszystko się rozbija, tracę rytm. Ale - paradoksalnie, pomysły przychodzą do mnie jak nieszczęścia, czyli stadami 

Muszę usunąć je chwilowo z głowy, bo będą mnie rozpraszać. 
Więc droga 
anowi, będę dusić, udawać i kłamać, ale w dobrej sprawie 
 
ok. teraz statystyka.
DZIEŃ #7
Dużo obowiązków, mało czasu. Tylko 
1100 znaków + dwie strony w zeszycie, pisane pismem drobnym nieregularnym, czyli nie mam pojęcia ile znaków, nie będę strzelać 

 wciąż nadrabiam planowaniem.
DZIEŃ #8
Miałam czarną dziurę w głowie, zero pomysłów, wiec zaczęłam czytać i poprawiać. Dopiero około 23 złapałam trop i zaczęłam pisać, ale i tak wyszło 
5330 znaków tekstu, nie licząc tego, co dopisałam  poprawiając (nie było tego zbyt dużo, zdanie tu, zdanie tam)
Dziś rozplanowałam sobie już najbliższe sceny i mam nadzieję móc jutro pochwalić się jakimś ambitniejszym wynikiem 
